Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość gość

List matki do przyszłych matek

Polecane posty

Gość gość

Piszę tego posta nie po to, żeby z Wami tutaj dyskutować, ale żeby podzielić się swoimi wrażeniami jako matka z przyszłymi matkami. A konkretnie z tymi, które nie są do końca zdecydowane na dziecko. Nie wiedzą czy powinny je mieć. Nie czują tego. Są mocno związane same ze sobą i swoim życiem. Mój list nie spodoba się spełnionym mamusiom, które albo faktycznie są tak szczęśliwe jak mówią lub udają. Takie mamy nie powiedzą Wam nigdy prawdy, one zawsze będą mówić ze jest wspaniale i ze wszystko się „da pogodzic”. Nie będę z Wami się przerzucać tu komentarzami, mam tylko nadzieję ze być może pomogę jakiejs dziewczynie uniknąć błędu jaki ja popełniłam. A mianowicie zostałam mamą. Nikt mnie nie zmuszał, nie wpadłam. Tak naprawdę tez nie wiedziałam czy chcę, ale wiedziałam ze już jest czas i ze jak nie teraz to już chyba nigdy. W tej chwili mam już 4latka w domu i moje życie nigdy już nie wróciło na takie tory, na jakie zapewniano mnie, ze wróci. Wiele osób, które znam po prostu przystosowało się do nowej sytuacji szybciej lub później. Mój syn nie jest trudnym dzieckiem, nie mam tez z nim większych problemów. Jednak od kiedy się urodził, a minęły niedawno 4 lata, nic już nie jest takie samo. Słyszałam wiele razy, „uśmiech dziecka rekompensuje wszystko”. No cóż, mi nie zrekompensował. To jasne, ze kocham swojego syna, i Ty tez będziesz kochać bo taka jest kolej rzeczy. Ale nie daj sobie wmówić przez inne „spełnione mamusie” jakie to macierzyństwo jest piękne i tylko tego powinnaś w życiu oczekiwać. Macierzyństwo to ciężka orka. To wyrzeczenie siebie na rzecz dziecka. Mimo, ze mój mąż jest normalny i nie uważa ze mi pomaga - tylko robi to co do niego należy. Dziwne określenie z pomaganiem - to jest tak samo jego dziecko jak Twoje więc pomagać to można przekopać grządki w ogrodku. Nasze odczucia są wspólne. Brak spontanicznego seksu tez nie jest niczym fajnym i to nie jest coś do czego można się przyzwyczaić lub uznać, ze takie jest życie. Nam tego brakuje. Wieczne załatwianie opieki kiedy chcesz gdzieś wyjsc, a i to często się nie sprawdza - często choroba podczas wyjazdu, telefony co robić... wszystko można pogodzic? Ja się pytam co konkretnie godzicie? Wakacje z dzieckiem? Porażka! Jeśli się nastawiasz na wakacje DLA dziecka to się zgodzę. Wtedy jest wszystko tak jak być powinno. Ale nie licz na odpoczynek mając dziecko - myślę ze jeszcze przez jakieś kolejne 4 lata prawdziwych wakacji mieć nie będziemy, choć i tak mamy szczęście bo syn zostaje z dziadkami bez problemu więc zdarza Nam się wyrwać. Dziecko na wakacjach to żadne drinki przy basenie, żadne opalanie. To Ty lub mąż, który jest wiecznie z dzieckiem bo samego go nie zostawisz. Żadne wyjścia wieczorem. Tylko wy i dziecko. Czyli wakacje dla dziecka. Kobiety, które „nadmiernie dbają o siebie” - o mnie tak mówią, bo jestem podobno zrobiona. Także jeśli masz pieniądze to nadal będziesz piękna i zadbana, ale czas będziesz sobie musiała wyszarpać. Kilkumiesięczne dziecko jeśli zdecydujesz się na karmienie piersią - zapomnij o jakichkolwiek wyjściach. To tylko dla matek, które w życiu nie pragnęły niczego jak być matką. My karmiliamy butelką więc dawałam radę wychodzić już w pierwszych tygodniach po urodzeniu. Ale tu pojawia się inna strona medalu - wyrzuty sumienia spowodowane pewnie hormonami. Nie robiłam niczego złego, ale mimo to czułam się z moimi normalnymi czynnościami zle. To jest ciągła walka. Między Tobą - dzieckiem - dbaniem o siebie - dbaniem o związek - rozwojem dziecka - rozwojem siebie. Jeśli ktoś uważa (a nie ktoś, bo wokół mnie jakieś 80% matek tak uważa z czego połowa zdecydowanie kłamie, na czym nie raz już je złapałam) ze można to wszystko ładnie pogodzic... jeszcze raz powtarzam, nie dajcie się wpędzić w kozi róg. Przemyślcie i odpowiedzcie sobie na dwa pytania - kim jesteście i kim chcecie być. Jeśli Wasze życie jest rutynowe, żeby nie powiedzieć nudne... macie super pomocnego partnera... dobrą pracę i tak naprawdę większa rodzina to Wasze marzenie to nie macie się nad czym zastanawiać. Dużo się zmieni, ale przejdzie w rutynę jak reszta rzeczy w Waszym życiu. Za to jeśli masz ciekawe, dynamiczne życie, spełniasz się i kochasz swoją pracę, dbasz bardzo o swój wizerunek zewnętrzny, cenisz sobie spontaniczność i wygodę. To niech Ci się zapali czerwona lampka, bo przez najbliższe 8-10 lat będziesz mogła zapomnieć o większości z tych rzeczy. I jeśli jesteś kobietą silną, która szybko się przystosowuje, która mimo męki nadal jest szczęśliwa to będzie Ci dobrze. Ale jeśli kochasz siebie i dbasz o siebie w całej okazałości to będzie Ci bardzo bardzo ciężko, mimo tego ze będziesz mieć wspaniałego partnera. Jeśli będziesz mieć pomoc płatną lub dziadków to super. Ale musisz wiedzieć, ze taka pomoc to kropla w morzu. Nadal po nocach będziesz budzona Ty, nadal do szpitala z dzieckiem pójdziesz Ty, nadal to do Ciebie będą dzwonić, ze dziecko ma gorączkę. A więc pomoc jest fajna, ale nie licz nawet dzięki temu na dużo swobody. Jeśli nie masz pomocy, to już nie poradzę, bo ja osobiście sobie tego nie wyobrażam. Pod moim postem znajdziecie pewnie komentarze mówiące o tym jaką jestem beznadziejną matką, jak to wcale tak nie jest, jak to wszystko się da pogodzic i być szczęśliwym. To będą komentarze matek, które kłamią lub matek, które naprawdę są szczęśliwymi, spełnionymi matkami i bycie matką w życiu to ich największe szczęście. Jeśli dla Ciebie również bycie matką to rola życia i nie masz od życia żadnych innych oczekiwań to polecam, bo wtedy macierzyństwo będzie dla Ciebie najpiękniejszym co Cię w życiu spotkało. Jednak jeśli nie chcesz czuć tego co ja, wiecznego zmęczenia, frustracji, wyrzutów sumienia przez kolejne lata to się zastanów. Macierzyństwo nie jest dla wszystkich kobiet, kiedyś kobiety nie miały innych zajęć więc to było naturalne. Teraz dzisiaj mamy czasy gdzie kobieta ma inne oczekiwania tez od życia. Życzę powodzenia i wytrwałości.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Dziekuje za szczerosc!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Post autorki zawiera samą prawdę, chociaż ja mam już dorosłe dzieci.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Wszystko się zgadza 100%

