Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość Michasia

Polacy są strasznie niesamodzielni i nie potrafią odciąć pępowiny od rodziców

Polecane posty

Gość Michasia

Z tego co tu można przeczytac to większość ma albo mieszkanie na pięterku u teściowej albo ewentualnie przez płot mieszka z teściowa, siostra, matka. Mało kto ma odwagę odciąć pępowinę i wyprowadzić się gdzies dalej, wziąć życie w swoje ręce, wreszcie się usamodzielnić i sam decydować o sobie. I później są takie 30-letnie ofiary życiowe  które bez pomocy mamy, teściowej czy rodziny nie potrafi nawet firanek do domu wybrać.  I żyją dalej jak dzieci, bo mama zupkę dowozi, myje okna itp. Ale jak później ta mama chce decydować za swoje „stare” dzieci i zaglądać im w każdy kat nawet do sypialni, zaczynaja się problemy. Nie wiem czy to z braku pieniędzy na jakieś porządne lokum dalej niż działka na wsi na przeciwko domu rodzinnego czy z braku zaradności życiowej, ze te osoby boja się ze bez wsparcia mamy, cioci, babci i teściowej nie trafia z palcem do dduuppyy. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Gosc

No. A będzie jeszcze gorzej ,biorąc pod uwagę wychowanie dzisiejszych madek....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Bbb

Madki podrzucają dzieci żeby w tym czasie siedzieć na Kafe 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość PRAWDAw

PRAWDA bylam kilka lat zagranica i tam jesli mlody osiaga wiek 16lat od razu zqaczyna prace ( po szkole nawet do 22) Jak ma 18 to moze sie wyprowadzic i zyc na wlasny rachunek. Jednak starzy ludzie sa oddawania do domu opieki bo mlodzi nie chca sie nimi zajmowac. 
W Polsce jest bieda, nie ma mieszkan, marnie placa i mlodzi ludzie siedza z rodzicami bo nie stac ich na wynajem a juz tym bardzije na kredyt. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość oook

Wciaz piszecie o tym, ze to matki pomagają. A zapomina sie o tym, ze  za chwile pomoc bedzie potrzebna rodzicom, jesli mieszkaja daleko. W Polsce nie ma takiego systemu opieki nad starymi ludzmi jak np w Skandynawii czy Australii, nie ma domow "spokojnej starosci" czy jak to zwał,  z prawdziwego zdarzenia. I to jest prawdziwy problem, a nie "mieszkanie u rodzicow na pięterku"albo pzrez płot, . kiedy mozna swobodnie prowadzic osobne gospodarstwo domowe. Los samotnie mieszkajacych starych ludzi jest u nas tragiczny, a predko sie nie zmieni. Pomyslecie w tym kontekscie o waszych rodzicach i dziadkach, a jesli nie, to choby o was samych w przyszłosci, czas szybko biegnie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Tak to prawda. A to u teściowej w mieszkanku, a tu u teściowej w domku. 

Jednak gorsi są Anglicy 😆😆 oni to by do śmierci u rodziców zostali. A jeśli już się wyprowadzają to broń panie Boże do innego miasta

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Ojej
18 minut temu, Użytkowniczka napisał:

Tak to prawda. A to u teściowej w mieszkanku, a tu u teściowej w domku. 

Jednak gorsi są Anglicy 😆😆 oni to by do śmierci u rodziców zostali. A jeśli już się wyprowadzają to broń panie Boże do innego miasta

A Włosi? To samo. Nie miałabym nic mam nic do ludzi co mieszkają wspólnie ich wybór co to ma do rzeczy jak ktoś jest fajnym człowiekiem to bez znaczenia, ja się wyprowadzilam szybko z domu rodzinnego by spróbować jakoś wyszło ale gdybym miała cofnąć czas teraz bym się tak nie spieszyla. Bo było to okupione trudem i wyrzeczeniami. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Ibis8

Moim zdaniem problemem jest też uzależnienie emocjonalne. Nie umówisz się w weekend, by dzieci pobawiły się razem, bo rodzice wpadają na obiad (przy okazji z kaską na wnuka), za tydzień to samo, tyle że tym razem idą do teściów. Na wakacje, długie weekendy też jeżdżą razem. Do tego ciągłe wiszenie na telefonie, bo tata załatwia nam mechanika, a teściowa wizytę u znajomego ortopedy. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Gość

A ja mieszkam daleko i żałuję,że nie przez płot z rodziną. Wiezi rodzinne są bardzo ważne, ludzie wyprowadzają się, dorabiaja, robią gunwo kariery a nie szanują tego co najważniejsze. Życie to moment, niedługo nie będzie babci, rodziców, stracimy kontakt z kuzynostwem, nasze dzieci już nie będą wiedziały co to pełna rodzina i ta atmosfera.

Teraz panuje totalny egoizm, ludzie zaczynają się w swoich domach na kredyt, mają 1000 gunwo znajomych na fb i instagramie, a dla najbliższych nie mają czasu. Siedzą na forach i prowadzą ynteligentne dyskusje, a z rodziną nie mają czasu porozmawiać. 

Co złego jest w pomocy i wsparciu? Podobno człowiek jest szczęśliwy jeśli ma dla kogo żyć. A żyje sie dla dzieci. Wasi rodzice żyją dla Was i dla wnukow. Wy zyjecie dla swoich dzieci i rodzinh, ale tez dka rodzicow. Zeby kochac , wspieraC o byc blisko.

Ludzie teraz ucinaja ta pepowine, jadą na drugi koniec  świata , a urlop spędzają na Majorce, bo świata trzeba zobaczyć. W święta samemu , bp rodzina sie zjedzie nazrec za darmo...

Tacy teraz jesteśmy i to nie jest dobre. Niedługo zostaniemy sami jak palec, bo z roku na rok i z pokolenia na pokolenie jesteśmy coraz bardziej zamknięci na ludzi i egoistyczni

Mieszkam gdzie mieszkam i mam w bloku sąsiadów. Włosi. Mają duza rodzinę, chyba 4 corki, każda córka ma 2-3 dzieci i codziennie po pracy wszyscy przychodzą do rodziców, jedzą obiad, rozmawia ja, śmieją sie do późna. Dziadkowie czasem mają 5 wnuków w domu i zawsze jest śmiech,zapach obiadu i czuć ta rodzinna więź. 

A jak my żyjemy? Zamknieci, samotni, w telefonach ale z odcięta pepowina!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość dfvvb

Do osoby powyżej masz dużo racji...Ale zależy czy na prawdę szczera i prawdziwa jest ta relacja...Czy to przypadkiem nie jest tak, że pomogę bratu, bo jak odmówię, to i on mi odmówi...Ale pomaganie sobie, bo co rodzice powiedzą, jak nie pomogę w czymś rodzeństwo, presja...Albo czasem słyszę, że liczę na pomóc rodziców przy wnukach...niektórzy mówią nawet że jej wymagają, bo na starość rodzice będą potrzebowali pomocy...czyli transakcja wiązana...Nie ma to nic wspólnego ze szczerymi relacjami i prawdziwym ciepłem rodzinnym...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Gosc
21 minut temu, Gość Gość napisał:

A ja mieszkam daleko i żałuję,że nie przez płot z rodziną. Wiezi rodzinne są bardzo ważne, ludzie wyprowadzają się, dorabiaja, robią gunwo kariery a nie szanują tego co najważniejsze. Życie to moment, niedługo nie będzie babci, rodziców, stracimy kontakt z kuzynostwem, nasze dzieci już nie będą wiedziały co to pełna rodzina i ta atmosfera.

Teraz panuje totalny egoizm, ludzie zaczynają się w swoich domach na kredyt, mają 1000 gunwo znajomych na fb i instagramie, a dla najbliższych nie mają czasu. Siedzą na forach i prowadzą ynteligentne dyskusje, a z rodziną nie mają czasu porozmawiać. 

Co złego jest w pomocy i wsparciu? Podobno człowiek jest szczęśliwy jeśli ma dla kogo żyć. A żyje sie dla dzieci. Wasi rodzice żyją dla Was i dla wnukow. Wy zyjecie dla swoich dzieci i rodzinh, ale tez dka rodzicow. Zeby kochac , wspieraC o byc blisko.

Ludzie teraz ucinaja ta pepowine, jadą na drugi koniec  świata , a urlop spędzają na Majorce, bo świata trzeba zobaczyć. W święta samemu , bp rodzina sie zjedzie nazrec za darmo...

Tacy teraz jesteśmy i to nie jest dobre. Niedługo zostaniemy sami jak palec, bo z roku na rok i z pokolenia na pokolenie jesteśmy coraz bardziej zamknięci na ludzi i egoistyczni

Mieszkam gdzie mieszkam i mam w bloku sąsiadów. Włosi. Mają duza rodzinę, chyba 4 corki, każda córka ma 2-3 dzieci i codziennie po pracy wszyscy przychodzą do rodziców, jedzą obiad, rozmawia ja, śmieją sie do późna. Dziadkowie czasem mają 5 wnuków w domu i zawsze jest śmiech,zapach obiadu i czuć ta rodzinna więź. 

A jak my żyjemy? Zamknieci, samotni, w telefonach ale z odcięta pepowina!

W końcu jakas wypowiedź do rzeczy, ja mam 3 siostry, co weekend się spotykamy u którejś lub u rodziców, w tygodniu tez się zdarza, jakieś zakupy, wspólne paznokcie, siłka itp.

Życie trwa chwilę, wolę je spędzić wśród bliskich niż samotnie w imię tzw. samodzielności.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Regina
26 minut temu, Gość Gość napisał:

A ja mieszkam daleko i żałuję,że nie przez płot z rodziną. Wiezi rodzinne są bardzo ważne, ludzie wyprowadzają się, dorabiaja, robią gunwo kariery a nie szanują tego co najważniejsze. Życie to moment, niedługo nie będzie babci, rodziców, stracimy kontakt z kuzynostwem, nasze dzieci już nie będą wiedziały co to pełna rodzina i ta atmosfera.

Teraz panuje totalny egoizm, ludzie zaczynają się w swoich domach na kredyt, mają 1000 gunwo znajomych na fb i instagramie, a dla najbliższych nie mają czasu. Siedzą na forach i prowadzą ynteligentne dyskusje, a z rodziną nie mają czasu porozmawiać. 

Co złego jest w pomocy i wsparciu? Podobno człowiek jest szczęśliwy jeśli ma dla kogo żyć. A żyje sie dla dzieci. Wasi rodzice żyją dla Was i dla wnukow. Wy zyjecie dla swoich dzieci i rodzinh, ale tez dka rodzicow. Zeby kochac , wspieraC o byc blisko.

Ludzie teraz ucinaja ta pepowine, jadą na drugi koniec  świata , a urlop spędzają na Majorce, bo świata trzeba zobaczyć. W święta samemu , bp rodzina sie zjedzie nazrec za darmo...

Tacy teraz jesteśmy i to nie jest dobre. Niedługo zostaniemy sami jak palec, bo z roku na rok i z pokolenia na pokolenie jesteśmy coraz bardziej zamknięci na ludzi i egoistyczni

Mieszkam gdzie mieszkam i mam w bloku sąsiadów. Włosi. Mają duza rodzinę, chyba 4 corki, każda córka ma 2-3 dzieci i codziennie po pracy wszyscy przychodzą do rodziców, jedzą obiad, rozmawia ja, śmieją sie do późna. Dziadkowie czasem mają 5 wnuków w domu i zawsze jest śmiech,zapach obiadu i czuć ta rodzinna więź. 

A jak my żyjemy? Zamknieci, samotni, w telefonach ale z odcięta pepowina!

Znam sporo Włochów i u nich rodzina to faktycznie podstawa. Wszystko, łącznie z twoimi kłopotami małżeńskimi, omawiane jest na szerokim forum rodzinnym i nikt się temu nie dziwi. Ale takie przypadki znam i w Polsce. Zgadzam się, że takie więzi są dużo cenniejsze niż lux-urlop w tropikach, ale nie oszukujmy się - to rzadkość i to nie jest tylko wina konsupcjonizmu. Inaczej jest w metropoliach, a inaczej w małym miasteczku czy na wsi. 

Tak czy inaczej, odcięcie pępowiny jest niezbędne... 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Hdgs
5 minut temu, Gość Gosc napisał:

W końcu jakas wypowiedź do rzeczy, ja mam 3 siostry, co weekend się spotykamy u którejś lub u rodziców, w tygodniu tez się zdarza, jakieś zakupy, wspólne paznokcie, siłka itp.

Życie trwa chwilę, wolę je spędzić wśród bliskich niż samotnie w imię tzw. samodzielności.

Widać ze masz myślenie życiowej ofiary losu. Nie z rodzina nie znaczy wcale samotnie!!! Widać ze wizja chwilowej rozłąki już kojarzy ci się z porzuceniem i samotnością. Ludzie z otwartymi umysłami wszędzie się odnajdą i zjednają sobie przyjaciół. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość

dziecku oddanemu do żłobka jeszcze bym się dziwiła, że uzewnętrznia się o porzuceniu gdy nie widzi rodziny co tydzień, ale dorosłym ludziom, którzy powinni żyć na swój rachunek? :D i jeszcze Włosi mamisynki żyjący do 40 roku  życia pod dachem rodziców jako wzór więzi rodzinnych :D 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Gość

Ale co Ci to przeszkadza? 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Gość
41 minut temu, Gość Hdgs napisał:

Widać ze masz myślenie życiowej ofiary losu. Nie z rodzina nie znaczy wcale samotnie!!! Widać ze wizja chwilowej rozłąki już kojarzy ci się z porzuceniem i samotnością. Ludzie z otwartymi umysłami wszędzie się odnajdą i zjednają sobie przyjaciół. 

A kogo masz pewnego poza rodziną? "Przyjaciol" którzy przychodzą i odchodzą?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Gość
36 minut temu, Gość gość napisał:

dziecku oddanemu do żłobka jeszcze bym się dziwiła, że uzewnętrznia się o porzuceniu gdy nie widzi rodziny co tydzień, ale dorosłym ludziom, którzy powinni żyć na swój rachunek? 😄 i jeszcze Włosi mamisynki żyjący do 40 roku  życia pod dachem rodziców jako wzór więzi rodzinnych 😄

A po co sie wyprowadzać jeśli takie mieszkanie wszystkim na rękę?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Kasia

Nie są niesamodzielni ale dlatego zew PL jest bieda. Młodzi ludzie tyraja w sklepach za 2,5tys. Jak mają niby odciąć pepowine. Za co kupić mieszkanie lub wziąć kredyt. W imię czego. Żeby inni widzieli że są  niby super obrotni a do pierwszego n chleb nie starcza. Puknij sie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Gość
1 godzinę temu, Gość Regina napisał:

Znam sporo Włochów i u nich rodzina to faktycznie podstawa. Wszystko, łącznie z twoimi kłopotami małżeńskimi, omawiane jest na szerokim forum rodzinnym i nikt się temu nie dziwi. Ale takie przypadki znam i w Polsce. Zgadzam się, że takie więzi są dużo cenniejsze niż lux-urlop w tropikach, ale nie oszukujmy się - to rzadkość i to nie jest tylko wina konsupcjonizmu. Inaczej jest w metropoliach, a inaczej w małym miasteczku czy na wsi. 

Tak czy inaczej, odcięcie pępowiny jest niezbędne... 

Zależy co masz na myśli,przez odcięcie pępowiny. Bo tutaj mam wrażenie,że chodzi o zupełnie uciecie kontaktów, bo pomoc, prosba o radę , zajęcie sie wnukami juz jest definiowane jako nieodciętae pepowina.

Dla mnie niedcieta pepowina to emocjonalne uzależnienie od zdania rodzicow. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Gość
14 minut temu, Gość Kasia napisał:

Młodzi ludzie tyraja w sklepach za 2,5tys.

Ale bezrobocie rekordowo niskie, panie!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Maliaha
26 minut temu, Gość Gość napisał:

A kogo masz pewnego poza rodziną? "Przyjaciol" którzy przychodzą i odchodzą?

A rodzina się niby nie wypina??? Hahah poczytaj sobie niektóre wątki jak rodzice czy teściowa potrafią uprzykrzyć życie 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Gość
Przed chwilą, Gość Maliaha napisał:

A rodzina się niby nie wypina??? Hahah poczytaj sobie niektóre wątki jak rodzice czy teściowa potrafią uprzykrzyć życie 

A synowa nie pozostaje służba 😄 nie ma opcji ze wszyscy są zli, u mnie w rodzinie tez sa osoby z którymi nie utrzymuje kontaktu z różnych powodów. Nie napisałam,że trzeba sie trzymać z teściem alkoholikiem i psychopata, bo rodzina i wiezi i bliskość i te. Nie. Ale trzeba utrzymywać  kontakt z bliskimi z którymi sie lubicie, szanujcie. Z rodzeństwem, kuzynostwem, odwiedzać dziadków, wnuków podrzucić. Rodzina zawsze rodzina zostanie. Koledzy sie zmieniają. Ja mam jedną przyjaciółkę i niestety widziałam ja ostatnio 3 lata temu. Utrzymujemy kontakt, ale na co dzień gdyby nie mama, siostra, moja chrzestna, kuzynka, tesciowa  babcia to czulabym sie samotna. Dalszych koleżanek jakos nie liczę. Zmienię prace, miejsce zamiesz czy dzieci pójdą do innych szkół i po kontakcie. Znajomi przychodzą i odchodzą. Rodzina zawsze jest. Oczywiście,że czasem iskry leca. Czasem tak mnie mama wkurzy,że bluzgam pół dnia. Ale nerwy zejdą, pogadamy i jest znow dobrze. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Gość
3 minuty temu, Gość Gość napisał:

A synowa nie pozostaje służba 😄 nie ma opcji ze wszyscy są zli, u mnie w rodzinie tez sa osoby z którymi nie utrzymuje kontaktu z różnych powodów. Nie napisałam,że trzeba sie trzymać z teściem alkoholikiem i psychopata, bo rodzina i wiezi i bliskość i te. Nie. Ale trzeba utrzymywać  kontakt z bliskimi z którymi sie lubicie, szanujcie. Z rodzeństwem, kuzynostwem, odwiedzać dziadków, wnuków podrzucić. Rodzina zawsze rodzina zostanie. Koledzy sie zmieniają. Ja mam jedną przyjaciółkę i niestety widziałam ja ostatnio 3 lata temu. Utrzymujemy kontakt, ale na co dzień gdyby nie mama, siostra, moja chrzestna, kuzynka, tesciowa  babcia to czulabym sie samotna. Dalszych koleżanek jakos nie liczę. Zmienię prace, miejsce zamiesz czy dzieci pójdą do innych szkół i po kontakcie. Znajomi przychodzą i odchodzą. Rodzina zawsze jest. Oczywiście,że czasem iskry leca. Czasem tak mnie mama wkurzy,że bluzgam pół dnia. Ale nerwy zejdą, pogadamy i jest znow dobrze. 

Rodzina pomoże - chyba kpisz. Jak byłem w bardzo ciężkiej sytuacji życiowej to rodzina nawet nie zadzwoniła. Pomogli ludzie zupełnie obcy. Za to rodzina potrafi dowalić z grubej rury.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kllli

Sa rozne rodziny, Moja jest cudowna, Kupilismy dom niedaleko ich mieszkania, strzal w dziesiatke - wspolne mieszkanie byloby krepujace, ale bliska odleglosc to wielka wygoda dla obu stron.I nie ma to mozy o jakims wzajemnym wykorzystywaniu sie, po prostu lubimy swoje towarzystwo, mamy o czym gadac.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Gosc1

Ja na poczatku jezdzilam z mezem i malymi dziecmi do rodzicow dosc czesto, mimo ze mamy 350km w jedna stronę. Ale po krotkim czasie zauwazylam ze moi rodzice sa zmeczeni tymi naszymi przyjazdami. Oni caly tydzien sa w robocie. Przychodzi sb, nd to oni sobie chca w spokoju porobic cos w ogrodku,  odpoczac, zalatwic sprawy a tu my sie zwalalismy do nich z dziecmi,ktore sa po prostu meczace

 Teraz jezdzimy raz na kwartal i jeszcze slowa nie slyszalam ze za rzadko albo zebysmy czesciej przyjezdzali.

Kazdy na swoje zycie, kazdy jest inny.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
2 godziny temu, Gość Gość napisał:

A kogo masz pewnego poza rodziną? "Przyjaciol" którzy przychodzą i odchodzą?

niezłych masz przyjaciół, że przychodzą i odchodzą do twojego życia jak do baru w zimowy wieczór :O

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
1 godzinę temu, Gość Gość napisał:

Zależy co masz na myśli,przez odcięcie pępowiny. Bo tutaj mam wrażenie,że chodzi o zupełnie uciecie kontaktów, bo pomoc, prosba o radę , zajęcie sie wnukami juz jest definiowane jako nieodciętae pepowina.

Dla mnie niedcieta pepowina to emocjonalne uzależnienie od zdania rodzicow. 

nie, podrzucanie dzieci jak kukułczego jaja do dziadków to właśnie też jest nieodcięta pępowina

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
2 godziny temu, Gość Regina napisał:

Wszystko, łącznie z twoimi kłopotami małżeńskimi, omawiane jest na szerokim forum rodzinnym i nikt się temu nie dziwi

HORROR!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gosc
5 minut temu, Gość gość napisał:

niezłych masz przyjaciół, że przychodzą i odchodzą do twojego życia jak do baru w zimowy wieczór :O

bo przyjaciela ma sie jednego, reszta to znajomi :) tak, przychodzą i odchodzą, bo ja tez z nimi wiezi nie czuje.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Anna
2 godziny temu, Gość Gosc1 napisał:

Ja na poczatku jezdzilam z mezem i malymi dziecmi do rodzicow dosc czesto, mimo ze mamy 350km w jedna stronę. Ale po krotkim czasie zauwazylam ze moi rodzice sa zmeczeni tymi naszymi przyjazdami. Oni caly tydzien sa w robocie. Przychodzi sb, nd to oni sobie chca w spokoju porobic cos w ogrodku,  odpoczac, zalatwic sprawy a tu my sie zwalalismy do nich z dziecmi,ktore sa po prostu meczace

 Teraz jezdzimy raz na kwartal i jeszcze slowa nie slyszalam ze za rzadko albo zebysmy czesciej przyjezdzali.

Kazdy na swoje zycie, kazdy jest inny.

Dziwnych masz rodzicow. Ja ze swoja dorosla corka gadam przez telefon co drugi dzien,z synem tak co 3-4, widzimi sie minimum raz na 2 tyg, a czasem nawet co 2 dzien. Ale mieszkamy blisko na tyle, ze nie trzeba nocowac i na tyle daleko ze nie wpadamy na sibie podczas zakupow w sklepie 🙂. Wiec komfort jest, a poczucie ze w razie problemow ktos bliski jest obok, duzo daje.

Ziec widuje swoich rodzicow raz na pol roku, i czuje sie odrzucony, bo oni sami nie zadzwonia przez pare msc. Mowi mi ze lubi do nas przychodzic, ze u nas jest tak cieplo i rodzinnie, swojsko, nie mam problemu powiedziec im ze "dobra, po herbatce ciastko i wypad bo z tata film ogladamy" albo jak mi corka powie "mamo nie gledz juz tak". Jestem w szoku jak wy sie czasem krepujecie cos rodzicom swoim powiedziec.

Corka moja ma zero zmyslu dekoratorskiego. Potrafila studiowac, robic na 2 etaty etc, ale kupieni firanki to byl wyczyn, wiec wtedy dzwoni do mnie. 🙂 A ona mi ogarnia jakies technologiczne sprawy czy podrzuci gdzies autem.

Synowa tez mam ok, lubimy sie, corka jak ma cos do niej to jej mowi to w twarz a nie obgaduje i wyszlo na to,ze wiele potencjalnych konfliktow wyniklo by z nieporozumienia! teraz sie lubia, znaja sie, moja corka ma specyficzne poczucie humoru, synowa sie nie obraza etc. nawet do kina razem laza a chlopy z dziecmi siedza.

rodzinne imprezy sa super, jemy, pijemy, gadamy i opowiadamy glupie historie ze swojego zycia. 

 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×