Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

whatsername

Chyba kocham dwóch mężczyzn. Proszę, doradźcie coś, ratujcie.

Polecane posty

Dobry wieczór, moje kochane! Do napisania postu/wyżalenia się/doradzenia, zbierałam się chyba ze dwa lata. W końcu się odważyłam, bo chciałabym, żeby ktoś pomógł mi zrozumieć samą siebie. Nie mogę o tym porozmawiać z nikim bliskim, bo to by mogło zranić wiele osób. Moje myśli zatrzymywałam do tej pory dla siebie. Zacznę od początku mojej długiej historii. Jest naprawdę długa, ale chcę opisać wszystko tak, jak leży mi na sercu. W ostatniej klasie gimnazjum (teraz mam 22 lata, może to istotne), poznałam chłopaka, który powiedzmy miał na imię Kamil. Jak to bywa w takich historiach, Kamil się we mnie zakochał, ja w nim nie, on za mną biegał, ja go nie chciałam. W końcu przestał za mną biegać, to wtedy ja się zakochałam - ot, młodzieńcze rozterki miłosne. Kiedy byłam w 1 liceum zostaliśmy parą. Uwierzcie mi, byłam w nim zakochana po uszy. Utonęłam w tej miłości. Był całym moim światem i mogę powiedzieć, że nigdy w życiu nie byłam tak zakochana. Uwielbiałam wszystko, co związane z nim. Jednak po pewnym czasie - 2 miesiącach, to ja z nim zerwałam. Powód? Nie traktował mnie w ogóle poważnie. Wstydził się mnie przed kolegami, wyjeżdżał do babci i nie odzywał się 2 tygodnie. Teraz rozumiem to, że byliśmy bardzo niedojrzali, ale to nie oznacza, że nie przeżyłam wtedy piekła. Przez cały rok się męczyłam. Prawdopodobnie miałam depresję. Codziennie ryczałam. Specjalnie chodziłam taką drogą do szkoły, żeby go zobaczyć choć z daleka, był ministrantem - chodziłam na te Msze, na których wiedziałam, że on będzie. Cały rok płaczu, bólu i rozpaczy. Po roku się odezwał, zaprzyjaźniliśmy się... Potem sprawy potoczyły się szybko - byłam dla niego koleżanką do przelizania i zmacania. Powiedziałam mu, że go kocham. Pierwszy raz to komuś wyznałam, a on nic. Ale byłam tak żałośnie zakochana, że godziłam się na wszystko, byle być blisko niego (nie uprawialiśmy seksu). I to wszystko się tak ciągnęło, zawsze tylko on, schodzenie się, rozstania. W końcu, w wakacje przed 3 liceum powiedziałam sobie DOŚĆ. Wtedy on zaczął się o mnie starać. W moje urodziny puścił mi pod domem petardy, zostawiał prezenty, starał się. Ale ja nie chciałam być już tylko czyjąś opcją. Mimo to myślałam o nim codziennie, był dla mnie bardzo ważny. Na początku 3 liceum poznałam Maćka. Chłopak - ideał. Był rok starszy ode mnie, niesamowicie mądry, przystojny, bardzo dobry dla innych. Spędzaliśmy razem dużo czasu, bo zostaliśmy przydzieleni do tańczenia razem poloneza. Zauroczyłam się nim. Kiedy dostawałam od niego wiadomości, aż cała drżałam. Po ponad 4 miesiącach naszej znajomości zostaliśmy parą. Maciek dał mi to wszystko, czego nie dał mi Kamil. Kocha mnie, dba o mnie, wiem, że jestem miłością jego życia. Jesteśmy parą już ponad 3 lata. Planujemy wspólną przyszłość. Wiem, że kocham go tak, że oddałabym za niego życie. Moja rodzina go uwielbia. Ja kocham każdy jego włosek, jego rączki, wszystko. ALE!!!!!!!!! ALE! Czemu ja, chora idiotka, od samego początku naszego związku z Maćkiem, codziennie myślę też o Kamilu? Czemu zastanawiam się, co by było gdyby? Czemu za nim tęsknię? W czasie, gdy jeszcze nie byłam z Maćkiem, ale już wszystko było na drodze do tego, Kamil chciał do mnie wrócić - a ja z satysfakcją go odrzuciłam. Czułam, że chcę się na nim w jakiś sposób zemścić. I mimo mojego zakochania w Maćku, wybierałam na randki takie miejsca, gdzie mogłabym natrafić na Kamila. Chciałam, żeby nas widział. Tylko po co? Sama się zastanawiam, co ze mną nie tak. Po maturze wyjechałam do zupełnie innego miasta. Nie mam żadnej styczności z Kamilem. Ale jeżeli natrafię na niego w naszej rodzinnej miejscowości, moje serce bije jak szalone, czuję, że umieram, tonę, że nigdy nie będę szczęśliwa nie będąc z nim. Z drugiej strony kocham Maćka, jestem dla niego dobra, nigdy nie powiedziałam mu o tym, że tak jest. Każdy stawia nas za wzór idealnej pary (żyjemy na odległość, ponad 500 km, ale widujemy się co 3 tyg.). Planujemy ślub. Czasami jestem pewna na milion procent, że chcę żyć z Maćkiem. Przecież jest tak stabilnie, dobrze, wspaniale. Ale też zdarzają się chwile, że myślę tylko o Kamilu. Mimo, że od ponad 3 lat nie rozmawiałam z nim ani razu. Moje kochane, dziękuję, że wytrwałyście w czytaniu. Co waszym zdaniem mogę zrobić? Co jest ze mną nie tak? Co to oznacza? Gubię się w mojej beznadziei i nie wiem, co dalej.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
spróbój porozmawiać z kamilem, jeżeli będzie ciebie szanował i rozmawiał to naprawdę kocha bo po twoim zachowaniu prawie każdy facet potraktowałby jak szmatę

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×