Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość Autorka

Nie radze sobie

Polecane posty

Gość Autorka

Dziewczyny mam problem, już mnie wszystko dobija. Mam 31 lat. Nie założyłam swojej rodziny. Nie mam dzieci ani nawet faceta. Już wcześniej nie wiodło mi się w życiu osobistym wiec starałam się skupić na pracy. Po studiach zrobiłam dwa staże (bezpłatne bo na płatny nie chcieli a ja kompletowałam sobie odpowiednie cv)) w miejscach o jakich marzyłam, pełno wolontariatów aby wszystko się zgrywało w cv. Miałam spore plany, bo stwierdziłam, ze przemęczę się bezpłatnie na tych stażach i wyjadę do dużego miasta, wszak coś w cv będę już miała. Niestety moja mama nagle zmarła. Zrezygnowałam wiec z wyjazdy i poszłam na bylejaki staż z UP. Stwierdziłam ze potrzebuję czasu na żałobę a podczas stażu na spokojnie będę się rozglądać za jakąś pracą. Niestety sytuacja mnie przerosła i przerasta nadal. Podczas stażu, po pracy głównie spałam. Nie miałam siły na nic. Nic nie jadłam tylko spałam, spałam, spałam. Tak mi miną staż. Nic konstruktywnego nie zrobiłam. Ale myślałam, że jak go skończę chwilę odetchnę i może wtedy coś wymyślę... Niestety. W moim bloku pojawiła się plaga insektów. Wydałam na ich zwalczanie mnóstwo kasy, której i tak nie mam w nadmiarze. O nerwach i dodatkowym stresie nie wspomnę. Przyznam, że to rozbiło mnie już totalnie. Minęły dwa miesiące. Nie mam wciąż pracy. Nawet nie chce mi się jej szukać. Głównie śpię. Nie mam nawet motywacji by iść do kuchni i zrobić sobie herbatę. Byłam u lekarza (psychiatra) ale dostałam tylko propozycję silnych środków. 

Do rzeczy - chciałabym coś zmienić, pójść do przodu, znaleźć fajną pracę, założyć rodzinę. Ale nie widzę na to szans. Nie mam siły! Ostatnią rzeczą na jaką miałabym ochotę to latanie za facetami, strojenie się, randki... A biorąc pod uwagę wiek, nie ma co zwlekać jeśli chce mieć dzieci... Czyli nie mam szans. Z pracą też jest kiepsko. Jestem zdołowana, płaczliwa, próżno szukać we mnie energii czy pozytywnego nastawienia. Kto zatrudni takiego pracownika? Czuje się jak życiowa oferma. Zwłaszcza na tle siostry (mąż, dwoje dzieci, mieszkanie które rodzice jej kupili, praca w zawodzie, stabilna sytuacja materialna) Na nic nie liczę. Nie chce mi się już oszukiwać samej siebie, że coś osiągnę. Nie mam przyjaciół, z rodziną nie mam dobrego kontaktu (raczej każdy jest skupiony na sobie) miałam tylko mamę. Miałyśmy świetny kontakt, rozumiała mnie, starała się wpierać i pomóc choćby rozmową. Nie radzę sobie z sytuacją. Czas ucieka, z roku na rok moje szanse na rodzine i prace maleją, wiem o ty a ja zamiast wstać, otrząsnąć się, ruszyć do boju.... nie mam siły nawet zrobić sobie herbaty. Jak wyjść z tej matni?

PS. Rodzina widzi co się ze mną dzieje ale każdy jest skupiony na sobie i nawet jak zaczynam temat to najczęściej słyszę "dobra kończę"/"nie mam czasu"/ "masz 31 lat, a za mamą tesknisz?"

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Gość

Psycholog ?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mnjkjjjjjjjj

masz 31 lat, a za mamą tesknisz?"

x

x

jaki tekst...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Mee

Nie bój się leków na depresję, serio. Od prawie roku biorę takie, w pewnym momencie też mnie życie przeroslo (choroba Mamy, niepełnosprawność dziecka, moja nieuleczalna choroba, problemy rodzinne- taka kumulacja). Leki nowej generacji maja mało skutków ubocznych. A jak już trochę zaczną działać, wtedy czas na terapię, to ciężka praca, ale warto. Masz prawo do złego samopoczucia i prawo do szukania pomocy. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Hmm...

Popieram. Aby stanąć na nogi i lepiej spojrzeć na świat w tyn stanie trzeba zacząć od leków. Dopiero gdy nabierzesz sił na tą herbatę. Mozesz udać się na terapię. I nie do psychologa tylko do psychiatry. Najlepiej by było aby prowadził Cię teb sam lekarz co wypisal leki. Ludzie nie rozumieją takich problemów a gdy pytają co u Ciebie liczą tylko abyś powiedziała wszystko dobrze i dała im spokój. Nawet rodzina. Do tego chodzenie do psychiatry dla innych to tylko wyolbrzymianie swoich stanów czy nadmierne uzalanie się nad sobą. Otóż NIE... sa sytuacje w których przestajemy sobie radzić i jeśli trwa to wiele czasu wydostać się z tego później jest ciężko samemu. A bez kogoś bliskiego bez kogoś komu możesz się wyżalić nawet terapia będzie trudna. Ale wiem jedno. Idz bo trzeba zacząć. Zaraz przyjdzie wiosna leki zaczną działać i zobaczyć że rok 2019będzie dobrym rokiem 🙂 najpierw znajdź szczęście w sobie później zakładaj rodzinę bo gdy będziesz szczęśliwa będzie o wiele lepiej. Bikt Cie tak nie uszczęśliwi jak Twoje dobre samopoczucie i chęć do życia. Pozdrawiam. Tobie-ja. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość MOnika

Jesli boisz sie przyjac leki, bo przeczuwasz, ze sa wypisane "na zas", to dla swietego spokoju zrob morfologie (nawet nie wiesz jak anemia moze odebrac sily do zycia), poziom wit D, i hormony przede wszystkim (chora tarczyca daje takie objawy tez).

Jak wszystko wyjdzie ok, to chyba powinnas zaczac brac przepisane leki (choc w depresji raczej by Ci wszystko bylo obojetne, a Ty chcesz, ale nie masz sily..). Na pewno wizyta u psychologa nie zaszkodzi, bo najzwyczajniej stracilas nie tylko mame, ale najlepsza przyjaciolke i to jest podwojnie bolesne.

To czego Ci potrzeba to poczucie bezpieczenstwa, a porownywanie sie z siostra tylko pogarsza twoj stan. Nie dokladaj sobie.

Bardzo Cie pozdrawiam :)

 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zet

Autorko, masz typowe, modelowe objawy powaznej depresji.

Prawie kazda osoba, ktora traci kochanego, bliskiego i waznego czlowieka, przechodzi przez stan obnizonego nastroju, czyli placze, nie chce zyc, na nic nie ma ochoty, nic ja nie cieszy. Jednak u ciebie objawy sa glebsze, powazniejsze. Dlatego lekarz dal ci silne leki antydepresyjne. One nie sa idealnym rozwiazaniem, ale sa lepsze niz nic.

Jesli nie chesz brac takich lekow, musisz , naprawde musisz, sobie pomoc inaczej. Moze to byc terapia, na ktorej przepracujesz smierc mamy. Czekanie na to az samo minie niewiele da, bo taka depresja moze sie ciagnac wiele lat, a zycie mija.

Zatem: leki albo depresja. Po drugie: czy masz szanse na wsparcie bliskich ci ludzi? Przyjaciolki, rodziny? Taka osoba jest ci bardzo teraz potrzebna.

Napisz pare slow; jesli to przeczytasz. Powodzenia.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gosc

Dziewczyny leki odpadają bo ja nie ufam tym wszystkim lekarzom. Mam nerwicę lękową (objawy - wieczne bóle brzucha, biegunki, uczucie miękkich nóg, omdlenia, zawroty głowy)i pierwszy raz zdecydowałam się na wizytę u psychiatry, kiedy jeszcze moja mama żyła a ja poznałam interesującego faceta. Długo cierpiałam po innym więc chciałam dać temu kolejnemu szansę.

Lekarz wysłuchał mnie, NIC nie mówił i od razu przepisał receptę na antydepresanty i hydroxyzynę. Gdybym nie zapytała co myśli o moich objawach to bym nawet nie wiedziała co mi dolega i jak on by to fachowo nazwał.

Po drugie - jak byłam mała miałam lękowe objawy w szkole i też dostałam hydroxyzynę (od rodzinnego) która kompletnie na mnie nie działała. A psychiatra i tak mi ja zapisał, mimo, że powiedziałam że ten lek na mnie nie działa.

