Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość gość

Przeprowadzić sie czy nie?

Polecane posty

Gość gość

Hej, Musze się doradzić i wyżalić. Może Wy inaczej spojrzycie na naszą sytuację. Dwa lata temu przeprowadziliśmy się z narzeczonym i córką do miasta oddalonego o 100 km od domu rodzinnego. W tym mieście mieszkają też moje siostry. Obecnie mam 7-letnią córkę i rocznego synka. Za rok się pobieramy. Niestety, nie wiedzie się nam tutaj. Postanowiłam kontynuować studia, jest dużo łatwiej, bo studiuje w mieście, gdzie mieszkamy. Wszystkich znajomych zostawiliśmy w rodzinnym mieście, tutaj, jakoś w ciągu tych dwóch lat nie udało nam się zawrzeć sensownych znajomości. Odkąd urodził sie synek, jest mega ciężko. Na pomoc sióstr nie mamy co liczyć, gdy tylko trzeba coś załatwić, to partner musi brać wolne, a jego szef juz bardzo suszy mu głowę. Dziś nie wytrzymaliśmy- od kilku dni mam zawroty głowy, partner dopiero co wrócił do pracy po 2-miesięcznym L4 z powodu złamania ręki. Siostra obiecała, że przyjdzie i na spokojnie będę mogła pójść do lekarza- nie przyszła. Partner musiał wziąć wolne. To już któraś z kolei taka sytuacja. Jesteśmy już po prostu zmęczeni zdaniem tylko na siebie, tym bardziej, że szef partnera nie toleruje urlopu na żądanie. Co raz cześciej zastanawiamy się nad powrotem, gdzie mamy całą rodzinę, w tym teściową, która nie pracuje i w razie czego na pewno pomoże. I tutaj pojawia się problem. Do domu rodzinnego nie możemy wrócić, bo to dom mojej mamy i po prostu się na to nie zgodziła. Boli mnie to tym bardziej, iż w domu rodzinnym mieszka tylko babcia, bo mama kupiła mieszkanie z myślą o ""starych latach" (w domu trzeba napalić, kosić trawę itd., poza tym, nie żyją dobrze z babcią...). Gdy zaczęliśmy o tym rozmawiać, to stwierdziła, że w razie naszego powrotu będziemy musieli jej płacić 1500zł odstępnego plus opłaty- nie stać nas. Więc w grę wchodzi tylko wynajem mieszkania w pobliskim mieście, gdzie mieszka mój były i jego brat. I teraz myśl: chcecie, to wróćcie, ale z mojej strony pojawia się problem. Moja córka jest dzieckiem z poprzedniego związku. Jej ojciec nie utrzymuje z nią kontaktu od urodzenia, za to ostatnimi czasy prosi o niego brat- wujek mojej córki- kryminalista. Generalnie prosi o kontakt, gdy będziemy w odwiedzinach u babci, na co ja mówię, że ta sama droga i może sobie tutaj przyjechać. Chyba logiczne, że ich kontakt nie jest mi na rękę- po prostu sie boję. I boje się, że gdy będziemy mieszkać tak blisko, to będzie nas nachodzić. Z tej strony czuje się bezpiecznie w miesjcu, gdzie obecnie mieszkam. Nie wiemy co mamy robić, proszę o radę :) dziękuję z góry.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Powrót na stare śmiecie tylko po to, żeby mieć kogoś do pomocy do dziecka nie wiem czym jest wystarczającym argumentem. Dla mnie nie. A będziecie mieć tam pracę? Inna opcja. Posyłasz roczniaka do żłobka. Nie wiem jak wasze miasto stoi z miejscami. Inne rozwiązanie. Bardziej myśleć logistycznie. Bolała cię głowa od kilku dni i miałaś zawroty. Było wcześniej pójść. Zawsze można pojechać wieczorem jak mąż wróci z pracy. Są przychodnie dyżurujące. Moja koleżanka prosiła sąsiadkę w właśnie takich nagłych przypadkach w zamian robili jej większe zakupy. Na placu zabaw gdzie chodzę jest dziewczyna, która wprost zapytała, która z nas nie pracuje i mogłyby podrzucać do siebie dzieci np. na kilka godzin raz na tydzień, żeby można było załatwić ważne sprawy. A co do pomocy od sióstr. Rozumiem, że nie można kogoś obarczać swoimi obowiązkami. Ale kiedy jest nagła sytuacja np. problemy zdrowotne to można jednak wymagać pomocy od rodziny. Czasami trzeba poprosić, albo dosadnie powiedzieć, że nie masz co zrobić i musi ci pomóc ( oczywiście w sytuacjach bardzo poważnych).

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ciężko się to czyta. A w mieście gdzie mieszka twoja mama ale żeby cos wynająć a nie zwalac się jej na głowie ? I pytanie zasadnicze : czy jak się przeprowadzicie to będziecie mieli prace ?odchowasz młodsze dziecko ,może pójść do żłobka a ty do pracy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Byłam u lekarza na dyżurze w niedzielę- i tak wysłał mnie do rodzinnego. Ogólnie nie wymagam od sióstr jakiejś wielkiej pomocy, a jedynie dotrzymywania obietnic. To nie pierwsza sytuacja, że w ostatniej chwili odmówiły opieki i narzeczony musiał "lecieć na złamanie karku"... Gdyby od razu powiedziały, to szukalibyśmy innego rozwiązania. Co do pracy, to w mieście rodzinnym jest zdecydowanie gorzej. Dużo postawiłam na nowe miejsce: zostawiłam tam pracę i przyjaciół... Mieszkania do wynajęcia są i tylko takie wchodzą w grę. Zapytałam mamę, ponieważ mój dom rodzinny i tak stoi pusty- mieszka w nim jedynie babcia- jest mi z bardzo przykro, bo jest całymi dniami sama, bez opieki... Moja mama mieszka już w nowym mieszkaniu, które sobie kupiła.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Co do pracy, to partner miał możliwość oddelegowania do innego oddziału położonego w mieście, gdzie teraz mieszkamy. Jedyne co go trzyma w tej pracy, to dobra płaca. Ogólnie pracuje 7-17, ale w domu nie ma go 6-18, więc cały dzień.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Wiesz co, jestem w obcym kraju, nikt mi przy dziecku nie pomaga- poza mężem- radzę sobie sama i dobrze mi z tym, więc Twój argument odnośnie przeprowadzki jest dla mnie mało rozsądny

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
A co to jest dobra placa?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Jeśli jest tam niezbyt dobrze z pracą - to możecie się wpędzić w poważne problemy finansowe, zwłaszcza jeśli okaże się że wyjdzie wam więcej za wynajem. Nawet jeśli teściowa nie pracuje to niekoniecznie będzie na każde wasze zawołanie. Bliskość rodziny byłego z kryminalną przeszłością też by mnie zniechęcała... Według mnie dużo ryzykujecie z tą przeprowadzką z dość błahego powodu. Spróbujcie najpierw popracować nad relacjami z osobami które macie na miejscu - twoje siostry, sąsiedzi, koleżanki, może jak dotąd nie zadbaliście dostatecznie o te relacje? A grunt pod ewentualny powrót dobrze wybadajcie - ceny wynajmu, opinia i ewentualna pomoc ze strony teściów, więcej rozmów z mamą na temat waszej oferty pomocy babci w zamian za wspólne zamieszkanie, wybadanie sytuacji z zamiarami wujka córki, a przede wszystkim praca dla was i szkoła dla małej.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Dodatkowym argumentem jest moja babcia, przyjaciele i znajomi. Na minus: niestety, gorzej jest tam z pracą, córka przywykła do nowego miejsca, no i ten nieszczęsny brat byłego... Kolejnym rozwiązaniem jest też zmiana pracy po prostu i znalezienie szefa, który nie będzie czepiał się o L4 z powodu choroby. Najlepiej taka w trybie zmianowym, bo większość instytucji jest otwartych do 15-16 i zawsze można by pozałatwiać sprawy, gdy partner będzie miał nockę lub zmianę popołudniową. Problem jest taki, że narzeczony nie chce o takiej słyszeć, bo za mało zarobi... Co do mojej pracy, to będę szukać takiej na weekend'y, bo na żłobek mamy marne szanse. Tylko skończę magisterkę (została tylko obrona).

