Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość Holowniczka

Brak uczuć do męża. Przeraża mnie to

Polecane posty

Gość Holowniczka

Przeszliśmy z mężem bardzo trudne chwile w związku, oboje sporo zawiniliśmy, ale walczyliśmy żeby było lepiej. Miałam dużo energii do walki bo kochałam męża i bałam się go stracić. Warunkiem dla nas obu była absolutna szczerość i lojalność, zaufałam mu ostatni raz. Ja dotrzymałam słowa, ale on ponownie mnie okłamał i potem okazało się, że zrobił to specjalnie i z zemsty. Po tym kłamstwie rozstaliśmy się na 3 dni, podczas których nie tęskniłam za nim i wreszcie czułam się wolna i szczęśliwa. Po tych 3 dniach on przyszedł zobaczyć się z dzieckiem i zaczął ze mną rozmawiać. Nie przeprosił mnie za to kłamstwo, tylko przyznał się do tego co robił podczas rozstania i wypytywał co ja robiłam i czy go przypadkiem nie zdradziłam. Jakoś mnie przekonał do powrotu, ale od tamtego czasu ja do niego nic nie czuję. On mówi, że mnie kocha, przytula, a ja się do tego zmuszam. Mam wrażenie, że coś we mnie umarło i sama nie mogę w to uwierzyć, bo zawsze go kochałam i bałam się go stracić. Gdy on jest przy mnie to ja zaczynam się stresować, zupełnie mu nie ufam, ale o dziwo przestałam być o niego zazdrosna. Czuję się totalnie zbita z tropu, bo moje uczucia do niego zawsze były mocne, nawet seks przestał mnie cieszyć mimo, że zawsze był cudowny. On mówi, że nikt mnie nigdy nie pokocha tak jak on, że będę miałam facetów na kilka miesięcy, a jak się znudzą to mnie oleją. Nie dociera do niego, że ja nie chcę po ewentualnym rozstaniu żadnych związków bo po prostu muszę odpocząć. On uważa, że mam z nim być bo inaczej powtórzę los mojej matki, która miała w życiu wielu partnerów, a teraz została sama. Mam być z nim, miła i grzeczna, a on może kiedyś wybaczy mi to co zrobiłam. Nie interesuje go to czy ja mu kiedyś wybaczę jego błędy. Czuję się jak w potrzasku, bo nasz związek od zawsze wydawał mi się wyjątkowy (wielka miłość, poświęcenie, razem mieliśmy pierwszy seks) i faktycznie boję się, że takiej miłości już nie spotkam. A z drugiej strony przypominam sobie wszystkie złe chwile, od ślubu nie mam w nim przyjaciela, nie mogę liczyć na wsparcie ani na chociaż jedno dobre słowo. Pomóżcie co mam robić? Jest to dla mnie szalenie trudna decyzja, bo on był w moim życiu praktycznie od zawsze.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
poproś w tej sprawie Najświętszą Marię która jest matką Miłości a udzieli tobie pomocy

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Holowniczka
Pomoże ktoś jeszcze? Czuję, że jestem w kropce

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
9.13jeszcze nie wiesz czy nie będziesz i ty się szukać u NIEJ pomocy, wszystko przed tobą...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Holowniczka
Wierzę w Boga i nie będę zwracać się z prośbą do nikogo innego. Czy mogę prosić o bardziej przyziemne rady? (A tak w ogóle to nie mamy ślubu kościelnego).

