Czy to normalne, ze po weekendzie jestem bardziej zmeczona niz przed?

Juz nie wiem, czy to "zasluga" mojego mega wymagajacego dwulatka, czy to jednak to, ze czlowiek ktory cale zycie mieszkal w domu, a nagle gniezdzi sie z mezem i dzieckiem na 50paru metrach, po prostu meczy sie na takim metrazu w 3 osoby, jeszcze ta pogoda, z dzieckiem na dlugo wyjsc nie mozna... Dzisiaj jest poniedzialek i ja, choc mam cod do zrobienia, napisania, poglowkowania, to autentycznie jestem bardziej pelna energii i zadowolona ze weekend sie skonczyl.

Dziwne, ale kazdy jest inny. ja nawet jak dziecko bylo male, uwielbialam rodzinne weekend. zwlaszcza odkad jest wieksze, tak od 6-7 roku zycia. duzo zajmie sie soba,ale oczywiscie spedzamy czas razem w trojke. corka wie, ze jak sie obudzi I jest wczesniej niz 8 rano w sobote I niedziele, to ma sobie poczytac do 9. albo rysowac czy cos. jak jest glodna to idzie wziac jogurt, czy banana czy cos. o 9 moze wlaczyc sobie computer. ma 9 lat prawie 10. ja w sobote lubie posapc lub polezec chociaz do 9;30. potem powolne leniwe sniadanie, duzo kawy, potem zwlaszcza jesiena I Zima, lubie usiasc w fotelu kolo duzego okna z kocem I ksiazka I herbata zielona. w ta sobote w taki sposob siedzialam do 13stej - wstalismy z mezem tuz przed 10. maz po sniadnaiu posiedzial przy kompie, corka rysowala potem grala na laptopoe. poterm byl spacer. rodziny 2 godizny, potem szybkie zakupy I obiad. potem wspolnie gra planszowa. w niedziele duze zkaupy, sprztanie mieszkanie - 3 godizny w sumie na to. potem ja bylam z corka w kinie na "Zbrodniach Grindelwalda" - niestety, film slaby. ale corce sie podobal. mi nie, ksiazki ze swiata HP cyztalam I ten film to byl dosc na sile a fabula w rozsypce, nie polecam jakby co. A dzis w pracy od 8:30 do 16;30. pozdrawiam