Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość gość

Przeczytajcie moje opowiadanie i oceńcie

Polecane posty

Gość gość

Jednym z ulubionych zajęć Królewicza były polowania. Przynajmniej raz w tygodniu wybierał się na specjalnie ogrodzony terenu o powierzchni około 10 km2, otoczony wysokim na ponad pięć metrów płotek pod wysokim napięciem. Do środka wprowadzano dziesięciu niewolników, nieprzydatnych do prac lub skazanych przez Królewicza. Tego dnia Królewicz wstał dość wcześnie, około dziewiątej. Po szybkim śniadaniu i kąpieli, udaliśmy się razem do garderoby. Mój Pan zdecydował się ubrać w skórzany, brązowy uniform, wysokie kozaki z ostrym obcasem oraz złotą biżuterię, co oznaczało, że dzień spędzi aktywnie. Szczególną radość sprawiło mi ubranie kozaków na delikatne stopy Królewicza. Najpierw na stopy obrałem jedwabne skarpetki, a następnie kozaki, które idealnie pasowały do boskich stóp mojego Pana. Królewicz po chwili położył nogi na moich plecach, wykorzystując mnie jako podnóżek. Byłem w wyjątkowo niewygodnej pozycji, jednak nie mogłem się ruszyć. Do pomieszczenia garderoby został wezwany strażnik, który usłyszał krótki rozkaz „lektyka do garderoby”. Wszystko przez wysokie na ponad dziesięć centymetrów obcasy, z powodu których także po pałacu, Królewicz kazał się nosił w lektyce. Po minucie do garderoby przybyło czterech rosłych murzynów, którzy na plecach nieśli wspaniały, skórzany fotel, na którym usiadł Królewicz. Od razy zrobiło mi się przyjemniej, nie musiałem już utrzymywać pleców w niewygodnej pozycji. Lektyka była niewielka, więc idealnie nadawała się do przenoszenia Pana w pałacu. Gdy murzyni zanieśli Królewicza przed pałac, czekała już na niego duża lektyka, a na kolanach leżało ośmiu kolejnych tragarzy. Mój Pan leniwie podniósł się z tronu i podszedł do dużej lektyki. Musiałem posłużyć jako dodatkowy stopień, żeby mój Pan nie musiał zbytnio się wysilić. Niestety wsiadał dość wolno, a jego obcas mocno wciskał się w moje plecy. Gdy już wygodnie położył się na wielkich, jedwabnych poduszkach, klasnął i ośmiu tragarzy z wielkim trudem podniosło ciężką, dębową lektykę. Już po pięciuset metrach można było usłyszeć głośne sapanie tragarzy, którzy walczyli o każdy oddech. W tym samym czasie Królewicz leżał rozparty na poduszkach, trzymając w delikatnej dłoni szklankę whisky. Gdy dotarliśmy na miejsce, dziesięciu niewolników stanowiących zwierzynę czekało już na swojego Pana. Widziałem strach w ich oczach, ponieważ po raz pierwszy w życiu zobaczyli swojego Pana, pięknego, młodego, pachnącego drogimi perfumami i ubranego w skórzane, idealnie dopasowane odzienie. Szczególnie jednak zwrócili uwagę na jego dłonie, męskie i ozdobione pięknymi pierścieniami oraz buty – kozaki na wysokim obcasie. Królewicz spojrzał na nich leniwie, po czym krzyknął: Spuścić zwierzynę. Wówczas służba wpuściła niewolników do ogrodzonego terenu i mieli dziesięć minut, żeby się schować. Po chwili pojawił się wielki murzyn, miał około 2,2 metra wzrostu. Wszyscy nie wiedzieli jak się zachować, jednak on zbliżył się do lektyki i klęknął przed Panem. Polowania były bardzo wyczerpującym sportem, dlatego Królewicz nie chodził na własnych nogach, ponadto niewygodnie byłoby polować w wysokich obcasach. Murzyn miał na karku założony skórzany fotel, na którym usiadł Pan. Jeden ze starszych niewolników podszedł i wręczył Panu niewielką włócznię, która zamiast strzałami, strzelała igłami. Po chwili Królewicz krzyknął „Zaczynamy” i wielki murzyn powstał. Już po chwili było słychać okropny krzyk pierwszego niewolnika. Okazało się, że strzały są zatrute i trafiony nimi niewolnik umiera w męczarniach. Królewicz kierował murzynem za pomocą butów, wżynając się obcasami w jego mięśnie. Murzyn cierpiał, jednak od dziecka był przyzwyczajony do bólu, poprzez wiele ćwiczeń przygotowujących go do roli ponyboya. Zabicie wszystkich niewolników zajęło Królewiczowi zaledwie pięćdziesiąt osiem minut, nowy rekord. Po wszystkim kazał spalić martwe ciała, a sam położył się wygodnie w lektyce i kazał się zanieść do pałacu na zasłużony odpoczynek.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Mega Kał. Rzygam tęczą.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ciekawe i masz interesujący styl pisarski. Czekam na drugą część :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Anonim

Po pierwsze, kto jest narratorem?Wydaje mi się że sługa czy coś w tym rodzaju, ale po zdaniu (o tzw. Ponyboy'u) wątpię. Skąd mógł wiedzieć, że coś wrzyna się w jego mięśnie? Za dużo przeskoków w perspektywie, do tego nie są nawet dobrze zrobione. Warto napomknąć, że zmiana punktu widzenia z narratora trzecioosobowego na podmiot nic do książki nie wnosi. Oczywiście każdy robi jak chce. 

Po drugie, powtórzenia. Ciągle słowo "lektyka" bądź "Pan", "Królewicz". Warto nad tym popracować, bo będzie się czytało milej. 🙂

Nie wiem jaki to typ opowiadania, ale myślę że dialogi byłyby w tym fragmencie na miejscu. Nawet nie dialogi, ale np uwagi Królewicza do niewolników. Moim zdaniem nabrało by to większej naturalności. 

Akapity. Brak ich tu, a to podstawa. 

 Tak czy owak pisz i nie zniechęca się! Potraktuj ten komentarz z dystansem, jako porady. 🙂

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×