Jednak to co mnie najbardziej zniechęciło było stwierdzenie, że hydroxyzyna jest po to jakbym za bardzo "wariowała" po tych antydepresantach(!) bo one potrzebują czasu na działanie i mogą nasilić moje objawy. W domu znalazłam forum na którym poczytałam co nieco o dokładnie tym środku jaki dostałam. Byłam przerażona tym jakie ludzie mieli objawy i skutki uboczne oraz tym, że większość pisała że lek nie działał. Oczywiście psychiatra powiedział, że jak lek nie zadziała to mam przyjść i przepisze mi inny ale... no jakoś nie chciałam być królikiem doświadczalnym. Poza tym ci ludzie mnie przerazili - co chwilę tylko inny lek, inne wariacje i ciagle "pielgrzymki" po psychiatrach. Po odstawieniu znowu to samo. Bałam się, że te leki to bilet w jedną stronę a miałam wtedy tylko 28lat. Chciało mi się żyć, mogłam pracować, zakochałam się, chciałam uporać się z tymi napadami lękowymi ale oczekiwałam innego rodzaju pomocy.  Prawdę pisząc więcej dał mi kanał znaleziony na yt, dzięki któremu dowiedziałam się czym jest nerwica (a to chyba powinien wyjaśnić mi lekarz zwłaszcza, ze zapłaciłam za wizyte 200zł!)  i jak sobie z tym radzić np. poprzez ćwiczenia oddechowe. Oczywiście nerwica trwała dalej. Zrezygnowałam z tego faceta, bo i tak nie byłabym w stanie się z nim spotkac, gdzieś pojechać itp. choćby przez biegunki i kołatanie serca..  Poczułam się bezsilna. 

Drugi raz (już po śmierci mamy) za namową nowej koleżanki z pracy poszłam do psychiatry, która była także psychoterapeutką. Tym razem zaznaczyłam, ze leki mnie nie interesują ale było podobnie. Mowiłam, mówiłam, mówiłam... Babka nie powiedziała nic. Tylko dała receptę na... hydroxyzynę, choć i tu wspomniałam że to na mnie nie działa. Oczywiście przyjęła mnie jako lekarz-psychiatra bo na terapię w ramach NFZ jest 2letnia kolejka. Stwierdziłam, ze to strata czasu. A na prywatne wizyty (po 100 zł za każdą) mnie nie stać. Zresztą obiecałam sobie, że nie dam złamanego grosza lekarzom tego typu specjalności, skoro wizyta polega na tym ze ja mówię a oni tylko receptę dają. Nie tego oczekiwałam. 

Zrobiłam badania u rodzinnego i wszystko jest ok - tarczyca, żelazo, nerki, watroba, magnez itp. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość autorka
Dnia 7.02.2019 o 12:03, Gość MOnika napisał:

To czego Ci potrzeba to poczucie bezpieczenstwa, a porownywanie sie z siostra tylko pogarsza twoj stan. Nie dokladaj sobie.

To prawda, jednak nie jest to łatwe bo niemal pod każdym względem wypadam od niej gorzej. To ja mam nerwicę, to ja jestem samotna, to ja nie mam rodziny ani mieszkania. Ja nawet pralki nie mam. I niestety nie jesteśmy siostrami-przyjaciółkami. Gdy rozmawiamy przez telfon i mówię jej że mi smutno czy że sobie nie radzę to ona najcześniej mówi ze musi kończyć bo nie chce jej się tego słuchać. 

Trudno mi stanąć na nogi gdy cały czas jestem oceniana (negatywnie przez ojca i rodzinę). Rodzina mi nie pomaga tylko dyktuje - nad trumną mamy "znajdz pracę natychmiast", po tym jak podjęłam staż "staż to nie praca, znajdz inna",  po tych insektach  "napewno masz brudno w domu" (a to pluskwy były, wiec one z brudu sie nie biorą, cały blok miał z tym problem), "przeprowadz się", albo "to wyprowadz się do innego miasta", "znajdz faceta"... 

Ja wiem, ja bym chciała ale nie mam siły naprawdę! O wyprowadzce marzę już od dawna. Ale po śmierci mamy ja chcę mieć choć jedną stałą rzecz. Nie jestem w stanie zmienić wszystkiego, na to trzeba miec siły i odwagi. 

