Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość Gość

FRIENDS WITH BENEFITS - czy dobrze robię?

Polecane posty

Gość Gość

Zacznę od tego, że mam niecałe 20 lat, może się to okazać istotne w ocenie mojej osoby już na samym wstępie - brak dojrzałości emocjonalnej, idealizowanie rzeczywistości, itp. Jednak nie będę temu zaprzeczać:) Jestem dziewczyną, która nigdy nie była w żadnym związku. Wiecznie coś mi nie pasowało, a to ówczesna sytuacja, przez którą "brakowało mi czasu", więc kończyłam fajnie zapowiadającą się relację, a to facet był pantoflem, a to prostolinijnym chamem. W skrócie - uciekałam od tego, twierdząc, że to co piękne, prawdziwe i wyjątkowe zdołam przeżyć dopiero wówczas, kiedy będę wystarczająco dojrzała, pewna, że nie tracę czasu na coś bez przyszłości. Ale jak to bywa w młodości, jest powszechne i chyba nawet potrzebne - zgłupiałam. Obecnie znajduję się w relacji typu friends with benefits. Jak do tego doszło? Sama nie wiem. Ot tak, niewiadomo kiedy.. Z uwikłanym w to chłopakiem znam się ponad rok, odkąd pamiętam mówił, że nie nadaje się do niczego poważnego, poprzedni związek go zranił i stał się swego rodzaju socjopatą. Nigdy nie patrzyłam na niego w jakiś wyjątkowy sposób, dużo rozmawialiśmy, opowiadałam mu o moich nieudanych randkach, a on zawsze wysłuchał, doradził, fajna sprawa. W pewnym momencie zauważył, że regularnie rozmawiamy ze sobą od dłuższego czasu - codziennie, po minimum pół godziny. Zastanowiłam się nad tym, było mi miło. Z każdym innym kolesiem kontakt urywał się bardzo szybko, jeśli wiedziałam, że nic z danej znajomości nie wyniknie. Postanowiłam się z nim w końcu spotkać, po czym zaprosiłam go na wesele. Wiedziałam, że nadaje się na tego typu imprezę i mnie nie wystawi dwa dni wcześniej. Potrzebowałam kogoś, a on był w stanie spełnić moje oczekiwania tego dnia. A później.. Spotykałam się z innym chłopakiem, który był w tym momencie moją, nazwijmy to - zajawką. Ale jak zwykle, czar prysł, bo chłopak zachowywał się wobec mnie strasznie. Po wspomnianym weselu trochę zmieniłam nastawienie do mojego kolegi, dotarło do mnie, że go naprawdę lubię. I tak się zaczęło. Obecnie jesteśmy w stanie przegadać ze sobą po kilka godzin dziennie, a jak się spotykamy - nie kończy się seksem, bo doskonale wie, że jestem dziewicą i na to nie napiera, ale sprawiamy sobie nawzajem przyjemność. Cholernie mi się to podoba, bo do tej pory, zwlekałam z wszelkimi czułościami, chciałam być pewna osoby, z którą mam tak bliski kontakt.. A że do nikogo nie potrafiłam się przekonać, bywało różnie. W końcu nie wstydzę się przed kimś rozebrać i być po prostu sobą. Rozmawiamy o tym. Mój fwb ma trochę ciężko, bo czasami musi męczyć się ze mną kilka godzin - mam jakąś blokadę psychiczną, niby jest cudownie, ale za dużo o tym myślę, zaczynam się zastanawiać, czuję się nie komfortowo i źle. Może określenie friends with benefits nie do końca tutaj pasuje, skoro nie uprawiamy ze sobą seksu, ale nie istnieje słowo, które lepiej definiowałoby naszą relację. Ostatnio poznałam jego rodzinę, nie wstydzi się mnie, nie ukrywa tej znajomości. Ale mnie to wszystko zaczyna męczyć psychicznie. Nie czuję przy nim żadnych motylków w brzuchu, nie zakochałam się, nic z tych rzeczy. Ale zaczynam się przywiązywać, i boję się, że do niczego dobrego to nie prowadzi. Po każdym spotkaniu chce mi się jednocześnie śmiać i płakać - z jednej strony jestem całkiem spełniona, z drugiej, wykańcza mnie groteskowość tej sytuacji. Całe dotychczasowe życie to u mnie pogoń za czymś wspaniałym, a teraz tkwię w najgorszym gównie. I co gorsza, wiem, że jeśli teraz to zakończę, już nigdy nie będzie między nami dobrze, a ja będę czuła wewnętrzną pustkę. Ale z drugiej strony, relacje tego typu nie trwają wiecznie, i jeśli nie zrobię tego teraz, kiedyś on zrobi to za mnie. Trochę przeraża mnie też fakt, że ludzie już sporo o nas gadają. A najbardziej boli mnie to, iż wyobrażenia o nas są znacznie lepsze, niż ta cholerna rzeczywistość. W końcu wyglądamy jak dwoje młodych, zakochanych ludzi:) Nie wiem, co powinnam robić w tej sytuacji, nie ma z niej dobrego wyjścia.. Czy ktoś doświadczył w tym ...anym świecie czegoś podobnego i zechciałby mi pomóc, doradzić? Nie wiem, czy powinnam mówić mojemu koledze o swoich obawach, sugerować, że chciałabym przeżyć coś prawdziwego, czy go kompletnie olewać i czekać na rozwój sytuacji, noo pojęcia nie mam. I tak źle, i tak niedobrze.. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Bfhv

Zawody miłosne, potrzeba bliskości to wszystko motywuje do podjęcia takich kroków. Dziewczyna nie puszcza się ani nie robi nikomu krzywdy, tylko sobie. Dziś pojęcie miłości nie funkcjonuje tak jak powinno, zwłaszcza u facetów, a kobiety próbują się dopasować, z czego wynikają potem takie nieprzyjemności

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×