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
No nie jest lekko

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Autorko a co by bylo jak bysiala chore dziecko. Nie zawsze jest kolorowo a ty zdecydowanie przesadzasz

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Zgadzam się z autorką w 100000000%.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
"Mój list nie spodoba się spełnionym mamusiom, które albo faktycznie są tak szczęśliwe jak mówią lub udają. Takie mamy nie powiedzą Wam nigdy prawdy, one zawsze będą mówić ze jest wspaniale i ze wszystko się „da pogodzic" xx Masz takie odczucia, a nie inne, tak ci sie ułozyło. Perwnie zreszta nie tobie jednej. Ale prosze, nie zarzucaj szczesliwym matkom, ze nie mówia prawdy! Niby dlaczego maja kłamac zwłaszcza na anonimowym forum? Jestem bardzo szcześliwą, spełniona matką, mam i zawsze miałam tez swoje życie - zawodowe, towarzyskie, małżeńskie, raz poswiecalam sie czemus bardziej, raz mniej, co naturalne przy kazdym działaniu. Dzieci dorosły , ja coraz bardziej sie nimi cieszę, choc sa daleko. One tez mają swoje życie, jednak jestesmy wspaniała wspolnotą, która zawsze się wspiera. Moje życie jest bogatsze o wrażenia i doswiadczenia , które dzieki dzieciom zdobyłam , o przyjaciólm i znajomych , których poznałam i poznaję dzięki nim, wzajemnie poszerzamy swoje horyzonty w najrózniejszych dziedzinach. Nie namawiam do posiadania dzieci, bo kazdy zna najlepiej swoja sytuację, jednak dodaje głos w temacie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
A ja się wyszalałam, wyjeździłam i popiłam do 30, potem rach ciach ślub i dwoje dzieci rok po roku. Teraz nie piję drinków, nie kręci mnie to, z mężem mamy libido takie o, więc spontaniczny seks nie dla nas, pomoc mamy z każdej strony (dwie babcie, dwóch dziadków i ciotki) i w miarę ogarnięte dzieci, a jak nie są ogarnięte to nic, totalny lajt. Nie muszę być zrobiona, nie muszę mieć czystego na błysk domu, dzieci nie muszą być piękne i super mądre. A na wakacje zagraniczne jeździmy albo sami, a jak z dziećmi to haha nie jesteśmy głupi, jedziemy zawsze z kimś, żeby sobie właśnie poleżeć. Radzisz innym się zastanowisz, a sama przyznajesz że masz kogoś do kochania (synka) i będzie on przez całe życie, a jak tu ktoś ciebie posłucha i zrezygnuje to kiedyś zostanie sam.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Tak... to wszystko prawda, ale ja mam tylko jedno pytanie: nie wiedziałaś wczesniej, że tak to będzie wyglądało? Przecież to jest logiczne i łatwe do przewidzenia. Ja byłam absolutnie świadoma tego, jak życie się zmienia w momencie urodzenia dziecka. Świadoma tego, że każdą najmniejszą decyzję (nawet tę o pójściu do toalety :p ) podejmuje się przez pryzmat dziecka. I świadomie w to weszłam, świadomie częściowo rezygnuję z siebie. Być może jest mi łatwiej, bo bliżej mi już do 40-stki i za mną już wiele szaleństw, spontaniczności, beztroski, egoizmu, zapatrzenia w siebie, życia w biegu, kariery itd. Teraz przyszedł czas na dziecko i to była najlepsza decyzja na świecie. Potrzeba mi było tego spokoju, zwolnienia tempa, zajęcia się kimś, nie tylko sobą i partnerem. Korzystam na maksa z każdej chwili z dzieckiem, bo wiem, że czas płynie niesamowicie szybko. Teraz jest czas dla niego, rezygnuję z siebie, bo wiem, że to potrwa tylko chwilę. Za moment nie będzie mnie potrzebował tak bardzo jak teraz, a ja jeszcze zatęsknię za tym "uwiązaniem" karmieniem piersią (choć ja akurat nie czułam się nigdy uwiązana - laktator i butelka pomagały mi w tym) czy wspólnymi wakacjami .