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Wiem co czujesz, tez tak mam. Jestem za granica. Ja bralam dziecko ze soba jak szlam do lekarza. To jest do przeskoczenia . Dziecko podrosnie, pojdzie do przedszkola i juz

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Nie przeprowadzają się. Tutaj macie stabilną sytuację finansową a to ważne. Dziecko podrośnie i pójdzie do przedszkola. Wytrzymaj jeszcze.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Do przeskoczenia: więc jak to przetrwać? : ))

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gośća
Mnie sie podoba odpowiedz dziewczyny, ktora napisała, ze jedna z kobiet na Placu podeszła i bez ogródek zapytała, ktora z mam nie pracuje i czy mozna byłoby "podrzucić" dziecko w pilnej sytuacji. Albo próba znalezienia opiekunki takiej na nagle sytuacje - dzwonisz i wiesz, ze przyjdzie; jakaś młoda dziewczyna, ktora ma pojęcie co i jak z dzieckiem. Mozesz takie ogłoszenie dać w sieci. A moze wsród sąsiadek?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Może poszukajcie opiekunki w razie nagłych spraw. Albo miejcie awaryjnie parę takich opiekunek bo jak jedna nie będzie mogła to druga. Przejrzyj ogłoszenia albo daj takie że potrzebujesz. Bo tu gdzie jesteście to jest chyba najlepiej z każdej strony tylko z tą opieką problem. To by było najlepsze rozwiązanie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
A tak poza tym - przykro, ze masz taka rodzine. Siostry maja Cie w dupie, Matka to samo:/

