Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość hanoi

Sposób na sprzeciwiającego sie trzylatka

Polecane posty

Gość hanoi

Witam wszystkich rodziców! Pisze na forum z prośbą o podsunięcie mi jakiegoś pomysłu na rozwiązanie problemu z wiecznie marudzącym i sprzeciwiającym się dzieckiem. Syn skończył trzy lata. Od zawsze był dzieckiem absorbującym, ciągle musiał być w centrum uwagi. Stale muszę szukać na niego różnych sposobów wychowawczych, ale teraz już jestem bez pomysłu. Marudzący jest strasznie, ale nauczyłam się to po prostu ignorować bo to działa najlepiej. Oczywiście kiedy mam gorszy dzień zdarza mi się na niego krzyknąć żeby nie marudził ale staram się tego nie robić, mimo iż nie wpływa to na niego jakoś negatywnie, mnie trochę pomaga;) Najgorsze jest to, że zawsze jest na nie. Cokolwiek mu nie zaproponuję odpowiada nie. Proponuję, abyśmy poszli na spacer-odpowiada "nie". Mówię, że skoro nie chce to ok, nie pójdziemy. To on wtedy właśnie chce iść. "Skoro chcesz to super, chodź, idziemy się ubrać.". Wtedy znów nie chce wychodzić. I tak czasem potrafi kilka minut się ze mną przekomarzać. Z każdą jedną rzeczą. Do przedszkola chodzi i oczywiście z wyjściem jest tak samo. Proszę, żeby wstawał bo idziemy do przedszkola. No to płacz bo on nie chce. Mówię mu spokojnie, że rozumiem, skoro nie chce to nie pójdzie dziś. No to jeszcze większy płacz bo on chce iść! No po prostu ręce mi opadają! Tak jest z jedzeniem, ubieraniem, myciem, no po prostu każda czynność (poza oglądaniem bajek) okupiona jest płaczem, przegadywaniem się, strzępieniem mojego języka a w końcu moim podwyższonym ciśnieniem. Przedszkolanki nie skarżą się na niego, zresztą nie jest jakimś złym dzieckiem. Po prostu nie mogę wyplenić z jego zachowania tego wiecznego sprzeciwiania się a jest to wysoce irytujące. Może ktoś miał podobnego marudę w domu? Doradźcie coś...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
U mnie jest tak, że jeśli zapytam o coś, na bank usłyszę "nie". Dlatego po prostu oznajmiam: "idziemy karmić kaczki!" albo "pora na kąpiel w pianie". Jak nie działa, to zachęcam inaczej. Wybór proponuję tylko między dwiema rzeczami (np. na śniadanie jajko czy kanapkę?). Staram się przestrzegać stałego planu dnia, jeśli to mozliwe. Na ogół te metody działają, ale oczywiście nie zawsze. Najgorzej jest po południu, gdy mały jest zmęczony. Wtedy staram się nie planować niczego poza domem, bo jest duże ryzyko awanturek.