Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość gość

Jak pogodzić się z przeszłością i iść do przodu?

Polecane posty

Gość gość

Potrzebuję zrozumienia, wytłumaczenia i przede wszystkim rady jak żyć z przeszłością. Zacznę od początku, sama przed sobą ukaże jak wygląda moje życie. Urodziłam się w złym momencie o złej porze. Prawdą jest, że nie byłam dzieckiem planowanym, ani chcianym. Moi rodzice byli parą niedługo, nie powiem ile dokładnie bo nie wiem. Ojciec miał wtedy lat 23, a matka zaledwie 19. Może wydawać się dużo, ale teraz gdy już prawie osiągnęłam ten wiek, nie wyobrażam sobie siebie w podobnej sytuacji. Rodzice postanowili ogarnąć swoje życie, więc mnie oddali dziadkom, a sami wyjechali do pracy za granicę. Nie mam o to żalu, wiem że poczuli obowiązek wychowania mnie jak najlepiej, chcieli się usamodzielnić, żeby było ich stać na wszystko i tak poszło. Zrobili studia, wyjeżdżali a ja dorastałam sobie pomieszkując to tu, to tam. Teraz jestem świadoma dlaczego to robili, ale jak wytłumaczyć pięcioletniemu dziecku, czemu mamusia go nie odwiedza ? Wtedy jeszcze sytuacja ta wydawała mi się w pewien sposób normalna, zamknięta byłam w domu i nie zdawałam sobie sprawy, jak życie wygląda poza jego murami. Gdy miałam 5 lat na świat przyszła moja siostra cioteczna, a syn babci, a brat mojej mamy wziął ślub i zamieszkał z nami. Ani on, ani jego żona do wychowywania dziecka się nie nadawali, cały obowiązek spadł na babcie, a że babcia sobie nie radziła, sama zajmowałam się siostrą. Przewijałam, karmiłam, kąpałam, usypiałam, wszystko robiłam najlepiej jak tylko mogłam, problem był jednak taki, że sama byłam dzieckiem. Obiecałam sobie, że siostrze zapewnie jak najlepsze dzieciństwo , lepsze od mojego i chodź nie byłyśmy nigdy rodzonymi siostrami, więź między nami była bardzo mocna. Sama chodziłam brudna i zaniedbana, źle się uczyłam, nie miał kto mi pomóc w nauce, czy pomóc z umyciem głowy, nauczyć pewnych zasad higieny. Babcia się starała, ale miała wtedy na głowie gospodarstwo i pełno własnych problemów, wtedy też mój wujek się rozwiódł i zaczął pić, po paru latach przestał. Moja siostra tego nie pamięta, ale dla mnie to właśnie te lata zostały w pamięci. Gdy skończyłam jedenaście lat, wyprowadziłam się od babci do rodziców. Mieli ze mną sporo problemów , miałam problemy z nauką, byłam zaniedbana, słabo czytałam i gdy tylko rodzice wychodzili z pracy płakałam, lub przytulałam się do nich nie dając im wyjść. Nie wiem czemu to robiłam, prawdopodobnie bałam się, że nie wrócą. W końcu zaczęłam dorastać, zaczęłam więcej rozumieć a moja do tej pory ogromna miłość, przerodziła się w wspomnienie. Zrozumiałam , że jak się sama nie nauczę, nie będę samowystarczalna to nikt mi w życiu nie pomoże. Potem nastały jedne z najtrudniejszych lat mojego życia, już wtedy nie byłam zbyt kontaktowana, miałam jakieś przyjaciółki ale z czasem okazały się nic nie warte, a nowa klasa mnie nie polubiła, zaczęli się na demną znęcać. Teraz też rozumiem,że po części to była moja wina. Byłam szarą myszą, zamkniętą i małomówną, nie ufną, zaniedbaną. Nie umiałam się postawić. Wtedy w moim życiu nastało wiele zmian i było dużo różnych epizodów. Jakby tego było mało na mojej drodze stanął chłopak , namawiał mnie do różnych rzeczy, a kiedy odmówiłam chciał zrujnować mnie doszczętnie. Nie zrobiłam nic, nawet się z nim nie całowałam, ale zostałam okrzyknięta "kur**". Chciałam się zabić, nie miałam siły do życia. Z ciągłego stresu nie mogłam spać, ani jeść. Miałam napady płaczu i sama nad sobą nie potrafiłam zapanować. Po ponad roku, powiedziałam dość, zmieniłam szkołę, zaczęłam się malować i chodzić w markowych ciuchach. Dalej byłam cicha i zamknięta, ale tym razem nie pozwoliłam wejść sobie na głowę. W ostatniej klasie jednak nie radziłam sobie z życiem i dużo piłam, zadawałam się w grupie osób starszych. Miałam też wtedy chłopaka , który jak się dowiedział jaka jestem, że mam problemy i że pije zostawił mnie. Jedyna osoba, którą mogłam kochać tak jakbym chciała, zostawiła mnie bo miałam problem, wypowiedział wtedy tyle bolących słów, że do dzisiaj je wszystkie pamiętam . Gdy poszłam do liceum , marzyłam o tym, że wreszcie zacznę żyć normalnie. Znajdę przyjaciół, chłopaka i że wreszcie będę szczęśliwa. Ale tak się nie stało, dziewczyny patrzą na mnie, mam wrażenie z zazdrością jakby zazdrościły mi urody i zdolności. Okazało się, że pod tą warstwą zaniedbania, kryje w sobie bardzo ładną i zdolną dziewczynę. Bez problemu dostałam się do jednego z lepszych liceum. Jednak szczęścia nie znalazłam. Na kontakty z rodzicami długo pracowałam, tak żeby było dobrze, a i tak cudownie nie jest. Zaczęłam się śmiać, a swoją twarz kryłam pod maską typowej duszy towarzystwa. Zawsze byłam miła i szczera a jednak nie potrafię się z tymi ludźmi dogadać, czuję jakby dzieliły nas lata świetlne. Czasami ich zachowanie mnie irytuje, a problemy śmieszą, nie potrafię przejmować się tym że kogoś, koleżanka się obraziła. Czuję się osamotniona i mam wrażenie, że moje koleżanki mnie nie lubią. Jestem trudną osobą, z jednej strony bywam pełna energii, opowiadam śmieszne anegdoty z życia, jestem inteligentna, oczytana, a z drugiej mam ciche dni, nic nie mówię, tylko smętnie patrzę się w posadzkę. Chciałabym być traktowana normalnie. To nie tak, że ja jestem pełna żalu, czy mam wyrzuty do całego świata. Mam świadomość tego, że do ideału mi daleko, ale bardzo się staram. Całe życie zaciskam zęby i idę do przodu, wyznaczam sobie cele do których dążę. Mam wiele planów na przyszłość, chce studiować. Nic jednak nie daje mi szczęścia, czuję się wypruta z emocji. Teraz nawet płakać nie potrafię. Mam jakąś znieczulice wobec innych ludzi. Stoję przed ważnymi wyborami w życiu i nie wiem co mam zrobić, nie ma mnie kto wesprzeć, czy doradzić. Nie pamiętam kiedy słyszałam, że ktoś mnie kocha. Każdy na ogół ma mnie w d***e, a ja do tego przywykłam. Tylko co ja mam zrobić? Przecież tak bardzo się staram, już bardziej nie potrafię. Chciałabym być lepszym człowiekiem , robię wszystko co w mojej mocy żeby ten świat zmienić, ale ja po prostu nie mam już siły.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Krytykujesz innych a sobie slodzisz , to co idzie zauważyć na pierwszy rzut oka

