Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość brzydUla

Egzamin na prawo jazdy z różańcem

Polecane posty

Gość brzydUla

...Egzamin na prawo jazdy pierwszy oblałam, zabrakło mi kilku czynników, chęci, pewności, oraz modlitwy. Teraz to wiem. Drugi egzamin za dwa tygodnie wiedziałam, że jeśli zdam to nie sama. Musi to być dobre duchowo przygotowanie. No i dostałam różaniec, przyszedł do mnie sam, od dobrej osoby. Różaniec, który miałam z I Komunii leżał prawie zakurzony w szkatułce. Bałam się go i nie odmawiałam, nie miałam takiej potrzeby. A teraz? Skoro tyle czytam o cudzie modlitwy różańcowej, spróbuję, postanowiłam. Ale nie było to łatwe. Koraliki, krzyżyk, modlitwy tajemnice, jak jedno z drugim zgrać. Instrukcja dobra by się przydała. Babka lat 90 prawie mówi na pamięć ale inaczej niż pamiętam z I Komunii. Aha bo są teraz 4 tajemnice, nie 3. Zgłębiam, rozważam, zasiadam, odmawiam, czuję że go klepię, coś nie tak. Robię to po swojemu, w każdej modlitwie wtrącam swoje cierpienie, pragnienie, ból itd. Po kilku dniach odczuwam dziwne skupienie, brak nerwów, różaniec mnie jakby ciągnie do siebie przez kolejne dni, sama myślę by go odmawiać wieczorem. Nie myślę na razie o tym która tajemnica kiedy. Zdaję się na wyczucie. Po kolei. Modlę się żarliwie, o zdanie egzaminu, o łaskę o dobrą drogę, dobrego nie wrednego egzaminatora. I tak dwa tygodnie, rozaniec i modlitwy do św Judy Tadeusza, św JPII, św. Krzysztofa. Chyba całe niebo wiedziało, że ja jedna dusza głośno o ten egzamin woła i błaga. Bo nic innego nie istniało. Anioł moj Stróż miał stać na baczność przy mnie, a Duch św byc  jakoś we mnie, a obok najlepiej żeby też był drugi Anioł, Matka Boża niech usuwa zagrożenia i samochody, a Jezus łaskawie patrzy okiem z nieba. Tak. Wtedy mogę jechać. Pojechałam zaspałam, bez jedzenia, ostatni różaniec  w autobusie. A egzaminator najgorszy z możliwych /taka opinia/, pomaga mnie naprowadzić, babę która zapomniała z tego wszystkiego o tym gdzie coś jest, widzi ale sie waha. Jedziemy. Luk, górka zanim sie obejrzałam wyjazd. Jadę z duszą na ramieniu. To nie jade ja, samochody sie usuwają, puszczaja mnie, mowie puszczają czy mogę czy pan zezwala, czy pan za to nie obleje, bo podobno tak można. Każe mi decydować samej, ryzykuje, jadę,  parkowanie inne niż miałam , o kurka...zawsze było prostopadłe, a tu skosne kaze, jade udało sie, gorąco jak nie wiem, mało na zawał nie zejdę, a w sumie, to chociaż sobie pojeżdżę, odpuszczam. Auta dalej się suwaja, bałam sie ze on mi sie kaze przesiaść, Jezu drogi zaraz będę na rondzie Katynia, postrachu Krakowian, przejechałam, jadę  w strone osrodka, pewnie sobie zostawi mnie na deser. Uszy po sobie polożylam parkując dosłownie skokami juz na stanowisku, bo juz chciallam uciec stamtąd, byle ustawić następny egzamin i do domu. Słucham pana, a on...tak były małe błędy, nie czepiam się, brak zdecydowania musi pani być bardziej zdecydowana, odważniejsza pewniejsza, ale z czasem to nabędzie. Ja pani zaliczam. Jezu Kochany , Zdałam! Różaniec w kieszeni ścisnęłam, wyszłam i  nie pamiętam jak dotarłam do domu. Mąż malo nie zemdlał przy telefonie, a ośrodek to w ogóle nie wiedzial że dzisiaj miałam egzamin. Z gościem ktory 80 procent oblewa. Dla mnie był jak Anioł, taki trochę nierozmowny ale jak on mnie puścił to musiał być jakiś cud. Teraz odmawiać będę różaniec dziękczynny. I jeśli ktoś mi się zaśmieje to utrę mu nosa. Ja też się śmiałam jak babcie odmawiały, teraz wiem ze to ostatnia deska ratunku. A przynajmniej uspokojenie nerwów na pewno.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×