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Bo nie wiem co to za matka, ktora wyskakuje z odstępnym za dom od własnej córki:/ przecież maz ogarnąłby męskie zajęcia, placilibyscie podatek i media, w dodatku babcia nie mieszkalaby sama...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Nie rozumiem tego patrzenia tylko gdzie ktoś mógłby wam pomóc... a rodzina w ogóle deklarowała pomoc w razie przeprowadzki że tak na nią liczysz? Skoro partner dobrze zarabia, to nie rozumiem jakim problemem jest zatrudnienie opiekunki na te kilka godzin kiedy idziesz do lekarza, są też punkty opieki w których można wykupić pakiet godzin właśnie na podobne sytuacje.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Nie wyprowadzaj sie, problem jest z tobą bo nie ogarniasz. Facet ma prace, dobrze zarabia, córka ma swoje kolezanki szkole, ty masz małe dziecko i dostajesz świra. Popracuj nad organizacja czasu. Do lekarza idź z dziećmi , trudno , córka pilnuje wózka i tyle. Po co ten twoj facet robotę zarywa, ty sie ogarnij. Masz małe dziecko a znajomych szukasz ?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Nie myslelismy o tym, bo jakos radzilismy sobie, po prostu. Dzisiaj cos w nas pękło, z resztą, myślałam już o przeprowadzce, gdy babcia została sama. Zawsze byłoby do niej bliżej. Co do opiekunek, to żałuję, że wcześniej o tym nie pomyśleliśmy, bo mój roczniak zbytnio nie toleruje nikogo innego prócz nas. Tak, to do kogoś by już przyknął. Poszukam w naszym mieście takiego punktu opieki, postaram się jakoś zaradzić w trudnych sytuacjach. Dzięki za rady :) życzcie mi dnia bez zawrotów głowy- muszę go jakoś przetrwać z malcem w domu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Łatwo Ci się mówi. Rzuciłam wszystko wyjeżdzając tutaj. Niby to nie wyjazd na obczyznę, ale ja trochę się tak czuję. Życie to nie tylko dom i dzieci- warto też czasem do kogoś gębę otworzyc :) co do znajomych, to moja połówka ma podobnie- nie umiemy się tu jakoś odnaleźć. No na ten moment nie ogarniam- moim celem jest nie zemdleć przy synku.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Jestem emerytką, mam 68 lat i nie mam samochodu. Młode małżeństwo, które się wprowadziło obok mnie ma 2-letnie dziecko. Którejś soboty (gdy już odrobinę zaczęłam ich "znać z widzenia")slyszę dzwonek do drzwi. Młoda uśmiechnięta i dumna z siebie stoi na mojej wycieraczce z talerzykiem w reku i mówi, że spróbowała upiec ciasto i przyniosła mi kawałeczek na spróbowanie i do oceny, jak jej wyszło, bo jest nowa w mieście i nie ma tu znajomych, żeby ktokolwiek jej doradził, że można upiec lepiej. Żeby nie było jej przykro - wzięłam z myślą, że wywalę i nie będę się truć czymś niewiadomego pochodzenia i wykonania. Powiedziała, że za ok. godzinę przyjdzie po talerzyk, a teraz leci, żeby jej syn się nie rozpłakał, jak zobaczy, że znikła. Ciasto zjadłam, bo było świeżutkie, ciepłe, a jak skubnełam, to już jakoś samo znikło mi w ustach. Żeby jej już nie fatygować, sama odniosłam talerzyk, ale, gdy go chciałam oddać, usłyszałam: niech pani wejdzie, zobaczy jak się urządzamy, może wypijemy jakąś kawkę, jest jeszcze prawie cała blacha ciasta. Zaciekawiona weszłam: bezguście totalne, każdy mebel z innej parafii, ale bardzo czyściutko i rodzinnie. Zrobiła nam kawkę, jej mąż też na chwile się do nas dosiadł i powiedziała, że ok. 13.00 wybierają się do marketu i w samochodzie jest miejsce i że jeżeli mam ochotę, to żebym jechała z nimi, bo oni jadą na tygodniowe większe zakupy, więc też mogę to z nimi zrobić. W markecie każde poszło z koszykiem tam, gdzie chciało, a potem zdzwoniliśmy się komórkami i jak już każde kupiło, co chciało, stanęliśmy prawie przy samej kasie, bo jej mąż zajął kolejkę. Przyjechaliśmy, pomogli mi wtaszczyć zakupy do mieszkania i powiedzieli, że jeżeli będę czegokolwiek potrzebowała, to żebym do nich śmiało przychodziła, a jak będzie mi się nudziło, to żebym wpadała na kawkę. Zapytałam ile jestem im winna za tę wyprawę, to prawie zabili mnie swoim śmiechem. Po jakichś 2 miesiącach wpadła do mnie zestresowana sąsiadka, czy nie zostałabym awaryjnie z ich dzieckiem na kilka godzin , ze oczywiście odpłatnie, bo ona musi pilnie wyjść na kilka godzin. Oczywiście, że zostałam. Dzieciak (chłopczyk) to taka fajna, trochę grymaśna przylepka. Wróciła. Wyściskała najpierw