Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość Kama

Przed trzydziestką i nie wiem kim jestem

Polecane posty

Gość Kama

Jestem w trudnej sytuacji. Byłam ze swoim narzeczonym prawie 6 lat. Układało nam się cudownie – jak to w związku zdarzały się nieporozumienia. Generalnie było bardzo dobrze. Kiedy zakończyliśmy studia zaczęli w Nasz związek ingerować rodzice partnera. Układali Nam życie, szydzili z mojej rodziny. Nazywali mnie osobą toksyczną, bez ambicji, bez pieniędzy. Bardzo mnie to zabolało bo apogeum miało miejsce podczas spotkania z Nimi – wtedy mieszkaliśmy u partnera. Moi rodzice nie wtrącali się całkowicie, więc nie mogłam oczekiwać jakiejkolwiek pomocy. Prosiłam o wsparcie narzeczonego. W efekcie kazał mi się wyprowadzić jak mi się nie podoba albo iśc do innego. Kochałam go, więc zostałam. Trwało to ponad rok…. W czasie związku leczyłam się na depresję i nerwicę, on nigdy o to nie pytał. Po tej całej sytuacji zaczęłam popadać w depresję wraz z przewlekłym stresem. Kumulacja zjawiska rozpoczęła się w październiku. Kiedy stałam się osobą nie do zniesienia, kłóciliśmy się nagminnie, wypominałam mu, że nigdy nie stanął w mojej obronie, nie wychodziliśmy. Przez okres około pół roku stracił zainteresowanie mną – zero seksu, czułości, miłości. Mechaniczne sprzątanie, gotowanie. A on wracał z pracy zamykał się i grał…. Prosiłam go wtedy o wsparcie psychoterapeuty dla Nas jako związku i dla mnie, wiedziałam że coś już nie gra…. Chroniczny stres przyczynił się do rozwoju hipomanii, gdzie rozrabiałam jak pijany zając, podejmowałam różne rzeczy na raz i go…. Zdradziłam. Po tym wszystkim dostałam ataku nawrotu depresji z próbą samobójczą. Wtedy mnie zostawił, całkiem samą. Po prostu się spakował i wrócił do matki. W sumie miał powód. Byłam załamana. trafiłam pod opiekę specjalistów. Z pomocą przyszła psychoterapia i lamotrygina. Ustabilizowały mnie. Psychoterapeuta twierdzi, że nie mam całe szczęście CHaD, ale rys osobowości borderline i przeszłam hipomanię jako reakcję obronną organizmu na stres. Przy okazji okazało się, że pada mi serce, włosy wypadają garściami. Dziwi mnie trochę ta diagnoza, kiedy byłam młoda szalałam to fakt, potem w związku bardzo się uspokoiłam. Stres wyzwolił we mnie wszystko, co najgorsze. Może faktycznie jestem chora? Sama nie wiem co mam myśleć o tym. Nadal go kocham, ale on nie wróci. Nie chce już mnie. Na terapii chociaż poznaję siebie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Figa

Musisz zacząć od nowa, ten facet już do ciebie nie wróci i w sumie nie ma co sie dziwić. Wiesz ze masz problem, zacznij małymi krokami iść do przodu, zadbaj o swoją przyszłość i zrozum, ze jesteś trudna i nad tym popracuj.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Kama

To, ze jestem trudna wiem to. Chociaż sygnał trudności dałam wtedy kiedy nie otrzymałam od niego żadnego wsparcia podczas konfliktu że strony jego rodziców. Kiedy on był w depresji byłam przy nim, zarówno kiedy robił karierę - wtedy własną odwleklam. Mój rys bordera polega na wycofywaniu się. Nie mam pełnego spektrum choroby. Hipomania nie była zależna ode mnie. Pomimo że, żałuje tego i w normalnym życiu z czysta głowa takie zachowanie jest dla mnie karygodne. Mam jedynie jakis żal o to, ze zostawił mnie w najtrudniejszym okresie mojego życia pomimo tych wspólnych lat. Kiedy nie byłam w stanie podnieść się z łóżka i zjeść. Jakby ten czas - te dobre chwilę nigdy nic nie znaczyly dla niego.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość WoSta

Niektorzy psychologowie potrafia pomoc ale wiekszosc to szarlatani.

"CHaD, ale rys osobowości borderline i przeszłam hipomanię jako reakcję obronną organizmu na stres."
Ach ta magia slow. Pseudonauka poklepujaca po plecach. Rzeczywistosc ma sens, jest logiczna, te slowa ja zaciemniaja moim zdaniem jest to zamydlenie problemu majace na celu ucieczke od odpowiedzialnosci.

Problem w tej sytuacji najprawdopodobniej nie lezal tylko po twojej stronie (moze nawet w sporej czesci: brak ambicji, brak pieniedzy i toksycznosc nie wydaja sie sensowna grupa) ale jesli odrzucirz calkowicie mozliwosc tego ze popelnilas duzo malych bledow a potem wielki blad w postaci zdrady, ciezko ci bedzie rozwiazac problemy z ktorych wynikly, unikac ich w przyszlosci a przez to pomoc sobie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Kama

Nie uciekam od odpowiedzialności. Codziennie o tym myślę i bardzo jest mi żal i wstyd za to wszystko. Codziennie o tym myślę i pogrążam się w dalszej rozpaczy. Problem przedstawiłam ogólnie-pochodze z rodziny ddtr. Nie zgodze się, ze większość psychologów to szarlatani. Mnie mój pomógł wiele. Problem leży w tym, ze to co było dla mnie niewyobrażalne pod wpływem wielu czynników przerodziło się w prawdę. Przy tego typu zachowaniu diagnoza może być wiele. Dla mojej osoby właściwą jest rys border i przezyta trauma. Tak jak zauważyłeś nie zwalnia mnie to od odpowiedzialności. Niestety, w tym zachowaniu wymyka mi się pewien element układanki, którego nie umiem pozbierać...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość WoSta

Moze to kwestia perspektywy (systemu wartosci).

Twoja wypowiedz jest technicznie odpowiedzia ale nie zawiera tresci:
  A. Stan psychiczny bedacy logiczna konsekwencja tego co sie stalo
  B. Co do psychologow, zaproponuje kompromis: niektorzy potrafia pomoc, niektorzy niepotrafia przez ograniczenia postrzegania swiata i ich dystrybucje w populacji (przedmiot badan ma znaczenie) pozostali to szarlatani ;)
  C. Stan nieokreslony
  D. Stan psychiczny -||-
  E. Stan nieokreslony

Co generalnego moge polecic: codziennie podejmujesz niezliczona ilosc decyzji, postaraj zeby w jak najwiekszej czesci byly to dobre/wartosciowe decyzje. Zamiast rozdrapywac rany skup sie na tym zeby wlasciwie postepowac w przyszlosci, wyciagnij nauke z tych i przyszlych bledow.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Kama

Staram się. Unikam dwuznaccnych sytuacji, angażuje się w pracy i staram sobie zapelniac wolny czas. Czasami tylko boję się, jestem brak kontroli wróci i zanim się obejrzę znów narozrabiam. Ciężkie jest to, ze w takim momencie wszystkie standardy zanikają, a ty nawet nie wiesz o tym. Jakbym była pijana. Bo w normalnym życiu mój kręgosłup moralny gietki nie jest. Uczucie, ze robisz coś niezgodnego z własnym kodeksem jest okropne bo w tym momencie nawet nie rozumiesz tego. A potem ta myśl i świadomość i to pytanie "co zrobilas"....

Z reguły jestem osoba miła i uśmiechnięta, ale zawsze pozwalałam aby ktoś za mnie podjął decyzje i unikałam konfrontacji. Dopiero przez kumulacji uczuć wrzeszcze. Tego uczy mnie terapia.

Czas pokaże ile wart jest człowiek.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość WoSta

Opisujesz troche dzialanie tabletki gwaltu, chociaz psycholog powinien byl cos takiego wychwycic wiec raczej zle cos zrozumialem.

Natomiast co do dobrowolnych zachowania, dobrym pomyslem jest nie tworzenie sobie sytuacji do takiego zachowania. Unikanie alkoholu jest zawsze dobrym pomyslem. Podobnie z niektorymi sposobami poprawiania sobie humoru ktore moga prowadzic do zdrady, to jak kieliszek wodki dla anonimowego alkoholika, jesli masz problem z hamowaniem sie w pewnych sytuacjach moze warto rozwazyc czy uczestnictwo w takich sytuacjach zupelnie porzucic. Dla wiekszosci ludzi jedno piwo to lekkie polepszenie humoru, dla niektorych wstep do kilkudniowego ciagu. Moze byc nawet tak zle, ze problemem moze byc spotkanie z niektorymi znajomymi czy samo wyjscie do baru/restauracji - co wymaga jeszcze ostrzejszych restrykcji.
Pracuj nad tym zeby lepiej sie kontrolowac. I jesli masz z tym problem to moze byc to jedna z tych rzeczy z ktorymi w mniejszym czy wiekszym stopniu bedziesz sie zmagac zawsze. Pracuj tez nad tym zeby byc lepszym czlowiekiem (tradycyjne wartosci moralne pomagaja wyznaczyc kierunek), moze rozwiazujac inne swoje problemy ulatwisz swoja walke  na tym obszarze (nawet z alkoholizmem latwiej walczyc z dobra praca, szczesliwa rodzina i udanym zyciem - przykladaniem sie do pracy zawodowej, dbaniem o rodzine czy praca nad soba - gdzie zadna z tych rzeczy nie musi miec bezposredniego zwiazku z alkoholem).

I celem nie jest calkowite unikniecie takich sytuacji - bo moze sie to zdazyc jeszcze raz czy wiele razy, celem jest praca nad tym zeby ta szansa byly mniejsza i mniejsza a po kazdej wpadce znaczaco mniejsza.
A co do "biczowania sie" tym co sie stalo - unikanie odpowiedzialnosci jest zle, ale podobnie z przesadnym/niszczacym torturowaniem sie przeszloscia (balansowanie tych dwoch rzeczy tez jest w pewnym stopniu walka z soba, zle dzialania maja to do siebie...). Jesli faktycznie to ty masz problem to byl z toba pewnie z toba zawsze tylko nie bylas tego swiadoma, teraz jestes mozesz nad tym pracowac i stac sie lepsza osoba na skutek tego co sie stalo. Mozesz tez zastanowic sie nad tym jak i probowac pomoc tym ktorych twoje zachowanie zranilo - tylko znowu z rozsadkiem.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Kama

Niestety, tak jest wi hipomanii. Jesz, chodzisz do pracy, robisz dziesięć rzeczy na raz, nie śpisz albo po trzy godziny max i jesteś wypoczęty. Czujesz endorfiny i jesteś super niczym młody Bog, a przy tym super atrakcyjny. Nie znałam tego stanu i nie wiedziałam, ze jest coś nie tak. Niedawno miałam atak paniki bo byłam w weekend szczęśliwa i bałam się, ze historia może się powtórzyć.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Kama

Niestety, tak jest wi hipomanii. Jesz, chodzisz do pracy, robisz dziesięć rzeczy na raz, nie śpisz albo po trzy godziny max i jesteś wypoczęty. Czujesz endorfiny i jesteś super niczym młody Bog, a przy tym super atrakcyjny. Nie znałam tego stanu i nie wiedziałam, ze jest coś nie tak. Niedawno miałam atak paniki bo byłam w weekend szczęśliwa i bałam się, ze historia może się powtórzyć.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość lek

Lecz sie. I mysl pozytywnie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Kama

Taki mam cel 😊

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość WoSta

Zagmatwany jezyk, mozna bylo od razu powiedziec psychoza maniakalno-depresyjna.
Wspolczuje kazdej kobiecie ktorej sie przytrafia, bo nawet dziewczynom ktorych szczerze nienawidzilem wystarczylo tylko skinac kiedy mialem humor (poniewaz wszystko, a zwlaszcza kobiety, bylo wspaniale). W zadnym wypadku nie pozwol zeby to sie roznioslo, wsrod znajomych, w twoim srodowisku. To nie jest cos o czym powinnas otwarcie mowic czy sie tym zaslaniac zwlaszcza jesli tego nie kontrolujesz. Ktos z kim masz na pienku dowie sie, wylapie cie na fazie i zareklamuje najwiekszym jeb* w okolicy. Przy tym ile sook i ku*vv potrafilo sie skusic na faceta takiego jak ja, przewiduje ze jako mloda kobieta nie bedziesz miala zycia.

