Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość gość wiki

"Niechciane" dzieci

Polecane posty

Gość gość wiki

Ostatnio rozmawiałam z pacjentką o dzieciach z Domu Dziecka . Przetoczyła mi ona historię dwóch chłopców , którzy zostali adoptowani przez młode małżeństwo. Ci "rodzice" opiekowali się nimi przez 5 lat (adopcja miala miejsce gdy dzieci skończyły 4 lata) i gdy tylko "matka" zaszła w ciążę, postanowili dzieci oddać do Domu Dziecka, ponieważ "nie chcieli trzymać pod dachem obcych dzieci " skoro mają to jedno biologiczne. Mam znajomą w Domu Dziecka i z tego co mi powiedziała, to bardzo często zdarza się, że "opiekunowie" oddają dzieciaki z powrotem do placówki, bo to ich przerasta nie zdając sobie sprawy z tego jak bardzo je krzywdzą. Wkur*ia mnie to, bo ja uważam, że jak się bierze dziecko to powinno się ponieść za nie odpowiedzialność i opiekować się nim do końca.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Może i masz rację. Może cię to już denerwować, ale powiem ci, że znam sytuację z drugiej strony. Te dzieci często są bardzo wymagające i niedobre. Ja wiem, ze to mechanizm obronny, ale to nie są smutne dzieciaczki, które marzą o przytuleniu jak z reklamy. To są skrzywdzone psychicznie i fizycznie dzieci. Nie wiadomo jaka była sytuacja, może rodzice bali się o swoje dziecko? Ile to ja historii się nasłuchałam, jak adoptowane dzieci kłamały, biły, przyzywały. Wiem, że chciały na siebie zwrócić uwagę, ale nie musieli, bo byli w normalnych rodzinach, z tym, że to w nich było zakorzenione. I rodzice mając własnego noworodka oddają adopcyjne, bo może usłyszeli jak tamto mówi "zabiję cię" lub przyłapali jak duszą poduszką. Czasami 12-13l dziewczyny oskarżają o gwałty, potem jak ginekolog chce ją badać to się wykręca, kłamie, okazuje się, że nic takiego się nie wydarzyło, a smród za ojcem adopcyjnym się ciągnie... To są trudne sytuacje, tu nie ma co oceniać i się wkurzać.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
to moze ja sie wypowiem od innej strony. choruje od urodzenia, wiedzialam ze moje dziecko bedzie mialo to po mnie, wiec zabezpieczalam sie spiralą, tabletkami, a partner gumkami. mimo to wpadlismy. nie usunelam bo za pozno sie dowiedzialam. od poczatku nienawidzilam tego dziecka, pare razy w trakcie ciazy targnelam sie na wlasne zycie byleby sie tylko go pozbyc. po porodzie nie mialam go nawet na rekach. partner wychodzil do pracy a ja ignorowalam placz. w koncu oddalismy. po paru latach z DD przyszla informacja ze dziecko odziedziczylo chorobe. z perspektywy czasu wolalabym jednak usunac. wiem, ze nikt go nie wezmie,

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
14.26 tak na pewno się zabezpieczałaś spiralą, tabletkami i prezerwatywami...gdyby tak było to byś w ciąże nie zaszła, a tak to tylko cierpi na tym dziecko. Swoją drogą mąż też niezły gagatek skoro oddał swoje dziecko.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Kazde dziecko jest troche niedobre ;-) Wiem z doswiadczenia bo mam dwojke wlasnych. Rodzice adopcyjni kazdy trudny moment zaraz zwalaja na dom dziecka, geny, trudna przeszlosc a tak naprawde wiekszosc dzieci tez ma rownie trudne etapy i wcale nie sa z patologocznych rodzin. Tak poprostu wyglada maciezynstwo

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
14:00 popieram, nasz rację. 14:26 jesteście okropni, Ty możesz w nocy spać spokojnie?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
14:00 Coś w tym jest. Słyszałam od przyjaciółki że jej znajomi adoptowali dziecko i nie wiem co tam sie dokładnie działo ale podobno musieli iść na jakąś terapie bo sytuacja ich przerosła. Pomyślałam sobie że może dzieciak okazał się cieżki z jakimś nieprzewidzianym bagażem. W każdym razie podobno jakoś z tego wyszli

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ja znam pare lekarzy, ktorzy zaadoptowali, wychowali i ten przybrany syn zamordowal.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Pamiętam jak kiedyś w tv był na świeczniku jakiś przypadek dziewczyny (już nie pamiętam czy z rodzeństwem). To był jakiś program typu uwaga czy interwencje, już nie pamiętam. Otóż ta dziewczyna była adoptowana w rodzinie. Ta rodzina to byli starsi ludzie aż dziw że przyznano im jakieś dziecko, ale była jakaś kłótnia na wizji między tą dziewczyną a tymi rodzicami. Jak tak na nich patrzyłam to stwierdziłam że ta adopcja to było jakieś nieporozumienie. Dziewczyna była w wieku dorastającym, w okresie buntu. Miała do nich pretensje że ją adoptowali żeby sobie wziąć darmowego parobka do pomocy w gospodarstwie. I jak tak na nich patrzyłam to pewnie tak było, bo ci "przybrani rodzice" wyglądali na mocno prostych ludzi, spracowanych, starganych życiem. Z drugiej strony jak patrzyłam na te dziewczyne to tez nie dopatrzyłam sie w niej żadnego niewiniątka szukającego miłości. Wyglądała na niezłego ancymonka któremu bardziej już w głowie szukanie koleżaneczek i koleżków i przygód niż jakiejś rodziny. W obu stronach widziałam tylko wymagania i kalkulacje. Szczerze to bałabym się adoptować. Bałabym się że ja za bardzo bym chciała aby dzieciak mnie bezgranicznie kochał, a nie otrzymałabym tego. Bałabym się że dzieciak już byłby po przejściach, nienauczony od dorosłych żadnych odruchów miłości i w związku z tym nie czułby potrzeby jej brać od nikogo. Bałabym się że takie dziecko mściłoby się na całym świecie za to że rodzice biologicznie się na nie wypieli i w duchu nie chciałoby ode mnie niczego prócz zapewnienia mu materialne komfortu życia i swobody. Nie wiem. Nie wiem. Dla mnie to ciężki temat. Oczywiście wiadomo że im młodsze dziecko to tym jest łatwiej i dlatego mało kto chce adoptować te starsze, ale z drugiej strony dużo jest ciężkich dzieci z charakteru mających zaledwie kilka lat. Dochodzi jeszcze inna sprawa. Trzeba mieć naprawde nadludzkie podejście do tego wszystkiego, bo wiadomo że własne dziecko sie kocha bezwarunkowo i wybacza się mu z automatu na dzień dobry dużo więcej niż by to miało miejsce u dziecka obcego. Nie czuje się bariery fizycznej do takiego dziecka. Ja mam opory przed całowaniem obcego dzieciaka. Nie wiem jak bardzo bym musiała mieć szaleńczy niespełniony instynkt aby to wszystko obejść i wychować na człowieka w szczerej miłości.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
14:26 co to za choroba??

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
17:03 popieram

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×