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Tak... to wszystko prawda, ale ja mam tylko jedno pytanie: nie wiedziałaś wczesniej, że tak to będzie wyglądało? Przecież to jest logiczne i łatwe do przewidzenia. Ja byłam absolutnie świadoma tego, jak życie się zmienia w momencie urodzenia dziecka. Świadoma tego, że każdą najmniejszą decyzję (nawet tę o pójściu do toalety :p ) podejmuje się przez pryzmat dziecka. I świadomie w to weszłam, świadomie częściowo rezygnuję z siebie. Być może jest mi łatwiej, bo bliżej mi już do 40-stki i za mną już wiele szaleństw, spontaniczności, beztroski, egoizmu, zapatrzenia w siebie, życia w biegu, kariery itd. Teraz przyszedł czas na dziecko i to była najlepsza decyzja na świecie. Potrzeba mi było tego spokoju, zwolnienia tempa, zajęcia się kimś, nie tylko sobą i partnerem. Korzystam na maksa z każdej chwili z dzieckiem, bo wiem, że czas płynie niesamowicie szybko. Teraz jest czas dla niego, rezygnuję z siebie, bo wiem, że to potrwa tylko chwilę. Za moment nie będzie mnie potrzebował tak bardzo jak teraz, a ja jeszcze zatęsknię za tym "uwiązaniem" karmieniem piersią (choć ja akurat nie czułam się nigdy uwiązana - laktator i butelka pomagały mi w tym) czy wspólnymi wakacjami .

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Wcale nie przesadza, to sa realia, o ktorych sie nie mowi i nie ma sensu ich roztrzasac, bo tak czy inaczej trzeba wstac z rana i zyc, wypelniac obowiazki i dbac o rodzine. Ja doskonale rozumiem o czym mowi autorka, czesto dopada mnie swiadomosc tego jak zyje i DEPRECHA. Zero czasu dla siebie, wstaje z dziecmi, pozniej obowiazki domowe, 100 x dziennie robienie jedzenia, karmienie i sprzatanie, po czym sladu nie ma. Meza widuje w drzwiach, bo pracuje na popoludnia. Raz- pieniadze to rzecz mila i potrzebna. Dwa-po 24 h w domu z dziecmi pewnie bym zwariowala albo zaczela pic. Wracam do domu i lece na twarz. Czy sie rozwijam? Nie. Kiedy? Weenendy siedze sama z dziecmi-maz pracuje. Fryzjer, kosmetyczka? Kiedy? Jedyna moja rozrywka to place zabaw, sale zabaw, zajecia dodatkowe dzieci i mozluwosc posłuchania muzyki w drodze do oracy. Pomocy od dziadkow brak, tesciowa nawet o urodzinach syna nie pamięta, o wnukach wcale. Ot zycie. Tylko raczej nie analuzuje swojego zycia, bo co to da. Moze kiedys zadbam o siebie, teraz zyje zyciem dzieci i oby z tego coś wyszlo :) nie jest lekko, staram sie uswiadamiac to innym i nie lubie jak ktos wypomina bezdzietnej kobiecie, ze tyle traci. Ona traci nieprzespane noce, a ja nie wiem co to wyjscie do kina, baru, czy samotny spacer

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
A ja mam 2 dzieci. Chcianych i wyczekanych. 6 i 2 lata. Jednak po tych 6 latach jestem wyczerpana (mam pomoc na 1 weekend dziadków w miesiacu) gdybym mogła cofnąć czas o jakieś 10 lat , nie zdecydowałabym się na dzieci. Przykre, ale jakże w mojej sytuacji prawdziwe. Nic nie mogę pogodzić ze sobą, od czasu 2 dziecka. Jestem zmęczona, mimo pielęgnowania i dbania o małżeństwo mijamy się z mężem. Nie mamy dla siebie czasu, we mnie rodzi się złość o wszystko. Byłam już u lekarza,początki depresji. Przerasta mnie to wszystko. A brak wolnosci najbardziej.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
haha uwielbiam kobitki, matki jedynaków narzekające. Takie są nieporadne ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Wszystko ładnie pięknie, ale nie rozumiem jednej rzeczy- nie wiedziałaś, że dziecko zmienia życie? Bo takie odnoszę wrażenie, czytając twój post

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
To tez kwestia charakteru. Jedne osoby musza zyc dla kogos by czuc sie szczesliwe, inne potrzebuja troche przestrzeni, a inne wola pielęgnować swoje ja. W zadnym z tych przypadkow nie ma nic zlego o ile nikogo tym nie krzywdza. Znam pary bezdzietne, ktore nigdy nie zdecydowaly sie na dzieci i doskonale rozumiem te decyzje. Moja mama zas zyje dziecmi. Ona nie rozumie jak mozna nie chciec dzieci. Ja chyba jestem tym typem po srodku. Ciesze sie,ze mam dzieci, ale tez kocham siebie, a ze nie mam dla siebie czasu to bywam zmeczona i jak mi ktos mowi, ze jeszcze bede tesknic za malymi dziecmi to nie wierze w to

