Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość KingaPinga

długie odwiedziny teściowej

Polecane posty

Gość KingaPinga

Cześć dziewczyny,

Jestem tu nowa, ale od dłuższego czasu nurtuje mnie pewien temat. Zastanawiam się, czy to ja się mylę, czy rzeczywiście wszystko jest ok - jak (z grubsza Twierdzi mój mąż).

Jesteśmy dobrym małżeństwem z kilkuletnim stażem. Mamy 2 synków. Teściowie mieszkają 400 kg od nas w związku czym - odwiedzamy się wzajemnie. Teściowie przyjeżdżają na 7-10 dni. co uważam jest dużo.  Ma to miejsce ok 4 razy do roku (i może jakaś dodatkowa krótsza wizyta). W tym czasie często mąż wyjeżdża (chociaż nie zawsze), a dla mnie teściowa NIE JEST pomocą. Już prędzej teść, którego dzieci lubią i mogę go z nimI zostawić na chwilę, bo od teściowej uciekają (boja się chyba jej głośnego zachowania, łapie je z nienacka od tyłu, na siłę przytula itp.). Często trzeba ją tonować - jakbym miała 3-cie dziecko...

Teściowa jest kobietą nad wyraz serdeczną (az za bardzo), ale też i natarczywa i inwazyjną. Na czym to polega? kiedy przyjeżdża, to praktycznie cały czas do wszystkich mówi. Chce być zauważona w drobnych rzeczach. Ogłasza wszystkim że np. bierze cukierka lub serek itp.  Jest wszędzie. Kiedy idę przewinąć dziecko - biegnie za mną, żeby popodziwiać wnuka (pomimo moich delikatnych sugestii, że wolę sama). Kiedy ide kąpać dziecko - biegnie za mną, żeby 'popatrzyć na wnuki/wnuka. Do karmienia butelką siada i czeka aż podam jej dziecko - chociaż ja zdecydowanie wolałabym zrobić to sama, bo  w tym czasie buduje się więż. Nawet się nie spyta czy może. Żle się z tym czuję.

Dodam, że wyręcza każdego ze wszystkim, gotuje, usiłuje pobieżnie sprzątać - nie prosiłam ją o to, chociaż nie wyobrażam sobie opieki nad 2-ką małych dzieci i jeszcze gotowania dla teściów przez tyle dni. Więc i tak biorę za dobra monetę, że na swój sposób - chciałaby pomagać.

Nosi dzieci na rękach (na co nie pozwalamy tak często).  - kiedy dzieci się denerwują, płaczą - to biegnie ich pocieszać (chociaż wie, że od niej uciekają) i zaczyna się większa sieczka. Mojego teścia uwielbiają.  Ja podczas takich wizyt czuję się zagadana, zamotana i jeszcze odpieram większość JEJ pomysłów związanych z NASZYM życiem. 

Na usprawiedliwienie dodam, że szanuję ja i nie chcę się kłócić, bo ona robi to z dobroci serca i jestem jej wdzięczna za niektóre cechy wykształcone przez nią w moim mężu (bo reszta jest zasługa genów - spokojny charakter ma po swoim tacie). Stąd też mój brak asertywności wobec niej.

Nigdy nie prosiłam jej o pomoc przy dzieciach, bo jej nie potrzebuję na taką skalę (obecnie nie pracuję), a ona chyba uważa że po to przyjeżdża, aby mi pomóc. poza tym nie umie zając się takimi dziećmi, nie wychodzą jej zabawy. nie ma pomysłów. dzieci się przy niej denerwują, a ja jestem policjantem, który tylko upomina "aby przeprosić babcię i tak się nie zachowywać" - w przeciwieństwie do teścia i mojej mamy (która mieszka w tym samym mieście co my) - nie umie zająć się takimi małymi dziećmi, a bardzo chce i nie widzi jaki wywołuje harmider swoim zachowaniem.

Mąż ją czasem upomina, ale w większości rozbija się to na mnie, mąż raczej rozmawia z teściem o męskich sprawach, albo zwyczajnie - nie dostrzega tego jak teściowa próbuje się wmanewrować w moje macierzyństwo. Co więcej mąż nie widzi nic dziwnego w tak długich wizytach. Ja sobie nie wyobrażam pomieszkiwać tak długo u synowej (chyba, że mnie poprosi o pomoc). Uważam, że nie powinno się  'siedzieć się na głowie' młodemu małżeństwu'. co innego jak dzieci  z wnukami przyjeżdżają na wakacje lub święta do rodziców. ale wg mnie w druga stronę nie wypada. Co o Tym myślicie Drogie Panie. Czy godziłybyście się z tym? Jak umiejętnie to rozegrać, żeby nikogo nie urazić?

pozdrawiam wszystkich i z góry dziękuję za odpowiedzi

Kinga

 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość KingaPinga

Dodam, że mąż jest wspaniałym człowiekiem. dobrym i rodzinnym, chociaż zdecydowanie sprawia wrażenie jakby wolał swojego tatę niż mamę (co podobno nie jest prawdą). Ale generalnie woli rozmawiać z nim bo przy niej się irytuje. Teściowa ma narzucająca się formę rozmowy. Ja czegoś nie ugra, to próbuje innymi metodami (jak nie drzwiami, to oknem). Dodam, że z dobrego serca.

