Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość TakaHerbatka

On jest ze mną z desperacji.

Polecane posty

Gość TakaHerbatka

Nie wiem, od czego zacząć. Może od tego, że dwa lata temu wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazywały na to, że nie powinnam zaczynać tego związku. Jednak oczywiście się zakochałam i wszelkie nieopatrzności próbowałam sobie wytłumaczyć. Pierwszym i najpoważniejszym SPRZECIW była pewna, specyficzna cecha mojego wybranka. Otóż często na różnych imprezach, jak jeszcze nie byliśmy ze sobą, miał tendencje do niekontrolowanych, brzydkich słów w stronę swoich koleżanek. Podchmielony piwem, albo zjarany trawą mówił: jesteś szm.tą", "a spier.alaj ku.wo" do kompletnie losowych dziewczyn, które aktualnie bawiły się na imprezie. Jego zachowanie znam ze słyszenia od znajomych, jak i sama byłam tego świadkiem, choć mnie nigdy nie wyzwał. Kiedy już zaczęliśmy ze sobą być, w naszym życiu pojawiło się całkiem sporo dziwnych, idiotycznych sytuacji, które narastały. Pierwsza, jaką pamiętam, wydarzyła się podczas wspólnej kąpieli w wannie. Siedziałam przed nim, a on obejmował mnie będąc za plecami. Śmiałam się wtedy, jak to dużo nas łączy, choćby głupia rzecz, że mamy wadę wymowy "r". Zaczęłam mówić różne rzeczy, np. rower, rabarbar, horror, krwinka i się śmiałam sama z siebie, po czym mówiłam mu, żeby też powtarzał, to takie zabawne. Ale on w pewnym momencie ścisnął mnie za szyję zginając rękę w łokciu, coś jak zakładnika w filmie, i wysyczał mi do ucha, że mam się z niego nie wyśmiewać i spierdalać. TO NAPRAWDĘ mnie zdziwiło, wyszłam z wanny i nie mogłam przetrawić sytuacji, przecież się nie śmiałam z niego, nie wiedziałam, dlaczego aż tak bardzo zareagował. Jak się domyślacie, tego typu sytuacji było więcej i czasem przybierały na sile. Przywiązywanie mi dłoni w nadgarstkach ręcznikiem, wylewanie na mnie zawartości puszki z piwem, podduszanie, kopanie mnie, popychanie, ale głównie wyzywanie. Jak wtedy te losowe koleżanki na imprezach. Jednak aktualnie przybrało to rozmiarów szydzenia z wszystkich moich zainteresowań, jakichkolwiek umiejętności. Ostatnia absurdalna sytuacja to ta, w której stwierdził, że mam mu oddać jakieś trzy tysiące, ale kiedy próbowałam się dowiedzieć, o co chodzi, odpowiadał, że on może mi cały ten związek obliczyć co on wydał pieniędzy i wyjdzie tego o wiele więcej. Za każdym razem po tej sytuacji on zachowuje się jak gdyby nigdy nic się nie wydarzyło. Naprawdę, czasem mija 3 minuty od momentu, w którym skończył mnie poniżać, żeby mówił do mnie, "kochanie, to co mi powiesz?". Nie wiem, zastanawiam się, czy to mogłaby być jakaś podwójna osobowość. Nie mam pojęcia, chciałam go wysłać do psychologa, ale on mówi im, co chce. Zawsze przedstawia siebie w innym świetle i zawsze mówi, że mam się zmienić, bo wina leży we mnie, a to on się stara. Ja mam za dużo, na za dużo mi pozwalał. Tylko ja się zmieniłam, zmieniłam sporą część swojego życia. Oddałam mojego ukochanego kota mojemu przyjacielowi, bo mój chłopak ciągle kota wyzywał i czasem nawet bił, albo rzucał nim o ściany."Bo tak". Nie mogłam na to patrzeć i nic z tym zrobić. Przestałam się przejmować jakimikolwiek obelgami, rzucanymi w moją stronę. Teraz nawet jakby ktoś obcy rzucił mi na ulicy jakiś przykry komentarz - miałabym to gdzieś. Nauczyłam się bardziej uważnie słuchać, spokojnie reagować na wszelkie sytuacje. Zmieniłam mieszkanie, które naprawdę bardzo lubiłam tylko dlatego, że on nie chciał tam mieszkać. Teraz twierdzi, że to przeze mnie mieszka tu i stoi w