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Czasem mam wrażenie, ze kobiety tak narzekajace na macierzynstwo to raczej dziewczątka, które nigdy w życiu nie zrealizowaly powaznego projektu, nie przeprowadzaly odpowiedzialnego zadania. Każde duże przedsiewziecie, w tym i macierzyństwo, jesli chcemy, zeby było udane, dało efekt i satysfakcję wymaga włozenia pracy i czasu. Przecież przyszla matka moze zaobserwowac inne , przymierzyc sie do tematu, poczytać, pomyslec, zobaczyc, co nasladowac, czego unikać, zeby macierzyństwo cieszyło ( nie mówię o wypadkach losowych, typu ciezka choroba). Myslę, ze dobrze zrobiłam, decydując się na dzieci pózno - w porównaniu z wcześniejszym intensywnym zyciem zawodowym (gdzie zarwałam niejedną noc i musiałam ciągle podejmować nowe decyzje )ich wychowanie było "kaszka z mleczkiem", w kazdym razie przyjemnoscia i ciekawą, a przy tym zaplanowaną przygodą. No i dająca satysfakcję.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Wzzystkie mądre, a zadna nie przeczytala, ze autorka wpadla :) uwielbiam takie matki, ktore nie muszą czytac ,by wystawic diagnoze, ze tylko pchychiczna osoba moze widziec minusy posiadania dzieci :D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Jeśli dla Ciebie również bycie matką to rola życia i nie masz od życia żadnych innych oczekiwań to polecam, bo wtedy macierzyństwo będzie dla Ciebie najpiękniejszym co Cię w życiu spotkało. xxx Autorko, serio uważasz, że z macierzyństwa mogą się cieszyć tylko zaniedbane kury domowe, z marnym wykształceniem, bez pasji, których ulubionym zajęciem jest oglądanie "Ukrytej prawdy"? To albo masz dziwne środowisko, w którym się obracasz, albo masz kiepską wyobraźnię. Zgodzę się z tym, że nie każda kobieta powinna zostać matką. Niektóre nie będą w stanie przystosować się do tak wielkiej zmiany w życiu. I nie mają tu znaczenia czynniki, o których piszesz. To może dotyczyć każdej kobiety niezależnie od warstwy społecznej, wykształcenia, zawodu czy tego, jaiego ma partnera i jak o siebie dba.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
14:12 no właśnie. Dla mnie nie było to szok jakiś. Szok dla mnie było to jak ludzie próbowali mi mówić jak wychować. Dla mnie najgorsze było kiedy teściowie zaczęli zachowywać się jakbym była inkubatorem a oni autorytetem moim. I najgorszy szok był jak mąż nie stanął po mojej stronie i chciał wszystko tak żeby jego 4odsice byli zadowoleni. Szok był dla mnie kiedy musiałam wyjść z charakteru i zacząć być asertywna ale teraz to lubię. Juz nie pozwalam by ludzie tak mnie traktowali. Już wiem że to moje dziecko, ja mam prawo zdecydować i to że mąż nie chce słuchać od rodziców co mają do powiedzenia już nie jest moim problemem. Nie miałam dziecka z nimi a z mężem. Dla mnie najbardziej szokujące było zmiana w relacjach i nic więcej. Nie podrzucam dziecka, nie kombinuje. Jedzie z nami wszędzie bo planowaliśmy powiększyć rodzinę i on też jest częścią nas a nie jakieś meble by podrzucić