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
typowe dziecinstwo wiekszosci ludzi z lat 80 nic nowego. Tobie sie wydaje ze naprawde mialas zle gwarantuje ci ze mialem tak samo. I jakos zyje i nie marudze.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
23:39 No bo ktoś musi, jesteś pięknym człowiekiem jeśli dalej starasz się rozwijać, spróbuj spotykać różnych ludzi, z różnych środowisk

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Musisz najpierw pokochać w pełni i zaakceptować siebie, nie uzależniać swojego szczęścia od innych ludzi. Nie żyj przeszłością. Liczy sie to co teraz a nie to co było kiedyś. Glowa do góry :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Może to depresja. RaZ Pełni życia, raz wzrok w podłogę. Witam w klubie i nie daj sobie w kasze dmuchać! Ch z tymi ćwokami

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Masz problemy z dogadaniem sie z ludźmi bo po pierwsze masz o wiele więcej życiowego doświadczenia niż Twoi rówieśnicy, po drugie jesteś zamknięta w sobie i nie potrafisz sie otworzyć, poprosić o pomoc, po trzecie musisz zaakceptować siebie taką jaka jesteś i przestać dążyć do doskonałości. Tak jak ktoś napisał wyżej musisz siebie pokochać a najlepiej idź na jakaś terapie to może pomóc. Nie uzależniają swojego świata od ludzi i nie układaj sie pod nich, to co robisz rób tylko dla siebie bo nikt nigdy nie będzie robił czegoś dla Ciebie czy pod Ciebie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Dlatego swoim dzieciom, że je kocham, powtarzam codziennie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×