Nie wiem nic o lekach - nie bralem i w koncu mi sie poprawilo (ludzie ktorych szanuje mowia: "unikaj" albo "stosuj jako pomoc w rozwiazaniu" raczej niz jako rozwiazanie samo w sobie).

Staraj sie hamowac gorki (znajdz sobie cos do pracy i unikaj "pospolitych" rozrywek - slyszalem ze niektorzy pracuja kreatywnie). Buddysci maja fajny sposob, porzadanie (czegokolwiek) zaczyna sie od mysli, skup sie na tym zeby takie mysli stlumic (znacznie latwiejsze niz powstrzymanie zamiany mysli w czyn, co jest znowy latwiejsze niz powstrzymanie zlego dzialania przed zmiana na gorsze).
Zdajdz sobie sposob zycia ktory nawet w dolku bedzie mial sens, bo bedzie to powiekszajaca sie czesc twojego zycia a katastrofa i depresja to nie jest dobre polaczenie. Twoj nowoczesny model zycia sie posypal. Mozesz sprobowac go odbudowac ale "modern lifestyle" nie jest latwe nawet dla najbardziej stabilnej osoby (patrz statystyki narkotykow i samobojstw). Lepiej miec jakies sensowe/dobre podstawowe cele, a po ich osiagnieciu stawiac sobie nowe*.

Wiem ze to nie popularne, ale wiara (Biblijna dokladniej) pozwala nadac twojemu zyciu wartosc dodatkowa, oddzielna od tego co depresja moze w momencie zmienic w proch (a potrafi zatruc najwieksze osiagniecie). Dodatkowo dostarcza tez kijek ktory popycha cie do pracy nawet jesli "nie ma ona sensu" i utrudnia samobojstwo. Co masz do stracenia? W im gorszej jestes sytuacji tym taniej przychodzi wiara.

*Podejrzewam, ze mozesz miec (moze nawet slusznie) wysokie mniemanie o sobie w pewnych obszarach. Niczemu to nie sluzy a utrudnia zycie. Kiedy jestes lepsza niz inni male osiagniecia nie ciesza a porazki rujnuja. Lepiej zalozyc ze jest sie w dolnych 50%. Tej "mniej udanej" czesci spoleczenstwa - w koncu to nic zlego. Jesli to zalozenie jest bledne twoje osiagniecia same to naprawia, a w miedzyczasie twoje zycie bedzie mialo sens. Wstrzemiezliwosc na gorce, optymizm i aktywnosc na dolku i odzyskujesz kontrole nad wlasnym zyciem. Nie mowie ze wszystko bedzie bajka ale jest roznica pomiedzy opanowywaniem szlejacej na smyczy wrednej chihuahu'y a szalejacego w podobnej sytuacji rotwaillera.

 

 

 

 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość WoSta

Zagmatwany jezyk, mozna bylo od razu powiedziec psychoza maniakalno-depresyjna.
Wspolczuje kazdej kobiecie ktorej sie przytrafia, bo nawet dziewczynom ktorych szczerze nienawidzilem wystarczylo tylko skinac kiedy mialem humor (poniewaz wszystko, a zwlaszcza kobiety, bylo wspaniale). W zadnym wypadku nie pozwol zeby to sie roznioslo, wsrod znajomych, w twoim srodowisku. To nie jest cos o czym powinnas otwarcie mowic czy sie tym zaslaniac zwlaszcza jesli tego nie kontrolujesz. Ktos z kim masz na pienku dowie sie, wylapie cie na fazie i zareklamuje najwiekszym jeb* w okolicy. Przy tym ile sook i ku*vv potrafilo sie skusic na faceta takiego jak ja, przewiduje ze jako mloda kobieta nie bedziesz miala zycia.

Nie wiem nic o lekach - nie bralem i w koncu mi sie poprawilo (ludzie ktorych szanuje mowia: "unikaj" albo "stosuj jako pomoc w rozwiazaniu" raczej niz jako rozwiazanie samo w sobie).

Staraj sie hamowac gorki (znajdz sobie cos do pracy i unikaj "pospolitych" rozrywek - slyszalem ze niektorzy pracuja kreatywnie). Buddysci maja fajny sposob, porzadanie (czegokolwiek) zaczyna sie od mysli, skup sie na tym zeby takie mysli stlumic (znacznie latwiejsze niz powstrzymanie zamiany mysli w czyn, co jest znowy latwiejsze niz powstrzymanie zlego dzialania przed zmiana na gorsze).
Zdajdz sobie sposob zycia ktory nawet w dolku bedzie mial sens, bo bedzie to powiekszajaca sie czesc twojego zycia a katastrofa i depresja to nie jest dobre polaczenie. Twoj nowoczesny model zycia sie posypal. Mozesz sprobowac go odbudowac ale "modern lifestyle" nie jest latwe nawet dla najbardziej stabilnej osoby (patrz statystyki narkotykow i samobojstw). Lepiej miec jakies sensowe/dobre podstawowe cele, a po ich osiagnieciu stawiac sobie nowe*.

Wiem ze to nie popularne, ale wiara (Biblijna dokladniej) pozwala nadac twojemu zyciu wartosc dodatkowa, oddzielna od tego co depresja moze w momencie zmienic w proch (a potrafi zatruc najwieksze osiagniecie). Dodatkowo dostarcza tez kijek ktory popycha cie do pracy nawet jesli "nie ma ona sensu" i utrudnia samobojstwo. Co masz do stracenia? W im gorszej jestes sytuacji tym taniej przychodzi wiara.

*Podejrzewam, ze mozesz miec (moze nawet slusznie) wysokie mniemanie o sobie w pewnych obszarach. Niczemu to nie sluzy a utrudnia zycie. Kiedy jestes lepsza niz inni male osiagniecia nie ciesza a porazki rujnuja. Lepiej zalozyc ze jest sie w dolnych 50%. Tej "mniej udanej" czesci spoleczenstwa - w koncu to nic zlego. Jesli to zalozenie jest bledne twoje osiagniecia same to naprawia, a w miedzyczasie twoje zycie bedzie mialo sens. Wstrzemiezliwosc na gorce, optymizm i aktywnosc na dolku i odzyskujesz kontrole nad wlasnym zyciem. Nie mowie ze wszystko bedzie bajka ale jest roznica pomiedzy opanowywaniem szlejacej na smyczy wrednej chihuahu'y a szalejacego w podobnej sytuacji rotwaillera.

 

 

 

 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość WoSta

Doczytalem (nazwy sie zmienily). Wspolczuje kazdej kobiecie ktorej sie przytrafia, bo nawet dziewczynom ktorych szczerze nienawidzilem wystarczylo tylko skinac kiedy mialem humor (poniewaz wszystko, a zwlaszcza kobiety, bylo wspaniale). W zadnym wypadku nie pozwol zeby to sie roznioslo, wsrod znajomych, w twoim srodowisku. To nie jest cos o czym powinnas otwarcie mowic czy sie tym zaslaniac zwlaszcza jesli tego nie kontrolujesz. Ktos z kim masz na pienku dowie sie, wylapie cie na fazie i zareklamuje najwiekszym jeb* w okolicy. Przy tym ile sook i ku*vv potrafilo sie skusic na faceta takiego jak ja, przewiduje ze jako mloda kobieta nie bedziesz miala zycia.

Nie wiem nic o lekach - nie bralem i w koncu mi sie poprawilo (ludzie ktorych szanuje mowia: "unikaj" albo "stosuj jako pomoc w rozwiazaniu" raczej niz jako rozwiazanie samo w sobie).

Staraj sie hamowac gorki (znajdz sobie cos do pracy i unikaj "pospolitych" rozrywek - moze cos kreatywnego, przynajmniej chwilowo). Sugestja: porzadanie (czegokolwiek) zaczyna sie od mysli, skup sie na tym zeby takie mysli stlumic (znacznie latwiejsze niz powstrzymanie zamiany mysli w czyn, co jest znowy latwiejsze niz powstrzymanie zlego dzialania przed zmiana na gorsze).
Zdajdz sobie sposob zycia ktory nawet w dolku bedzie mial sens, bo bedzie to powiekszajaca sie czesc twojego zycia a katastrofa i depresja to nie jest dobre polaczenie. Twoj nowoczesny model zycia sie posypal. Mozesz sprobowac go odbudowac ale "modern lifestyle" nie jest latwe nawet dla najbardziej stabilnych i "udanych" ludzi (zwyciescow jest niewielu). Lepiej miec jakies sensowe/dobre podstawowe cele, podstawowy model zycia dzialania (praca, zdrowie, dom) a po ich osiagnieciu stawiac sobie nowe*.

Wiem ze to nie popularne, ale wiara (Biblijna dokladniej) pozwala nadac twojemu zyciu wartosc dodatkowa, oddzielna od tego co depresja moze w momencie zniszczyc w twoich oczach (a potrafi zatruc najwieksze osiagniecie). Dodatkowo dostarcza tez motywacji do pracy nawet jesli depresja sugeruje "brak sensu" i utrudnia samobojstwo. Co masz do stracenia? Z tego co rozumiem jestes w kiepskiej sytuacji, co musialabys poswiecic zeby uwierzyc?

*Podejrzewam, ze mozesz miec (moze nawet slusznie) wysokie mniemanie o sobie w pewnych obszarach. Niczemu to nie sluzy a utrudnia zycie. Kiedy uwazasz ze jestes lepsza niz inni male osiagniecia nie ciesza a porazki wyniszczaja. Lepiej zalozyc ze jest sie w dolnych 50%. Tej "mniej udanej" czesci spoleczenstwa - w koncu to nic zlego. Jesli to zalozenie jest bledne twoje osiagniecia same to skoryguja, a w miedzyczasie bedziesz mogla sie cieszyc nawet malymi sukcesami.
Wstrzemiezliwosc na gorce, optymizm i aktywnosc na dolku i odzyskujesz kontrole nad wlasnym zyciem. Nie mowie ze wszystko bedzie bajka ale jest roznica pomiedzy opanowywaniem szlejacej na smyczy wrednej chihuahu'y a szalejacego w podobnej sytuacji rotwaillera.

 

 

 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość WoSta

Doczytalem (nazwy sie zmienily). Wspolczuje kazdej kobiecie ktorej sie przytrafia, bo nawet dziewczynom ktorych szczerze nienawidzilem wystarczylo tylko skinac kiedy mialem humor (poniewaz wszystko, a zwlaszcza kobiety, bylo wspaniale). W zadnym wypadku nie pozwol zeby to sie roznioslo, wsrod znajomych, w twoim srodowisku. To nie jest cos o czym powinnas otwarcie mowic czy sie tym zaslaniac zwlaszcza jesli tego nie kontrolujesz. Ktos z kim masz na pienku dowie sie, wylapie cie na fazie i zareklamuje najwiekszym jeb* w okolicy. Przy tym ile sook i ku*vv potrafilo sie skusic na faceta takiego jak ja, przewiduje ze jako mloda kobieta nie bedziesz miala zycia.

Nie wiem nic o lekach - nie bralem i w koncu mi sie poprawilo (ludzie ktorych szanuje mowia: "unikaj" albo "stosuj jako pomoc w rozwiazaniu" raczej niz jako rozwiazanie samo w sobie).

Staraj sie hamowac gorki (znajdz sobie cos do pracy i unikaj "pospolitych" rozrywek - moze cos kreatywnego, przynajmniej chwilowo). Sugestja: porzadanie (czegokolwiek) zaczyna sie od mysli, skup sie na tym zeby takie mysli stlumic (znacznie latwiejsze niz powstrzymanie zamiany mysli w czyn, co jest znowy latwiejsze niz powstrzymanie zlego dzialania przed zmiana na gorsze).
Zdajdz sobie sposob zycia ktory nawet w dolku bedzie mial sens, bo bedzie to powiekszajaca sie czesc twojego zycia a katastrofa i depresja to nie jest dobre polaczenie. Twoj nowoczesny model zycia sie posypal. Mozesz sprobowac go odbudowac ale "modern lifestyle" nie jest latwe nawet dla najbardziej stabilnych i "udanych" ludzi (zwyciescow jest niewielu). Lepiej miec jakies sensowe/dobre podstawowe cele, podstawowy model zycia dzialania (praca, zdrowie, dom) a po ich osiagnieciu stawiac sobie nowe*.

 

 

 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość WoSta

Wiem ze to nie popularne, ale wiara (Biblia dokladniej) pozwala nadac twojemu zyciu wartosc dodatkowa, oddzielna od tego co depresja moze w momencie zniszczyc w twoich oczach (a potrafi zatruc najwieksze osiagniecie). Dodatkowo dostarcza tez motywacji do pracy nawet jesli depresja sugeruje "brak sensu" i utrudnia samobojstwo. Co masz do stracenia? Z tego co rozumiem jestes w kiepskiej sytuacji, nie jest tak ze musialabys poswiecic bogactwa i sukcesy dla wiary - dlaczego wiec nie sprobowac?

*Podejrzewam, ze mozesz miec (moze nawet slusznie) wysokie mniemanie o sobie w pewnych obszarach. Niczemu to nie sluzy a utrudnia zycie. Kiedy uwazasz ze jestes lepsza niz inni male osiagniecia nie ciesza a porazki wyniszczaja. Lepiej zalozyc ze jest sie w dolnych 50%. Tej "mniej udanej" czesci spoleczenstwa - w koncu to nic zlego. Jesli to zalozenie jest bledne twoje osiagniecia same to skoryguja, a w miedzyczasie bedziesz mogla sie cieszyc nawet malymi sukcesami.
Wstrzemiezliwosc na gorce, optymizm i aktywnosc na dolku i odzyskujesz kontrole nad wlasnym zyciem. Nie mowie ze wszystko bedzie bajka ale jest roznica pomiedzy opanowywaniem szlejacej na smyczy wrednej chihuahu'y a szalejacego w podobnej sytuacji rotwaillera.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość WoSta

Wiem ze to nie popularne, ale wiara (Biblia dokladniej) pozwala nadac twojemu zyciu wartosc dodatkowa, oddzielna od tego co depresja moze w momencie zniszczyc w twoich oczach (a potrafi zatruc najwieksze osiagniecie). Dodatkowo dostarcza tez motywacji do pracy nawet jesli depresja sugeruje "brak sensu" i utrudnia samobojstwo. Co masz do stracenia? Z tego co rozumiem jestes w kiepskiej sytuacji, nie jest tak ze musialabys poswiecic bogactwa i sukcesy dla wiary - dlaczego wiec nie sprobowac?

Podejrzewam, ze mozesz miec (moze nawet slusznie) wysokie mniemanie o sobie w pewnych obszarach. Niczemu to nie sluzy a utrudnia zycie. Kiedy uwazasz ze jestes lepsza niz inni male osiagniecia nie ciesza a porazki wyniszczaja. Lepiej zalozyc ze jest sie w dolnych 50 procentach. Tej "mniej udanej" czesci spoleczenstwa - w koncu to nic zlego. Jesli to zalozenie jest bledne twoje osiagniecia same to skoryguja, a w miedzyczasie bedziesz mogla sie cieszyc nawet malymi sukcesami.
Wstrzemiezliwosc na gorce, optymizm i aktywnosc na dolku i twoja sytuacja powinna sie poprawic. Nie mowie ze wszystko bedzie bajka, choroba to choroba ale jest roznica pomiedzy opanowywaniem szlejacej na smyczy chihuahu'y a szalejacego rotwaillera.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość WoSta

Wiem ze to nie popularne, ale wiara (Biblia dokladniej) pozwala nadac twojemu zyciu wartosc dodatkowa, oddzielna od tego co depresja moze w momencie zniszczyc w twoich oczach (a potrafi zatruc najwieksze osiagniecie). Dodatkowo dostarcza tez motywacji do pracy nawet jesli depresja sugeruje "brak sensu" i utrudnia samobojstwo. Co masz do stracenia? Z tego co rozumiem jestes w kiepskiej sytuacji, nie jest tak ze musialabys poswiecic bogactwa i sukcesy dla wiary - dlaczego wiec nie sprobowac?

Podejrzewam, ze mozesz miec (moze nawet slusznie) wysokie mniemanie o sobie w pewnych obszarach. Niczemu to nie sluzy a utrudnia zycie. Kiedy uwazasz ze jestes lepsza niz inni male osiagniecia nie ciesza a porazki wyniszczaja. Lepiej zalozyc ze jest sie w dolnych 50 procentach. Tej "mniej udanej" czesci spoleczenstwa - w koncu to nic zlego. Jesli to zalozenie jest bledne twoje osiagniecia same to skoryguja, a w miedzyczasie bedziesz mogla sie cieszyc nawet malymi sukcesami.
Wstrzemiezliwosc na gorce, optymizm i aktywnosc na dolku i twoja sytuacja powinna sie poprawic. Nie mowie ze wszystko bedzie bajka, choroba to choroba ale jest roznica pomiedzy opanowywaniem szlejacej na smyczy chihuahu'y a szalejacego rotwaillera.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Kama

Tego się uczę na terapii. Chociaż według specjalistów nie jest to CHaD tylko wynik długotrwałego stresu. Psychiatra mi powiedział: w kryzysie ludzie myślą, ze można mieć tylko depresję, ale istnieje też odwrotność tego stanu. Równie niebezpieczna. Bardzo się boję bo zostałam sama z tym. I nie mam do kogo zwrócić się o pomoc w tej kwestii. Rodzina, przyjaciele są tacy ulotni. O byłym narzeczonym nie chce nawet pisać bo kiedy miał depresje czy kryzysy zawsze byłam przy nim. A teraz nie mogłam liczyć na żadne wsparcie z jego strony nawet przyjacielskie. Zdrada brzmi strasznie, to fakt. I wiem, ze dla niego to był ogromny cios. Nadal go kocham, pomimo że konflikt interesów trwał znacznie wcześniej.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Przed trzydziestka? I takie dylematy egzystencjalne? 

No mi się załączają jak jadę szybciej jak 180. Mówię Ci, do 120 jest absolutnie bezpiecznie. 😉

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Kama
4 godziny temu, blednygosc napisał:

Przed trzydziestka? I takie dylematy egzystencjalne? 

No mi się załączają jak jadę szybciej jak 180. Mówię Ci, do 120 jest absolutnie bezpiecznie. 😉

Zalaczyl się reset totalny....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość WoSta

Przepraszam za reposty/spam - posty nie dochodzily, caly czas tylko "failedreply?1" przeklikalem pare razy z drobnymi zmianami/podzialem na dwie czesci zanim przeszlo (swoja droga, pojawily sie dopiero dzisiaj).

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Kama
15 godzin temu, Gość WoSta napisał:

Przepraszam za reposty/spam - posty nie dochodzily, caly czas tylko "failedreply?1" przeklikalem pare razy z drobnymi zmianami/podzialem na dwie czesci zanim przeszlo (swoja droga, pojawily sie dopiero dzisiaj).

Bardzo Ci dziękuję za słowa wsparcia. Na ten moment realizuje się zawodowo (chyba dość dobrze). Mam pracę, która mnie interesuje, rozwijam się i zawsze jestem uwzględniona w podwyzce premiowej. To cieszy. Bardzo. Ze znajomymi też mam świetny kontakt. Śmieszne, ale to ja im często doradzam w trudnych sytuacjach i są to porady słuszne i dobre. Takie to wręcz ulomne. Radzisz sobie w wielu sprawach, pocieszasz innych. A Twoje życie jest w rozsypce i czujesz się sama z tym wszystkim. Jakbym Krzyczała wśród ludzi i nikt tego nie słyszał.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×