po porodzie bylam jak zywy trup..czy tylko ja tak sie czulam i wygladalam?

Ja po porodzie który trwał 30 godzin(tak mam napisane w karcie) a według mnie 54 (wtedy odeszły mi lekko wody i miałam bóle). Ogólnie długa historia i trochę zawiła stąd te 54 godziny no i to moje pierwsze dziecko. Ogólnie bóle krzyżowe bardzo mocne, raz były a raz nie były stąd te czekanie w domu. Jak zadzwoniłam do mojej położnej że chyba odeszły mi wody(bo niby skąd mam się znac) a skurcze były 3 godziny ale zniknęły to położna powiedziała że mam czekać w domu aż będą regularne. No i czekałam. 2 noce spędziłam na fotelu oczywiście nieprzespane. Jak pojechalam na porodowke to miałam 7cm. Wszyscy myśleli że pójdzie szybko ale niestety dopiero po 6 godzinach podali mi oksytocyne.ja byłam wykończona nie wiedziałam co się dzieje. Po porodzie nie miałam siły trzymać dziecka a w trakcie przewożenia z porodowki na salę moja to zemdlałam i nie kazali mi wstawać do końca dnia. Dziecko od razu caly czas ze mna takze spalam tylko 1 godzine (bo maz pilnowal)A w domu z tego wszystkiego spać nie mogłam z wrażenia. Już się posadzalam o jakaś chorobę psychiczną aż w końcu udało mi się wyspać.

jak da sie wytrzymac ciecie i szycie na zywca krocza a potem szwy (no i zajmowac sie dzieckiem)?ja raz przecielam b. gleboko palec, 2 szwy zalozenie i zdejmowanie to istna masakra a potem z tydzien na lekach przeciwbolowych, 2 na chorobowym, co chyba by bylo 1% w porownaniu z pozszywanym kroczem.od razu o tym pomyslalam jak zszywali palec ze bym chyba zeszla przy zszywaniu krocza, a potem krwawieniu i ciagnieciu szwow. a jeszcze jedno, jak zszywaja, to ojciec dziecka, jesli jest przy porodzie, to sie przyglada czy wywalaja go z sali?