Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość gość

Jak się rodzą plujące jadem potwory

Polecane posty

Gość gość
Tez nie lubię swojego dziecka :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Przecież macie to czego chciałyście!!! Pewnie o zaręczyny trzęsłyście się od drugiej randki, a ślub w białej bezie w kościele, no i weselicho na 200 osób. No i na końcu dzieciątko <3 A teraz co? Nie jest jednak jak w bajeczce? Tak się kończy wybieganie myślami tylko do ołtarza. Tępe szpachle! Tfu! Gardzę Wami!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
11:03 Uuu co tam? ubodło życie starą pannę?? idź pobawić się z kotem (nie dziwię się, że sama, kto by chciał taką mordę)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Pomyłka skarbie :) Mam męża, syna i pieska, a nie kota :) Ale mam nadzieję że jest Ci lżej tępa dzido jak Ci się ulało. Pilnuj lepiej męża, bo pewnie już ma inną na boku, bo z taką frustrowaną kretynką ciężko wytrzymać. Było myśleć myszki, a nie teraz pluć jadem. Ja tam jestem zadowolona ze swojego życia :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość  puerto rico
Ja mam 2 dzieci ale zrezygnowalam z pracy ( oplacam skladki emerytalne sama) bo pewnie tez bym tak skonczyla jak ty autorko. Na wszystko mam czas i checi + czas i dobre slowo dla dzieci mezulka. Ja swoich wytresowalam tzn odnosza pranie do kosz, brudne talerze do zlewu, sami odrabiaja lekcje ktore ja potem sprawdzam, ksiazki pakuja sami. Ciuchy po praniu sobie sami skladaja, musze ich jeszcze prasowania nauczyc. Potrafia sobie zrobic kanapki + jakies proste rzeczy do jedzenia, herbate kakao , nalesniki. Ja tak ogolnie wszytsko ogarniam ale nauczylam ich odpowiedzialnosci za swoje czyny ;) nie odrobia zadania i dostana pale to ich problem, nie naszykuja sobie ciuchow na nastepny dzien to od rana lataja jak kot z pecherzem. Od malego uczylam samodzielnosci i nie wyreczalam ( z lenistwa) teraz mam spokoj. I zaznaczam, ze moje dzieci sa jeszcze male - 7 i 9 lat. Pozdrawiam Cie autorko i sprobuj taka jak ja nalozyc na te swoje male okruszynki jakies obowiazki bo skonczysz jako ich darmowa sprzataczka i kucharka do ich 40r.z