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
A ja mam 2 dzieci. Chcianych i wyczekanych. 6 i 2 lata. Jednak po tych 6 latach jestem wyczerpana (mam pomoc na 1 weekend dziadków w miesiacu) gdybym mogła cofnąć czas o jakieś 10 lat , nie zdecydowałabym się na dzieci. Przykre, ale jakże w mojej sytuacji prawdziwe. Miedzy moimi dziecmi jest 7 lat roznicy. Drugi syn to wpadka. Dlugo nie moglam pogodzic sie z ciaza,powrotem do pieluch, opieka nad dzieckiem. Czulam sie zmuszona do czegos czego nie chce. Starszy syn byl planowany, ale po porodzie w ogole nie czulam radosci z macierzynstwa. Nigdy nie oczekiwałam cudow na kiju, ale zwyczajnie bylo mi zle, czulam sie zaszczuta, wszedzie chodzilam z dzieckiem i moment kiedy syn poszedł do przedszkola byl chyba nieszczęśliwym momentem dla mnie. To nie jest tak, ze okazywalam ta niechec. Robilam wszystko by dziecko bylo szczesliwe, zadbane, mialo zajecia, rowiesnikow, ale czulam ze robie to na sile, bo mi to nie sprawialo radosci. Teraz robie drugie kolko :) moze to kwestia wieku, ale mam teraz wiecej ciwrpliwosci, choc nieukrywam, ze tez czekam na ten szczesliwy moment mianowania na przedszkolaka

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
A ja mam 2 dzieci. Chcianych i wyczekanych. 6 i 2 lata. Jednak po tych 6 latach jestem wyczerpana (mam pomoc na 1 weekend dziadków w miesiacu) gdybym mogła cofnąć czas o jakieś 10 lat , nie zdecydowałabym się na dzieci. Przykre, ale jakże w mojej sytuacji prawdziwe. Miedzy moimi dziecmi jest 7 lat roznicy. Drugi syn to wpadka. Dlugo nie moglam pogodzic sie z ciaza,powrotem do pieluch, opieka nad dzieckiem. Czulam sie zmuszona do czegos czego nie chce. Starszy syn byl planowany, ale po porodzie w ogole nie czulam radosci z macierzynstwa. Nigdy nie oczekiwałam cudow na kiju, ale zwyczajnie bylo mi zle, czulam sie zaszczuta, wszedzie chodzilam z dzieckiem i moment kiedy syn poszedł do przedszkola byl chyba nieszczęśliwym momentem dla mnie. To nie jest tak, ze okazywalam ta niechec. Robilam wszystko by dziecko bylo szczesliwe, zadbane, mialo zajecia, rowiesnikow, ale czulam ze robie to na sile, bo mi to nie sprawialo radosci. Teraz robie drugie kolko :) moze to kwestia wieku, ale mam teraz wiecej ciwrpliwosci, choc nieukrywam, ze tez czekam na ten szczesliwy moment mianowania na przedszkolaka