korkach, a mógłby mieszkać w akademiku. Nawet mówi mi, że go zmusiłam do mieszkania, że go tu przywlekłam. Czasem, kiedy cytuje w nerwach jakąś moją wypowiedź, zawsze dodaje do niej słowo "śmieciu", na przykład powiedziałam mu: "Pozmywaj naczynia, jak będziesz miał czas, to ja ugotuję nam obiad." - on w nerwach cytuje to zdanie tak: "powiedziałaś mi: pozmywaj te upie.dolone gary, ludzki śmieciu! jestem dla ciebie nikim!". Nawet zaczęłam nagrywać na dyktafon pewne rozmowy, żeby móc mu udowodnić, że tak nie mówię. Nigdy nie zwyzywałam go od śmieci. Kilka razy po agresywnym epizodzie, kiedy np. mnie skopał - wstałam z podłogi i powiedziałam: "jesteś ch.jem, wiesz?", po czym otrzepywałam się i próbowałam wyjść z domu, ochłonąć, spotkać się z kimś, porozmawiać. Wtedy on często nie pozwalał mi wyjść. Stawał w drzwiach i mnie siłą odpychał. Za to raz nawet wypchnął mnie za drzwi w samej bieliźnie, bo ubzdurał sobie, że to ja go chciałam wyrzucić z domu. Tego typu agresywne sytuacje zdarzają się może raz na dwa miesiące, wyzwiska nieco częściej. Ja cały czas wierzyłam, że on po prostu został skrzywdzony w dzieciństwie, czy co? Że trzeba mu pomóc. Przecież jak było dobrze, to on był cudowny. Masaże, śniadanka do łóżka, kąpiele, czułe słówka. Niemniej kilka dni temu zauważyłam, że my nie mamy ze sobą już żadnego tematu. Z czymkolwiek się nie wyżalę - on wyszydzi to w nerwach, a najczęstszym powodem do kłótni jest to, że nie chcę iść z nim do łóżka. Czasem nawet budzi mnie w nocy, "dogadzaniem" sobie i ma pretensje, że nie mam ochoty na seks, mówiąc "mogłabyś się poświęcić". Jeżeli ma dobrą passę, jest najlepszy, jakiego dotąd spotkałam. Jest świetny, czuły, zabawny, kochany. Jest najlepszym facetem na świecie, z którym mogłabym wszystko. To mnie bardzo mocno przy nim trzymało. Próbowałam nawet załagodzić te jego agresje, dopytywałam o dzieciństwo - okazało się, że jego ojciec czasem go bił. Dlaczego? Bo dziadek bił ojca, to jest uzasadnienie i słuszność według mojego chłopaka. (Dodam, że jego rodzice mnie nie lubią). W każdym razie chciałam te świetne, przyjemne sytuacje przeciągać, by trwały jak najdłużej. Chwaliłam jego inteligencję, wiedzę, lubiłam, kiedy gotował, doceniałam go, bo wiem, jak to buduje człowieka. Do wczoraj. Wczoraj, po dwóch latach, powiedział mi, że tak naprawdę to jest ze mną dlatego, że żadna inna go nie chciała. Trafiłam się ja, no to już dobra, niech będę. Lepsza taka, niż żadna. Niemniej, jakby trafił się ktoś lepszy, kto by go chciał... Mój chłopak jest ze mną z desperacji, a ja nie wiem, co mam myśleć. Naprawdę wierzyłam w to, że każdy zasługuje na szansę i możliwość spokoju. Chciałam mu to dać, ale. No cóż. Musiałam się tu wygadać.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Dziewczyno! Przeczytaj na glos to co tu napisalas! Nie masz szacunku do siebie?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość cholera jasna z
To nie chłopak :D (czemu stara kobieta, jak autorka używa takich określeń będzie prawdopodobnie tajemnicą Poliszynela) jest z tobą " z desperacji", tylko ty kobieto. Zgadzałaś się na wszystko, usprawiedliwiałaś, dawałaś tyłka na całej linii bo przecież, naiwna kobieto, sądziłaś, że misio zmieni się przy tobie, no i w ogóle fajny jest jak ma lepszy nastrój. Przeczytałam te twoje wypociny, i doszłam do wniosku, że patologia po prostu z uporem maniaka szuka patologii. Ciebie nie przeraża to, jak on cię traktuje, tylko to, że jest z tobą "z desperacji". Nie mam nic więcej do dodania poza współczuciem w sferze twojego myślenia, kobieto :O

