Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość Keep calm and

Czy teściowa robi to na pokaz?

Polecane posty

Gość Keep calm and

Witajcie, nurtuje mnie pewna rzecz, a raczej jej zachowanie. W tym roku miną 3 lata jak zmarł mój teść. Za jego życia teściowa miała z nim krzyż pańskim, chociaż do najgorszych nie należał. Lubił jednak wypić i to konkretnie. Miał w swoim życiu epizody z kochanką, bo których wracał skruszony i z długami, które w pewnym momencie spadły na głowę mojej teściowej. To nie było udane małżeństwo, nie z perspektywy mojej teściowej. Częstokroć chciała, żeby już odszedł albo umarł. Nawet jeśli kiedyś pałała jakimiś uczuciami do mojego teścia (co wydaje mi się wątpliwe) to one dawno wygasły, tak jak zdjęcia z ich ślubu, które podarła, kiedy pierwszy raz odszedł do kochanki. Moja teściowa od pewnego wieku zrobiła się bardzo religijna - widocznie ta wiara pozwoliła jej jakoś przetrwać, co też irytowało teścia. Teść był oczywiście jej odwrotnością pod tym względem i nawet na jego pogrzeb mieliśmy trudność by dowieźć księdza (sprawny samochód co chwilę gasł i myśleliśmy, że duchownego nie dowieziemy do cmentarnej kaplicy). Mąż później śmiał się, że jego ojciec nie lubił księży do tego stopnia że i na własnym pogrzebie żadnego nie chciał. To tak tytułem wstępu. Jak napisałam, w tym roku mija 3 rocznica jego śmierci i teściowa po raz kolejny daje na mszę. Dziwię się temu i zastanawiam dlaczego to robi? Myślicie, że to ze strachu co ludzie powiedzą czy chce zbawić jego duszę? Robi z siebie męczennice, która nawet po jego śmierci o nim pamięta, pomimo złego? Nie rozumiem jej postępowania, wiedząc jaki miała i ma do niego stosunek. A może ona myśli, że to my będziemy patrzeć na nią z jakimś niezrozumieniem, albo z bliżej nieokreśloną pogardą, że tego nie robi? Zrozumiałabym, gdyby mieszkała na wsi, ale tak nie jest.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Moze po smierci juz wszystko mu wybaczyla i postepuje jakby miala z nim dobre malzenstwo.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Moze ma stracha bo mu "Pomogla" w odejsciu z tego padola

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Keep calm and
Myślę, że ona sama nie wie jak się zachowywać. Są takie momenty, kiedy mówi o wybaczeniu czyli że mu wybaczyła, a za chwilę (w tej samej rozmowie), jaki to on nie był i ile przez niego wycierpiała. Osoba, która wybacza nie wytyka już, według mnie, błędów. I po całej takiej rozmowie mam wrażenie, że robi za męczennicę przed nam. Już nie wiem jak mam reagować.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Tesciowa jest religijna osoba, wiec wybacza i bierze odpowiedzialnosc za zbawienie meza, jakikolwiek by nie byl, nie chodzi juz tu o milosc malzenska ale milosc blizniego.on juz nic zlego jej nie moze zrobic.i to co robi nie jest na pokaz, tylko slucha glosu wlasnego sumienia.osoby ktore zyja bez slubu"ale my sie kochamy, nikogo nie krzywdze",odwiedzaja kosciol tylko na sluby chrzty i pogrzeby i obchodza "swieto choinki" i "swieto jajka w koszyku"tego nie zrozumieja.Zawarcie zwiazku malzenskiego narzuca odpowiedzialnosc za zbawienie drugiej osoby, jakakolwiek by nie byla, co nie znaczy ze nalezy dac sie bic i ponizac

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
8:30 Teść palił jak smok, a zszedł na raka płuc, więc raczej nie. Mało tego, leżał w domu i tam też umarł, bo ze szpitala sprytnie go wypisali, mówiąc nam że tu już nie ma szans na ratunek, a opieka paliatywna jedyne co mogła zrobić to użyczyć nam aparat wspomagający oddychanie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
wybaczyc to nie znaczy zapomniec i kogos wychwalac za zlo lub wybielac, tylko czynic dobrze i nie pragnac zemsty.mozna i narzekac w takiej sytuacji, jak ktos byl zly to wybaczenie nie zmienia faktow z przeszlosci.tesciowa nie robi nic na pokaz, tylko jak jej sumienie kaze

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Wiesz co... To, że ma małżeństwie jest zdrada, to nie jest tylko wina jednej ze stron. Co do religijności Teściowej, to pewien mądry Ksiądz podczas kazania powiedział, że w wieloletnim małżeństwie miłość zmienia się w miłosierdzie. Jeśli chodzi o gasnacy samochód, do może nie Ojciec to powodował, ale fakt, to na pewno znak, że jego droga do zbawienia, jeżeli ma jeszcze jakąkolwiek szansę będzie trudna...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Keep calm and
Tylko, że teściowa nawet do Kościoła biega bardziej dla koleżanek jak dla samej potrzeby. To jest na zasadzie co ludzie powiedzą. Narzeka na samotność, ale nie chce iść czy zaprosić do siebie żadnej swojej dobrej znajomej. Próbowaliśmy ją namówić na Uniwersytet Trzeciego Wieku - nie chce. Kiedyś należała do chóru, ma propozycję powrotu - nie chce. Ona w ogóle dużo marudzi, ale jak przychodzi pomoc to nie chce z niej korzystać. Do Kościoła chodzi (bo inne sąsiadki chodzą) chyba z powinności i dla zabicia czasu. Wybaczenie, owszem, ale nie przy jednoczesnym dalszym nadawaniu na tę osobę. To się już wyklucza. Albo temat się zamyka albo nie. Bo wtedy to wygląda tak, jakby ta msza miała być zbawieniem dla niej za te narzekania, że teść był zły, ale już mu wybaczyła, chociaż był zły itd. Czasami przypomni sobie jakąś przykrą sytuację z ich życia i opowiada o tym. Tylko po co? Wybaczyła czy nie? Nie do końca to rozumiem.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Gosc 8.30 Tak umiera sie na raka pluc, znajomy w Niemczech tez dostal tylko butle i umieral powoli w domu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Wybaczanie to jest proces, widocznie Twoja tesciowa jeszcze zaprzata jej maz. To, ze sie izoluje moze wynikac np. z zaburzen, wieku.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Keep calm and
8:42 Szkoda tylko, że mamili go naświetlaniem, jak tylko troszkę wydobrzeje. Gdzieś musi leżeć granica dawania nadziei. On do końca wierzył, że z tego wyjdzie. Do końca. x 8:39 Oczywiście, zdaję sobie z tego sprawę, że zdrada nie jest wynikiem tylko jednej ze stron. Mogłabym napisać jak do tego doszło i co mogło być, z mojego punktu widzenia, przyczyną, ale temat nie jest o zdradzie cielesnej. Napiszę tylko, że to zapewne wynik nudy i rozczarowania. Z tym samochodem to zależy jak człowiek patrzy na zdarzenie - przyziemnie czy duchowo. Myślę, że ciężko mówić tutaj o duchowości w kontekście osoby, która całe życie unikała Kościoła i wszelkich jego pochodnych, dlatego dla mnie to bardziej działania teścia jak sił wyższych. Widzę, że słowa księży potrafią wpłynąć na teściową, tak jak dialogi z telenowel, więc to raczej nie jej sumienie tylko fakt, że ona wiele rzeczy porównuje ze swoim dotychczasowym życie, sytuacją.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Keep calm and
Moja teściowa całe życie była popychadłem w rodzinie. Ponad to osiedle na którym mieszka to skupisko pań wiedzących zawsze lepiej i posiadających prawo do obgadywania życia innych ludzi. Teściowa jest raczej prostą kobietą, ale pełną pretensji, w myśl zasady że jej życie było takie a nie inne nie z jej winy tylko z winy osób, które nią kierowały. Nie wykluczam, że i małżeństwo było z braku laku. Tym bardziej, że jest też mocno naiwna, co w życiu ją wielokrotne dotkliwie naznaczyło. Dlatego dla mnie to łożenie na mszę wygląda jak jakieś działania pod publiczkę, nie zaś jak ochota na zbawienie duszy zmarłego teścia. Sama mówiła, że nie jest mu nic winna.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
"Tesciowa jest religijna osoba, wiec wybacza i bierze odpowiedzialnosc za zbawienie meza, jakikolwiek by nie byl, nie chodzi juz tu o milosc malzenska ale milosc blizniego.on juz nic zlego jej nie moze zrobic.i to co robi nie jest na pokaz, tylko slucha glosu wlasnego sumienia.osoby ktore zyja bez slubu"ale my sie kochamy, nikogo nie krzywdze",odwiedzaja kosciol tylko na sluby chrzty i pogrzeby i obchodza "swieto choinki" i "swieto jajka w koszyku"tego nie zrozumieja.Zawarcie zwiazku malzenskiego narzuca odpowiedzialnosc za zbawienie drugiej osoby, jakakolwiek by nie byla, co nie znaczy ze nalezy dac sie bic i ponizac." A kto weźmie odpowiedzialność za jej zbawienie? I od kiedy to jeden człowiek ma odpowiadać za zbawienie drugiego? To nie czasy średniowiecza. Można rozumieć znacznie więcej o co w związku małżeńskim chodzi bez klechy i świątyni. Co to w ogóle za porównanie, że człowiek nieudochowiony nie zrozumie czym jest miłość do drugiej osoby. Czasy się zmieniają, mentalność też. Nie żyję po to by zbawiać, nie mam obowiązku dbać o dusze innych ludzi, no chyba że decyduję się na jakiś kapłański stan, ale to wciąż wybór. Taka postawa nie jest bynajmniej egoizmem. W końcu mam wolną wolę, tak? Chyba że to jest pisane w kontekście tej teściowej. Ale autorka napisała, że ta jej religijność wcale nie musi wynikać z jej faktycznych potrzeb, a z osamotnienia. Widocznie tak jej pasuje, by dawać na mszę. Może dla rodziny, może dla znajomych, a może dla spokoju swojego sumienia. To jest już sprawa teściowej.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Moja teściowa opowiada o swoim nieżyjącym mężu takie brednie, że źle się tego słucha. Jakbyśmy nie pamiętali, jak traktował ją za życia. Był alkoholikiem, miał ciężki charakter. Z jej bajek wynika, że to był święty, a nie człowiek.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Keep calm and
No właśnie u mnie podobnie. W szoku w ogóle byłam, jak w tym roku powiedziała, że nigdy nie podniósł na nią ręki. A tymczasem, jak jeszcze byliśmy z mężem nastoletnią parą, to powiedziała mu, że się na nią z pięściami rzucił przy kolejnej pijackiej awanturze. Już sama nie wiem i le w tym wszystkim jej dopowiedzeń a ile prawdy, bo nie ma nikogo kto mógłby powiedzieć jak sytuacja wyglądała naprawdę. Mąż z kolei widział jak teściowa nieraz prowokowała słownie teścia do ataku. Nie że rzucała epitetami, tylko mówiła coś w stylu "I co?! Czemu nic nie mówisz?!" albo "To Twoja wina!" Nie wiem czy to oddaje sytuację. Chodzi o prowokowanie do rozmowy(?), które przynosiło odwrotne skutki - zdenerwowanie teścia i jatkę. Zaraz się okaże, że zły teść był tylko w głowie mojej teściowej.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
W jakim wieku jest Twoja tesciowa? Moze jej sie z racji wieku wszystko miesza. Swojej winy w awanturach nigdy nie uzna, z tym jest najtrudniej.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Teściowa jest po 70 i też zastanawialiśmy się, czy to już nie jest kwestia jej wieku. Pamięć ma jednak jak brzytwa, nie ma też przesłanek twierdzić, by cierpiała na jakaś demencję albo miała początki Alzheimera. Raz mówi tak, raz inaczej. Ja bym po prostu zamknęła temat. Tylko, że nie wiem jak zachowałabym się w jej wieku...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Gosc 9.20, a ja nie wierze w brednie o milosci typu "papierka nie potrzebuje".w chrzescijanskim pojeciu milosc to pragnienie dobra drugiej osoby,i to jako postawa, masz kogos dosc ale starasz sie o dobro dla tej osoby, mimo ze najchetnirj bys nogi z doopy powyrywal, a w swieckim-zeby mi bylo z nia/ z nim dobrze, a jak konczy sie to "dobrze"to konczy sie milosc.nie mowie zeby tkwic z damskim bokserem pod jednym dachem, ale np. nie zostawiac zony dla kolezanki z pracy " bo ma wieksze cycki i dlatego ja kocham bardziej i bedzie mi z nia lepiej".a potem taki wraca i.prosi o przebaczenie, bo nie udalo sie w nowym zwiazku.Tzw milosc oparta na namietnosci i atrakcyjnosci czyli w oderwaniu od Boga jest fajna jako mlodziencza przygoda na lato, ale nie na zycie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
10:42 Ten chrześcijański punkt widzenia to ma sens, kiedy bezinteresowna miłość i wsparcie jest obopólna. Tutaj tak nie było, więc jest tylko ułuda. Uwierz mi, że zarówno związki świeckie czy partnerskie, wiedzą niejednokrotnie więcej o miłości w związku, trosce i dobru tego drugiego jak te, które przysięgają przed wyimaginowanym Bogiem, bo pojawiło się dziecko albo rodzice chcieli by młodzi się hajtnęli, bo tak pasują do siebie/co rodzina powie że żyją w konkubinacie. Ja nie chcę kochać Boga tylko tę drugą, cielesną osobę.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×