Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość gość

Czy da się wybaczyc bez żalu?

Polecane posty

Gość gość

Kiedy będę wiedziała, ze to co czuje to wybaczenie? Nie chce rzucać słów na wiatr i nie chce zmuszac sie do tego,by wybaczyc,bo zbyt wiele wycierpialam. Może zacznę od początku. Mój mąż jest alkoholikiem po terapii, uczęszcza dalej na psychoterapię i ma motywację. Problem w tym,ze chyba nie potrafię mu tego wszystkiego wybaczyc. Nie wiem jak budować cokolwiek,czy chce z nim coś jeszcze budować. Totalny chaos. Z jednej strony boje się zaufać, z drugiej czuje,ze powinnam przynajmniej w ograniczonym stopniu, bo bez tego ani rusz. Boje się,ze kolejny raz nas zawiedzie,a ja już wiecej nie przeżyje. Mamy dzieci. Proszę o wypowiedź najlepiej te kobiety które coś podobnego przeżyły.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ja nie miałam takiej sytuacji jednak czytając to co napisałaś od razu pomyślałam, że to tak się nie da zapomnieć co zrobił mąż tylko jego czyny po terapii mogą jakoś to odbudować A jeśli chcesz by bylo Ci choćby troszkę lepiej to może przypomnij sobie czasy kiedy się poznaliście. Za co się w nim zakochałas , czy są cechy które 3 nim lubisz. Na pewno będzie ciężko Ściskam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Zapomnieć na pewno się nie da,chodzi mi o wybaczenie mu tego. Żeby zeszło ze mnie to piętno żalu, smutku. Żebym potrafila w pewnym momencie powiedzieć "ok stało się,ale teraz trzeba się podnieść i żyć dalej". Na dzień dzisiejszy nie potrafie. Nie wiem nawet czy go kocham,bo jak przypominam sobie te wszystkie sytuacje,to zastanawiam się co jeszcze robie w tym domu i dlaczego mnie tak traktowal.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Wyrzucaj to z siebie, az przestanie bolec... :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Banalne ale gdybyś przerobiła to rozmowa z mężem to na pewno było by Ci lepiej. Gdybyś od niego usłyszała że żałuje, że mu wstyd, że to nie był on w tamtym momencie A jedynie alkohol. Jeśli tego nie zrobi to ty nie powinnaś się aż tak starać, to mężowi powinno zależeć byś Ty nie czuła tego żalu już Jeśli takich rozmów nie bedzie podejmował to chyba jasne