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Boże biedna. Rzuć go w p**du.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość TakaHerbatka
Wyszedł wczoraj z domu do znajomych. Zapytany tylko, kiedy wróci - odpowiedział, że ok 22. Zawsze, kiedy wychodzę gdzieś, on do mnie dzwoni przynajmniej raz, by skontrolować sytuację i moje wyjście. Kiedy umawiam się z nim na daną godzinę - wracam, żeby się nie martwił. On wczoraj długo nie wracał - zaczęłam się więc martwić i zadzwoniłam. Wtedy odezwał się wyłączony telefon, a raczej automatyczna sekretarka. Martwiłam się całą noc. Wrócił dziś po południu, kiedy sprzątałam nasz pokój i segregowałam rzeczy - chcąc pozbyć się ich jak najwięcej, bo... podęłam decyzję i wyprowadzam się. Zrywam to, w końcu się obudziłam. W każdym razie, wyjęłam odkurzacz i chciałam ogarnąć podłogę. Wtedy on wziął go i odniósł na miejsce, mówiąc: "nie będziesz teraz ku.wa sprzątać." Nasi współlokatorzy słyszeli to, stwierdzili, że mogę zrobić mu na złość. Sami sprzątali, użyli odkurzacza, a potem mi go dali pod drzwi. Na to ON wpadł w szał. Zrobił mi aferę o to, że MAM TERAZ K.RWA NIE SPRZĄTAĆ, bo on sobie nie życzy, więc odniósł odkurzacz po raz drugi. Kiedy na chwilę chciałam wyjść do kuchni, próbował zatrzasnąć drzwi do naszego pokoju i zamknąć je od środka tak, bym nie mogła wejść. W tym momencie pomógł mi nasz współlokator. Zaczęli się szarpać, sprowadził go jednak do parteru i próbował uspokoić. Wtedy ON wygrażał mi mówiąc, że mi wpier.oli, bo może w końcu coś do mnie dotrze. Aktualnie leży rozłożony na łóżku. Ja szukam mieszkania, jednak boję się, że braknie mi pieniędzy na życie, kiedy będę płacić za czynsz za obecny pokój i przy okazji za czynsz z góry i kaucję na potencjalnie nowe mieszkanie. Jestem skończoną idiotką, która wierzyła w to, że człowiek nie może być skazany na bycie nikim tylko dlatego, że ma spaczoną psychikę przez durnych rodziców. Chciałam mu pomóc i obdarzyć go ogromną miłością. Jestem też młodą osobą, wbrew temu, co ktoś pisał w komentarzu. Kończę studiować medyczny kierunek, w którego zawodzie zawsze brakowało empatii i bezinteresownej dobroci.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Czemu wy się pakujecie w takie zwionski? Eh rozumiem zakochanie, zamroczenie ale bój się boga.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość dobra zmiana
le on w pewnym momencie ścisnął mnie za szyję zginając rękę w łokciu, coś jak zakładnika w filmie, i wysyczał mi do ucha, że mam się z niego nie wyśmiewać i spie**alać>>>dalej przestalem czytac i uznalem ze jestes nienormalna bo normalni ludzie juz wtedy by uciekli. nienormalnym nie ma sensnu doradzac bo oni maja nienormalna logike.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Carycka
Czytac sie nie da tego , Autorko. Ile masz lat?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Serio jesteś taka desperatka ze nadal z nim jesteś? Nie do uwierzenia jak głupie są niektóre kobiety...niszczysz sobie życie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Jak z nim zostaniesz, to on cię po prostu kiedyś zabije. Czy nie widzisz, że to niebezpieczna istota? Nawet nie człowiek, tylko jakis wybrakowany twór. Powinnaś dawno od niego odejść.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość dobra zmiana
a zapomnialem dodac ze mam tytul dla twojego nasteponego tematu " chce odejsc ale sie boje" :D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Carycka
Twoj temat To 'On jest ze mna z desperacji', a dlaczego ty z kims takim jestes?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ile Ty masz lat że jesteś taka głupia? Jedno podobne zachowanie i dla mnie byłby koniec związku nie ważne jak bym kochała i jak bardzo nie miałabym się gdzie podziać. Boisz się odejść? A pracujesz? Masz swoje pieniądze? To co się boisz?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Autorki, nadal z nim jesteś?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Jaka trzeba być głupia i zdesperowana kobieta aby pozwalać na takie zachowania? ???!!! Juz za sytuację z wanną powinien być definitywny koniec. Jakby ktoś rękę podniósł na mnie czy mojego kota, to byłby to koniec bez przebaczenia. Zrób sobie jeszcze z nim dziecko aby mieć pełną patologię i płacz na forach.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Podpisuje sie pod wypowiedzią dobrej zmiany. Ja co prawda czytałam dalej, ale nie dokończyłam. On jest chory; albo ma chorobę wrodzona, albo ukradkiem bierze narkotyki i stad takie dwubiegunowe zachowania. Autorka nic sie nie odzywa, ale pewnie dalej nic nie zmieniła. Przykre to.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Doczytałem tylko do miejsca: oddałam kota mojemu przyjacielowi. I W TYM momencie stwierdziłam, że jesteś mało warta i sama jesteś desperatka będąc z takim frajerem. Dobrze, że nie miałaś dziecka bo też być pewnie oddała tłumacząc że będzie miało lepiej bo Twój chłopak je bił. Sama jesteś głupia i zdesperowana. Zamiast wyrzucić gnoja z domu wielce zastanawiasz się czy on jest z Tobą z desperacji. Może czas zacząć myśleć z jakich ty powodów z nim jesteś.... Jak można wpuścić do domu takiego Śmiecia i wyrzucać domowników żeby smeciowi nie przeszkadzał. Czasem myślę że niektóre kobiety same się proszą i wp******* Masakra