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Za mało ci jeszcze życie dokopało.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Kłamstwa zabijają uczucia..prawdopodobnie przestałas Go kochać i Najswietsza Panienka nic tu nie poradzi bo kłamczuch pozostanie kłamczuchem a On dodatkowo Tobą manipuluje wmawiając że nikt Cie bardziej niz On nie pokocha..terapia albo rozwód

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Holowniczka
Up

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Holowniczka
Witam ponownie. Bardzo proszę o pomoc bo nie radzę sobie już. Po raz pierwszy czuję totalną pustkę, gdy mąż mnie przytula, a gdy uprawiamy seks to przestałam mieć orgazmy. On twierdzi, że mnie kocha, a ja czekam tylko na jakieś kłamstwo z jego strony żeby móc go z czystym sumieniem zostawić. Podczas okresu miałam momenty zwątpienia, zdarzyło mi się nawet płakać, ale teraz znowu cała zamarzłam.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Przede wszystkim przestań się z nim kochać bo wpadniecie i znowu będzie cierpieć NIEWINNE DZIECKO. Po drugie zdradziliscie siebie nawzajem, on Cie manipuluje, mówi że będziesz jak matka(puszczala się) gdzie szacunek?! Zgubiliscie szacunek do siebie nawzajem gdy waliliscie się poza małżeństwem. Oboje postawiliscie krzyżyk na małżeństwie. Ciężko cokolwiek doradzić jak człowiek nie jest w Waszej skórze. Wy jak się rozstaniecie na chwilę aby ochlonac to zaraz dochodzi do zdrady. Oboje nie dorosliscie do małżeństwa. Dla Boga nie ma rzeczy niemożliwy ch ale oboje musicie się wypowiadać i wziąć Kościelny bo inaczej diabeł nie odpuści.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Jakoś z twoich postów wnioskuję że w tym związku to ty zawinilaś bardziej a jednocześnie jesteś przekonana że to ciebie należy przepraszać. Typowe zachowanie polskiej kobiety

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Znowu ten nawiedzony sie tutaj udziela. Człowieku, takimi radami możesz wpędzić kogos w depresję.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Jak to czytam to jakby o sobie tyle ze u nas były kłótnie bo on chciał rządzić a ja chciałam partnerstwa i co on coś zarządził ja się nie zgodziłam płakałam on krzyczał i jechał do znajomych i tak zaczęłam wchodzić na portale a potem on niby żeby mi dopiec. Od niedawna doszłam do wniosku by to naprawić i dać jemu podejmować decyzje ale nic się nie zmieniło w naszych relacjach. On dalej się bawi osobno spędzamy czas i jak dzwoni a ja błagam o spotkanie to mi mowi ze jak kocham to i rok poczekam bo on nie wierzy w moja zmianę. Zazdroszczę Ci ze juz nic nie czujesz i gdybym ja była w takiej sytuacji zwialabym szczęśliwa natomiast ja czuję bardzo dużo do mojego. Rozum każe dać spokój a serce krwawi. Ciesz się ze juz go nie kochasz i zerwij z nim raz na zawsze. Ja nie dam rady prędzej on kogoś pozna podczas bawienia się, g****o ze ja czekam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Holowniczka
Ja mam właśnie taki problem, że nie potrafię oszukiwać i zdradzać. To nie była tylko jego wina, przesadzałam z zazdrością, ale to był szok dla mnie kiedy mój ukochany, któremu ufałam bardziej niż rodzinie zaczął mnie oszukiwać (oglądał w tajemnicy porno, a mi zabraniał pod groźbą rozstania), potem gapił się na inne w mojej obecności, a gdy zobaczył, że to działa to jeszcze bardziej wpędzał mnie w kompleksy, raz zasugerował mi nawet operację plastyczną, mówił, że nie wyglądam jak kobieta. Zawsze, gdy mieliśmy jakieś to problemy w związku to zamiast to naprawić to kontaktował się z innymi na początku na omegle, potem zakładał jakieś portale i zawsze to była moja wina bo przecież nie byłam dla niego wystarczajaco dobra. On ma takie podejście do związków, że gdy facet robi złe rzeczy to kobieta tym bardziej ma być dla niego dobra i miła, a on się opamięta...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Z doświadczenia wiem że jak kobieta sama przyznaje że "oboje zawinilismy" to znaczy że jest winna jak chooy :) inaczej jest zawsze "to on jest winny a ja się zgubiłam" :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
"były kłótnie bo on chciał rządzić a ja chciałam partnerstwa" A jakbyś tak miała to za jakiś czas płakała byś że masz dość decydowania i chciała byś faceta który Ci pokaże którędy droga i będzie dominował :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Holowniczka
10:27 To są jego słowa, że się "pogubił" więc nie masz racji. A moja wina była taka, że przesadzałam z zazdrością i okazywałam tym swoją słabość.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Holowniczka
Podnoszę

