Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

DEMACIAAAAA

Chce ze mną być, ale mnie nie kocha

Polecane posty

Dobry wieczór wszystkim,
(jest to bardzo długi post, ale chciałabym jak najbliżej Wam to przybliżyć, dziękuję za każdą pomoc)
kilka lat temu mój partner przez 2 lata starał się o moje względy, aż w końcu mu się udało. Przez rok bardzo się kłóciliśmy, byłam zbyt niedojrzała, nie doceniałam go. Pod koniec naszego związku, odeszłam, podejrzewając zdradę. Po tym wszystkim nadal się o mnie starał. W tym czasie niestety próbowałam pocieszenia przy innym mężczyźnie, oczywiście szybko się wycofałam, ulegając mojemu poprzedniemu partnerowi. Nasza kolejna próba nie trwała zbyt długo, też zakończyła się niepowodzeniem, ale w zgodzie. Przez cały czas utrzymywaliśmy kontakt, on przy okazji starając się odbudować wszystko. Jako że czułam się bardzo pokrzywdzona wcześniejszymi wydarzeniami, nie dałam mu kolejnej szansy. Po roku postanowiłam spróbować z kimś innym, nasz związek choć nie był szczęśliwy,  a bardziej na pokaz, trwał rok, przez większość czasu bardzo myślałam o swoim poprzednim partnerze, bojąc się, że może być już za późno. Tak naprawdę, gdy w końcu się rozeszłam po rocznym związku, zaczęłam szukać informacji o partnerze z przeszłości, choć mieliśmy cały czas kontakt, wiedziałam, że przecież nie mówi mi wszystkiego, choć nadal walczył. W trakcie mojego rocznego związku, by być fair w stosunku do wtedy obecnego partnera, mówiłam mu, że musi zmienić wobec mnie swoje zachowanie, gdyż czuję się z tym niekomfortowo (chociaż to nadal było tylko po to, by zaślepić do niego poprzednie uczucia), postarał się i tak było. Przez ten czas umawiał się z dziewczynami tylko na sex, nie był z nikim w związku, poza mną. Gdy dowiedziałam się, że nic specjalnego mi na przeszkodzie nie stoi, bardzo się cieszyłam. Mimo iż pamiętałam, co doprowadziło do tej rozłąki, bo byłam to ja, to chciałam (i chcę) wszystko naprawić, choć czasu nie cofnę, to chociaż tyle. Ku memu zaskoczeniu, wszystko toczyło się bardzo dobrze, do czasu gdy w pewnym momencie zauważyłam że stał się oschły, niezainteresowany. Rozmawiając o słabościach, wspomniałam, iż słabości powinno się pozbywać, na co on odrzekł, że to ja jestem jego słabością i stara się mnie nie pozbyć. Wyznał mi, że nie wie, czy mnie kocha, że może to była ta idea dążenia do czegoś, a kiedy w końcu to dostał, przestało mu się chcieć. Wylałam dużo łez, choć go rozumiałam, to było mi bardzo przykro, tak długo na to czekałam, przecież przed chwilą byliśmy szczęśliwi i niczego nam nie było brak... Zadecydował przerwę. Po 2 dniach nie wytrzymałam, zadzwoniłam płacząc, jak bardzo go kocham i nie wyobrażam sobie bez niego życia. Przyjechał, odwieźć mnie do domu i z tego tyle było. Po zapytaniu go, jak długo ma ta przerwa jeszcze trwać, powiedział tylko "chcę zobaczyć, jak to jest".  Odeszłam w ciszy, bo tylko tyle byłam w stanie zrobić, przecież wiedziałam, co ma na myśli. Nie jadłam, nie spałam, po prostu czekałam. 5 dnia poprosiłam o spotkanie, powiedziałam, że jeżeli ma jakieś wątpliwości, możemy nad tym popracować, nie pozwolę, by i tym razem ten związek zakończył się tylko dlatego, iż nie potrafimy ze sobą rozmawiać. "jeżeli mnie nie kochasz, zakończ to, ale jeżeli coś nadal jest, pozwól nam nad tym popracować". Doszło między nami do fizyczności, po tym wszystkim, bardzo nie wiedział, co czynić. Usłyszałam, że boi się, że już nie będziemy mieć ze sobą kontaktu, że nie chce mnie stracić ale też i zranić. Że aktualnie prowadził inny tryb życia, z dziewczynami umawiał się na jedną noc, że nie wyobraża sobie, jak to ma teraz wyglądać bez tego, przy wyjściu na piwo z kolegami... Płakał. Gdy i ja się popłakałam, nagle zmienił zdanie, powiedział, że możemy zacząć od nowa, jeśli chcę. Uznał też, że wszystko zaczęło się za szybko i oczekuję od niego zbyt częstych spotkań, więc czuł się osaczony. Potem powiedział, iż ma do mnie zbyt dużo empatii, wychodząc, miało być już wszystko w porządku. Oczywiście, wiedziałam, że tkwi w tym związku tylko i wyłącznie dla mnie, nie dla siebie. Bardzo mnie to zdołowało, choć przez pierwszy dzień czułam się przez chwilę lepiej. Od następnego dnia, kiedy wszystko przeanalizowałam, czułam się okropnie. W dalszym ciągu mało spałam i jadłam, bardzo dużo płakałam, w głowie miałam już zaplanowane przyszłe życie, a ono najprawdopodobniej nie zostanie zrealizowane. Dodatkowo, wspomniał że chce wyprowadzić się do innego państwa, odpowiedziałam że mi to pasuje, że się dostosuję, na co on opowiedział, że na pewno tego nie zrobię, że nie nauczę się języka. Poczułam się bardzo urażona, szczególnie z moją zdolnością do nauki języków, bo widziałam, że po prostu był to jego powód, bym najlepiej to ja z nim zerwała. Cały czas pamiętając o jego słowach, czekałam na zaangażowanie z jego strony, ale okazało się jego brak. Tak jak na początku, tak jak teraz, to ja prowokuję rozmowę, proszę o spotkanie, o chociażby rozmowie telefonicznej już nie wspominam, bo jest to moje niedoczekanie 😞 Gorszymi chwilami, żalę się mu, że jest mi z tego powodu przykro, że obiecał, że się zaangażuje, a cały czas jest tak samo. Nadal nie spałam dobrze, cały czas myślałam, co powinnam zrobić, czułam się okropnie z tym, że mój chłopak mnie nie kocha, ale żadne z nas nie chce ze sobą zerwać. Na naszym ostatnim spotkaniu zauważyłam z jego strony poprawę, rozmowa dnia wcześniejszego, kiedy do niego zadzwoniłam z płaczem, iż jest to zbyt trudne dla mnie i jest mi z tym bardzo ciężko, chyba sprowokowała go do przemyśleń. A przynajmniej tak mi się wydaje. Nidy nie całuje mnie sam z siebie(czego bardzo mi też brakuje, bo jedynie kiedy do tego dochodzi, bez mojej aranżacji, jest podczas stosunku), ale gdy się zobaczyliśmy, przytulił mnie i wręcz nie chciał puścić. Widziałam, że jest śpiący, a że obydwoje jesteśmy śpiochami, zaproponowałam wcześniej sen. Zmieniając swoją decyzję, zaproponowałam stosunek, odpowiedział że bardzo mącę mu w głowie, wtedy uderzyła we mnie fala gorąca, czyżby to właśnie dzisiaj chciał ze mną zerwać? Zapytał mnie, czemu jestem dla niego taka nadmiła, odrzekłam iż to dlatego, że bardzo go kocham. Podczas gdy go głaskałam, powiedział "z kim będzie mi lepiej" i była to kolejna czerwona lampka, która mi się zapaliła, mimo to, wtedy o tym chciałam zapomnieć, bo chociaż jest to dosyć miłe, to nie ma tu nic z kochania. Gdy powiedziałam, że chciałabym by w przyszłości było lepiej, nic nie odpowiedział, chociaż słyszał wyraźnie. Tak jak wcześniej wspomniałam, tylko w trakcie stosunku dostaję odpowiednią ilość uczuć, więc to przyćmiło mój umysł. Gdy mnie odwiózł do domu, znowu zdałam sobie sprawę, że choć myślałam, że będzie lepiej, to najprawdopodobniej tak już nie będzie, skoro `nie wie, czy mnie kocha` a czasami po prostu mnie nie kocha, to nie ma co się zbędnie starać, skoro w każdej chwili w zasadzie może zakochać się w kimś innym. Z drugiej strony, kto nie próbuje ten nie wie. Co powinnam zrobić? Jutro poprosiłam go o spotkanie w moim domu, choć nie jest z tego zadowolony. Powinnam dalej to ciągnąć, chociaż bardzo mnie to wyczerpuje, czy może spróbować zapomnieć? Na zawsze? Rozmowa z moim ukochanym jest ciężka, gdyż jest bardzo w sobie zamknięty i choć wiem, że przez większość czasu to przede mną był najbardziej otwarty, to teraz tego nie jestem pewna, nie wiem naprawdę co powinnam zrobić, niby nie oczekiwałam, że gdy wrócimy do siebie, wszystko będzie fajnie, ale przecież na początku nie było nam niczego brak... 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość dwa zdania

Czy możesz streścić CZEGO CHCESZ?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Gość
7 godzin temu, Gość dwa zdania napisał:

Czy możesz streścić CZEGO CHCESZ?

Chyba jasno określiła, że chce by wreszcie byli ze sobą na zawsze  i chce być kochana. 

 

Autorko, myślę, że w trakcie przerwy głębokie uczucia co Ciebie zniknęły, pozostał tylko sentyment. Gdyby nie Twoja teraźniejsza walka o ten związek to by się rozpadło. Wisicie na cieniutkiej gałęzi, kiedyś ona się urwie, poza tym chyba nie pasuje ie do siebie. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Autor

Hej, bardzo Ci dziękuję za odpowiedź. Przykro mi ogromnie, że tak jest... Nie wyobrażam sobie innego mężczyzny przy moim boku, chociaż mam jeszcze tyle przed sobą. Tak bardzo mi przykro... Ale muszę się wziąć w garść, bo potem może boleć jeszcze mocniej. Jeszcze raz dziękuję za odpowiedź. Miłego dnia xoxo

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×