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
boję się, że braknie mi pieniędzy na życie, kiedy będę płacić za czynsz za obecny pokój i przy okazji za czynsz z góry i kaucję na potencjalnie nowe mieszkanie. xxx Czyli co? Dajesz sie traktowac jak szmata byle tylko do czynszu dokozyl???

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Zuzka 564
A kto tak naprawdę płaci za ten pokój i na kogo jest umowa? Z wypowiedzi sądzę, że to autorka wynajmuje ten pokój, więc jaki problem spakować jego rzeczy i wystawić przed drzwi;-) A jeżeli wynajmują wspólnie to czemu autorka po wyprowadzce ma partycypować w kosztach wynajmu obecnego pokoju? Autorko, to Ty wymagasz psychoterapii:-( Żadna kobieta przy zdrowych zmysłach nie byłaby w związku z takim psychopatą.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ona ma tak samo nawalone jak on. Jesteś z nim,bo coś ci to zapewnia i nie użalania się nad sobą. Gdybyś naprawdę nie mogła,to byś nie siedziała i nie pozwalała na takie coś. Nikt ci nie pomoże,bo nikt za ciebie nic nie zrobi. Ja rozumiem,że przeszłość może wpływać na wchodzenie w takie "związki", ale to nie jest kuźwa żadne usprawiedliwienie. Bo widzisz co jest,jak jest,źle ci z tym a dalej siedzisz w g/o/w/n/i/e. Więc siedz ,płacz że on chce cię bo nikogo nie ma. Jakby było to ważniejsze od tego że cię wyzywa i kto wie,może kiedyś zatlucze. To twój sposob myślenia. On. Nie ty. To ty jesteś zdesperowana.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość TakaHerbatka
Od momentu, kiedy dodałam pierwszy wpis w tym wątku, minęły dwa tygodnie. Nie jesteśmy razem, zakończyłam ten związek i w styczniu będę już mieszkać w kompletnie innym miejscu. Od tamtego momentu nie było żadnej kłótni, żadnych gróźb. Mijamy się, a już niebawem wcale nie będziemy widywać siebie nawzajem. Wasze komentarze są dość krzywdzące, zazwyczaj wynikające z kompletnego niezrozumienia i nieznajomości tematu. Osoba będąca w takim związku ma problem wydostać się. Emocjonalnie. Myślicie, że nie próbowałam z nim tego kończyć? Próbowałam. Nie mogłam jeść, nie mogłam spać. Po tygodniu na samych dwóch kanapkach dziennie i picia alkoholu, byłam wrakiem. Ciągle w myślach krążyły mi różne pytania, na które starałam się znaleźć odpowiedź. Ciągle wmawiałam sobie, że to moja wina. Moja, jestem do niczego, jestem śmieciem, który kocha. Wpadałam w depresję wynikającą z przywiązania i nieograniczonej miłości do niego. Kiedy się denerwował, próbowałam go przytulić. Kiedy mnie wyzywał, odwracałam temat, bo NIE MOGŁO DO MNIE DOTRZEĆ. I to nie wystarczy napisać kilka wyzwisk w kierunku takiej osoby, by zrozumiała, bo nie jest to pomoc. Jeżeli byłoby ze mną gorzej, prawdopodobnie wzięłabym sobie wszystkie te wasze słowa do głowy i.. nie wiem, co mogłabym zrobić. Pisząc temat wątku, ogólnie - zaczynając tutaj pisać, wiedziałam, co mnie czeka. W gruncie rzeczy - lincz. Ale wtedy byłam na tyle silna, by z pełną świadomością się tu wyżalić. Sam tytuł napisałam w bardzo ironicznym wydźwięku, który nie został zrozumiany. Do tej pory otrzymuję powiadomienia o nowym komentarzu tutaj. O linczu, który naprawdę mnie bawi. Cieszę się, że wyszłam z tego sama. Zarazem cieszę się, że moją historią mogłam pomóc badaniu społecznemu. Na przyszłość, proszę państwa o wyrozumiałość i cierpliwość w tłumaczeniu osobie jej błędów, bo tego typu komentarze niestety często sprowadzają nieszczęścia. I życzcie mi powodzenia. Będę mogła odzyskać mojego ukochanego kota i rozpocząć nowe życie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
A ty koleżanko to od zawsze jesteś tak durna czy ostatnio ci się coś stało, że pozwalasz sobie to wszystko robić zamiast odwrócić się na pięcie? Jeśli to nie prowo, to nie mam słów.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ale wiesz, że jeśli nie przejdziesz odpowiedniej terapii, to następny związek będzie wyglądał tak samo?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×