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
nie chrzan o sutannach księżowych , Bóg jest wszystkim i energią a nie murami i wpędzaniem w winę, skończcie z tym bo zaczne głośno mówić co wiem

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ale po co ponosisz skoro napisali ci co masz robić. Nic nie czujesz to się ciesz i znajdź innego. Nie kumam po co to podnosić. Masz odpowiedzi

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Holowniczka
Podnoszę bo ciągle mam pewne obawy. Moja miłość do męża była szczera i prawdziwa, nawet gdy były problemy to zawsze czułam ten strach przed utratą go. Daliśmy sobie jeszcze jedną szansę po tych wszystkich przejściach, ale on znów mnie okłamał i to z premedytacją i po tym coś we mnie umarło. Bez ostrzeżenia i bez żadnych oznak po prostu nic nie czuję. Boję się, że to jest tylko chwilowe i po ewentualnym rozstaniu znowu zacznę cierpieć, on pewnie kogoś sobie znajdzie, a ja będę żałować rozstania. Pisząc tego posta mam nadzieję, że są tu osoby po podobnych przejściach i będą mogły mi poradzić co robić uwzględniając moje obawy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Napisz kochana ile masz lat. Wydaje mi się, że jesteście bardzo młodzi, Twoje wypowiedzi są bardzo naiwne - o mocnej miłości, o tym, że on Cię kocha... Nie kocha Cię, bo gdyby tak było to by się z Tobą nie siłował, nie próbowałaby się z Tobą kogo będzie na górze, kto ulegnie. Ani Ty go nie kochasz, kochasz jedynie swoje wyobrażenie na jego temat; masz jakaś tęsknotę za wielką miłością i wmówiłaś sobie, że ta Twoja tęsknota się realizuje z nim, bo byliście dla siebie pierwszymi kochankami. To trochę mało - chodzi o dojrzałość w związku, szacunek, ZAUFANIE!! A po rozstaniu z nim oczywiście, że będziesz cierpieć - bo będziesz sama, bo przeżyjesz rozczarowanie, że ta wielka, wyimaginowana miłość się skończyła, ale zapewniam Cię - nie będziesz cierpieć z jego powodu. Nie obraź się, ale masz w sobie dużą potrzebę miłości, a on jest po prostu przypadkowym mężczyzną z którą próbowałaś tę potrzebę zrealizować. Świadczy o tym historia waszego związku. Rozstańcie się i wejdźcie w nowe, mądrzejsze związki - oboje na tym wygracie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Holowniczka
To prawda jesteśmy młodzi ja mam 22 lata, on 24. W związku jesteśmy od 6 lat, a małżeństwem od 4. Nadałam temu związkowi jakieś mityczne znaczenie, wspólnie oboje utraciliśmy dziewictwo i głównie na tym wszystko się opierało. Bardzo się kochaliśmy i to jest fakt, jestem pewna, że ani on ani ja nie udawaliśmy. Zaufałam mu na 100% i nie wiem dlaczego wszystko tak beznadziejnie się potoczyło. W tak młodym wieku mieliśmy wszystko : wielką miłość, cudowne dziecko, własne mieszkanie, pieniądze, pomoc rodziny, dalekie plany. Wszystko się popsuło. On chyba sobie nie zdaje z tego sprawy, że dla mnie to jest koniec. Piszę tu bo mam nadzieję, że są osoby w podobnej sytuacji do mojej i doradzą mi jak to wszystko rozegrać.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Czyli obu was zaczyna nosić żeby spróbować innych genitaliów. Trzeba było od razu pisać że oboje byliście pierwszymi dla siebie. To nigdy nie działa niezależnie od tego co mówią tu przykościółkowe przyglupy. Dajcie sobie miesiąc wolności, rżnijcie co się da a później wroćcie so siebie i obgadajcie co dalej.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