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Autorko, dyskutujesz z nim i ustępujesz mu (czyli na jego pierwsze NIE ty przystajesz, idziesz mu na rękę, jak z tym, że nie musi iść do przedszkola czy nie musi iść na spacer) no to wykorzystuje to i się spiera. Przede wszystkim jedna świętość: Jak coś oznajmiasz i o coś go prosisz, nie ma od tego odwrotu. Dogadywać się to będziesz później, ze starszym dzieckiem ale jak masz przypadek takiego małego marudera, musisz być konsekwentna bo inaczej będzie to wykorzystywał. Czyli nie chce wstawać? Ok, masz jeszcze minutkę i zaraz się ubieramy. Za minutę nie chce? "Nakładaj majtki, bo nie będę czekać, ja zaraz myję zęby i wychodzę". Dalej nie zechce wstawać? Zacznij się ostentacyjnie w przedpokoju ubierać, nakładać buty, kurtkę. Nie dyskutuj i nie przystawaj na jego NIE. Bądź konsekwentna, stanowcza ale spokojna. Każde jego NIE akceptuj, tzn powiedz "rozumiem, że nie chcesz iść na spacer. Pewnie bolą cię nogi?" Daj mu porozmawiać, ale nie dyskutować. Pokaż mu, że rozumiesz jego NIE ale to, co ma być zrobione, zrobione być po prostu musi. Czyli "Pewnie bolą cię nogi? Ale wiesz co? Jak wrócimy, zrobimy im łaskotkowy masaż. Co ty na to?". Na mojego trzylatka (mocno tupiącego nogą jak czegoś chciał) to pomoglo. Oczywiście nie za pierwszym i nie za drugim razem, ale parę dni i naprawdę załapał.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Wg mnie zle robisz, ze zgadzasz sie na wszystko, co on powie. Jesli ja mowie, ze idziemy na spacer a on na to "nie", to mowie: ok, to ja ide sama, a ty jak chcesz, to zostan w domu. Mowie glosno niby do siebie, ze ide na trampoline, albo wezme rowe. I ubieram buty. Uwierz mi, ze chwila moment, a on juz idzie. A to, ze placze i probuje wymuszac, to moj tak samo robi, tyle ze ja to szybko ucinam. Nie podoba sie, to nie. Jak mnie np uderzy, to musi przeprosic, jak tego nie zrobi i np wpada w ryk, to idzie do kąta. I spokojnym tonem sie pytam czy chce mi cos powiedzieć. Zawsze sie zlamie i w koncu przeprosi.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
do Pan wyżej... super że u Was sprawdza się "wychodzenie" ale akurat mój jest taki że ja spokojnie mogę mówić że wychodzę, opowiadać co fajnego będę robić i nawet wyjść z domu a jego to nawet nie zainteresuje. mówi że zostanie sam i tyle. ja spokojnie tłumaczę, daje kilka minut do namysłu i zazwyczaj działa. no i jasne że staram się nie planować wyjść gdy jest zmęczony bo wtedy to jakiś koszmar. autorko, musisz próbować różnych sposobów i coś na pewno zadziała, na spokojnie i bez nerwów.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Serio? A wyszłaś kiedyś z domu i zostawiłaś go samego na 5 minut? SAMEGO, nie z tatą czy babcią?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
oczywiście że tak, stałam że drzwiami nawet dłużej niż 5 minut i no jakby jego nawet nie zauważył

