Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość gość

CZY ON WRÓCI?!!

Polecane posty

Gość gość

Witajcie, Postanowiłam wszystko opisać tuta, ponieważ nie jestem w stanie sobie poradzić. 2 lata temu poznałam swojego już niestety byłego chłopaka. Spotkaliśmy sie na dyskotece. Przetańczyliśmy całą noc, wymieniliśmy się telefonami i od tamtej pory codziennie byliśmy w swoim życiu. Zaczęliśmy się spotykać, szybko przerodziło się to w szalone i romantyczne zakochanie. Nie mogliśmy bez siebie wytrzymać jednej nocy, dlatego po zaledwie pół roku postanowiliśmy zamieszkać razem. Byliśmy bardzo szczęśliwi, cieszyliśmy się, że mamy siebie. Codziennie robiliśmy obiadki, dawaliśmy sobie prezenty, zapewnialiśmy o wielkiej miłości. Boże Narodzenie, Wielkanoc, urodziny babci, cioci, mamy... Zawsze razem. Dużo zwiedzaliśmy, oboje lubiliśmy ze sobą wyjeżdżać. Chcieliśmy razem objechać całą Polskę, żeby w każdym miejscu mieć wspólne wspomnienia smile W walentynki było tak dużo wyznań miłosnych... Tak dużo zapewnień z jego strony, że to z pewnością nie ostatnie święto zakochanych razem,że jak będzie się sypało to będzie walczył i dbał, że moi poprzedni faceci to idioci, bo jak mozna zostawić taką dziewczynę? smile Wierzyłam w każde słowo z jego ust.Oczywiście w międzyczasie się kłóciliśmy,ale szybko dochodziliśmy do porozumienia, bo baliśmy się siebie stacić. Walentynki minęły, chcieliśmy zacząć uprawiać seks bez prezerwatywy, dlatego zaczęłam brać tabletki antykoncepcyjne. Po nich, z czasem, moje libido spadło do zera, zaburzyły całą gospodarkę hormonalną, a mój ówczesny ginekolog okazał się niezbyt doświadczony w tej kwestii i nie zaradził. Uprawialiśmy coraz mniej seksu. Coraz więcej się kłóciliśmy. Jednak staraliśmy się, on dbał rozumiał. Wiem, że dużo dogryzałam w sprawach jego rodziny. Uważałam, że ma zbyt bliskie relacje z dziadkami, którzy mieli czelność powiedzieć w twarz, że im się nie podobam, że nie powinniśmy razem mieszkać. Dla mnie te teksty były nie do przyjęcia.Często potrafił w ostatniej chwili zmienić nasze plany, bo mama zadzwoniła, że chce żeby przyjechał. Wtedy nie ważne, że mamy plany za sobotę. Jedziemy do niego. Zawsze dochodziło z tego powodu do sprzeczek. Jednak będąc u niego wszystko było ok, pomagałam jego rodzicom, gotowałam obiady. Z czasem on zaczął chcieć jeździć do domu sam. Zaczął się na wszystko denerwować. Zaczął mnie od siebie odpychać i każdą kłótnie bardzo wyolbrzymiał. W maju zerwał pierwszy raz pod wpływem kłotni. Jednak szybko wrócił. Drugi raz zerwał w czerwcu przez znów głupią sprzeczkę. Trzeci raz zerwał w niedzielę, przez jedną durnotę którą palnęłam. Poprostu od tak, zerwał, nie chciał wyjaśniać. Powiedział, ze już tego nie widzi, że się wypaliło, że coś w nim pękło, że nie chce już nic naprawiać, bo i tak będzie jak poprzednio. Kurde, tylko nie musi być jak poprzednio, bo można się dogadać. Można zmienić niektóre nasze zachowania, ja mogę odpuścić dużo spraw. On musi przestać wyolbrzymiać. Jednak spotkaliśmy się w środę. Widziałam, że jest bardzo smutny, że to dla niego nie łatwe. Płakał... Zostawiłam mu walentynkę od niego, w której tak pięknie pisał, że będzie walczył. Napisałam list z wyjaśnieniami moich niektórych zachowań i przeprosinami. I zostawiłam u niego telefon z żalu i nerwów. Wróciłam po niego a on widząc mnie po przeczytaniu wszystkiego bardzo, naprawdę bardzo się rozpłakał. Chciałam go przytulić, ale on nie chciał. Powiedział, zebym wzięla telefon i poszła, bo nie daje rady. Widziałam, że jego rodzice też jacyś... oschli w stosunku do mnie. Myślę, że mogą mieć wpływ na jego decyzję i utwierdzać w przekonaniu, ze robi dobrze. Od tamtego czasu NIC się do mnie nie odezwał mimo wielu próśb, wyjaśnień, zapewnień z mojej strony. Nie odpowiada na prośby spotkania się jeszcze raz- wyjaśnienia sobie wszystkiego. Olał mnie totalnie. Codziennie piszę. Proszę. Nic. Na początku spotkania powiedział, że nie chce ze mną być, jednak później dał mi co innego do myślenia. Płakał, widziałam,że mu ciężko. Nie wiem co robić. sad Nie wiem co myśleć. Co mu do głowy strzeliło? DODAM jeszcze, że w liscie opisalam swoje uczucia do niego.Byl to naprawdę romantyczny list. Prosiłam, żeby wszystko przemyslał i dał mi ostateczną odpowiedź. Pisałam smsy, żeby się określił, żeby mi napisał, jeżeli jego decyzja jest ostateczna... On nic. Milczy. Widzę, że odczytuje wszystkie wiadomości, ale zero odzewu. Zero.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Jeśli zapomniał fajek, to wróci.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Jeżeli nie?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×