Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość gość

Jak radzicie sobie z dyskomfortem psychicznym?

Polecane posty

Gość gość

Ja za pomocą jedzenia i wkurza mnie to. Chciałabym radzić sobie z trudnymi sytuacjami jakoś normalniej, nie ze szkodą dla zdrowia. A jak Wy sobie radzicie?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
To popatrz na rzesze pijacych i uzaleznionych od palenia.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
ja też za pomocą jedzenia, ale nie jem, bo mam ściśnięty żołądek z nerwów, więc gotuję dla innych i potem jem sama jak już para ze mnie opadnie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
a z jakiego powodu masz dyskomfort psych?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Staram się wszystko konstruktywnie przeanalizować, najlepiej z kimś (choć tutaj sama osoba nie jest aż tak istotna - trochę przedmiotowo traktuję rozmówcę, bo po prostu muszę z siebie wywalić rzeczy, ale fajnie jak daje znać jak sytuacja wygląda z boku), jak nie mam z kim to sama do siebie potrafię gadać :D Jak się da to na papierze uporządkowuje sobie sytuacje - np. ustalam priorytety, rozpisuje jakiś plan działania. Jeśli czeka mnie coś trudnego to w wyobraźni rozgrywam różne scenariusze. Zdarza mi się też medytować (to się będąc wszędzie tak naprawdę), grać w gry (z reguły jakieś łamigłówki).

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Nie mam czegoś takiego jak dyskomfort psychiczny. Mam stresującą pracę, ale po wyjściu za drzwi otrzepuję pierze i wracam do domu, bez stresów. Palę, bo lubię, bo na papierosie się socjalizuję, poznaję ludzi i się integruję. Jak jestem sama w domu, to nie palę. Więc to też nie radzenie sobie ze stresem.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
16:07 Z różnych powodów, ale przeważnie jak coś nie idzie po mojej myśli czyli generalnie za duże wymagania co do danej sytuacj np. dziś miała przyjechać do mnie koleżanka na grilla, a jednocześnie teść miał zabrać starą wersalkę (inicjatywa męża). Mąż przy okazji wymyślił, że poprzestawia z tatą parę rzeczy i powstał jeden wielki bałagan: na tarasie, w garażu, przed domem i w kuchni ...a ja tyle sprzątałam wczoraj i dzisiaj rano :(((. Koleżanka koniec końców nie przyjechła. Jestem już na końcówce ciąży i jak mała kopie, to muszę poleżeć. Suma sumarum dziś moim dyskomfortem psychicznym jest bałagan, z którym nic nie mogę zrobić. Jestem rozczarowana, zła i bezsilna. Wściekła tak, że aż nam ochotę coś rozwalić. Pomysły mojego męża ...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
gość dziś Mąż jest sprawcą bałaganu to mąż ma go posprzątać. Proste.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
17:02 No oczywiście, że on to sprząta ... WCIĄŻ! Według swóch standardów, które są daaaalekie od moich. I jeszcze się mnie pyta, czy możemy zaprosić gości na jutro? No kuutwa. Tak, pomiędzy szmatami i starymi gratami. Ryczeć, ba wyć mi się chce. Eh ... Na dosłownie rozwaliłabym coś - tak jestem wkurzona!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Zamiast tego sprobuj cieszyc sie, ze ludzie chca Ciebie odwiedzic, nawet jezeli bedzie posprzatane wg meza standardow.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
A palisz lub paliłaś autorko?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
17:59 Tak, paliłam (albo raczej popalałam) - ale to zupełnie nie dla mnie. Mam jakiś taki dziwny problem z dotlenieniem organizmu -to chyba kwestia płytkiego oddechu. Codziennie muszę wietrzyć dom, wychodzić na spacer (niezależnie od pogody) - ruszając się dopiero czuję, że oddycham. Mój mąż z kolei oddycha przeponowo i lubię słuchać jego oddechu w nocy :). Palenie sprawiało, że czułam się jeszcze bardziej niedotleniona. Czemu pytasz? (uprzedzając pytanie o alkohol - to też nie dla mnie, za bardzo mnie suszy, szczególnie po wódce). 17:56 Wiem, że moje standardy to mój problem i że powinniśmy spotkać się gdzieś pośrodku. Wiesz, przykro mi było, że porządek nad którym tyle pracowałam (lada dzień mam rozwiązanie i nie było to dla mnie łatwe) został zniszczony w mniej niż godzinę. Widzę wysiłek męża , że macha tam miotłą itd. i pewnie, że cieszę się, że ktoś chce mnie odwiedzić. Ale dla mnie ważny jest teraz porządek - nie wyobrażam sobie gościć kogoś w bałaganie. Jest godz. 18.41 i dopiero teraz pogodziłam się z tą sytuacją. Minęło ok. 4 godzin, zjadłam więcej niż potrzebowałam, wygadałam się i przeszłam do porządku dziennego nad zaistniałą sytuacją. Ale naprawdę w pierwszej chwili ogarnęła mnie tak bezradność, jak zobaczyłam bałagan, że prawie od razu poszłam zjeść coś do kuchni. Chcę z tym walczyć. Nie wiem, co mogłabym robić innego zamiast tego?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Jak dla mnie, to przejmujesz się idiotyzmami. Idź do psychologa, bo masz problem z kontrolą.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
19:03 Wydaje mi się, że to jest bardziej problem z adaptacją do nowych warunków niż kontrolą. A może to się łączy? I faktycznie mój dyskomofrt psychiczny dotyczy tylko drobnoztek. W sytuacjach poważnych nie mam żadnych problemów, żeby się odnaleźć - wtedy jest tylko działanie. Chodzi mi tylko o takie problemy- problemiki codzienności - nie wiem jak rodzić sobie inaczej niż objadaniem?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
akurat - dziewczyna w koncowce ciazy ma sie cieszyc goscmi i balaganem, bo inaczej ma problemy z kontrolą, no super teoria -