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
23:13 Prawda zabolała, tutaj same rapszle z niedorozwojem, dodatkowo lenie z patologii, wchodzę tutaj aby się rozbawić, a te stare to jakoś nie narzekają.Rzuc se babo kurwom i dalej pierdziel o niczym, a dzieci usrane po pas.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
11:52 Ja też jestem zadowolona, dzieci wiedzą co do nich należy, mąż do rany przyłóż, ja zadbana i mięsem nie rzucam, cieszę się z dzieci, męża i niczego bym nie zmieniła.Babcie i dziadkowie daleko, a jak przyjeżdżają, to są miłymi gośćmi, a nie darmowa siła robocza.Pozdro.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość To_ja11_03
W liceum dużo się uczyłam owszem, ale dostałam się na trudne studia, na dobrej uczelni. Po pierwszym roku odżyłam. Imprezki do rana, domówki z koleżankami, kluby, akademiki. Faceci, randki, nawet związek z dobrze sytuowanym trzydziestolatkiem. Szybko się nim znudziłam, bo ileż można żyć w złotej klatce? Tylko wyjazdy, hotele, spa. Nudziło mnie to. Ale miałam dużo czasu na naukę:) Nauczyłam się masy rzeczy potrzebnych w zawodzie. Zerwałam i w wakacje podróżowałam z koleżankami stopem po Europie, dojechałyśmy aż do Hiszpanii. Festiwale muzyczne, spanie pod namiotem, oj działo się :) Po inżynierce, chciałam zrobić sobie rok przerwy od uczelni i poszłam do pracy. Właściwie wyjechałam do Szwecji. Ale nie na truskawki, jak pewnie macie nadzieję, tylko do fajnej pracy biurowej. Miałam tam zostać trzy miesiące, zostałam rok. Poznałam dużo ludzi z całego świata. Zakochałam się w Sztokholmie. W wakacje wróciłam na urlop do Polski i pojechałam z dziewczynami na Mazury. Tam poznałam Jego. Wysoki, blondyn. Duńczyk. Od razu wiedziałam, że to jest to. Pół roku związku na odległość. Chciałam wrócić na magisterium do Polski, ale to się nie udało. To on przeniósł się do Szwecji, zamieszkaliśmy razem, ale po roku zdecydowaliśmy się przenieść do Danii. Założyliśmy razem firmę, zaręczyliśmy się. Ostatecznie przyjechaliśmy do Polski. Przez dwa lata rozwijaliśmy firmę, nasze pierwsze dziecko :) Zaadoptowaliśmy psa, nasze drugie dziecko :) Firma zaczęła dobrze zarabiać, zatrudniliśmy ludzi(innych niż księgowi). Pobraliśmy się. Firma zaczęła przynosić naprawdę dobre pieniądze. Kupiliśmy dom nad jeziorem i łódkę, żeby wracać w miejsce w którym się poznaliśmy, dom czeka na remont, łódka już wyremontowana. Mamy duże mieszkanie w mieście, dwa samochody z salonu. Zaczęliśmy starania o dziecko. Po czerech miesiącach, dwie kreski :) Synek, zdrowy. Urodzony w Danii. Super opieka nad nami w szpitalu. Poród ze znieczuleniem, bez większych traum, choć żartuję, że następne dziecko rodzi ON. Nie wiem czy to kwestia człowieka, czy narodowości, ale On robił przy dziecku wszystko, poza karmieniem piersią. Wstawał w nocy do dziecka, żeby mi je przynieść. Przewijał, kołysał, sam z siebie czytał mu bajki po duńsku. Młody jest trzyjęzyczny. Chodzi do anglojęzycznego przedszkola. Nie mam problemów, że mąż nie sprząta. Zna obsługę pralki i zmywarki i nie trzeba mu mówić, że trzeba wyjąć naczynia, czy wstawić pralkę. Gotuje, więc jak zostają sami, mam pewność, że dziecko zje zdrowy, domowy posiłek, nie pizze i czekoladę. Ponadto raz na tydzień przychodzi Pani do sprzątania. Ale mój mąż jest całkowicie samoobsługowy. W zeszłym roku wróciłam na studia, zrobić magisterium. Trzy razy w tygodniu chodzę na basen lub siłownię. Mam czas na fizjoterapię. Nie mam problemu pojechać na warsztaty terapeutyczne na cały weekend. Z mężem spędzamy razem dużo czasu. W pracy, razem wyprowadzamy psa, razem się bawimy z dzieckiem, razem gotujemy obiady :) Seks uprawiamy prawie codziennie, średnio pięć razy w tygodniu. Życie jest dobre i fajne :) Tylko moje drogie trzeba myśleć długofalowo, a nie tylko do ołtarza :) Nawarzyłyście piwa to teraz myślcie jak zrobić tak żeby wam było tak dobrze jak mi. Czas pewnie wiele rzeczy załatwi.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
11:35 A co Ty masz do starych panien i ich kotów?! Jak widać po wątku dzieci i mąż szczęścia nie zapewniają. Myślę, że mężatki zgryźliwie wypowiadają się o singielkach bezdzietnych z zazdrości, bo w dzisiejszych czasach małżeństwo niczego nie ułatwia, nie wpływa na status kobiety, a stare panny mają wolność i mogą robić co im sie podoba.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Dokładnie, lepiej być stara panna niż nie radząca sobie z niczym mężatka.Nie każdy nadaje się na żonę i matkę, jak tutaj widać.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Nic nie mam, nawet mam fajną koleżankę. Mam za to do tego zgryźliwego twora z 11.03 PS. Męża nie muszę pilnować - droga wolna, chce niech idzie. Nie mam hopla na tym punkcie. Też lubię sex to nawet chętnie sobie zmienię ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ale przecież tak jest. Laski najpierw trzęsą się o zaręczyny(bo jesteśmy razem już 3! lata, a ja mam już 23 lata i obroniłam licencjat, to już najwyższy czas, tym bardziej że siostra cioteczna koleżanki matki już od roku jest zaręczona, a jest z tym swoim pół roku krócej) Poźniej musi być wesele, na sale czeka się dwa lata, trzeba zaprosić co najmniej 150 osób i wydać 60 tysięcy. Po ślubie od ręki starania o dziecko. Po dziecku nr 1 szybko dziecko nr 2, bo między dziećmi musi być mała różnica wieku. A potem szok i niedowierzanie, bo jest ciężko i nie ogarniam. Odnoszę wrażenie, że w tym wszystkim najmniej chodzi o mężczyznę z którym się jest, o dzieci które się woła na świat i o to czego się właściwie chce od życia i świata. Tylko jakieś dopasowywanie się. Ale do czego? Do filmów? Żeby koleżanki zazdrościły i miały o czy plotkować?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
No ok ale nie trzeba od razu jechać z jadem i wszystkich wrzucać w jeden wór Wyszłam za mąż mając 28l po długich namowach ze strony męża. Urodziłam po roku, drugie dziecko po 4,5l - świadomie. Aktualnie mąż ma wszystko gdzieś, nie stara się (chodzi o odciążenie w obowiązkach) - nawet nie mam siły się z nim kłócić, rozmawiać prosić. Do tego cały czas pracuję zawodowo. Kumulacja to 2-latek który od urodzenia nie przespał ani jednej nocy a ja z nim i starszak który słucha tylko ojca. No i co? - wysiadam, jestem zmęczona, moje własne prywatne życie przestało istnieć. tak to wygląda. Nie żalę się bo nie o to tu chodzi tylko chciałabym żebyście też zrozumiały nas - rozdarte frustratki

