Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość smutny_zniechęcony

Nie chce mi się żyć

Polecane posty

Gość smutny_zniechęcony

Zacznijmy od tego, że mam niespełna 23 lata i gdzieś zginęła mi chęć do życia. Już od najmłodszych lat miałem problemy, ponieważ urodziłem się z różnymi alergiami . Jednakże to był dopiero początek moich problemów. W domu nigdy nie było wesoło . Od najmłodszych lat pamiętam ,że w nocy budziły mnie kłótnie,i tak przez ładnych kilka lat. Później poszedłem do szkoły.Tam też było niezbyt ciekawie. Jako ,,nauczycielski’’ syn miałem przerąbane tylko i wyłącznie dlatego,że miałem czelność być dzieckiem nauczycielki i we wczesnych latach podstawówki i początkach gimnazjum mieć nadwagę(schudłem 20 kg dopiero pod koniec gimnazjum) . Wszyscy gadali na okrągło, że moje dobre stopnie zawdzięczałem koneksjom ,co nie było zgodne ze stanem faktycznym . W domu też nie lepiej. Obrywało mi się za to, że wg mamy miałem zbyt słabe stopnie. Potrafiła mnie zwyzywać od najgorszych tylko dlatego, że w jej mniemaniu obijałem się i nie robiłem nic. Znajdowałem się między młotem a kowadłem . I tak minęły podstawówka i gimnazjum. Mama zdążyła zostać dyrektorem(i jednocześnie zaczęła przejawiać coraz większy sentyment do alkoholu,dzisiaj jest to 0,5 l /dziennie) . W liceum poczułem się psychicznie lepiej, bo chociaż dalej wysłuchiwałem lamentów odnośnie ocen ,to chociaż rówieśnicy traktowali mnie normalnie. 3 lata minęły,matura zdana w miarę dobrze, poszedłem na studia. Ruszyłem na studia z zaniżoną samooceną i ze zszarganymi nerwami. I tam zaczęły się moje coraz to częstsze kontakty z alkoholem. Piłem sporo, nieraz zdarzało mi się dawać w trąbę po tydzień ,dwa bez przerwy i chodzić skacowanym na zajęcia. Popisywałem się przed rówieśnikami ,ile mogę wypić i szukałem akceptacji u każdego i byłem szczęśliwy,gdy ktoś mnie akceptował. Jednak z biegiem czasu coś zaczęło się we mnie psuć. Z nieśmiałego chłopaka ,który mimo wszystkiego był życzliwie i optymistycznie nastawiony do życia stałem się pobudzony,arogancki i agresywny,z biegiem czasu przerodziło się to w autoagresję i coraz większą nienawiść do samego siebie. Do głosu doszło samookaleczanie ,do tego stopnia ,iż w maju 2016 roku zrobiłem sobie ranę szkłem taką,iż skończyłem w szpitalu na zszywaniu ręki (bez znieczulenia,bo byłem pijany) . Od tego czasu czuję się każdego dnia psychicznie coraz gorzej. Chociaż od maja tego roku nie piję,to wcale nie jest mi lepiej. Na studiach rok w plecy ,w duszy pustka (nieraz mam dni ,że jest we mnie więcej energii ,ale to rzadkość) .Wiem,że lepiej nie będzie. Wszystkie moje marzenia ,wyobrażenia z dzieciństwa odnośnie życia legły w gruzach.Zawsze wyobrażałem sobie ,że jak będę dorosły,to znajdę kobietę,która mnie pokocha z wzajemnością ,z którą w przyszłości będę miał 2/3 dzieci .Teraz wiem,że to niemożliwe i najprawdopodobniej zdechnę jak pies gdzieś pod płotem.Przeklinam dzień ,w którym się urodziłem. Gdybym nie bał się śmierci,to już dawno bym się zabił.Bo mam dosyć. Mam zerową samoocenę i jestem cieniem samego siebie jeszcze nawet sprzed 5/7 lat. Chodzę znerwicowany i przez to nieraz wyładowuję swoją frustrację w internecie(np.tutaj) ,żeby nie oklepać kogoś na ulicy za krzywe spojrzenie. Co najzabawniejsze, teraz ci ,którzy ze mnie szydzili ,przechodzą bokiem ,przymilają się ,unikają mnie. Bo w kilka/naście osób łatwo było się naśmiewać w czasach