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Nie ma się cieszyć, ma na to lać. Jest bałagan? Trudno. Życie. Jest na końcówce ciąży, chyba nikt nie oczekuje od niej posprzątanego domu. Chyba, że się mylę?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Dziewczyny, problem nie tkwi w tym, co kto ode mnie oczekuje czy wymaga (tym się nie przejmuje zupełnie). Chodzi mi o moje zdrowie - dlaczego muszę sięgać po jedzenie, gdy spotka mnie nieprzyjemna (drobna) sytuacja? To jest jakiś sposób dzięki któremu jestem w stanie poradzić sobie z tym dyskomfortem - wiem. Ale ja nie chcę radzić sobie w inny sposób. Dlatego tak wciąż pytam: jak wy sobie radzicie w niekomfortowych sytuacjach (dla Was te sytuacje mogą być inne niż dla mnie, dlatego celowo nie chcę podawać przykładu).?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
*oczywiście ja CHCĘ radzić sobie w inny sposób

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Naucz się jak przestać je uważać za dyskomfort. Ja, na przykład, w ogóle nie wiem co to takiego. Musisz mniej się przejmować bzdurami. Kluczem do tego jest odkrycie, dlaczego te drobne rzeczy wywołują w tobie kompuls żarcia.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Zanim sięgniesz po jedzenie zastanów się jak będziesz się czuła po zjedzeniu i jak to jedzenie zmieni twoja sytuacje? Jeśli nie pomoże a jedynie pogorszy twój stan bo dojdą wyrzuty sumienia to spróbuj wyłapać ten moment kiedy nachodzi cię ten ogromny apetyt i zajmij się czymś żeby to przeczekać. Prócz tego, zadbaj o to żeby nie być głodna, jedz porządna ilośc białka i tłuszczu a to syci na długi czas. Nie trzymaj w domu łakoci bo będą cię kisić i prędzej czy później po nie sięgniesz.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
19:56 Dlaczego te drobne rzeczy wywołują we mnie kompuls żarcia? Hmm ... te drobne rzeczy są dla mnie ważne - np. zależy mi na porządku wokół siebie (i to nie jest obsesyjny porządek - po prostu lubię jak rzeczy są na swoim miejscu - daje mi to przestrzeń do myślenia i działania), tak samo nie lubię się kłócić z bliskimi (szczególnie z mężem, najbliższą mi osobą na świecie). Kiedy w moim domu pojawia się taki niespodziewany bałagan albo mąż powie mi coś przykrego zupełnie bez sensu (bardzo rzadko i zawsze się reflektuje po czasie), to czuję się bezradna jak dziecko i chcę szybko, żeby wszystko wróciło do normy. Często wraz ze smutkiem pojawia się wściekłość. I chyba do tego kompulsywne żarcia doprowadza mnie ROZCZAROWANIE - to jest mój taki punkt zapalny. Np. naprawiałem niedawno na maszynie do szycia taki koszyk pod wózek, co chwila zrywała mi się nić z bębenka i wkurzyłam się i też poszłam zjeść coś, po czym wróciłam do pracy i naprawiłam to. Wiesz, napotykam jakiś mały problem, który mnie nagle rozczarowuje (bo myślałam, że będzie łatwiej) i idę coś zjeść. Takiej schemat. Wydaje mi się, że jestem w tym podobna do ojca - tylko on sięgał po coś innego niż jedzenie :(. I akcesoria bardzo chciałabym wyjść z tego błędnego koła. Nie chcę by moje dziecko uczyło się ode mnie tak głupio radzić sobie z błahostkami :((