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
ślub przed 30tką. Dzieci w wieku 32, 33, 36 lat. Dłuższe czekanie to ryzyko wad. Na 3kę mnie stać finansowo i uważam, że to dobra liczba dla rodzeństwa (wiemy o tym i mąż i ja). Próbowałam ogarnąć jednocześnie powiększającą się rodzinę (2 na świecie, jedno w drodze), moje hobby (z dotychczasowego życia), dom, doktorat, który musiałam robić na gwałt i napisałam w przerwach między jednym a drugim rzyganiem za przeproszeniem i całą biurokrację na 2gim końcu Polski. To sprawiło, że nie wróciłam do siebie. Cieszę się, że macie takie wspaniałe życia niczym z reklamy. Widzę przed oczyma te błyszczące podłogi, tego uśmiechniętego męża, który odgarnia nażelowane włosy i składa na waszych ustach pocałunek, od którego miękną wam nogi, szykujące się do wieczornego rozwarcia. Potem machacie do dzieci, które same się ubrały, nakarmiły, posprzątały i wybrały do szkoły. A potem wy, w pełnym makijażu, popijające poranną kawkę i szykujące się mentalnie do pracy wchodzicie na kafeterię i sprzedajecie kawałek swojej prawdziwej natury wspierając innych... a nie, to nie wy. Wy musicie się tylko dowartościować jak to dobrze macie (kosztem innych) i koloryzujecie skutecznie wypierając z pamięci jeśli nie brudne skarpetki to psychiczne maltretowanie by w domu był Porządek (nieprzypadkowo z wielkiej litery).

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Próbowałaś? I ogarnęłaś? Czy zagryzłaś kogoś?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
nie ogarnęłam. Mam poczucie bezsensu sprzątania. Posprzątam w 1 miejscu, a w tym czasie dzieci nabałaganią w 3 innych. Do dupy matka ze mnie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
dziś normalna matka, nie żadna wyidealizowana fantazja z reklamy. A doktorat możesz skończyć na innej uczelni, bliżej siebie i za 5 lat. Także spokojnie. Zrób to, bo będziesz żałować.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Dziewczyny, później będzie jeszcze gorzej, bycie matką to zapirdziel, wyrzeczenia, stresy przez około 30 lat, a potem zostajesz zła teściowa i babcia, która nie garnie się do wnuków.Nie ma co narzekać tylko cieszyć się życiem, bo w perspektywie...starość i ostatnie pudełko.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
gość 2018.11.22 ja ten doktorat napisałam będąc w ciąży z najmłodszym i obroniłam jak miało 6 mcy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×