Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość gość

czas na poważne decyzje a ja się boję

Polecane posty

Gość gość

Mój facet z którym jestem 4 lata zaproponował wspólne zamieszkanie w jego domu. Chce go wykończyć i żebym się wprowadziła. Rozsądniej byłoby wziąć kredyt razem i zrobić ten remont wspólnie. Ale ja zaczęłam się bać. Wspólne zamieszkanie to dla mnie poważna decyzja. To mnie bardzo przeraziło. Już nawet kredyt mnie nie straszy jak ta zmiana. Bo musiałabym się wyprowadzić, zrezygnować z życia jakie mam do tej pory. Już nic nie byłoby moje, tylko wspólne. A jeśli to będzie zła decyzja? Co jeśli się nie nadaję? Nie umiem iść na kompromisy, wszystko musi być po mojemu. Chyba jestem mentalnie starą panną i nie potrafię tego zmienić. Skąd mam wiedzieć, że on to ten na całe życie? Po tej propozycji już zaczynam panikować i mieć wątpliwości.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Chyba mentalność wdowy:p stara panna nigdy nie byłaś przeciez:p

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Chyba mentalność wdowy:p starą panną nigdy nie byłaś przeciez:p

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Skoro nie ma ślubu to nie pakuj się w kredyty. Jego dom, jego remont, jego kredyt... Jeśli masz mieszkanie własnościowe to go nie sprzedawaj. Zacznij wynajmować, a korzyści finansowe przeznaczaj na wasze życie. Niech on spłaca ze swojej wypłaty kredyt, a Ty kupuj ze swoich pieniędzy jedzenie i potrzebne rzeczy. Trzymając mieszkanie pod wynajem zawsze możesz do niego się wyprowadzić w razie gdyby coś nie wyszło i nie będziesz musiała bać się o głupi kredyt.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Nie mam nic swojego. Wynajmuję teraz pokój. A pod starą pannę już podchodzę - 30 lat. Mam swoje nawyki i zwyczaje z ktorych nie mam zamiaru rezygnować.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ja bym bardziej bala sie kredytu. Przeciez to jego dom. Jesli cos pojdzie krzywo, to wyprowadzic bedziesz sie musiala. Kredyt pojdzie za toba. Wprowadz sie, zobaczysz jak bedzie.To nie wiezienie. Chyba, ze wolisz rzeczywiscie, jako dochodzaca para. Wtedy jasno zakomunikuj to. Madry zrozumie i ustosunkuje sie do tego. Zrozumialam, ze chodzi tylko o wspolne mieszkanie. Nie o slub. Czyli tak naprawde zabawe w dom i rodzine. Nic na powaznie, poki slubu i kredytu nie ma. Wrzuc na luz. Elena

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
gość dziś Rób co chcesz, ale kredytu unikaj jak ognia. To była by głupota największa w Twoim życiu. Możesz pomagać mu tak jak pisałem wcześniej... kupować jedzenie itp. ale kredytu nie powinien od Ciebie wymagać. To jego dom. A jesteście zaręczeni?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
To właśnie musisz zamieszkać z nim.Wtedy będziesz wiedziała czy jesteście dla siebie.Musisz podjąć ryzyko.W inny sposób nie da się sprawdzić tego.To tak naprawdę jedyna droga.W życiu trzeba próbować i doświadczać.Dopiero później będziesz mogła ocenić to doświadczenie i swój związek.Zamieszkanie razem z nim może Cię dużo nauczyć o sobie samej i związku.Po za tym poznacie się od innej strony,to coś nowego.Potraktuj jak wyzwanie,naukę i doświadczenie.Tylko uważaj na kasę.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Dom zaczął budować zanim mnie poznał. Ciułał, dłubał i stoi z dachem już. Teraz pora na wykończenie i wprowadzenie się. Wiem, że ciężko mu będzie samemu to zrobić. Nie chcę też mieszkać w domu, w którym będę jako gość. Nie będę miała nic do powiedzenia bo nic nie będzie moje. Ślubu nie mamy, zaręczeni nie jesteśmy i raczej szybko nie będziemy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
to powiedz, że nie chcesz i tyle jak się zaręczycie to co innego ewentualnie tak jak pisałem on swoje pieniądze wyda na wykończenie domu Ty na jedzenie - to też duża pomoc bo będzie mógł całą wypłatę poświęcić na dom (ewentualnie na spłatę kredytu) swoją drogą nigdy nie będziesz tak naprawdę u siebie i zawsze będziesz to czuła - no chyba, że chcesz obok postawić swój dom :P

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Biedna Gena:( raczej powinnaś się martwić jego kontaktami Marta i Agata, które odnawia, za Marta znowu łazi i pisze z nią nie o kwiatach a raczej o zapylaniu, nie tylko pisze być moze:p nie mówiąc o nachodzeniu przez niego twojej kuzynki:p tym się martw głupia babo a nie jego kredytami, jest na tyle mądry, że wie ze wierny nie będzie nigdy, wiec nie na zamiaru kosztow swego domu dzielić z toba, będziesz tylko lokatorka dokładając się do jedzenia i dająca się do wydoopczenia, sorry za dosadność, jak możesz tego nie widzieć? I jeszcze twoja głupia synowa mówi o zazdrości twojej kuzynki, o kogo? .bogatego, zdradzającego o zboczonego starego satyra?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
ale tak naprawdę jaką gwarancję dają zaręczyny i ślub? to już kredyt to większe i poważniejsze zobowiązanie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Zawsze bedxiesz mu ją wygonić nie z jej domu, to ponizajace perspektywa, bo dom wybudowałeś sam, ale zrozumiała z twego punktu widzenia.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
hahaha... to teraz zamiast pytania czy wyjdziesz za mnie zadaje się pytanie czy weźmiemy razem kredyt? śmieszna jesteś koleżanka wzięła kredyt z chłopakiem kupili mieszkanie potem wzięli slub a potem rozwód kredyt też nie jest czymś co zcala ale zrozum jedno no chyba ze głupia jesteś i nie zrozumiesz kredyt to pętla którą sobie zaciśniesz na szyi jak się rozstaniecie on nadal będzie miał moc prawną powodzenia i nara oby to do Ciebie dotarło

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Tak bardzo boi się, że ją przegonisz, wiec myśli ze z pętla kredytu na szyi będzie do ciebie przywiązana na zawsze. Nie te klimaty doorna babo, jeszcze może ma z tobą sie sądzić o dom, który już kocha jako swoje miejsce na ziemi? Jak weźmiesz kredyt będzie tak samo twój jak jego dom, on chce jego dla siebie i ma do tego prawo, bo zna siebie i zabezpiecza się na przyszłość, bo ciebie ewentualnie nie spłacać. To debil życiowy, ale w sprawach finansowych stary wyjadacz. Niechętnie przyznaję mu RACJĘ anie lubię tego robic:p

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Powiedz mu wprost o co chodzi. Jeśli da się w tym domu mieszkać - możesz dokładać się tyle, ile płaciłaś za pokój i wspólnie w zależności od wysokości waszych zarobków płacić za media i jedzenie i inne typowe wydatki. Jednak dom będzie de facto jego własnością. A przecież nie jesteście na tyle do siebie przekonani, żeby brać ślub? Hm? Więc skoro nie jesteście gotowi na ślub, to nie jesteście gotowi na zobowiązanie finansowe, które w przypadku rozstania będzie przynosiło korzyść tylko jednej osobie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
A więc Ty się boisz związać z nim... hm a to po co się spotykacie? Mi się wydawało, że ludzie się poznają, zakochują się, randkują, a potem biorą ślub i mają wspólne życie. Jeśli jesteście na etapie randek to są zawsze dwa wyjścia. Albo kochasz, jesteś pewna i spokojna i wchodzisz w to dalej albo coś nie gra i wycofujesz się, a związek się kończy. Nie da się w nieskończoność tkwić w związku bez przyszłości zwłaszcza jeśli jedna strona chce zaangażowania. To jest nieuczciwe. Problem to nie kredyt. Problem to Twoje wątpliwości co do tego czy chcesz nadal być z tym człowiekiem i zacząć wspólne życie. Swoją drogą takie życie na kocią łapę i zabawa w dom i rodzinę nie jest dobre, ale jeśli na to się zgadzasz, mi nic do tego. Przemyśl to. Poważne wątpliwości i lęki sugerują, że to nie jest Ten mężczyzna. Ulka.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ula - wzięłabyś kredyt, jeśli nie byłabyś zaręczona? Czy to mieści się w Twoich wyobrażeniach, która zawsze miałaś? Bo nie zauważyłam w tej wyliczance.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
W dodatku nie na swój dom, tylko dom chłopaka. No bo nie narzeczonego ani męża. Masz chłopaka? Wynajmujecie coś? Weź kredyt. Przecież na pewno chcesz z nim być. Potem pomyślisz o reszcie - może zaproponuje Ci kiedyś ślub. Pamiętaj tylko, że kredyt powinien dotyczyć czegoś co należy tylko do niego. :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ja bym nie zamieszkała z facetem i nie brała kredytu bez ślubu, a przynajmniej bez zaklepanej daty i rozpoczętych przygotowań do wspólnego życia. A przede wszystkim nie pakowałabym się w kredyt czy realizacje jakiś poważnych planów na przyszłość z człowiekiem, co do którego nie miałabym pewności, że chcę z nim spędzić resztę życia i że on również ma taki zamiar. Ulka.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Nie ma pewności po 4 latach? To co z nim robi, tzw. związek? :-D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Każdy zdrowy facet powinien pytać pannę czy zna kafeterię, gdyby potwierdziła powinien uciekać jak od zarazy, hiva, syfilisa, dżumy i trądu w jednym... bo bardziej bezwstydne, interesowne hipokrytki i intrygantki ze świecą szukać :-)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
A no właśnie o tym piszę cały czas. Ludzie się poznają, zakochują, randkują, a potem przychodzi podjąć decyzję co dalej. Facet zapytał, zaproponował, a ona nie wie, boi się i waha. To sugeruje, że coś nie gra i raczej nie trafiła na Tego Jedynego. Nie pomyślała o tym widać wcześniej, bo randki były miłe i nie wpadła być może na to, że kiedyś przyjdzie moment, że trzeba będzie podjąć decyzję. Dlatego powinna to przemyśleć czy ta "zabawa w dom i rodzinę" ma sens, a jeśli ma to tylko wtedy przemyśleć sprawę z kredytem. Nie w odwrotnej kolejności. Bo jeśli związek nie ma sensu, bo ona nie jest pewna czy tego chce, to kredyt tym bardziej nie ma sensu i czas się rozejść. To proste. Ulka.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Co tutaj Ulka robisz, nie boisz się że Cię ściągną do swojego poziomu? Z każdą tak robią i taplają się razem w szambie :-D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Zawsze mam nadzieję, że pomogę komuś, że moje słowa trafią do kogoś kto tej pomocy potrzebuje. Mam dobre serce, ale faktycznie niektórym nie można pomóc, bo nic nie dociera. Ulka.