"wspólnie oboje utraciliśmy dziewictwo i głównie na tym wszystko się opierało" - małżeństwo opiera się na zaufaniu i szacunku; co z tego, że byliście dla siebie pierwsi skoro nie ostatni? Po co poszłaś do łózka z innym a on z inną? "Bardzo się kochaliśmy i to jest fakt, jestem pewna, że ani on ani ja nie udawaliśmy" - nie udawaliście, tylko żyliście marzeniem z bajek "i żyli długo i szczęśliwie". A małżeństwo to nie jest bajka tylko codzienne staranie się o drugiego człowieka. A Ty jak się starałaś o męża? Chodząc do łóżka z innym? A mąż z inną? "Zaufałam mu na 100% i nie wiem dlaczego wszystko tak beznadziejnie się potoczyło" nie wiesz? może dlatego, że zaczęliście się zdradzać? "Wszystko się popsuło" SAMO? nie, wy to popsuliście "On chyba sobie nie zdaje z tego sprawy, że dla mnie to jest koniec. Piszę tu bo mam nadzieję, że są osoby w podobnej sytuacji do mojej i doradzą mi jak to wszystko rozegrać" - ale co jak rozegrać? Bierzesz rozwód, ustalacie szczegóły opieki nad dzieckiem. Skoro dla Ciebie to koniec to co chcesz rozgrywać?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ale rada. Koń by się uśmiał.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Niestety jedyną słuszną radą w tym wypadku jest rozwód. Daliście sobie szansę, ale nie wyszło, więc po co to ciągnąć? Życie ma się tylko jedno, szkoda go tracić na nieudane związki. Też jestem po rozwodzie i ślub kościelny tu nie pomógł, jak niektórzy idioci twierdzą. Podobnie nie pomaga jak facet jest prawiczkiem, a kobieta dziewicą, bo tak naprawdę nie wiedzą sami jeszcze czego chcą od życia. Nie pomaga również jeśli para nie mieszka ze sobą przed ślubem, bo spotykanie się na randki, a proza życia to dwie różne bajki. Niestety mądry Polak po szkodzie, a w tym wypadku Polka, czyli ja :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Holowniczka
Zdarzyło się dużo złego w naszym małżeństwie, ale miałam nadzieję, że kryzys był już zażegnany i zaczniemy od nowa z czystą kartą. W końcu po 2 latach udało mi się zaufać mężowi i wiedziałam, że skoro coś twierdzi to musi mówić prawdę. On jednak znowu mnie zawiódł i wyrzuciłam go z domu. Przez te kilka dni rozłąki nie tęskniłam, a wręcz przeciwnie poczułam się wolna i szczęśliwa. Potem on wrócił i jakoś się dogadaliśmy, ale od tamtego czasu nie czuję do niego nic i wręcz czekam na kolejny powód do rozstania. Zawsze coś do niego czułam, bałam się go stracić dlatego jestem tak zdezorientowana...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Co za durne pokolenie. Ślub, dziecko, rozwód, wszystko jakby po bułki do sklepu szli. Lekko, bez zastanowienia, nie ten/ta to inny, tylko dzieci szkoda że muszą dorastać w rodzinie mentalnych gówniarzy. Szkoda bo wychowacie go na taką samą emocjonalną kalekę. Tym bardziej że niedługo będzie wychowywany przez niedojrzałą mamusię I dochodzącego równie niedojrzałego tatusia. Dorosnijcie w końcu ludzie, małżeństwo to nie jest piaskownica z której się wychodzi jak ktoś komuś zabawkę popsuł. Dziecko macie do cholery, jaki przykład będzie miało?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×