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
20:03 Dokładnie wiem kiedy pojawia się ten moment - ostatnio pomyślałam, żeby po prostu wziąć psa i wyjść z domu, żeby się jakoś do tego zdystansować po ludzku ...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ja mam na to 3 sposoby: wysiłek fizyczny, sprzatanie i...olanie tego na co nie mam wpływu. Od jakiś 5lat opanowałam w sobie tendencje do zadręczania sie p*****lami. Przestaje myśleć o danej sytuacji i biegnę do przodu. Jesli natomiast mam jakas sprawę,krora wtwoluje u mnie stres- biorę się za nią zadaniowo. Powtarzam sobie,ze teraz zrobię to najlepiej jak potrafię i..robie to.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Dzięki za komentarze. Dziś jest nowy dzień, postaram się być bardziej świadoma.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
autorko- muzyka, sport, masturbacja, domowe spa, smaczna herbata lub kawa zamiast jedzenia film, spacer w lesie, głaskanie kota? wyrzyganie się emocjonalne na kafe?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Na pytanie tytułowe możesz poszukiwać odpowiedzi (choć nie będą one proste) np. na vlogach, wykładach dotyczących uzależnień, ponieważ tu działa ten sam mechanizm. Objadanie się podobnie jak inne destrukcyjne zachowania jest uzależnieniem czyli ucieczką od życia realnego.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Życie na co dzień jest parszywe, ponure. Żeby przeżyć każdy kolejny dzień włącza sie mechanizm nagradzanie siebie, rekompensowania sobie tej beznadziei. Z tych niby na pozór niewinnych (aczkolwiek w dalszej perspektywie mające szkodliwe konsekwencje) to może być papieroch, kawa, żarcie, rozładowanie się seksualne itp. a dla innych jeszcze bardziej kontrowersyjne sposoby. Człowiek w naturalny sposób poszukuje dla siebie przyjemności. Kiedy się ma 20 lat to walcharz tych przyjemności jest szeroki. Z biegiem lat zawęża się on jednak i tu jest zagrożenie by nadrabiać tan wąski ich zasób częstotliwością. Życie jest niestety tak skonstruowane, że często to co jest przyjemne to jest i szkodliwe, a to co męczące, niefajne to jest zdrowe.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Jeżeli chodzi o "tylko" dyskomfort związany z jakimiś sytuacjami z ludźmi to wystarczy powstałe negatywne wrażenie zastąpić nowym wspomnieniem. W naturalnym środowisku nowe wspomnienia takie wyrazistsze pojawiają sie dopiero po paru dniach, ale można to przyspieszyć np. bezpośrednio po niemiłym doświadczeniu pojechać do kogoś, spotkać się z kimś i już negatywne wrażenie jest wypchnięte przez inne jakieś doświadczenie, nowsze, zazwyczaj normalne w odbiorze. Jeśli natomiast objadanie się spowodowane jest zapychaniem ogólnej życiowej pustki, podszyte przewlekłą dystymią, depresją, przewlekłe niespełnienie życiowe to już problem jest poważniejszy do zaradzenia mu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
U mnie dyskomfort przerodził się w depresję. Brałam leki przeciwdepresyjne 3,5 roku i do tego terapia u psychologa. Pomogło.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Dyskomfort psychiczny brzmi tak samo jak dyskomfort trawienny, czyli nie wiadomo o co chodzi :) Co się konkretnie dzieje?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×