Gość gość89 Napisano Listopad 21, 2018 Cześć. Czasem zaglądałam na to forum gdy przeżywałam różne miłosne rozterki. Już Dawno temu miałam ochotę wylać moje łzy na kartę (tu na telefon/ komputer) ale zaczniemy od początku. Mam 23 lata poznałam kiedyś chłopaka dokładnie 5 lat temu. Jestem raczej z bogatej rodziny on z uboższej. Poznaliśmy się w cudownym miejscu (naprawdę cudownym) przypadkowo. I się zakochaliśmy w sobie. Przynajmniej tak mi się wydawało. Nasza relacja była dość skomplikowana bo wiele ludzi dawało nam max 2 miesiące. Moja rodzina go nie akceptowała z czasem i jego przestała akceptować nas. Wszystko zaczęło się komplikować ale my wytrwale byliśmy razem zakochani choć często się kłóciliśmy. Nawet zdażyło nam się rozstać jakoś po 2 latach. Myślałam wtedy ze to koniec taki na zawsze płakałam schudłam bardzo dużo bo okropnie to przeżyłam. Wyjechałam na studia on tez mieszkaliśmy w różnych miastach nie mieliśmy kontaktu przez 2 miesiące jakiś na gwiazdkę on się odezwał. Zaczęliśmy pisać a ja znowu zaczęłam się nakręcać. Moje ogromne uczucie znowu zaczęło płonąc. Nie wyobrażałam sb życia bez niego choćby z drugiej strony nie chciałam go w swoim życiu. Był typem chłopaka który potrafił zranić bad boy wiele ludzi mówiło ze strasznie się przy mnie zmienił ale myśle ze wcale tak nie było. Na sylwestra zadzwonił do mnie punkt 24 by życzyć szczęśliwego nowego roku mimo tego ze był na imprezie u jakiegoś chłopaka a ja u znajomych. Ale gadaliśmy tak jak kiedyś to uczucie znowu rosło aż nagle bum. Okazało się jakoś 2 tygodnie po sylwestrze związał się z jakaś łaska. Nie pokazywałam tego po sobie bo w sumie każdy ma prawo żyć jak chce. Choć bolało mnie to na początku bardzo ale później i ja zaczęłam się spotykać z chłopakami jednym drugim choć wciąż moje serce należało do niego. Moje związki chwilowe bo nawet miesiąca nie trwały szybko się skończyły tak samo jego relacja z dziewczyna. Pisał dzwonił po pijaku mówił ze kocha ze tęskni ze nie potrafi beze mnie żyć. Ale wiecie on i ja to jak ogień i woda. Nie możemy żyć razem bo inaczej umieramy. Jesteśmy jak księżyc i słońce które są ważne osobno a razem nie istnieją. Czas mijał my wciąż w sobie zakochani. Niestety kwestia mieszkania w innych miastach komplikowała sprawę przestaliśmy do siebie jeździć on jeździł częściej do mnie niż ja do niego. Sytuacja w rodzinnym mieście wcale nic nie poprawiała bo nasze rodziny wypełniały nasz czas tak abyśmy się nie widzieli nie spotykali zapomnieli o sobie.czesto miał do mnie pretensje o to ze nie powiem rodzicom co czuje do niego. Jego mama zaczęła naciskać na niego żeby znalazł w końcu taka kobietę która nie bd nim pomiatać choć zapewniam was ze nigdy nim nie pomiatalam nie raz udowodniłam ze skoczyłaby za nim w ogień. Tak mijał czas czułam ze się od siebie oddalamy zrywaliśmy schodziliśmy się kochaliśmy cały czas. I kiedy ja z każdym dniem zaczęłam kochać go mocniej i mocniej on przestał mnie kochać wgl. Pryznjmjiej tak mówi choć nieraz była taka sytuacja ze mówił nie kocham cię a po miesiącu pisał ze specjalnie tak mówił żeby było mi łatwiej odejść. Dla mnie kwestia miłosna jest bardzo ważna. I on o tym wiedział wiedział ze jak powie ze kocha ale musi odejść ja bym mu nie pozwoliła ale tak przez ostatnie tygodnie czułam ze coś się zmienia. Czułam ze ja mocniej go kocham a on mnie nie. Byliśmy na relacji przyjaciel przyjaciółka plus miłość. Nagle zaczął potarzax ze nigdy do siebie nie wrócimy. Ale ja nie słuchałam co może teraz mnie upewni w tym ze jak kiedyś mu powiedziałam ze go nie chce to on powtarzał ze i tak bd razem. Ale tak skończyło się love story jak on to nazwał. Przestał kochać mówi ze tak jest naprawdę ze już od dłuższego czasu czuł coraz mniej do mnie. Potraktował jak gowno. Aż nie chce cytować tych zdań które pisał bym dała mu spokój. Pewnie duża cześć z was powie. Pewnie ma inna. Uwierzcie mi ze nie ma. Przynajmniej nie teraz. Zaprosił mnie ostatnio na swój bal magistra i każdemu mówił to moja kobieta moja najpeikszejsza itp itd. Gdy wypomniałam mu to on mówił ze był pijany i dlatego tak mówił. Ogólnie pisał okropne rzeczy. Nie wiem po co tu pisze, chyba dlatego ze zawsze wierzyłam w prawdziwa miłość a to chyba tylko jedna wielka ściema. Kochasz kogoś a ten ktoś nagle ma zniknąć z twojego życia masz go znienawidzić bo tak będzie lepiej. Masz pozwolić mu odejść. Nie wiem co robić. Znaczy wiem ze tego się nie da naprawić przynajmniej tak czuje. Nie płacze nie jestem w depresji tylko wegetuje. Czuje ze coś zniknęło jakaś cześć mnie umarła. Wiele razy Śmialiśmy się ze bd jak ta para z bajki Odlot. Ze bd opowiadać wnukom jakie mieliśmy szczęście. A teraz nagle wszystko się zmienia. Ja całe lata chciałam żebyśmy w końcu byli jak normalna para. Ale nigdy nią nie będziemy. Pozdrawiam wszystkich i całuje. Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach