Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość Falkadia

Tak, czy nie?

Polecane posty

Gość Falkadia

Cześć dziewczyny, swoje wnioski już jakieś mam, ale potrzebuję spojrzenia na to kogoś postronnego, bez emocji, żeby nie skreślić przypadkiem przez pomyłkę czegoś fajnego.

Zacznę od tego, że odkąd wyleczyłam się z mojego byłego, to umawiam się z wieloma mężczyznami. Nie oceniajcie tego negatywnie: to zwykłe spotkania, rozmowy, kawa. Mam nadzieję znaleźć fajnego, porządnego partnera, a żeby to się udało, nie mogę siedzieć w domu i czekać, aż przyjedzie na białym koniu. Ci mężczyźni jak dotąd w stu procentach byli zainteresowani dalszą znajomością, część z nich bywa naprawdę w porządku, ale żaden z nich mnie nie porwał tak, żebym nie mogła się doczekać kolejnego spotkania, smsów i kontaktu z nimi. Wychodząc na drugą randkę nie czerpałam z tego przyjemności, szłam, bo musiałam - w końcu się umówiliśmy - więc coś ewidentnie było nie tak.

Do czasu, aż poznałam kogoś, z kim w końcu zaiskrzyło (tak mi się wydaje) z obu stron. Nie, żeby był jakiś wyjątkowo piękny, ale mamy jakieś wspólne zainteresowania, były inteligentne zaczepki słowne, dużo śmiechu. Na trzecie spotkanie umówiliśmy się spontanicznie, zaprosił mnie na film. Nie odebrałam tego jak zaproszenie na seks, ponieważ myślałam, że wyczuł z rozmów, że nie chcę zaczynać znajomości od dupy strony;p Całowaliśmy się, było super, ale zaczął się do mnie dobierać. Więc grzecznie ale stanowczo powiedziałam, że to jeszcze nie ten etap znajomości i żeby zwolnił. Nie do końca się tym przejął, ale walczyłam z jego dłońmi, popieściliśmy się w miarę niewinnie i zrobiło się bardzo późno. Chciał, żebym została, a że było miło, to zostałam. Przytulał się do mnie całą noc, aż sama nie mogłam przez to spać. Ale rano znów zaczął swoje, nalegał wręcz na coś więcej, wytworzył taką psychiczną presję, że ostatecznie doprowadziłam go ręką. Dla mnie okropna sytuacja, ale on chyba nie widział w tym niczego złego. Jeszcze się potem do mnie przytulał, zaproponował kolejne spotkanie za 2 dni.

Planowałam z nim na spokojnie porozmawiać o tym, co zaszło, ale odmówił tego spotkania w ostatniej chwili z błahego powodu. Poczułam się wykorzystana, więc nie chcąc się bawić w podchody, zadzwoniłam, żeby pogadać. Że dla mnie za prędko na seks, że nie szukam przygód, i nie chcę być też koleżanką tylko na przyjemne wieczory oraz nie chcę robić takich rzeczy bez zobowiązań - innymi słowami ale myślałam, że taki był sens mojego monologu. Odebrał to jako moją chęć deklaracji. Próbowałam wyjaśniać, że wręcz odwrotnie, ale zakończyliśmy rozmowę raczej w nieporozumieniu. Po tej rozmowie telefonicznej milczeliśmy 2 dni, odezwał się trzeciego, zupełnie niezobowiązująco, pogadaliśmy chwilę co się działo u nas w ciągu ostatnich dni i tyle, rozmowa się urwała. Bez propozycji spotkań, bez szału. Następnego dnia dał mi znać, że o mnie mysli więc wieczorem wyszłam z inicjatywą kontaktu. Rozmowa taka sobie, jak dzień wcześniej, też urwała się nagle. 

Powiedzcie proszę, koleś leciał na mnie z czysto seksualnych pobudek prawda? Nie dostał do końca tego, czego chciał, dowiedział się, że trzeba się trochę wysilić, więc stracił zainteresowanie, więc nie mam czego żałować, prawda?

Chcę to olać ale trochę szkoda mi tych zauroczeń, przychodzi mi to w życiu z takim trudem, że kiedy pomyślę, że nie wiadomo z iloma znów muszę się spotykać, żeby znaleźć "to coś", to robi mi się przykro. Ale jeśli jednak mam rację, to temat zamykam. Z góry dzięki:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×