Tak samo z facetami - bardzo chciałabym kogoś poznać. Ale nie lubię swojego wyglądu, nie chce mi się o sobie zadbać, nie wyobrażam sobie teraz stroić sie i biegac na randki, gadac... 

Denerwuje mnie też to, ze nikt z rodziny nie pogada ze mną tylko dzwonią do ciotki lub ojca dowiedzieć się co u mnie. A ja nie jestem małym dzieckiem! 

Dnia 13.02.2019 o 18:43, Gość zet napisał:

Przyjaciolki, rodziny? Taka osoba jest ci bardzo teraz potrzebna.

Niestety nie mam. Kiedyś miałam wielu znajomych ale wszyscy odwrócili się ode mnie, gdy chłopak mnie rzucił i byłam w bardzo złym stanie, przestałam imprezować. Mam kilka koleżanek ale nie są to bliskie osoby, czy przyjaciółki do których mogę zadzwonić i sie wyżalić. Poza tym mają juz dzieci, rodziny i swoje zmartwienia. Jestem sama.

Rodzina to mnie tylko dołuje. Czasem mam wrażenie, że tylko ja tak przeżywam śmierć mamy. Inni jakoś normalnie funkcjonują. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość autorka

Dodam jeszcze, że trudno mi się odstresować, bo w niczym nie znajduję przyjemności. Kiedyś - jak to zwykła dziewczyna- kupiłam sobie jakiś fajny ciuch czy wypiłam pyszną kawę by poczuć sie lepiej. Lubiłam dbac o siebie np. robić własnoręcznie kremy, maseczki do włosów itp. Sprawiało mi to masę frajdy, relaksowało i sprawiało że znów czułam się atracyjna. Obecnie kompletnie nie znajduję w tym przyjemności. Nie widzę też sensu kupowania nowych ciuchów bo i tak we wszystkim czuje sie źle ani kosmetyków, wszystko wydaje mi się zbyt drogie i bez sensu. Najchętniej nie wychodziłabym z łózka a świadomość, ze wciąż nie mam pracy bardzo mnie dobija, wiem że powinnam działać. Ceny rosną, czas ucieka, z miesiąca na miesiąc mam co raz mniejsze rezerwy finansowe.. Wiadomo. 

Czuje się okropnie z myślą że nic nie osiągnęłam ani w pracy ani w życiu osobistym. Nie chce mi się też oszukiwać, że coś jeszcze zdziałam. Coś osiągnę.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Ale

Ale napisz, czego ty od nas oczekujesz i jak ci pomoc?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gosc

Jak ruszyć do przodu? Konkretnie. A to wszystko opisałam by nakreślić co się ze mną dzieje i jak wygląda moja sytuacja. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
1 minutę temu, Gość gosc napisał:

Jak ruszyć do przodu? Konkretnie. A to wszystko opisałam by nakreślić co się ze mną dzieje i jak wygląda moja sytuacja. 

Zacznij od wizyty u specjalisty.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Doris

Tylko lekarz moze Ci pomoc. Tu ci nikt nie pomoze, bo jak??????

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Olo

Ciezka sytuacja. Nie zazroszcze.🤢

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
29 minut temu, Gość Olo napisał:

Ciezka sytuacja. Nie zazroszcze.🤢

Ale nie bez wyjścia. Leki i terapia pomogą ruszyć z miejsca

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość autorka
1 godzinę temu, Laluz napisał:

Zacznij od wizyty u specjalisty.

Ale napisałam, że byłam już u specjalisty i dlaczego więcej nie pójdę. Kolejka na terpaię jest 2letnia. A nie będę płacić po 100zł tygodniowo by prowadzić monologi.  

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
4 minuty temu, Gość autorka napisał:

Ale napisałam, że byłam już u specjalisty i dlaczego więcej nie pójdę. Kolejka na terpaię jest 2letnia. A nie będę płacić po 100zł tygodniowo by prowadzić monologi.  

Przykro mi, ale żadna inna rada nie przychodzi mi do głowy. Są różne rodzaje terapii, nie każda polega na prowadzeniu monologów. Cokolwiek byś nie zrobiła w takiej sytuacji, prędzej czy później wrócisz do punktu wyjścia, jeżeli nie zrobisz porządku w swojej głowie. 

 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Sylwia

Hej Kochana...najlepsze są te porady: znajdź prace, wez kredyt, wyjdź do ludzi.

