Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość Undiscovered_

Poczucie samotności

Polecane posty

Gość Undiscovered_

Hej, jestem aktualnie na studiach i mój problem polega na tym, że czuję się bardzo samotna. W sumie to uczucie towarzyszy mi już od końca gimnazjum. Nie jest tak, że z nikim się nie spotykam. Mam bardzo mało znajomych, ale wychodzę z nimi od czasu do czasu na jakąś imprezę itd. Tyle, że jak już dochodzi do tych spotkań, to czuję się trochę jakby na uboczu. Mam właśnie na studiach jedną koleżankę, z którą tak najbardziej się trzymam, ale kiedy wychodzimy na jakąś imprezę większą grupą, to zawsze mam wrażenie, że ona nie bardzo zwraca na mnie uwagę i np. gdy zostajemy na parkiecie same, bo inni idą zapalić czy się napić, to ona od razu chce do nich dołączyć. Jeśli bawi się z jakąś inną koleżanką, to bawią się za każdym razem dłużej. I jest mi zawsze wtedy przykro, bo naprawdę staram się w jej przpadku być dobrą koleżanką, wspieram ją zawsze, pomagam jej i wysłuchuję. Wiem, że to błahostka i że ludzie mają prawdziwe problemy, ale ja naprawdę już kilka lat próbuję znalezć przyjaciół lub zbliżyć się do kogoś bardziej, a mi nie wychodzi. Dołuje mnie to strasznie i boję się, że zostanę sama, skoro już teraz praktycznie każdy weekend spędzam samotnie w domu. Nie wiem, dlaczego nikt nie chce się do mnie zbliżyć. Myślę, że jestem dobrą osobą, staram się zawsze każdego wysłuchać i pomóc. Jestem pogodna, lubię się smiać, jednak jestem też trochę nieśmiała, niepewna siebie, nie potrafię się do końca przed nikim otworzyć i pewnie tutaj leży mój problem, bo dystansuję się w pewien sposób względem ludzi. Poza tym, jestem z małej miejscowości, nie mam tutaj za bardzo z kim się spotykać, a większość osób z moich studiów ma już przyjaciół w swoich miejscowościach i to z nimi wolą się spotykać( co w pełni rozumiem). Co gorsza, przez to wszystko powtarzam sobie coraz częściej, że lepiej, gdyby mnie nie było, bo w sumie, kto niby mnie potrzebuje? Boję się, że przez to wszystko w końcu zachoruję na jakąś depresję. Strasznie zazdroszczę moim koleżankom, kiedy opowiadają o swoich przyjaciołach, o spotkaniach z nimi i o tym, jak super się z nimi dogadują i jakie świetne rzeczy razem robią. Smutno mi, że ja też tak nie mam i czuję się przez to strasznie bezwartościowa. A po co to wszystko napisałam? Nie wiem, może, żeby poprostu w końcu się trochę wygadać. Może jest tutaj ktoś, kto ma lub miał podobnie i podpowie mi, jak sobie z tym radzi? Czuję się jak w zamkniętym kole, bo myślę sobie, że skoro nie mam przyjaciół, to dla nowych osób będę nieatrakcyjna i niedostatecznie fajna, dlatego i tak bez sensu je poznawać. Wiem, że to zle, ale trudno jest zmienić to myślenie. Bardzo dziękuję za poświęcenie czasu na przeczytanie mojego posta! :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Może jakaś grupa hobbystyczna, żeby mieć osoby, z którymi od razu masz wspólny temat? Albo wolontariat (jest tego naprawdę dużo i różnych poczynając od pomocy starszym, dzieciom, poprzez różne imprezy), wspólnota religijna, jakiś kurs, kółko filmowe itd. I nie myśl sobie, że nie jesteś potrzebna, bo na pewno komuś jesteś tylko jeszcze go może nie spotkałaś ;-) Poza tym może też być, że jesteś bardzo wrażliwa i tylko wydaje Ci się, że jesteś z boku, bo bardziej bierzesz wszystko do siebie. Skoro zapraszają Cię na imprezy to źle nie jest :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Undiscovered_
Dzięki za odpowiedz. :) Masz rację z tymi zajęciami, czuję się samotna przez to, że mam za dużo wolnego czasu. Dużo razy już chciałam za coś się zabrać, zapisać na jakieś zajęcia, żeby kogoś poznać, ale za każdym razem mam za mało odwagi i w rezultacie nic nie robię. Strasznie się stresuję spotkaniami z nowymi ludzmi i raczej robię słabe pierwsze wrażenie, także gdybym miała się w większej grupie wypowiedzieć, to chyba bym zeszła prędzej na zawał( mówię o tym, bo myślałam, żeby zapisać się na kurs językowy). Zauważyłam, że im jestem strasza, tym ciężej mi idzie otwieranie się na nowe osoby. Pracowałam dwa lata z rzędu w sezonie letnim za granicą i z nikim nie złapałam większego kontaktu. Czasem nie wiedziałam, o czym mam rozmawiać z tymi wszystkimi ludzmi, więc nie mówiłam nic. I czuję, że pewnie wychodzę trochę na gbura, choć się uśmiecham i wydaję się być sympatyczna. Ja chyba nie umiem być już sobą poprostu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Jeśli ciężko Ci mówić, to po prostu słuchaj i zadawaj pytania rozmówcy. Tu nie trzeba się zbytnio wysilać, rozmówca poczuje, że słuchasz z zainteresowaniem, a i Ty zyskasz tematy to ewentualnych kolejnych rozmów ("ostatnio X mówiła mi o tym, że..." Proponuję się przemóc, nawet zmusić i na coś zapisać. Samo się nie zrobi, a skoro w obecnej sytuacji jest ci źle to możesz tak dalej tkwić w tym złym, albo spróbować coś zmienić (brzmi "łatwo się mówi", ale uwierz - innego wyjścia nie ma, wiem coś o tym). Jeśli chodzi o kursy językowe to tam prawie każdy wstydzi się gadać, więc się nie przejmuj ;-)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Hej, umiejętności spoleczne to coć, czego można się nauczyć, nie przejmuj się tym. Znajdź sobie hobby, które umożliwia spotkania z podobnymi hobbystami i dalej samo pójdzie. Ja sam poszedłem po rozum do glowy dopiero w wieku 27 lat i dopiero od niedawna realizuję swoj program poprawy swojego życia towarzyskiego i już widzę efekty.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Undiscovered_
Bardzo wam dziękuję za podpowiedzi i rady! Macie rację, trzeba działać, a nie ciągle stać w miejscu. Tylko właśnie, łatwo się mówi, a gorzej się przemóc i coś ze sobą zrobić. Z samym działaniem nie mam problemu, bo lubię robić ciekawe rzeczy, tyle, że ograniczam się do raczej samotnych aktywności. Np. ćwiczę w domu, jeżdżę na rowerze, biegam. Myślę, że gdyby nie ten cały wstyd i lekki strach przed ludzmi i ich opinią, byłabym zaangażowana w wiele spraw, bo od zawsze chciałam robić coś dla innych. Dobrze wiem i zdaję sobie sprawę, że jeśli sama ad sobą nie popracuję, to ot tak się nie zmienię. No nic, pozostaje mi wziąć się w garść i zacząć działać. Trzymajcie kciuki! Jeszcze raz dziękuję! :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×