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ooo ,temat jak najbardziej mnie dotyczy a raczej dotyczył... wiesz, to zależy co tam się działo u was ,czy było to picie w sensie ciągi alkoholowe , do jakiego stanu się doprowadzał ,czy był agresywny itp. Bo znam też alkoholików ,którzy pili "elegancko" ,nikt z zewnątrz nie powiedziałby że ta osoba ma problem z alkoholem... U mnie mój mąż wpadał w ciągi ,chlał tak że tylko podnosił się żeby wyjść do sklepu po wódkę ,były awantury ,nigdy nie wiedziałam co za chwilę się stanie a do tego był agresywny. I powiem ci że ja nie dałam rady wybaczyć i żyć normalnie z nim. Zawsze widziałam w nim tego narąbanego faceta ,nie mogłam normalnie funkcjonować bo ciągle z tyłu głowy siedziała mi myśl że może powrócić do nałogu ,że to będzie silniejsze itp. Każdy nieodebrany telefon ode mnie wzbudzał we mnie strach że znowu się napił i nie wytrzymałam tego... ten czas kiedy pił zabił we mnie miłość ,spokój i pożądanie... nie byłam w stanie iść z nim do łóżka ,rozmawiać z nim jak kiedyś ,nie cieszyło mnie jego towarzystwo...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ja wybaczyłam po terapii jego. A za jakiś czas z powrotem wrócil do nałogu i rak kilka razy az w koncu nie wybaczyłam i się rozwiodłam. Chociaż od początku chyba jadnak tak na dobre nie wybaczyłam,zawsze ten żal siedział we mnie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
O zaufaniu nie byłoby już mowy. A jak nie ma zaufania, to już niewiele zostaje.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Dość częstym jest, że żony alkoholików, którzy przestali pić nie potrafią odnaleźć się w trzeźwym życiu. Bo potrzebują być ofiarami. Bo miały korzyści z bycia w takiej roli. Bo z lojalności rodowej (podświadomie) powielają schemat swoich matek i babek. Bo potrzebują być w smutku, żalu i ponizeniu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Autorka- a to dlatego, ze jesteśmy współuzależnione. Wbrew pozorom wiecej rozwodow jest wtedy kiedy alkoholik przestaje pic,bo jak pil to jakos to bylo. Paradoks,ale mozna sie do tego przyzwyczaic.A teraz nagle zmiana o 180 stopni i trzeba zyc z nim trzezwym- niekoniecznie lepszym. Z wszystkimi jego zaletami i wadami. Do tego dochodzi glod alkoholowy i moze byc nerwowo. Terapeuta uczy mnie jak nie brać za niego odpowiedzialności,jak ułożyc sobie w głowie "plan B" żeby się znów nie rozczarować. A jego nie kontrolować tylko dac wybór. Jak chce to niech pije,to jest jego zycie. Ja mam swoje zasady,których to on ma się trzymać,a nie odwrotnie jak do tej pory.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Autorka- wspoluzaleznienie tez jest paradoksem. Z jednej strony dążymy do tego,żeby przestali pić a z drugiej trzeźwi mogą być nie do wytrzymania. I nieraz możemy "wolec" żeby się napili,bo np. w końcu da mi spokój, w końcu położy się spać, czy w końcu nie będzie nerwowy. Oni muszą z kolei nauczyć się na trzeźwo rozwiązywać problemy, na terapii uczą się też zwiększać próg wytrzymalosci na cierpienie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Autorka- nie trzeba być menelem spod sklepu żeby być alkoholikiem. O problemie mojego męża nikt nie wiedział poza mną. Do pewnego czasu,kiedy powiedziałam stop i się wyprowadziłam. Teraz wiedzą już wszyscy. U niego wyglądało to tak,ze od rana do godziny 18-19 to był normalny pracownik,po południu dobry ojciec, który zabral dzieci na placu zabaw czy spacer. Dzieci usypialy a on wtedy sklep- garaż(alkoholu nigdy nie przynosil do domu) i potrafił tam tak siedzieć pod pretekstem tego ,ze coś robi. I tak robiąc sobie popijal. Na początku piwo, potem już wódkę. Początkowo allohol sprawiał,ze był wesoły,potem już wpadal w depresje. I błędne kolo- Obwinial mnie o to,ze pije. Bo jestem franca, jak wraca z pracy to mam wiecznie focha,a do tego pewnie się puszczam skoro nie chce się z nim kochać. Byłam suka, dzi/wka, ku/rwa. Niejednokrotnie uslyszalam,ze mam wypier/dalac z jego domu,ze kiedyś i tak mnie zabije. Teraz skruszony, po terapii prosi o wybaczenie. A ja nie potrafię. Zniszczył we mnie dużo, przede wszystkim poczucie własnej wartości. I teraz mam nagle kochac tego człowieka i cieszyć się,ze się leczy? Nie robi to wszystko już na mnie wrażenia.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ja napiszę tak. Fajnie, że chodzisz na terapię, ja chodziłam 3 lata, bardzo pomogło. Terapia była początkiem mojej drogi do samorozwoju, teraz to rozwój duchowy, tak to widzę i czuję. Postrzegam świat inaczej niż kiedyś i co zobaczyłam (dzięki wspaniałym nauczycielom, którym jestem wdzięczna) to to, że koncepcja kata i ofiary, czy winnego i ofiary nie jest prawdziwa. W związku z tym nie ma mowy o wybaczaniu. To nie tędy droga do szczęścia. Tylko wzięcie odpowiedzialności za siebie i swoje emocje zapoczątkowuje zmiany. Więc w każdej sytuacji bierzesz 50% odpowiedzialności za to co Cię spotyka, za to jak jesteś traktowana przez innych. W tym męża. Widzę to też tak, że to co Cię w innych denerwuje, rani, odpycha, masz do uzdrowienia w sobie. To trudna praca. Trudna bo bolesnym jest uznać w sobie cień, czy ciemną stronę duszy, jak kto woli. A najtrudniejsze jest (dla mnie było) by w ogóle zrobić pierwszy krok i zacząć się konfrontować ze swoimi strachami i tym co do tej pory skrzętnie tłumiliśmy a winę za nasze samopoczucie zrzucaliśmy na innych, na świat, na zewnątrz generalnie. I są sposoby by pracować nad "pozbyciem się" trudnych emocji. Tych skumulowanych, które nie dają nam zaznać spokoju, bo emocje będą pojawiać się przecież i tak, na tym polega doświadczanie życia. Mi jest po drodze z techniką uwalniania z procesowaniem emocji. Znajdziesz na necie. Powodzenia.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Nie rozumiem dlaczego mam brac odpowiedzialnośc za to co robił,skoro nie jestem temu winna,ze alkohol mu przewrocil w głowie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Wiesz, nie czuję się na siłach by Ci to tak przedstawić, byś wyszła poza to przekonanie. To, czyli koncepcję sprawcy i ofiary właśnie. Nie dlatego, że nie zrozumiesz. Mi samej przewartosciowanie zajęło rok, jeszcze tkwię jedną nogą w starych nawykach, w starym, automatycznym sposobie myślenia. Jeśli Cie to zaintrygowało, poszukaj na necie. Jest sporo filmów na YouTube o takiej tematyce. Np. ludzie są jak lustra.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Być może. Poczytam,dziękuję. Może dlatego,że jestem na poczatkowym etapie terapii mam wrażenie, z e to jest jedynie oszukiwanie siebie,ze białe jest czarne i odwrotnie jedynie po to aby wyjść z tego calo.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×