szkolnych ,a teraz stojąc sam na sam przed niespełna 2 metrowym frustratem nagle nikt nie ma odwagi szydzić? Co,strach przed tym,że się oberwie? Brak słów. Kiedyś bardzo lubiłem ludzi,teraz w moim żyłach płynie złość i frustracja,a w sercu bije nienawiść. To to chore społeczeństwo doprowadziło mnie do takiego stanu,w jakim się znajduję dzisiaj. Każdą spotkaną na ulicy osobę traktuję jako potencjalnego wroga. Kiedyś tak nie było,ale stare czasy już nie wrócą. Mimo dosyć młodego wieku ,tak naprawdę przegrałem. Wiem, że nie zrealizuję nigdy swoich marzeń o spokojnym ,bezstresowym życiu u boku drugiej osoby. Jedyne co mi pozostaje, to czekać aż życie minie, na śmierć, która tak naprawdę będzie wybawieniem a której się boję i strach przed którą jeszcze sprawia ,że żyję . To tyle . Najwidoczniej co niektórym nie dane jest bycie szczęśliwym.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Nie smuć się. Nie pij alkoholu i używek nie bierz. Wszystko się ułoży.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Też byłem frustratem jak miałem 22 lata, ale z tego wyszedłem. Mam nadzieję że i Tobie się uda.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Wszystko się zmieni na lepsze. Nie pij alkocholu. Nie bierz używek.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość smutny_zniechęcony
23:15 Nie piję od maja,o używkach nie wspominając,jednak jestem jakoś wewnętrznie martwy od jakiegoś czasu. Ciągle chodzę albo nabuzowany,albo kompletnie zrezygnowany,w głowie myśli niszczące psychikę szaleją.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Przykre :( Na "pocieszenie" napiszę Ci że w tym samym wieku dokładnie cierpiałem już kilka lat na depresję, ważyłem 10kg mniej niż dziś i wyglądałem jak "śmierć"...nie miałem checi ani celu w zyciu, az chcialem umrzec. Nie poddawaj sie! Nie stój w miejscu i zrób coś z sobą. Moze potrzebna Ci jest pomoc z "zewnątrz"?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Nie wierzę. Student i nie słyszał o terapii? A na serio trollem jesteś starą durną babą której się już sypią te wybzdurzone tematy. Idź spać.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość smutny_zniechęcony
23:20 Uwierz,wolałbym być ,,starą durną babą'' niż tym ,kim jestem i nie czuć tego co odczuwam . Terapia? Łatwo się wygaduje takie rzeczy przed ekranem monitora,ciężej jest pójść czy cokolwiek zrobić.Zwłaszcza,gdy ktoś odczuwa takie coś co ja.Pustkę.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
23:20 Sądzisz po sobie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość smutny_zniechęcony
Nie potrafię tak po prostu się podnieść.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Wiem, że jest Tobie ciężko ,ale nie możesz się poddawać.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość smutny_zniechęcony
Chciałbym walczyć ,naprawdę,ale nie mam sił .

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
idź do psychologa, moze on ci pomoże mnie swoim czasem bardzo pomogla terapia i juz inaczej dzisiaj mysle, a przede wszystkim chce mi sie zyc i mam plany na przyszlosc, cele, itd. :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość trędowaty84
jakbym czytał siebie...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość smutny_zniechęcony
Tak jak myślałem,musi być ktoś podobny do mnie..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Nie jesteś sam chłopie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×