Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość Dawid24

Zwiazek- wzloty i upadki

Polecane posty

Gość Dawid24

Kocham moją narzeczoną ale już jestem na etapie wyczerpania psychicznego... Jesteśmy razem ponad 6 lat. Przez ten czas kilkadziesiąt razy się rozstawaliśmy i po jakimś czasie wracaliśmy do siebie. Mamy po 24 lata. Mieszkam u siebie w domu ona studiuje we Wrocławiu dzieli nas 200km. Wydaje mi się że odległość w naszym przypadku nie jest przeszkodą, gdyż staram się do niej przyjezdzac tak samo ona przyjeżdża do domu. Staramy się codziennie przez telefon chociaż chwilę porozmawiać. Każdy mi mówi że za dobry dla niej jestem. Staram się we wszystkim jej pomagać, wspieram ja jak mogę na każdym kroku. W każdej sytuacji może na mnie liczyć. Praktycznie zrobiło się tak że jestem na każde jej zawołanie. Moja ukochana zazwyczaj jest miłą potulną, czula, Kochana Kobietka przy której "chwilowo" jestem szczęśliwy. Jednak to szczęście nie trwa zbyt dlugo. Nie wiem czym to jest spowodowane ale z milej i wspanialej osoby robi się zołza której wszystko potrafi nie pasować. Wtedy wszystko widzi w ciemnych barwach, czepia się mnie o cokolwiek. Wszyscy ludzie są źli, wszystko jest dla niej bez sensu. Kilka razy mówiła że chciała by się nie obudzić, że musi się o wszystkich martwić na około. Potrafi rano wstać z bardzo dobrym humorem po czym po południu dojść do wniosku że wszystko jest do du.. i koło się zapętla. Wtedy jej wszystko przeszkadza od współlokatorów po rodzinę razem ze mna. Jest wtedy rozdrażniona i muszę uważać żeby jej nie urazić. Ostatnio było tak że odebrałem od niej telefona że byłem w pracy prosiłem ja żeby chwilkę zaczekała bo chciałem odejść od źródła hałasu. Zanim poszedłem w inne miejsce było już po sprawie. Wielkie pretensje o to że odbieram a nie mam czasu. Kończy się to zazwyczaj wielkim obrażaniem z jej strony żeby po kilku dniach dojść do wniosku że to koniec. Na początku nic nie pomagało, z czasem miałem dość i mówiłem że jak koniec to koniec naprawdę. Kilka dni ciszy i sama z przeprosinami przychodziła, wtedy najważniejszy na świecie byłem. A ja jej to wybaczam. Zauwazylem że te najgorsze emocje i myśli nabierają na sile wtedy kiedy ma okres. Mieszkaliśmy razem pół roku i żadnych kłótni nie było między nami. Było wręcz idealnie. Strasznie emocjonalnie do wszystkiego podchodzi kilka razy było tak że wracalem od niej do domu bo ktoś jej coś źle powiedział z rodziny. Oczywiście zawsze się to kończyło krótka przerwa. Wiele razy coś wspólnie planowaliśmy ustalaliśmy i te ustalenia zależały zazwyczaj od jej humorów. Planowaliśmy nasze wesele. Jeszcze dwa tygodnie temu planowaliśmy nasze wesele. Wszystko pięknie a po tygodniu dochodzi do tego że ona nic nie chcę i tak w kółko. Nie wiem jak mam jej pomóc z tym wszystkim moja obecność nie wystarcza już.. Kocham ją mimo że bardzo mnie rani. Nie mam już pomysłów jak mogę jej pomóc. Jedynie co mi do głowy przychodzi to wiać od wariatki ale nie umiem... 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×