Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość gość

Pępowina w dorosłym życiu.

Polecane posty

Gość gość

Kto doświadcza lub doświadczył i może coś poradzić? Chodzi mi o własną pępowinę z rodzicami, a nie o pepowinę męża z jego rodzicami. Ja doświadczam i najtrudniejsze jest to, że ja cały czas przecinam tę pępowinę, a mój tata tego nie chce i robi wszystko, by utrzymać łączacą nas pępowinę. Jest mi trudno. Dochodzi do absurdalnych sytuacji. Najgorsze jest to, że jak przecinam pępowinę, to mam pocuzcie winy, zwłaszcza, że między moimi rodzicami nie jest ostatnio najlepiej, bo mama całymi dniami gra w sieciówkę i tata czuje się na boku. A ja zaczynam się dusić, czuję się wręcz ubezwłasnowolniona, a mam własną rodzinę: męża, dzieci. Ktoś jest w temacie żeby pogadać?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Daj przykład. Próbuję Ci pomóc. Ale nie powinnaś mieć poczucie winy. Coś jest nie tak z wychowaniem jeśli masz. Byłaś u psychologa?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Nie byłam u psychologa. Wygląda to np. tak, że np. gdy mój mąż musi wyjechać na kilka dni, mój tata chce u nas nocować, bo przecież "sama sobie nie poradzę". W efekcie muszę ukrywać, że mąż w delegacji. Gdy wyjeżdżam z męzem i dziećmi na wakacje, codziennie dostaje smsa od mojego taty, a gdy od razu nie odpiszę zaraz są kolejne, więc ciąglę muszę sprawdzać komórkę, przez co dochodzi do nieporozumień z moim mężem. Zwłaszcza, że gdy tacie odpiszę, przychodzi kolejny sms i nawiązuje się dialog. To jest codziennie. Ostatnio starałam się robić tak, że nie sprawdzałam ciągle telefonu i odpisywałam dopiero wieczór i miałam wyrzuty sumienia. Są to takie smsy typu "u nas pada deszcz", a ja wiem, że są kontrolne, bo tata się boi, że sie potopimy i jest spokojny, gdy otrzyma ode mnie wiadomość. Za kilka miesięcy tata idzie na emeryturę i już zapowiedział, że skoro ja będę wtedy na wychowawczym, to on będzie u nas w domu, w czasie gdy mój mąz będzie w pracy. Do niego chce dołączyć mój brat, któremu się nudzi w domu, bo nie pracuje. Tata uważa też, że nie poradze sobie sama z dziećmi w komunikacji miejskiej i sam chce wszędzie nas wozić, podczas gdy ja normalnie wszędzie z dziećmi jeżdżę. Mam świadomość, że to wszystko podszyte jest tym, że On uważa, że ja sobie nie poradzę, bo zawsze tak było. Pomoc to jedno, a brak wiary we mnie drugie. Nawet gdy się urodziło pierwsze dziecko uważał, że nie poradzę sobie na zwykłym, blokowym podjeździe dla wózków i że zawsze ktoś drugi musi ze mną wychodzić gdy będę szła na spacer, żeby w dwie osoby sprowadzać wózek z podjazdu, bo ja sama zaraz go wywrócę. Na szczęście akurat w tej sprawie po prostu nie przejmowałam się, ale np. z tymi, że chce codzienmnie u nas być, gdy będzie na emeryturę, nie umiem się przeciwstawić, bo boję się go zranić. Nie prosiłam taty, by odporowadzał syna do zerówki, bo ja sama chcę to robić, skoro jestem na wychowawczym, nawet cieszyłam się na to, a tata nie pytając mnie o nic, już z góry założył, że on to będzie robił i już mówi, gdzie musi być zerówka, żeby nie musiał daleko dojeżdżać, gdy będzie go odprowadzał i przyprowadzał. Mama wymyśliła, że gdy tata będzie na emeryturze, to będzie go do nas przysyłała z obiadami i już gromadzi pudełka spożywcze i nie słucha, gdy mówiłę, że ja sama chce gotować. Zwłaszcza, że nie do końca odpowiada nam kuchnia mojej mamy, chemy po swojemu się żywić. Pamiętam, że zawsze czułam brak wiary we mnie, głownie ze strony taty. Rodzicom zawsze się wydawało, że coś mi się stanie i stąd miałam wiele zakazów. Już byłam dorosła, pracowałam,a oni ingerowali, że nie mogę np. chodzić na fitness po zmroku (np,. na 18:00 w zimie), bo to dla mnie za późno. Jestem osobą niepewną siebie, kompletnie nieasertywną, mam trudności w relacjach z ludźmi, także w pracy w kwestiach zawodowych. Doceniam zaangażowanie Taty, ale wiem, że to nie jest normalna pomoc, czuję, że Tata narzuca mi wiele spraw.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Gdy już byłam dorosła i pracowałam, mój Tata często wygłaszał opinie, które miały wzbudzić we mnie poczucie winy, na wypadek gdybym się chciała wyprowadzić, np "mój kolega Jurek ma taki okropny charakter, że widocznie obie córki nie mogły z nim wytrzymać i się wyprowadziły". Córki były dorosłe.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