dzieciaka, a potem mnie i takim głosem, jakby śpiewała piosenkę powiedziała, że od września ma pracę, taką, jaką chciała, a mały pójdzie do prywatnego przedszkola. A później to już wiadomo: w czasie chorób dziecka ja z nim siedziałam, odpłatnie (z początku na siłę mi te pieniądze wciskała, ale potem brałam je już normalnie, ale nie tak dużo jak proponowała, tylko tyle, ile średnio w naszym mieście brały opiekunki za opiekę). Nie potrzebowałam dodatkowego zarobku, ale pieniądze zawsze się przydają.Teraz mały ma 4 lata, mówi do mnie babciu (sama go tego nauczyłam), chodzi do zwyczajnego przedszkola, prawie nie choruje, a oni zabierają mnie na zakupy, częstują smakowitościami (ja ich też, mimo, że młoda jest lepsza w kuchni niż ja) i jak miałam operację zaćmy, to wzięła 1 dzień urlopu, żeby odebrać mnie ze szpitala i przez cały tydzień robili mi jedzenie, żebym się nie wysilała i nie popsuła efektu zabiegu. Jak słodziak za mocno bryka, to chodzę do nich i mówię, żeby nie rozrabiał, bo babcie boli głowa, jak hałasuje. To też przynosi efekty. Czasami czytam tu żale na wrednych sąsiadów, czy wstrętne hałaśliwe bachory i tak sobie myślę, że ja chyba tak normalnie to byłabym właśnie taką wredną sąsiadką nasyłającą policję na bawiące się głośniej lub płaczące ze złości lub z bólu dziecko. To ta młoda mnie chyba jakoś zaczarowała. Taka ciepła i taka fajna. Mój post aż ocieka lukrem i wygląda jak prowo totalne, albo jak jakiś produkcyjniak, a nie normalne życie. Sama się do tej pory dziwię i zastanawiam, jak to się stało. Może bądź dla jakiejś starej baby sąsiadki taka, jak ta młoda była dla mnie i może Ty też nawiążesz relacje, które jej uprzyjemnią, a Tobie ułatwią życie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
gość wczoraj Bożżże,nawet nie ma Pani pojęcia jak Pani zazdroszczę,oddałabym wszystko za kontakt z takimi ludzkimi osobami. Powiem więcej,jak każda,no może nie każda ale ....poświęciłam każdy dzien swojego życia najpierw dzieciom,wchowałam bez jednego dnia pomocy oprócz żłobków i przedszkoli,następnie wnukowi .Nigdy nie dostałam słowa dziękuję,zawsze było mało,mało,mało.A mi zależało tylko na dobrym słowie i tzw,od czasu do czasu muśnięciem w czoło,nie za to co robię ale za to że jestem im potrzebna i oni to doceniają. Pozdrawiam serdecznie:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Kowalczykkaka
Ja się przeniosłam dwa lata temu do Warszawy (wcześniej mieszkałam w małej wsi na południu) i nie żałuję. Tu są jednak większe możliwości, więcej ofert pracy. Więcej szkół, więcej wszystkiego. Obecnie jestem w dwuletniej szkole w Progresie, niebawem będę mieć w ręku konkretny zawód i myślę, że o lepszą pracę też dzięki temu będzie dużo łatwiej.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Dziewczyno, my z mężem od kilkunastu lat mieszkamy 500 km od rodzinnych stron. Mamy dwoje dzieci, ktore urodziły się juz tutaj i nikt nam nigdy w niczym nie pomógł. Znajomych mamy ale to nie takie same relacje jak z ludźmi znanymi od dziecka czy nawet ze studiów. Jedyne co nas tu zawsze trzymało to prace gwarantujące życie na dobrym poziomie, z czasem oczywiście dzieci i stabilizacja związana się z ich pojawieniem. Mimo tego nie żałuje, że jednak zdecydowaliśmy się tu zostać - mamy spokój z rodzinnymi układami i zależnościami, wiemy , że możemy z mężem liczyć na siebie w każdej sytuacji. Wiem również, że nawet po ewentualnej przeprowadzce nikt nie pomógłby nam przy dzieciach itp. Zastanów się czy mama, która nie chce pomóc czy namolny wujek twojego dziecka i perspektywa gorszej pracy nie są jednak gorsze od samotności we dwoje w obcym miejscu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ja tez sie zamierzam przeprowadzic .. jeszcze nie wiem do konca gdzie. Znacie jakies miasta w Polsce gdzie bedzie mozna znalezc dobrze platna prace i zyc na poziomie? Druga kwestia to przeprowadzka ze starego mieszkania. Sama nie wiem jak sie za to ewentualnie zabrac. Lubie planowac troche do przodu dlatego juz teraz rozwazam kwestie tego z uslug jakiej firmy skorzytac. Na horyzoncie pojawil sie Fortis http://www.fortis-przeprowadzki.pl/ ze swoja ciekawa oferta. Jestescie w stanie powiedziec cos wiecej na ich temat? Najbardziej wartosciowe beda dla mnie opinie stalych klientow. Dzieki.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×