To są właśnie puste słowa wypełnione mchem, które padają z ust ludzi, którzy nie maja nic mądrego do powodzenia.

Zgadzam się z Tobą, co do psychiatrów i psychologów. Pierwsi wypisują sztampowo leki - nigdy nie zlecają badań czy nie jesteś uczulona na jakis składnik, drudzy milczą...słuchają i patrzą na zegar. Zero pomocy. Co mi realnie pomogło? Przede wszytkim jedzenie. To oczywiscie moja ścieżka, ale może warto spróbować. Odrzuciłam nabiał i cukier. Oba te pokarmy wywołują stany zapalne w organizmie. To z kolei ma wpływ na ststem nerwowy. Zmiana diety na swierze warzywa i owoce czyni cuda.

Po drugie joga. Joga to jest magia. Każda asana leczy jakaś cześć Ciebie. Poszukaj na yt filmików i zacznij ćwiczyć. Nawet 15 min dziennie da Ci power! Słuchaj Ekharta Tolle - Potęga Teraźniejszości. Bardzo pomaga.

Usmiechnij się do lustra i zrób jedna rzecz dla urody dziennie!

Pozdrawiam Cię! 🙂

 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mafia medyczna

Lekarze to hooje i nic nie leczą tylko przepisują syf z 1500 skutkami ubocznymi, je/bana mafia farmakologiczna, oni trują i zabijają ludzi tym syfem, przykre.

autorko, powolutku małymi kroczkami dasz rade, zacznij od kroku 1

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Sknera

A co to jest w dziejszych czasach 100 zlotych na lekarza?????????? jezeli jestes az tak glupia to wybacz , nie ma  dla ciebie lekarstwa i dobrej Rady.mysle ze to jest Provo nie mozesz Byc az tak prymitywna i glupia. 🙀

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Tsblets

JAkie denne provo😅😅😅😅💩😂😂😂😂😂😂😂💩💩💩💩💩💩💩💩💩💩

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gosc
2 godziny temu, Gość Sknera napisał:

A co to jest w dziejszych czasach 100 zlotych na lekarza?????????? 

100 zł za wizytę raz w tygodniu więc na miesiąc masz 400 zł na lekarza.  Jak niepracującą osobę troche sporo. To już lepiej za to porządne jedzenie kupić. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zet

Do Zalozycielki watku: masz klasyczne objawy depresji. Nie zmienisz swojej sytuacji, gdy rozklada cie depresja, ktorej nie chcesz leczyc (bo drogo lub bo dlugi czas oczekiwania). Kolo sie zamyka. Depresja uniemozliwia ci dzialanie, odbiera chec do zycia, wiaze cie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Mimo długiego czasu oczekiwania, sam fakt zapisania się na terapię byłby już pierwszym krokiem do przodu. Czas sobie biegnie. Można za dwa lata być dokładnie w tym samym miejscu co teraz, albo dać sobie szansę na ruszenie do przodu. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Lal

:*

i juz nie przeszkadzam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
1 minutę temu, Smof napisał:

Lal

😘

i juz nie przeszkadzam

😊😚

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Misia

Prowo

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Ale

Sranie w Banie 🤮🤮😂😂😂😂

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Gosciowa
56 minut temu, Laluz napisał:

Mimo długiego czasu oczekiwania, sam fakt zapisania się na terapię byłby już pierwszym krokiem do przodu. Czas sobie biegnie. Można za dwa lata być dokładnie w tym samym miejscu co teraz, albo dać sobie szansę na ruszenie do przodu. 

Zgadzam sie! Autorko, chcialabys juz wszystko, prace, mieszkanie, rodzine. Spokojnie i krok po kroku, ja mimo wszystko powalczylabym ze znalezieniem dobrego terapeuty, nie jestem specjalistą ale to co opisujesz wygląda na depresję, dopóki nie zaczniesz jej leczysz, nie ruszysz z miejsca. Nie myśl teraz o tym, co już powinnas robić, mieć, osiągnąć. Najlepiej zacząć i zrobić pierwszy krok, zatroszczyć się o zdrowie psychiczne, żeby Ci się chciało herbatę zrobić. Co po herbacie - zastanowisz się później:) Mocno kibicuję! 

I nie dziwię się, że w wieku 30 lat tęsknisz za mamą, to nic dziwnego!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×