A czy Twoi rodzice nie stracili dziecka lub może Ty miałaś kiedyś poważny wypadek? Bo faktycznie zachowują się nadopiekunczo. Jednakże powiem Ci, że mimo wszystko to super sprawa, że chcą Ci pomagać. Doceniasz to przy drugim dziecku. Spróbuj na spokojnie porozmawiać, ustalcie godziny w których do nich dzwonisz, żeby pogadać o p*****lach. Ja patrzę na to inaczej bo mamy znikomą pomoc że strony dziadków i chyba nawet ta nadopiekunczosc byłaby lepsza. Gdy byłam w drugiej ciąży i córka mi się rozchorowala a miałam wizytę u ginekologa, poprosiłam ojca by przyjechał na 2 godziny zostać z mała. Niestety zadzwonił godzinę przed moim wyjściem że nie da rady bo się źle czuje (jego stałą wymówka), także dziecka podczas wizyty pilnowala mi położna :/ Na chrzciny też nie przyjechał twierdząc że się źle czuje a wieczorem pomagał sąsiadowi w remoncie mieszkania... Także doceń co masz i może odpuść i na spokojnie z nimi pogadaj.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Super że chcą pomagać i docen to co masz? To jest straszne. Kobieta chce żyć w dorosłości po swojemu ze swoją rodziną a rodzice na siłę się wciskają tam gdzie nie ma dla nich miejsca. Porozmawiaj z nimi. Jeśli to nie pomoze to po malu się odsunąć. Idź na jakąś terapię pomogą z asertywnościa.nie możesz sobie pozwalać że uloza Ci życzę tak długo jak będą żyli. Powiedz co Ci nie pasuje, nie mów kiedy mąż jest w delegacji i powiedz ze nie chcesz żeby z Tobą został jak będzie na emeryturze. Ustal np raz co 1-2 tyg się widujecie i tyle. Nie będą brali dziecka do szkoły lub ze szkoły i nie będą dyktowac jak masz żyć. Mają pytać czy mogą zostać Twój dom nie jest ich nie mogą szarogesic tam. Twój mąż musi być już zmęczony tym.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
to wyżej to żadna rada. Kobieta się dusi, jest ubezwłasnowolniona, ojciec zabiera jej prawo do sposobu nie tylko życia wg jej planu, ale także sposobu myślenia. Toksyczność nie zawsze objawia się agresją, fochami, egoizmem. Często toksyczność to nadmierna opiekuńczność, serdeczność, takie zagłaskanie na śmierć. Są takie osoby które podbudowują swoje ego tylko wtedy kiedy wykazują się niby altruizmem. Autorko, Twój ojciec ma potrzebę altruizmu, niestety to altruizm powodowany tylko zaspokojeniem jego ego. Kierują nim czysto egoistyczne powody. On chce Tobie pomagać nie patrząc i nie słuchając Ciebie czy Ty tej pomocy oczekujesz, wbrew Tobie i wbrew faktom (brak aż takiej potrzeby pomocy innych dla Ciebie), on chce pomagać, żeby sobie -poprawić swoją wartość, żeby poczuć się człowiekiem dobrym, szlachetnym, pomocnym, nie patrząc na to, że dzieje się to kosztem Twoim, w sumie on robi Ci krzywdę myśląc, że robi dobrze, bo wg niego pomaga CI, a tak naprawdę pomaga sobie, dostarcza sobie satysfakcji w spełnianiu się jako altruista. Co robią tacy ludzie jak Twój ojciec? Ażeby mieć non stop pod ręką taki łatwy cel ( w tym przypadku cel, osobę którą można otoczyć troską), od początku manipuluje nim (Tobą), po to by cel mu nie umknął, nie stał się niezależny, stąd podstępne wzbudzanie winy (przykłady, gdzie ojciec niby mimochodem wspominał o córkach znajomego, że wyprowadziły się bo go nie lubią). Stąd też sposób wychowania na osobę nieporadną, niedecyzyjną, nieasertywną. Tak