Moi rodzice ciagle sie kloca

Ciagle manipuluja sobila. Jeden mowi cos i druga osoba jakby grochem o sciane, nic nie dociera do niej i atak. I ta druga tez nie rozumie racji pierwszej i swoje powtarza, takie bledne kolo. A ja jestem z boku i widze to chora sytuacje. Tylko placz i nic wiecej i krzyk. Chcialabym sie odezwac, ale nie mam odwagi, bo widze kto ma racje a kto ma mniejsza racje. Czwmu oni nie moga wziac rozwodu skoro tak im zle?? Czasem mam ochote krzyczec, zwby sie ogarneli i rozwiedli, bo to jest nie do wytrzymania!!! Jak mozna wziac slub i sie nie dogadywac w ogole??? Po chuj ludzie biora te sluby, skoro i tak potem sie nienawidza i krzywdza siebie i wszystkich wokol. Stracilam nadzieje, ze to sie dobrze skonczy.

Dodam, ze nie powinno istniec cos takiego jak malzenstwo. To jest kure*stwo, a nie malzenstwo w wiekszosci przypadkow... Taka prawda!!! Manipulacje i lata zmarnowane zycia i potem na dzieciach sie to odbija jak slysza te klotnie i ze rodzicom sie zyc nie chce.

To Patologia wyprowadz sie od nich przez takich ludzi marnujesz tylko sobie zycie a sciany maja uszy

Tez mi sie odechciewa zyc jak to widze przez nich. Wykoncza sie nawzajem i potem swoje dzieci. Ale 1 rodzic w mojej sytaucji ma wieksza racje niz ten drugi. I co teraz zrobic??? Nie wiem czy sie odzywac czy nie. Bo mam ochote sie tak WYDRZEC na nich, zeby nimi wstrzasnelo! Szczegolnie na 1 rodzica w tej sytuacji

Mam jeszcze brata zyjemy, na wysokim poziomie. I dobrze nas traktuja, ale siebie nie. Tylko czasem tak, a przez wiekszosc czasu zle sie traktuja. Ale to przez 1 rodzica, bo jego wina ewidentnie jest wieksza.

Powinnaś powiedzieć im co wtedy czujesz. Nawet jeśli miałabyś to wykrzyczeć. Może coś do nich trafi

y/ebać...