po huj szedłem na studia stoczyłem się i czuje sie jak niewolnik

im dalej brniesz tym trudniej odejść co prawda dobrnąłem prawie do końca bo prace muszę dokończyć ale jak widzę to tomi się rzygać chce , małozę to praca w zasadzie zrobiona wcześniej przez promotora czyli nic nie wprowadzam tylko sie uczę tego co było mało ze to nudne jest myślałem ze ciekawsze będzie ale nie bo promotor z tego zrobił jakieś podejście pod himalaje mało ze mi laptop nawalał samochud i uczucia to nasiłe brniecie w to chce juz miec z tym spokoj a czuje ze musze do piatku jeszcze coś napisać na siłe siedzę nic nie zrobiłem dzis ale siedze na siłe na chama, meczy mnie to nie chce nawet robić juz w pracy związanej ze studiami rzygam tym w sumie cała ta pojebaną dokładnością i wyzywaniem sie na ludziach którzy mniej wiedzą czy ogarniaja przeklęty to był czas nic dziwnego ze czasem chciałem sie zabić. nie masz ani pieniędzy by cos działać niby coś było ale to takie niby tylko wszystko na niby jak te egzaminy w zasadzie do piatku muszę coś poprawić i mu ostatni raz ją chyba oddaje...ta praca mi tylko uświadomiła ze się nie nadaje do tej pracy do pracy w korporacji z ludźmi o ego gór a naprawdę umiacy tylko posługiwac sie na rzedźmi . mam złe wspomnienia i odczucia po pracy i po studiach taki wyścig szczurów nieszczere relacje . musze ta prace dokączyć jakimś cudem i obronić i w koncu będę mógł robic coś fizycznie . wreszcie bedzie mnie stać na powolne zmiany swojego zycia.