Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Adam9999

Spowiedź 30 latka

Polecane posty

Zacznę od początku i końca zarazem. Zawsze byłem manipulatorem, egoistą a co gorsze oszustem. Nie wiem kogo bardziej oszukiwałem kobiety czy siebie. Jednak karma wraca. Byłem w trzech związkach kilkuletnich oraz wielu krótkich. Oczywiście było dużo dziewczyn na "jedną noc" ale to tutaj jest mało istotne tym bardziej, że niektóre ledwo pamiętam. Nieważne też dlatego, że akurat ich nie skrzywdziłem ani nie oszukałem. Wszystkie moje związki kończyłem ja. Zazwyczaj powodem było poznanie innej osoby ale jeśli ma się naście lat i jest to normalne, kiedyś przestaje takie być i staje się problemem. Kluczowe w tej opowieści są dwa związki. Z kobietą mojego życia oraz kobietą z którą spędziłem ostatnie kilka lat. Jak wspomniałem obydwa rozstania były skutkiem mojej inicjatywy. Pierwszy z "Tą Jedyną" zakończył się kiedy miałem około 25 lat. Miałem wtedy pracę która ułatwiała poznawanie nowych kobiet. Swego czasu po rozstaniu doszło do tego, że jeśli na drugim spotkaniu dziewczyna nie poszła ze mną do łózka a np były tylko jakieś mniejsze czułości, nie umawiałem się na trzecie tylko dzwoniłem do innej. Wiem smutne. Bywały też okresy, że największym dla mnie trofeum było przespanie się z trzema dziewczynami jednego dnia... Gdzieś w między czasie poznałem wspaniałą dziewczynę była piękna inteligentna, zaradna, uczciwa. Związaliśmy się. Wiadomo pierwszy okres związku hormony szaleją nie myślałem o "Tej jedynej", która chciała i starała się żebyśmy byli razem. Naprawdę zrobiła wszystko a nawet więcej. Podczas związku z nazwijmy ją "Partnerką". Wszystko szło świetnie, życie zawodowe, zamieszkanie razem. Wiadomo mniejsze problemy też się zdarzały, ale nigdy nie dałem jej odczuć, że coś jest nie tak. A było. I to bardzo. Po jakimś czasie, roku może więcej zacząłem myśleć o Tej Jedynej. Może po części to odbijało się na naszym związku. W końcu spotkałem się z Tą Jedyną. Jestem pewien chociaż głośno tego nikt z nas nie powiedział, że mogliśmy wtedy do siebie wrócić. Ja z kilku powodów zostałem z Partnerką. Do tego urywając kontakt z Tą Jedyną. Po jakimś roku sytuacja powtórzyła się niemal identycznie. Akurat trafiałem na momenty kiedy Ta Jedyna była sama. Jakiś czas temu rozstałem się z Partnerką, którą oszukiwałem ostatnie lata. Partnerka była przekonana że będziemy już ze sobą zawsze bo w końcu było tak dobrze. Ale nie wiedziała, że tak naprawdę uwalnia się od oszusta który oszukiwał siebie i ją. I może gdybym nie spotkał się z Tą Jedyną myślał bym, że to zwykły mechanizm ludzki który mówi nam, że chcemy tego czego nie mamy albo mieć nie możemy ale przekonałem się, że tak nie jest. Niestety teraz na wszystko już za późno. Teraz kiedy dojrzałem, kiedy wiem czego chcę i co mogę dać... akurat nic nie mogę. To pewnie karma :) Życie oczywiście toczyć się będzie dalej ale bardzo łatwo nie docenić tego co los nam daje. I czasem płaci się za to wysoką cenę. Pewnie niektóre kobiety dadzą upust swojej złości na płeć męską ale mogę wam powiedzieć, że ludzie się zmieniają i mogą. Chociaż pewnie nie wszyscy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Nasze czyny zawsze przyniosą nam konsekwencje. Zawsze. Nie mam zamiaru ci gadac "dobrze ci tak". Po prostu, to co wysylamy w "kosmos" wraca do nas ze zdwojona czesto silą. Karma. Karma z tego zycia, czasem z poprzednich. Ja mialam okrutne dziecinstwo, i dorastanie,wyszlam z tego ostro pokaleczona, potem kilka lat z kolejnym katem, mezem. To byla moja karma za poprzednie zycia. Potem nastalo szczescie, dopiero przed trzydziestka splacilam chyba swoj dlug karmiczny i wszystko co mnie teraz spotyka jest juz wynikiem dzialan w tym zyciu z ostatniej dekady na pewno. Za to moj ojciec i moj byly maz zaczeli splate swych poczynan. Ojciec dopiero na starosc a pierwszy maz kolo 40stki. Ojciec jest stary, schorowany i samotny jak palec, zgorzknialy, a pierwszy maz tonie w dlugach u komornika, nie bedzie mial emerytury bo i robi na czarno, a do tego w kazdej chwili moze umrzec, bo ma tetniaka. Zyje sobie i pielęgnuje nadal w sobie nienawisc do mnie, no coz za to ze tak mnie traktowal i swoje dziecko to teraz zbiera te swoje plony. On jest nieszczesliwy i chory, ja wreszcie szczesliwa, zdrowa i mam kochajaca sie rodzine, dobrego cudownego meza, kolejne dzieci. Karma.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
W wieku 23 lat zaczęłam spotykać się z chłopakiem. Ja byłam już dość dojrzała, choć nie miałam żadnego doświadczenia z mężczyznami, On dzieciak z wieloma na koncie. On flirtował z innymi, ja widziałam tylko jego. On chciał się bawić i zabawiać, mi zależało na czymś do grobowej deski. Rozeszliśmy się. 3 lata później ja wyszłam za mąż. On ciągle się bawił, rozwijał karierę itp. Gdy ja byłam w ciąży on się ocknął. Zabawy mu się przejadły, szukał kogoś na stałe. Wiedziałam, że byłam najlepszym, co go spotkało, ale było już za późno (w sensie dla niego). Widziałam, że on o tym wie. Skopał i będzie musiał życie układać sobie od nowa. Czego i Tobie życzę. Na pocieszenie... W wieku 36 lat ma dziewczynę już od roku (inne związki poza naszym nie trwały dłużej niż 2 mce), z którą może kiedyś coś. Czego mu życzę, choć nie wiem, czy jej. Wybierał zawsze młode, naiwne, dobre i sympatyczne. Ale to już nie mój cyrk.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×