Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość kinderek91

Nieudane małżeństwo

Polecane posty

Gość kinderek91

Witam. Sama nie wiem dlaczego postanowiłam tu napisać, chyba chciałam się wyżalić, wyrzucić to z siebie... mam 28 lat i nie układa mi się z mężem, ale od początku. Mojego męża, B, poznałam w pracy (mieszkamy i pracujemy w UK). Na początku spotykałam się z jego kolegą, ale nie wyszło. W końcu dałam się namówić B na randkę. Po jakimś czasie zostaliśmy parą, nie na długo, rozstaliśmy się. I tu powinnam sobie przypomnieć stare przysłowie: "Nie wchodzi się dwa razy do tej samej rzeki", ale niestety nie przypomniałam. Więc ponownie zaczęłam się spotykać z B, po krótkim czasie zaszłam w ciążę. Gdy byłam w piątym miesiącu ciąży zamieszkaliśmy razem, wynajęliśmy mieszkanie. Na początku wszystko w miarę się układało, owszem, przeszkadzało mi kilka rzeczy, jak chociażby to, że B był dosyć 'rozrywkowy' (alkohol, koledzy, imprezy itp.), ale myślałam, że po urodzeniu dziecka przystopuje. Kiedy synek miał cztery miesiące, było to tydzień przed jego chrztem, B zostawił nas na kilka dni. Uciekł z domu jak jakiś nastolatek. Nie miałam wtedy przy sobie żadnych pieniędzy, a moją kartę bankomatową miał on. Synek już wtedy był na butelce, więc potrzebowałam mleko, na które nie miałam pieniędzy. Opróżniłam skarbonkę z drobniaków, kupiłam bilet i pojechałam do mamy, żeby dała mi pieniądze na mleko. Kiedy wróciłam do domu odkryłam, że B umówił się na seks z koleżanką z pracy. Świat mi się zawalił. Nie wiedziałam co robić. Na szczęście (?) do zdrady nie doszło, bo wiedziałam gdzie i o której mieli się spotkać, ale dzisiaj myślę, że gdyby jednak mnie zdradził, nie brałabym z nim ślubu i dziś byłabym panną, samotną mamą, a nie nieszczęśliwą żoną.
Po tamtym zdarzeniu pogodziliśmy się, wzięliśmy ślub, kiedy synek miał roczek. Po jakimś czasie kupiliśmy mieszkanie, przyjechał do nas mój tata, który znalazł pracę, mieszkał z nami jakiś czas i w tym czasie było dobrze. B był 'grzeczny', w razie czego mogłam liczyć na tatę. Zaszłam w drugą ciążę, mój tata wrócił już wtedy do Polski, urodziłam kiedy starszy synek miał cztery latka. Zaczęło się psuć między nami jak młodszy skończył dwa lata. B nie bardzo chciał pomagać, po pracy wolał oglądać tv czy grać niż zająć się dziećmi. Pił. Potem były narkotyki, hazard, pożyczki, znowu uciekał z domu i zostawiał nas samych, czasem bez pieniędzy. Zdarzyło mi się zawalić pracę przez niego, bo nie miałam z kim zostawić dzieci. Od tego czasu zaczęła się huśtawka, jakiś czas jest dobrze i znowu coś. Znowu kłamstwa. Niedawno stracił pracę, dwa miesiące szukał nowej, to był okropny czas, był opryskliwy, niemiły, pił, poniżał mnie (psychicznie, na szczęście nigdy mnie nie uderzył). Ja coraz częściej myślę o rozwodzie. Za bardzo się różnimy. B chciałby życia rozrywkowego, kumple, jakaś imprezka, gierki, a ja chcę życia spokojnego. Dla niego zdrada to nic takiego, ja uważam, że to ogromna krzywda dla drugiej osoby. On jest typem człowieka, męża, który bierze, ale nie potrafi nic dać od siebie. Liczy się on, jego potrzeby, jego problemy. Nie czuję, żebym miała w nim wsparcie. Nabawiłam się nerwicy. Sama miałam niewesołe dzieciństwo, tata pił i był agresywny, uspokoił się dopiero, kiedy rozwiódł się z mamą, miałam już naście lat. Obiecałam sobie, że ja będę miała inne życie. Nie wyszło. Wiecie dlaczego jeszcze od niego uciekłam? Po części chyba boję się samotności i czy dam sobie radę sama z dwójką dzieci, po części z powodu kredytu na mieszkanie, chociaż bardzo bym chciała wrócić do Polski- tam mam rodzinę, znajomych, tu- jestem sama.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Lola114

Rany! Przeczytalam to i jakos strasznie smutno mi sie zrobilo..Z zewnatrz wyglada to tak ze strasznie spapralas sobie zycie. Ale przeciez nigdy nie jest tak zle zeby nie moglo byc gorzej, a ui ciebie niestety bedzie. On sie nie zmieni. Tacy jak on nie zmieniaja sie nigdy. A dla ciebie lepiej byc rozwodka z dwojka dzieci niz rozwodka z trojka..a sama dasz sobie rade. Lepiej niz z nim bo na niego i tak nie mozesz liczyc (przeciez dobrze wiesz ze predzej czy pozniej znow sie na nim zawiedziesz). Nie szkoda ci zycia? Przeciez I tak sie w koncu z nim rozwiedziesz , to nie lepiej teraz niz pozniej? Tak to widze. Powodzenia 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×