Zakochałem się platonicznie w dziewczynie ze studiów...

Nigdy nie spotkałem czegoś takiego. Gdy na nią patrzę czuję ból serca i jednocześnie ogromną radość. Podnieca mnie, ale nie w sposób fizyczny. Gdy na nią patrzę czuję się szczęśliwy, ale nie myślę o seksie z nią. Nigdy mnie taka duchowa miłość nie spotkała. A nawet z nią nie rozmawiam na wykładach czy przerwach. Jednak wiem, że nie pasujemy do siebie. Ona lubi imprezy, ja spokój. Ona lubi hip-hop style, a ja grunge style. Dodatkowo myśli o zmienieniu kierunku.... Ahh co robić, gdy me serce jest w jej klatce, klatce, która drzwi ma otwarte, a ja nie mogę odlecieć mimo to...

Jeśli tylko to Was dzieli, to ja na Twoim miejscu bym sprawiła, żeby i ona nie mogła wyjść z Twojej klatki. Mimo, że będzie miała otwarte drzwi. Szkoda nie spróbować. Ludzie zawsze znajdują sobie powody dla których, niszczą swoje marzenia.

Czasem przeciwieństwa się przyciągają, spróbuj nic nie tracisz, a możesz zyskać :)

A w ogóle za co ją lubisz ?Jak tylko za wygląd, to może faktycznie ją sobie odpuścić. Rozmawiałeś kiedyś z nią ? Wiesz, jakie ma poglądy i jakie wartości ? Bo to jest podstawa udanego związku. Mieć przybliżone wartości moralne. A nie czy ktoś lubi imprezować czy nie. Jeżeli lubi się pobawić i się pośmiać, to nic złego. Tak samo, że Ty wolisz wieczory spędzać w inny sposób. Jak ludzie się kochają, to dojdą do kompromisu. Czasami Ty pójdziesz z nią gdzieś potańczyć a ona jak będzie naprawdę Cię kochać, to pójdzie tam gdzie Ty lubisz.

A w ogóle jestem ciekawa co w niej tak cię pociąga, że mimo, że nie rozmawiacie ze sobą, to tak Cię do niej ciągnie :)

Zwal se konika

Tak robisz jak Ci w życiu nie wychodzi :)

Weź ją w ramiona i wycałuj :P

Spójrz jej w oczy i zaczaruj :)