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
14.12- nie mierz wszystkich jedną miarą- jestem matką jedynaka, bardzo szczęśliwą i spełniona. Nie narzekam, nie jestem nieporadna, od początku wychowujemy dziecko sami bez pomocy babć, dziadków, cioc itp. Jak czuje się zmęczona, to jest jeszcze ojciec dziecka, a decydując się na Nie, miałam świadomość, że wiele rzeczy się zmieni- jedne na plus inne na minus.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
mądra wypowiedź, nigdy nie będzie tak samo jak bez dziecka/ci.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Czytaj ze zrozumieniem, autorka NIE wpadła ;-) Mam 3 dzieci, na szczęście już z grubsza odchowane ;-) to co pisze autorka to prawda, ale to nie wyklucza bycia szczęśliwym. Dzieci to orka, wywracają nasz świat do góry nogami i nic już nigdy nie jest takie samo. Ale to chyba logiczne i nie ma w tym nic zaskakującego. Jest jedno ALE... Gdy jedne drzwi się zamykają, to otwierają się drugie. Wchodzimy do innego świata, świata widzianego oczami dziecka. Uczymy się, że na wszystko powinnyśmy mieć czas. Że sprzątanie poczeka. Uczymy się pochylać nad biedronką na listku, pokazywać ptaki, często trzeba zajrzeć do książki bo nie wiemy co to za ptak. Uczymy się, że szczęście to nie zrealizowane plany, tylko radość z obecnej chwili. Bo dzieci żyją tu i teraz. I wciągają nas do tego świata. Każda matka może być szczęśliwa jeśli zmiany są dla niej oczywiste, jeśli wrzuci na luz i znajdzie radość w biedronce na palcu, jeśli zacznie doceniać wolne 15 minut, zamiast rozpaczać, że kiedyś to były 2 godziny. Matkami będziemy już do końca, nasze życie nigdy nie będzie takie samo. Strach o dziecko i odpowiedzialność nie opuszczą nas aż do śmierci. Zawsze już dziecko będzie na 1 miejscu. Ale jeśli nie zdajemy sobie z tego sprawy, to powinnyśmy odpuścić.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gośćEwna
Oj wspaniała jest ta dyskusja. Nie zgadzam się z autorką listu, ale staram się uszanować jej zdanie. Mam 3 dzieci, 4 w drodze. I tak jestem prawdziwą matką Polką. Dzieci są na pierwszym miejscu. Szkoda mi tej dziewczyny... że nie odnalazła w sobie tej "matkości". Sama napisała że głównie liczy się tylko ona...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
A skąd matki niby maja wiedzieć jaka to orka posiadanie dziecka? Same spójrzcie na swoje wypowiedzi. Autorka napisała co czuje i część matek zrozumiała, a pozostałe nie. Taka mentalność w naszym kraju, że dziecko to najlepsze co nas może spotkać i każda matka MUSI byc szczęśliwa. W około reklamy cudnych bobsów z wypielęgnowanymi mamusiami w posprzątanych wnętrzach. Prawda na ogół jest inna, ale jeśli ktoś nie miał w rodzinie innych maluchów rodzeństwa to skąd do diabła ma wiedzieć jak wygląda prawdziwe macierzyństwo? A matka która próbuje coś przekazać jest od razu krytykowana? Poza tym dzieci to nie tylko słodkie maluszki. Autorko nie łudź się że za 4 lata coś się zmieni. Nigdy uż nie będziesz miała spokojnej głowy, zawsze będzie COŚ. Ja kocham swoje dzieci i nie wyobrażam sobie życia bez nich, ale na kolejne nigdy bym się nie zdecydowała. I rozumiem kobiety którym to nie pasuje.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
A ja myśle że życie bez dzieci może mieć tyle samo plusów i minusów co życie z dziećmi , nie jest gorzej czy lepiej jest po prostu inaczej ale jednak mogą tego doświadczyć tylko osoby które są już rodzicami bo mają porównanie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
A ja uważam ze wszystkie powinnyśmy się szanować. Są matki polki, są matki biznesmenki i matki księżniczki. Ja jestem matka minimalistka, zapewniam swojemu dziecku rozwój ale sobie tez niczego nie żałuję, myślę ze trzeba zachować równowagę jak we wszystkim. Wiem ze są matki polki i jeśli one są z tym szczęśliwe to idealnie. Ja bym nie mogła, z kolei uważam ze rozwój dla dziecka jest bardzo ważny ale tez nie koliduje to jakoś bardzo z Naszym zyciem. To co się da robimy razem i to jest naprawdę świetne kiedy np w trójkę robimy ciastka czy cokolwiek, wcześniej jak była mała to tez staraliśmy się wplatać ją we wszystko. No ale tez nie można się dać zwariować każdy jest człowiekiem. Ja nie mam problemu, żeby wyjść sama do koleżanki czy kosmetyczki czy z mężem do kina. Jeśli ktoś ma problem żeby jakoś sobie to ogarnąć to chyba jest z nim coś nie tak....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
15:24 - pięknie to napisałaś, dziękuję :) Poczułam wzruszenie, czytając te słowa. Ja czuję podobnie, bycie z dziećmi to nowy wymiar mojej rzeczywistości. Wstąpiłam na ścieżkę, której nie doświadczyłabym bez ich dziecięcej ufności, dziecięcej naiwności i czystości. Wyzwalają we mnie uczucia z tak ogromną siłą, że nie sposób się nie zatrzymać, nie przyjrzeć sobie i swoim przekonaniom. To najlepsi nauczyciele jakich miałam. I często padam na twarz, ale chcę się od nich uczyć dalej.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×