urobiony cel, jest idealny do manipulacji, nie będzie protestował, gdyż od dzieciństwa kształtowany w ten sposób, nie będzie czuł potrzeby samodzielności psychicznej a nawet fizycznej, albo będzie czuł, że to dla niego zbyt trudne, będzie się bał. Ojciec widzi w Tobie nadal dwulatkę, którą trzeba potrzymać za rączkę przy krawężniku żeby nie spadła (przykład z wózkiem na podjazdach), której należy dotrzymywać obecności by nie była sama w domu (tak jak w przypadku dzieci, żeby się z nią bawić, bo na pewno się nudzi, żeby wiedziała, że ktoś dorosły czyli odpowiedzialny, decyzyjny jest przy niej w nocy, gdy ta boi się spać, bo potwory czają się pod łożkiem). Niestety, to nie jest zdrowa relacja, to nie jest zdrowe podejście. Rodzic musi akceptować zmiany w swoim dziecku, powinien je wspierać w miarę upłwu czasu w rozwoju, czyli wzmacniać samodecyzyjność, odpowiedzialność, asertywność, odwagę. Ojciec Twój jednak chował Cię w zupełnym przeciwieństwie. Stąd już masz taki charakter jaki masz, mało asertywna, żyjąca w poczuciu winy. Kobieto, Ty żyjesz na tym świecie DLA SIEBIE, nie dla taty. Ty jesteś odpowiedzialna za siebie, za swoją rodzinę, za swoje dzieci, nie za uczucia taty, na które nie masz wpływu, nie masz jego uszczęśliwiać kosztem swojego szczęścia i wolności, kosztem małżeństwa, kosztem dzieci. Zastanów się, czy powinnaś mieć poczucie winy, że jeździsz czerwonym autem, a Twój sąsiad kocha niebieskie samochody, czerewonych zaś nie cierpi, i wzbudza w Tobie poczucie winy, mówiąc, że codziennie musi patrzeć na auto zaparkowane pod jego balkonem w kolorze czerwonym a wolałby w niebieskim? Czy w ogóle powinnaś to rozpatrywać w kategorii winy? Nie. Każdy ma prawo do swoich upodobań kolorystycznych, co nie oznacza, że jak sąsiad woli inny to Ty masz nagle zmieniać auto, zmieniać drzwi wejsciowe do mieszkania, etc. To samo z ojcem. Ty nie możesz czuć się winna, ze masz swoje życie, że jesteś samowystarczalna, że pojechałaś z rodziną na wakacje i świetnie się bawisz. Albo poczytaj o tym, albo idź na terapię. Bo przede wszystkim musisz pozbyć się poczucia winy, że oddychasz swoim powietrzem a nie tatusiowym.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Dzieci chowa się dla świata, dla nich samych, z uwzględnieniem ich temperamentu, charakteru, upodobań, potrzeb, zalet i słabości. Twój ojciec wychował i nadal chce mieć Ciebie dla siebie, taką jaką on Ciebie widzi, i chce widzieć nadal. Ma córeczkę laleczkę i tyle. On Cię nie słucha, jedynie słyszy, on Cię nie widzi, jedyne patrzy na Ciebie, on z Tobą nie prowadzi dialogu jedynie mówi do Ciebie. Stworzył sobie Ciebie i taką Ciebie traktuje, jako swój obraz, nie jako odrębną myślącą i czującą istotę w sposób indywidualny tylko dla Ciebie. Wiesz, tak to nawet rozsądni ludzie nie traktują małych dzieci, tylko zaczynają wsłuchiwać sie w ich potrzeby.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Urodziłaś się dla ojca, żyjesz dla niego czy dla siebie? Jesteś tu po to by spełniać jego oczekiwania czy swoje? Chcesz przeżyć życie pod jego dyktando, on ma je za Ciebie przeżyć? On wzbudza w Tobie odczucie, że cokolwiek zrobisz co nie jest po jego myśli, to jest wymierzone przeciw niemu, to pomyśl, Ty chyba nie żyjesz na złość jemu, tylko żyjesz bo żyjesz, dla siebie, robisz coś dla siebie, nie na złość jemu. Zwłaszcza, że nieodpisywanie na smsy kilkanaście razy dziennie zaraz po otrzymaniu takowych to nie jest cios wymierzony w tatusia, tylko szanowanie swojego czasu, czasu swojej nowostworzonej rodziny - męża i dzieci. Odwórć sytuację. Czy w takim razie Twój ojciec wyprowadził się z domu i ożenił z Twoją matką bo nie lubił swoich rodziców, czy po prostu zrobił to bo chciał być samodzielny, decyzyjny i obdarzył Twoją matkę uczuciem?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×