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Nad autorką nie ma się co zastanawiać, huśta się na facecie i tyle... oczywiste że nie powinna wchodzić w żadne wiążące sytuacje, ale też powinna mu uczciwie powiedzieć że jest tylko przydopasem a nie przyszłym mężem :-D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Po pierwsze - ślub niczego moim zdaniem nie zmienia ani nie gwarantuje. Naiwne jesteście jeśli uważacie, że to obrona przed czymkolwiek. Po drugie - rozsądek. Po cholerę wydawać kupę kasy na coś co można zrobić zawsze, a teraz pieniądze spożytkować lepiej (bo zaraz się okaże, że jak ślub to tylko w białej sukience i weselem na 300 osób, jak to na kafe wszyscy mają). Nikt nie zapytał mnie nawet o moje czy jego przekonania na ten temat - ot, slub musi być bo wszyscy biorą. A rozwód też muszę? W końcu połowa małżeństw tak się kończy. Po trzecie - zakładacie, że jego dom nigdy nie będzie moim. Małżeństwo wg tego co przedstawiliście to biznes. Nie mam zamiaru być utrzymanką - on ma się zaharowywać i dom wykańczać a ja iść na gotowe? To ten idealny podział i partnerski związek? Wiem, że większość kobiet tak lubi, ale ja się bym z tym źle czuła. Czy może w małżeństwie tak wolno? Po czwarte - moje wątpliwości są chyba normalne. Przecież to decyzja na całe życie (wg mnie, bo nie mam zamiaru skakać z kwiatka na kwiatek). Gdyby ktoś z uwagą przeczytał co napisałam na początku, to zauważyłby że boję się zmian - przeprowadzki, wspólnego życia, zmiany nawyków i zwyczajów. To dla mnie wywrócenie życia do góry nogami. Mam trudny charakter, lubię jak jest po mojemu, a wiem że czasem wypadałoby ustąpić. Nikt z was się nie bał przed ślubem? Nie stresował? A może kredyt zaciągnięty na wesele, sukienkę i inne pierdółki niweluje lęki? Bo musi się zwrócić a inwestycja opłacić? To jest właśnie różnica między wami a mną - dla mnie jest ważne wspólne życie, szczęscie, a nam nie da tego wystawny ślub, którego nie potrzebujemy teraz. Bo tak naprawdę oddali nas od wspólnego życia i mieszkania. Na koniec - nikt mnie nie zapytał o relacje między nami, jak się dogadujemy, jak wygląda teraz nasz związek. Wszyscy się rzucili na kredyt, a napisałam o tym dla przedstawienia sytuacji. Ciekawe czy wasze odpowiedzi byłyby inne gdyby chodziło o samo wprowadzenie się do niego, bez szczegółów.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Cieszę się, że już podjęłaś decyzję. Ponieważ to czego się obawiasz to najmniejszy problem. Kiedyś musicie się poznać - i tak, to może rozwalić wasz związek albo scementować. Ślub jest tu traktowany symbolicznie. Dla większości przeprowadzka do kogoś nie jest jednoznaczna z decyzją o wspólnym życiu do końca. Jest etapem - próbą, dopasowywaniem się. Dobrze, że chcesz inwestować swoje pieniądze w jego dom. A raczej dobrze, że to Twoja świadoma decyzja i konsekwencje. Gdybyś rozstała się za 10 lat bez ślubu (to swoista umowa prawna najczęściej - albo intercyza albo wspólnota) i miała kredyt - to albo nadal spłacałabyś ten kredyt albo zainwestowała w coś, co nie jest w rzeczywistości Twoje. A więc masz 40 lat, nie masz mieszkania. Tyle. Fajnie, że masz tego świadomość. Już nikt nie musi Ci w tym zakresie doradzać. Co innego to wzięcie wspólnego kredytu na wspólną nieruchomość. Jeśli masz pieniądze - może zainwestuj w ten dom połowę tego, co Twój chłopak. Hm?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Jakaś psychiczna na maxa, wspólne zamieszkanie jest dla niej tragedią a pierd... o ślubie na 300 osób :-O ...ma coś z deklem, jakieś adhd

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Wspólne zamieszkanie moze być problemem dlatego moj mezczyzna zamieszkał u mnie a nie ja u niego. Moje kąty i robię co chce i jak chce a przedewszystkim nie muszę stresować sie, ze jestem gościem. Nawet jak rozejdziemy sie to niewiele sie zmieni.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×