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Pomijając fakt, że ci nie wierzę (trzylatki są naturalnie przywiązani do czyjejś obecności i fizjologicznie boją się separacji o ile nie są zaburzone oczywiście) - może stałaś za krótko. Powinnaś zostawić go na chwilę dłużej, wrócić i zacząc opowiadać, że karmiłaś wiewiórkę, jeździłaś na hulajnodze, huśtałaś się, zostawić kawałek opowieści niedopowiedzianą, rzucić tylko w powietrze "A ten nowy kolega jaką miał fajną zabawkę" żeby następnym razem był zaciekawiony, zaintrygowany.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
To powiedz mu, ze małe dzieci nie mogą być same w domu i zaraz po niego przyjdzie policja i zabierze do domu dziecka. Na mojego to dzialalo, teraz jest aniołkiem i żadnej traumy nie ma;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Źle go wychowujesz, dziecko musi mieć tzw ramki, w których się porusza i ewentualnie w tych ramkach może podejmować decyzje. Jeżeli ubierasz go możesz zapytać- wolisz tę koszulkę czy ten sweterek itp. Podobnie z wyjściem: chcesz iść piechotą czy jechać rowerem, itp. Ale nie pytać czy w ogóle chce iść. On się tak zachowuje, bo nie zna jeszcze świata, nie umie decydować, ma bardzo labilne emocje i potrzebuje tych ram. To Ty mu musisz te ramy ustawić, najpierw dość sztywne, uwzględniając rytuały codzienne, później pomału rozszerzasz jak dziecko będzie dazylo do samodzielnego podejmowania decyzji.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Po twoich wypowiedziach widac, ze nie jestes zdecydowana i to dziecko decyduje za ciebie. Wg mnie wyczuł, zebjestes slaba i tyle. Jak nie dziala, to mowisz krotko i wychodzicie. Zrob z tego chociazby zabawe, laskotki, kto szybciej dobiegnie do drzwi itp. Tez nie wierze, ze twoje dziecko sie nie ugina. Kazde sie ugina. To ty jestes mama i to ty decydujesz, on moze, tak jak ktos wczesniej pisal, czy idzie rowerem czy pieszo albo jaka bluzke ubiera. Od ustalania harmonogramu dnia jestes ty a nie dziecko. Sorry, ale to twoja wina, nie dziecka. Znasz zasade 80/20?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Moja 3 latka miała bunt na mycie zębów wieczorem. Nie i koniec, uciekała, chowała się, wszystko oczywiście w formie zabawy ale myć zębów nie chciała. Zorganizowaliśmy wyścigi: kto pierwszy: czy ona umyje pierwsza zęby, czy tata nszykuje pierwszy w jej pokoju piżamkę, światełko i pościel do spania. Po paru dniach wyścigi się znudziły, więc urządziłyśmy zabawę w dentystę: ona jest lekarzem, a ja mamą lalki, która przychodzi do gabinetu (łazienki) i pani doktor uczy nas myć zęby. Potem dentysta się znudził więc szłyśmy do łazienki na "łaskotki zębów" szczoteczką. Taki okres trwał niecałe 2 tyg, córce przeszło, teraz bez ceregieli myje znowu zęby wieczorem. Wszystko trzeba przetrwać, wszystko to są okresowe zachowania dzieci. Grunt, żeby zachować przy tym optymizm i uśmiech, wziąć dziecko sposobem, na wesoło, zabawą. Trzeba ruszyć głową.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Znam te faze zaprzeczania wszystkiemu u mojego dziecka i ja akurat robię tak że wtedy przestaje dziecka pytać i robie wg tego co ja uznam. Na szczęście nie jest to u mojego jakoś często a jedynie od czasu do czasu bo inaczej to by mnie chyba uj strzelił. Ja osobiście ignoruję mądre dziunie z telewizji, bo wg mnie to one nic nie wiedzą o życiu a chodzi tylko o to żeby się powymądrzać i gadać sztywne oderwane od życia frazesy, a nie przewidują tego że dzieci są różne i różnie sie zachowują a na niektóre nic nie działa. Ja potrafię krzyknąć i szarpnąć dzieckiem jeśli przekroczy skrajnie granice normy zachowania. Jak sie rozryczy to wychodze z pokoju żeby sie nad sobą zastanowił, potem wracam pytam czy sie zastanowił, próbuje normalnie gadać, czasem pomaga, jak nie pomaga to na nowo go zostawiam w pokoju i tak aż do skutku, a ten skutek to u mnie osiągam maksymalnie za drugim razem. Generalnie bujam sie z tym dzieckiem. Bić nie biję ale gdybym miała jakiegoś skurczybyka złośliwego a wiem że niektórzy mają takich to nie jestem przekonana czy bym tego nie robiła. Na szczęście dziecko mam ogólnie spokojne więc nie musze sie uciekać do takich metod

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Na marudzenie i faze zaprzeczania reaguję tak jak ty sama wymyśliłaś. czyli najoptymalniej jest milczeć i prowadzić dziecko za rękę, choćby nawet na siłe, bo rozmawianie i dyskutowanie to tylko napędza młyn marudzenia i zaprzeczania.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Hanoi
Dziękuję za wszystkie odpowiedzi. Tak jest, wiem, że sama za dużo z nim dyskutuję. Ale kiedy jestem twarda i taka, że nie dyskutuję i do widzenia to mam wrażenie, że jestem strasznie wstrętnym babskiem i despotą. Myślałam, że może jest jakiś fajny sposób na to, aby zmusić go do myślenia i zastanowienia się nad swoim zachowaniem. Bo kiedy pytam jaki jest powód tego, że nie chce iść/jeść/zrobić, to on zawsze mówi, że albo nie wie, albo "bo nie". Ale może faktycznie ja za dużo po prostu wymagam. Muszę przemyśleć Wasze rady i spróbować wprowadzić je jakoś w życie bo już mnie czasem korci, żeby karnego jeżyka uskutecznić;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×