Gość gość Napisano Maj 18, 2017 Jest to dość obszerna historia więc postaram się napisać ją w jak największym streszczeniu. Poznałam chłopaka na SDM w Krk. Bardzo fajnie się nam rozmawiało, zwrocilam większa uwagę na tą znajomość bo przydarzały mi się z nim bardzo dziwne zabiegi okoliczności ( np nie kontaktując się, wśród 2,5 miliona ludzi dwa razy na siebie się natknęlismy itp. ). Podeszlam jednak do tej znajomości z dystansem, bo mieszkał daleko i wiedziałam że po SDM znajomość się zakończy. Jednak się nie zakończyła, zdołalismy rozmawiać jeszcze przez pol roku, w międzyczasie mimo duzej odleglosci nawet się spotkaliśmy . Po pół roku znajomości, można powiedzieć że już przyjaźni, on nagle zerwał kontakt, czego przyczyną było poznanie dziewczyny. Bardzo przecierpiałam ten czas bo gdy nawet staralam się nawiązać jakikolwiek kontakt, to w jego odpowiedziach "wyczytywałam" ignorancję. Przyjaciółka radziła mi bym to rzuciła, ale łatwo mówić. Bardzo długo się męczyłam z brakiem rozmów, i tych pisanych i tych telefonicznych. W pewnym momencie się jakoś uspokoiło i myślałam że to już koniec. Myliłam się. Minęło już 3 miesiące od naszej ostatniej rozmowy, a ja nadal potrafię się rozplakac gdy tylko on mi się przypomni, gdy zobaczę miejsce w którym się spotkaliśmy . To wszytko wraca, ale wraca z taką siłą, jakbym niedawno temu go "straciła". Cholernie tęsknię mimo że w większości nasz kontakt składał się z rozmów telefonicznych. I teraz proszę o pomoc w odpowiedzi na te dwa pytania : 1.) Czy on też nie tęskni? Nie mieści mi sie w głowie że nie mógłby się przywiązac przez te pół roku CODZIENNYCH rozmów. Że o mnie zapomniał bo ktoś inny się pojawił 2.) Wiem że przez tak ogromną odleglosc nie zdołalibysmy być ze sobą razem, nawet jest to awykonalne, Ale nie wiem czy ja poprostu sie do niego za bardzo przywiazalam, czy może zbyt emocjonalnie podchodzę do takiej sprawy? Bardzo proszę o Wasze opinie Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach