Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość zuzzka

Rodzić samej czy w towarzystwie?

Polecane posty

Gość zuzzka

Czy warto ciągną mężczyznę/męża/ojca dziecka do szpitala i wspólnie urodzić? Czy na pewno to dobry towarzysz? 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość efka

Dla mnie i mojego męża jego obecność przy porodzie to oczywistość, ale różni są ludzie. Niektórzy faceci się do tego nie nadają, bo będą tylko generować zamieszanie zamiast dawać wsparcie. Są też kobiety które wolą rodzić same albo np. z doulą.

To kwestia indywidualna, sama musisz zdecydować.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Gość

Wg mnie tyle może dla Ciebie zrobić za cały okres ciąży i porodu, co dotrzyma ci towarzystwa, będzie swoją gębą wśród lekarzy i pielęgniarek i przywita na świecie swoje dziecko. Mój maz byl 2 razy i dobrze wspomina to doświadczenie, ja tez. Polecam!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość

Według mnie koniecznie w towarzystwie, najlepiej męża. Nie chodzi tu o jakieś cudowne przeżycia porodu (aż takie piękne to nie jest..), ale o to, żeby była obok ciebie osoba trzeźwo myśląca, która ogarnie niektóre rzeczy np. przypilnuje położnych. Przy porodzie dzieje się tak wiele, a kobieta jest cała skołowana i obolała, więc nie zawsze jest w stanie stwierdzić czy wszystko na pewno jest ok, czy lekarze wykonują swoją pracę tak jak powinni. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Gosc

Przy mnie był mąż i Bogu dzięki że był bardzo dużo mi pomógł. Szczerze nie wyobrażam sobie jak bym  mogła sama leżeć na porodowce bez wsparcia osoby bliskiej. A wsparcie potrzebne zabierz choć mamę swoją lub kogoś innego. Powodzenia szczęśliwego rozwiązania i zdrowia dla dzidzi 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Gość
31 minut temu, Gość gość napisał:

żeby była obok ciebie osoba trzeźwo myśląca, która ogarnie niektóre rzeczy np. przypilnuje położnych. Przy porodzie dzieje się tak wiele, a kobieta jest cała skołowana i obolała, więc nie zawsze jest w stanie stwierdzić czy wszystko na pewno jest ok, czy lekarze wykonują swoją pracę tak jak powinni. 

Sama wahałam się, czy mąż powinien być ze mną na porodówce (jak na początku drugiego trymestru trafiłam na ginekologiczną izbę przyjęć, to tak panikował i histeryzował, że to ja bardziej uspokajałam jego, niż odwrotnie), ale to jest właśnie koronny argument, dlaczego chcę, aby tam jednak był.

Do tego razem chodzimy do szkoły rodzenia i teraz mam już mniej obaw, jeśli chodzi o jego obecność przy mnie i potencjalne zachowanie wobec personelu na sali. Położna tłumaczy przyszłym tatusiom bardzo łopatologicznie co się tam będzie mniej-więcej działo, co mogą robić, czego nie można, a na co powinni dogadać się z żonami, czy obu stronom będzie coś pasowało (np. zaglądanie między nogi rodzącej, żeby zobaczyć postęp porodu) i inne takie. Dzięki temu on już teraz czuje się potrzebny i sam utwierdza się w przekonaniu, że chce ze mną być, bo może podejść do tego zadaniowo.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Gość

Ja rodze za miesiąc i ustaliliśmy tak przez pierwszą fazę porodu mąż ze mną tym bardziej że może to trwać tyle godzin zawsze sie przyda pogada rozbawi jakoś zagada żeby odwrócić uwagę od bólu poda mi wodę pomasuje plecy i ogolnie bedzie towarzyszyl mi przez ten czas ale kiedy zacznie się typowo poród leżenie, parcie wyciskanie z siebie dziecka mąż wyjdzie na ten czas podobno ta faza trwa od ok 15 minut do godziny więc na tyle może wyjść mi będzie lepiej bo będę się mogła skupić na parciu nie na jego gadaniu za plecami no i bede sie czula bardziej komfortowo no i mąż też niby dorosły facet ale z nimi to różnie bywa zobaczy zbyt dużo i jeszcze będzie miał jakąś traume ( znam takie przypadki) facet niby facet ale czasami lepiej żeby widział mniej. Wróci od razu jak mała się urodzi przetnie pepowine i będzie z nami podczas pierwszego karmienia i badania małej uważam ze taka opcja jest bardzo dobrym pomysłem moja położna powiedziała że pary często decydują się na takie rozwiązanie . 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość

Lepiej żeby mąż był. 

Ja miałam bardzo bolesny poród. Mąż pomógł mi ogarnąć znieczulenie. Zostawili nas samych w sali porodowej, mnie przypięli do USG i tak się męczyłam cały czas 😞 W końcu udało mu się zaciągnąć lekarza, wypełniliśmy jakieś dokumenty potrzebne do znieczulenia i cały czas mąż musiał im przypominać albo żeby to zabrali, potem żeby dali odpowiedniemu lekarzowi. No cały czas grali na zwłokę a ja płakałam. Potem przyszedł ten lekarz od znieczuleń i mówi że nie ma dokumentów i trzeba było się wykłócać. Nie wyobrażam sobie być tam sama. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość

nie USG tylko KTG.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Dbs

Mój mąż w mojej 1 ciąży to miał rację wielką ochotę uniknąć bycia przy porodzie. Nie, że się brzydził czy coś, tylko on tego nie czuł. Oczywiście nie było opcji,żebym mu na to pozwoliła 😉

Gdy przyszło co do czego,był moim wsparciem. Siedział przy mnie kilka h i pozwalał żebym się na nim wyżywała podczas skurczy. Poród miałam indukowany, dodatkowo totalnie się zagazowałam tym gazem 🙂 póki nie przyszły mega skurcze to nawet nam śmiesznie było. Jak przyszły parte,  to stanął u wezglowia łóżka i nie preszkadzal. Gdy już córka przyszla  na świat z dumą odciął pepowine. 

Dla większości mężczyzn  poród to jest abstrakcja totalna. Mało który jest w stanie się wczuć w to co przechodzą kobiety. Ale uważam,  że dobrze jest aby widzieli, że to nie taka bulka z masłem.  

Osobną kwestia jest w ogóle bycie z kimkolwiek na porodówce.  Uważam,  że jeśli nie ojciec dziecka, to powinien być ktokolwiek,aby móc wspomóc rodzącą i niestety ale być świadkiem tego się się dzieje. Pamiętam, że leżałam na sali z dziewczyną,która urodziła po mnie,ale w nocy. Była sama,bo mąż opiekował się dziećmi w domu. PolożNe były niemile, opryskiwe i ogólnie złe,ze sobie nie pospały przez ten poród w nocy. No,ale dziewczyna była sama, bez świadków - to mogły się wyżywać.

Drugi poród przede mną. Mąż będzie obowiązkowo 🙂

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Beznazwy

Mnie tylko mąż wnerwial. Usiłował mnie zaglaskac na śmierć, aż się skupić nie mogłam. W końcu grzecznie poprosiłam go, by wyszedł .20 minut później wyrzuciłam też położna,bo wciąż gadała i gadała a mnie towarzystwo wnerwialo i kazałam wrócić wszystkim na 2 fazę. Za to przy 2 fazie mąż był skarbem, oddychał razem ze mną, ocierał czoło, położna też super.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość dorota

Lepiej mieć kogoś pod ręką, zawsze to raźniej znosić ten ból zakończony szczęściem.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość elka

Mój mąż nie ma wyjścia, zadecydowałam za niego 😉

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość sylwia90

Na początku myślałam, że poród najlepiej przechodzić samemu, ale z biegiem czasu i ciąży chcę z kimś dzielić to szczęście i cud . Na towarzystwo w czasie porodu zwróciła mi uwagę  położna, później potwierdzenie znalazłam również w internetowych szkołach rodzenia (fajna jest prenalen i rodzice). Mąż na początku miał wątpliwości, ale szybko mu minęły. Już za 4 miesiące zostaniemy rodzicami i wspólnie chcemy przywitać maleństwo.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość elwira

Nie ma się co zastanawiać, powiedz mężowi czy partnerowi, że idziecie razem rodzić i tyle.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Gość
27 minut temu, Gość elwira napisał:

powiedz mężowi czy partnerowi, że idziecie razem rodzić i tyle

I zrób nieprzygotowanemu facetowi traumę? Nie każdy mężczyzna nadaje się na porodówkę, są np. tacy, którzy mdleją na widok krwi, albo cholerycy i panikarze, którzy nie wiedząc co się dzieje, albo Tobie podbiją poziom stresu, albo sparaliżują działania personelu medycznego, pytanie, czy w takim wypadku warto ciągnąć go na porodówkę ze sobą?

Jeśli mąż/partner ma towarzyszyć w takiej chwili, to powinna być wspólna decyzja, a nie tylko kobiety. Jeśli on nie chce, albo się waha, można go próbować przekonać, dodatkowo on musi wiedzieć po co tam idzie. Facet jest istotą zadaniową, więc jeśli wskażesz mu po co go tam potrzebujesz, co ma robić, co ma przygotować, to prędzej się zgodzi na taki pomysł.

Jeśli ma iść, dla samej idei siedzenia i patrzenia jak się wijesz z bólu, to jaki to ma sens? Chyba tylko wrobienie w poczucie winy i upewnienie się, że po takiej akcji nie będzie wspominał o zrobieniu kolejnego dziecka.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Valerie

Ja swojego męża wzięłam na porodówkę, nie było to dla niego łatwe ale widział, że ja go tam po prostu potrzebuję. Oczywiście odpowiednio przygotowaliśmy się do tego, dużo czytaliśmy i oglądaliśmy. Na szczęście wszystko potoczyło się dobrze i w Feminie przyszedł na świat mój malutki synek 🙂 I wiem, że jak następnym razem zajdę w ciążę, to również chcę, żeby mój mąż był przy mnie. Takie wsparcie jest naprawdę nieocenione.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Gość
10 minut temu, Gość Gość napisał:

I zrób nieprzygotowanemu facetowi traumę? Nie każdy mężczyzna nadaje się na porodówkę, są np. tacy, którzy mdleją na widok krwi, albo cholerycy i panikarze, którzy nie wiedząc co się dzieje, albo Tobie podbiją poziom stresu, albo sparaliżują działania personelu medycznego, pytanie, czy w takim wypadku warto ciągnąć go na porodówkę ze sobą?

Jeśli mąż/partner ma towarzyszyć w takiej chwili, to powinna być wspólna decyzja, a nie tylko kobiety. Jeśli on nie chce, albo się waha, można go próbować przekonać, dodatkowo on musi wiedzieć po co tam idzie. Facet jest istotą zadaniową, więc jeśli wskażesz mu po co go tam potrzebujesz, co ma robić, co ma przygotować, to prędzej się zgodzi na taki pomysł.

Jeśli ma iść, dla samej idei siedzenia i patrzenia jak się wijesz z bólu, to jaki to ma sens? Chyba tylko wrobienie w poczucie winy i upewnienie się, że po takiej akcji nie będzie wspominał o zrobieniu kolejnego dziecka.

Tak serio to kogo to obchodzi? Trauma , bo.potrzyma za rękę? Co to za facet? Dlaczego kobieta ma znosić wszystko sama, choć robota była po połowie i UWAGA martwić się,żeby po tym wieku sie w bólu nie była za luźna, bo ksieciuniu straci na komforcie małżeństwa

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Gość
2 minuty temu, Gość Gość napisał:

Tak serio to kogo to obchodzi? Trauma , bo.potrzyma za rękę? Co to za facet? Dlaczego kobieta ma znosić wszystko sama, choć robota była po połowie i UWAGA martwić się,żeby po tym wieku sie w bólu nie była za luźna, bo ksieciuniu straci na komforcie małżeństwa

Bo potem jest płacz, że mąż/partner po urodzeniu dziecka nie chce bliskości, mówi, że się brzydzi i inne tego typu historie, ze zdradami i rozpadami małżeństw włącznie.

Ty, jako kobieta masz jakieś 7-8 miesięcy na to, żeby się do porodu przygotować, również psychicznie. Do tego hormony i dyskomfort sprawiają, że w pewnym momencie już nie myślisz tyle o tym, że będzie bolało, że się nasłuchałaś tyle o traumach innych rodzących, tylko po prostu chcesz urodzić, przestać być w ciąży.

A facet? On przez te miesiące jest obok, nie ma takich samych odczuć, bo to nie on na co dzień zmagał się z dolegliwościami ciążowymi i dodatkowym ciężarem noszonym przed sobą w postaci brzucha. Jeśli przez całą ciążę go nie próbowałaś włączyć w ten stan, nie angażowałaś, nie uświadamiałaś, jak to będzie wyglądało przy porodzie, w połogu i później, to tak, moim zdaniem nie masz prawa wymagać od niego obecności na porodówce.

Masz rację, że ciąża powinna być "po połowie", ale do tego trzeba dojrzałości faceta, żeby się tym zainteresował oraz dojrzałości kobiety, żeby go w ten temat wprowadzić, bo to Ty wiesz, jakie masz oczekiwania i jakiego rodzaju wsparcia będziesz potrzebowała. I tak jak Ty, on też potrzebuje czasu, żeby to przetrawić, nastawić się na to psychicznie i przygotować w każdy inny możliwy sposób.

Jeśli Ty go nie angażujesz, albo on potrafi racjonalnie umotywować, dlaczego mimo zaangażowania i wsparcia w ciąży nie chce być przy porodzie, to trzeba to uszanować.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość wika

Oczywiście że warto iść z kimś bliskim rodzić dziecko, a najlepiej aby tą bliską osobą był ojciec dziecka. Żadna trauma mu nie grozi bo to jest normalna, ludzka fizjologia.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Gość
4 godziny temu, Gość Gość napisał:

Bo potem jest płacz, że mąż/partner po urodzeniu dziecka nie chce bliskości, mówi, że się brzydzi i inne tego typu historie, ze zdradami i rozpadami małżeństw włącznie.

Ty, jako kobieta masz jakieś 7-8 miesięcy na to, żeby się do porodu przygotować, również psychicznie. Do tego hormony i dyskomfort sprawiają, że w pewnym momencie już nie myślisz tyle o tym, że będzie bolało, że się nasłuchałaś tyle o traumach innych rodzących, tylko po prostu chcesz urodzić, przestać być w ciąży.

A facet? On przez te miesiące jest obok, nie ma takich samych odczuć, bo to nie on na co dzień zmagał się z dolegliwościami ciążowymi i dodatkowym ciężarem noszonym przed sobą w postaci brzucha. Jeśli przez całą ciążę go nie próbowałaś włączyć w ten stan, nie angażowałaś, nie uświadamiałaś, jak to będzie wyglądało przy porodzie, w połogu i później, to tak, moim zdaniem nie masz prawa wymagać od niego obecności na porodówce.

Masz rację, że ciąża powinna być "po połowie", ale do tego trzeba dojrzałości faceta, żeby się tym zainteresował oraz dojrzałości kobiety, żeby go w ten temat wprowadzić, bo to Ty wiesz, jakie masz oczekiwania i jakiego rodzaju wsparcia będziesz potrzebowała. I tak jak Ty, on też potrzebuje czasu, żeby to przetrawić, nastawić się na to psychicznie i przygotować w każdy inny możliwy sposób.

Jeśli Ty go nie angażujesz, albo on potrafi racjonalnie umotywować, dlaczego mimo zaangażowania i wsparcia w ciąży nie chce być przy porodzie, to trzeba to uszanować.

facet (o ile nie jest niepełnosprawny umysłowo) ma dokładnie tyle samo czasu na przygotowanie się do porodu co kobieta. Tak, to nie on chodzi z brzuchem i to dla niego bardziej abstrakcyjne, ale przecież jeśli chce się o tym dowiedzieć to się dowie. Są szkoły rodzenia na które można i warto razem chodzić, są książki, artykuły. Dla chcącego nic trudnego.

Trudno, żeby kobieta była jedyną odpowiedzialną za to, żeby jej facet się przygotował do porodu. Tak jakby miała za mało na głowie pomiędzy rzyganiem, puchnięciem i stresowaniem się porodem. To on ma być oparciem dla niej a nie odwrotnie. A już obarczanie JEJ winą za to że on jej kiedyś powie że się "brzydzi" to już kosmos. Jeśli się brzydzi, nie potrafi przepracować tego i jeszcze obarcza za to winą kobietę, która go "nie zaangażowała" to wypad.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Berta
Dnia 7.05.2019 o 12:31, Gość Gość napisał:

Ja rodze za miesiąc i ustaliliśmy tak przez pierwszą fazę porodu mąż ze mną tym bardziej że może to trwać tyle godzin zawsze sie przyda pogada rozbawi jakoś zagada żeby odwrócić uwagę od bólu poda mi wodę pomasuje plecy i ogolnie bedzie towarzyszyl mi przez ten czas ale kiedy zacznie się typowo poród leżenie, parcie wyciskanie z siebie dziecka mąż wyjdzie na ten czas podobno ta faza trwa od ok 15 minut do godziny więc na tyle może wyjść mi będzie lepiej bo będę się mogła skupić na parciu nie na jego gadaniu za plecami no i bede sie czula bardziej komfortowo no i mąż też niby dorosły facet ale z nimi to różnie bywa zobaczy zbyt dużo i jeszcze będzie miał jakąś traume ( znam takie przypadki) facet niby facet ale czasami lepiej żeby widział mniej. Wróci od razu jak mała się urodzi przetnie pepowine i będzie z nami podczas pierwszego karmienia i badania małej uważam ze taka opcja jest bardzo dobrym pomysłem moja położna powiedziała że pary często decydują się na takie rozwiązanie . 

Z ust wyjęte🤣🤣

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość

Ja urodziłam w towarzystwie mojej mamy. Polecam,jeśli masz fajną mamę.  🙂

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Gość
13 minut temu, Gość Gość napisał:

facet (o ile nie jest niepełnosprawny umysłowo) ma dokładnie tyle samo czasu na przygotowanie się do porodu co kobieta. Tak, to nie on chodzi z brzuchem i to dla niego bardziej abstrakcyjne, ale przecież jeśli chce się o tym dowiedzieć to się dowie. Są szkoły rodzenia na które można i warto razem chodzić, są książki, artykuły. Dla chcącego nic trudnego.

Mojemu było łatwiej, jeśli ja mu o pewnych kwestiach mówiłam. Przeglądał sam jakieś artykuły, ale w większości masz albo ogólne dane, albo pisane pod kątem kobiety w ciąży, a nie jej partnera, z tego co sama się orientowałam, to nie ma szaleństwa z blogami dla przyszłych ojców.

Sam też nie wiedział do końca o co zapytać, jakimi aspektami się zainteresować (serio jest prościej, jeśli facet nie musi się domyślać, tylko normalnie mu coś zakomunikujesz, czy porozmawiasz), dlatego było prościej, gdy usłyszał o pewnych rzeczach ode mnie, część doczytał, a całą resztę i jeszcze więcej powiedziała położna w szkole rodzenia.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Gość
1 minutę temu, Gość Gość napisał:

Mojemu było łatwiej, jeśli ja mu o pewnych kwestiach mówiłam. Przeglądał sam jakieś artykuły, ale w większości masz albo ogólne dane, albo pisane pod kątem kobiety w ciąży, a nie jej partnera, z tego co sama się orientowałam, to nie ma szaleństwa z blogami dla przyszłych ojców.

Sam też nie wiedział do końca o co zapytać, jakimi aspektami się zainteresować (serio jest prościej, jeśli facet nie musi się domyślać, tylko normalnie mu coś zakomunikujesz, czy porozmawiasz), dlatego było prościej, gdy usłyszał o pewnych rzeczach ode mnie, część doczytał, a całą resztę i jeszcze więcej powiedziała położna w szkole rodzenia.

Ale ja nie piszę o komunikowaniu wprost (nota bene działa w dwie strony, nie tylko faceci lubią jak się z nimi "normalnie rozmawia"..), tylko o tym że to kobieta ma go "zaangażować", bo jak tego nie zrobi to potem jej facet powie że się brzydzi i to w dodatku będzie jej wina, bo nie uświadomiła biednego misia jaka trauma go czeka.

Uważam swojego męża za równego partnera intelektualnego i nie musiałam mu objaśniać świata. W szkole rodzenia pytał o to czego nie wiedział (a nie o to czym ja mu kazałam się zainteresować), w domu też oczywiście rozmawialiśmy, ale jego przygotowanie do porodu to nie była moja odpowiedzialność. On sam chciał być przydatny i może właśnie dlatego sprawdził się w 100%.

W ogóle kobiety zawłaszczają sobie często tę przestrzeń macierzyństwa, a to się mści. Potem uczą faceta jak się przewija, jak trzymać dziecko, w co lepiej ubrać, itd. A najczęściej i tak się kończy "daj mi to, zrobię to lepiej", a potem narzekanie że się ojciec mało angażuje.

Naprawdę, więcej zaufania do zdolności umysłowych facetów. Jak będziecie ich traktować jak dorosłych to może się nawet okaże że się nie pomyliłyście.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Gość
7 minut temu, Gość Gość napisał:

tylko o tym że to kobieta ma go "zaangażować", bo jak tego nie zrobi to potem jej facet powie że się brzydzi i to w dodatku będzie jej wina, bo nie uświadomiła biednego misia jaka trauma go czeka

Widzisz, ja na to patrzę trochę inaczej.

Męża na początku ciąży musiałam ja trochę "zaangażować" w to całe zamieszanie, bo ucieszył się, że dzidzia będzie, był ciekawy samej ciąży, chciał mi pomóc, ale patrzył na to strasznie stereotypowo  - że zaczną się maratony do sklepu po zachcianki o dziwnych porach, czy że część mojego życia spędzę nad toaletą, skręcając się w torsjach, itp. 

Ogólnie bardzo inteligentny facet, interesuje się wieloma dziedzinami i nie muszę mu objaśniać całego świata wokół. Jednak pochodzi z takiego domu, gdzie matka zrobiła ze swojego męża i synów niemoty życiowe w kwestiach nazwijmy to związanych z życiem domowym/rodzinnym, nikt się z tego nie wyłamywał i teraz to my, synowe, uczymy dorosłych chłopów, że życie wspólnie wygląda trochę inaczej niż w wykonaniu jego rodziców (męczennica i kanapowiec). Kwestia ciąży i potencjalnego wspólnego wychowywania dzieci właśnie należą do tego kręgu tabu w jego rodzinie, bo to teściowa wszystko robiła i wszystko wie najlepiej.

Także dla mnie początek ciąży to było uświadomienie mu, że jesteśmy w ciąży razem, tłumaczenie wielu kwestii, pokazanie, że jest w tym wszystkim potrzebny (szczególnie, że ciąża od początku zagrożona i gdyby nie jego pomoc to nie dałabym rady), dopiero potem poszło bardziej samodzielnie rozeznanie w temacie, bo wiedział, że ja go w tym wszystkim nie odseparuję. I byłam serio zadowolona, gdy poświęcił czas na czytanie, wyszedł poza rodzinne schematy, sam doszedł do tego, że to nie jest głupi pomysł ze szkołą rodzenia (teraz sobie chwali te zajęcia bardziej niż ja), a przy porodzie to on chce być z własnej i nieprzymuszonej woli. Ale gdyby ktoś go o to wszystko zapytał w chwili, kiedy zobaczył 2 kreski na teście ciążowym to popatrzyłby jak na kosmitę.

I uwierz mi, nie mam zamiaru zawłaszczać rodzicielstwa tylko dla siebie. Chcę żeby moje dziecko wiedziało, że ma oboje rodziców, którzy są obecni w jego życiu i to od początku. Bo nadal jestem sobą i nie chcę zostać zredukowana do roli matki-polki, która żyje w takiej symbiozie ze swoim dzieckiem, że nie może skorzystać z toalety spokojnie, a o wyjściu do fryzjera i zostawieniu w tym czasie męża z dzieckiem może zapomnieć na najbliższe 5 lat co najmniej.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gosc
5 godzin temu, Gość Gość napisał:

Bo potem jest płacz, że mąż/partner po urodzeniu dziecka nie chce bliskości, mówi, że się brzydzi i inne tego typu historie, ze zdradami i rozpadami małżeństw włącznie.

Ty, jako kobieta masz jakieś 7-8 miesięcy na to, żeby się do porodu przygotować, również psychicznie. Do tego hormony i dyskomfort sprawiają, że w pewnym momencie już nie myślisz tyle o tym, że będzie bolało, że się nasłuchałaś tyle o traumach innych rodzących, tylko po prostu chcesz urodzić, przestać być w ciąży.

A facet? On przez te miesiące jest obok, nie ma takich samych odczuć, bo to nie on na co dzień zmagał się z dolegliwościami ciążowymi i dodatkowym ciężarem noszonym przed sobą w postaci brzucha. Jeśli przez całą ciążę go nie próbowałaś włączyć w ten stan, nie angażowałaś, nie uświadamiałaś, jak to będzie wyglądało przy porodzie, w połogu i później, to tak, moim zdaniem nie masz prawa wymagać od niego obecności na porodówce.

Masz rację, że ciąża powinna być "po połowie", ale do tego trzeba dojrzałości faceta, żeby się tym zainteresował oraz dojrzałości kobiety, żeby go w ten temat wprowadzić, bo to Ty wiesz, jakie masz oczekiwania i jakiego rodzaju wsparcia będziesz potrzebowała. I tak jak Ty, on też potrzebuje czasu, żeby to przetrawić, nastawić się na to psychicznie i przygotować w każdy inny możliwy sposób.

Jeśli Ty go nie angażujesz, albo on potrafi racjonalnie umotywować, dlaczego mimo zaangażowania i wsparcia w ciąży nie chce być przy porodzie, to trzeba to uszanować.

ale znow dlaczego kobieta ma sie bardziej przejmowac tym czy facet bedzie sie brzydzić niz wlasnym komfortem podczas porodu,ktory jest meczący i bolesny? serio? jesli facet to taki ułom,ze kobieta jest cacy jak mozna pociupciać,a pozniej urodzi jego dziecko i sie brzydzi,to dlaczego ktos ma sie przejmowac jego uczuciami? w normalnym zwiazku ciaze przechodzi sie razem, rozmawia sie, chodzi sie wspomnie na badania,usg,facet wie o dolegliwosciach kobiety i o tym co ją czeka.Kobieta nie zawsze moze sie przygotowac do porodu.W sumie nigdy nie mozna sie do tego przygotowac,to walcząc ze swoimi obawami i strachem o siebie, dziecko,powiklania, ma jeszcze przygotowywac faceta? a on ułomny,ze nie wie o tym,ze dziecko w koncu wychodzi z brzucha i kobieta musi je wyprzec? Kogo obchodzi ze on sie boi i bedzie sie brzydzic? podczas porodu bol jest ogromny, nastepują komplikacje i jest szansa,ze to kobieta zacznie sie brzydzc facetow

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Gość
19 minut temu, Gość gosc napisał:

Kogo obchodzi ze on sie boi i bedzie sie brzydzic? podczas porodu bol jest ogromny, nastepują komplikacje i jest szansa,ze to kobieta zacznie sie brzydzc facetow

Mnie na przykład. Bo dla mnie wsparcie działa w dwie strony. On wspiera mnie, mogę mu o wszystkim powiedzieć - moich dolegliwościach, moim strachu, moich obawach, moich frustracjach wynikających ze stanu ciąży, ale z drugiej strony, on też ma prawo do podobnych emocji, bo dla niego ta sytuacja też jest nowa, odbiega od wcześniejszej normalności. I on w tej sytuacji też potrzebuje, żeby go wesprzeć, bo nie wyobrażam sobie, że nagle go od siebie odcinam, bo teraz liczę się tylko ja i dziecko. On ze mną spłodził dziecko i on ze mną i tym dzieckiem tworzy rodzinę i to już teraz. Moim zdaniem jemu jest nawet trudniej, bo musi stać z boku i patrzeć jak ja się męczę, coś takiego jest gorszą traumą, od przejścia przez ból samemu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Gość
9 minut temu, Gość Gość napisał:

Mnie na przykład. Bo dla mnie wsparcie działa w dwie strony. On wspiera mnie, mogę mu o wszystkim powiedzieć - moich dolegliwościach, moim strachu, moich obawach, moich frustracjach wynikających ze stanu ciąży, ale z drugiej strony, on też ma prawo do podobnych emocji, bo dla niego ta sytuacja też jest nowa, odbiega od wcześniejszej normalności. I on w tej sytuacji też potrzebuje, żeby go wesprzeć, bo nie wyobrażam sobie, że nagle go od siebie odcinam, bo teraz liczę się tylko ja i dziecko. On ze mną spłodził dziecko i on ze mną i tym dzieckiem tworzy rodzinę i to już teraz. Moim zdaniem jemu jest nawet trudniej, bo musi stać z boku i patrzeć jak ja się męczę, coś takiego jest gorszą traumą, od przejścia przez ból samemu.

Ta, a facet łapie traumę jak katar. Prawda jest taka kobiety, że my mamy dzieci, mezow i ich wszystkich trzeba nianczac licząc tylko na siebie. Kobieta nie może być słaba, bo facet patrząc na to z boku moze źle się poczuć. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Gość
22 minuty temu, Gość Gość napisał:

Moim zdaniem jemu jest nawet trudniej, bo musi stać z boku i patrzeć jak ja się męczę, coś takiego jest gorszą traumą, od przejścia przez ból samemu.

teraz to troszkę pojechałaś :D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×