I to nie jest tak, że my ich nie odwiedzamy. bo pomiędzy ich odwiedzinami, to my do nich jeździmy. Ja tego nie potrzebuję, robię to dla męża (bo teściową znów trzeba pilnować z dziećmi), ale u nich w domu jest jakoś bardziej zajęta gotowaniem itp. Oczywiście zawsze ingeruje w to, czy dzieci są dobrze ubrane, ze jest za chłodno na taką kurteczkę i obmyśla plany na życie dla naszych dzieci (zawód, rodzaje szkół, rodzaje zajęć dodatkowych. Dużo tego). Tak jakby chciała nas wszystkich wziąć pod swoje skrzydła i rozplanować nam życie. Częściowo zagryzam zęby, a częściowo się odgryzam. Ze strony mojej mamy nie ma takich ingerencji. Jest ciepło i wsparcie, ale ODRĘBNOŚĆ rodziny i podejście - nasze dzieci = nasze decyzje.

Generalnie byłoby idealnie, gdyby nie jej ciągłe wtrącanie się w wiele aspektów naszego życia. (Mąż nie zna do końca tej skali. Bo przychodzi ona z tym wszystkim głównie do mnie. On zapomina, że coś mu mówiłam i później uważa , że TO JA przesadzam).

A w mojej ocenie to ja zaakceptowałam wiele rzeczy, które wyszły od niej - forma wesela, chrzest dzieci i te długie wizyty. Dlatego pisze, bo zastanawia mnie czy to ja jestem mało rodzinna, czy dałam sobie wejść na głowę.

proszę o odpowiedzi

Kinga

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Ell.

No jestes spolegliwa, ale az tak zle na tym nie wychodzisz. Kobieta fajnie wychowala syna, masz dobrego meza, probuje jak moze zlapac kontakt z wnukami, toba. Nie mataczy za plecami, nie saczy jadu. Ogolnie nie trafilas, wybralas zle. 

Zawsze mozna spokojnje porozmawiac o swoich odczuciach, o poprawieniu relacji. Porozmawiaj z tesciowa, bo chyba wyglada na taka z ktora mozna poruszyc wiele tematow. To raczej ty probujesz droga okrezna cos osiagnac, korygowac poprzez meza. Jestes dorosla kobieta i porozmawiaj z druga dorola kobieta. Takt i okazanie szacunku powinno wystarczyc. Jesli ci przeszkadza cos - powiedz wprost, przy nastepnej wizycie, przy kawie, winie. Po co robisz sobie wiecej zamieszania w glowie. A jest to takie proste. Rozmowa i dialog. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Gosc

Mi się wydaje, że trochę dramatyzujesz. W sumie, to wymieniłaś z gruntu dobre  rzeczy mówiąc, że Ci się one nie podobają. Rozpieszcza dzieci nosząc na rękach? Jesteś dzieckiem słuchasz rodziców, jesteś rodzice nie możesz rozpieszczać dzieci bo musisz je wychować, jesteś dziadkiem i masz luz rozpieszczasz ile chcesz. Tak to już jest.  Nie napisałaś w sumie nic co mówiłoby o tym, że coś jest nie tak z tą kobietą. Mówisz raczej o tym co Tobie nie pasuje. no ale cóż starego drzewa nie zmienisz. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość lea

Chyba powinnaś zacisnąć zęby na najbliższe lata, chociaż ja z moim ciężkim charakterem nie dałabym rady;0

Za kilka  lat będziesz mogła wysyłać dzieci do dziadków i odetchniesz, a gdy pójdziesz do pracy, to skończą się takie długie odwiedziny. Dziwne, że nie pracują, nie mają żadnych zwierząt w domu, kwiatków, żeby się uwijać po 3 dniach. Ja w swoim długim życiu nigdy nie byłam u kogoś 8 dni czy więcej. Można się osłabić jako gospodarz. Musisz żartem przemycać, że goście to 3 dni, a potem to już cierpienie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość KingaPinga

Dziękuję za dotychczasowe odpowiedzi.

Muszę jednak kilka rzeczy dopisać/wyjaśnić, bo mimo wszystko wiadomo, że każdy patrzy przez swój pryzmat i ciężko jest ocenić sytuację " z boku".

Mąż jest jedynakiem. Jak byłam już w zaawansowanej ciąży, to ona mi powiedziała, że to jej się śniło, że urodziła dziecko...

1) "Kobieta wychowała fajnego syna" - oczywiście szanuję ja za niektóre cechy, które w nim wykształciła. Reszta to kwestia genów. ma osobowość po swoim ojcu, który jest inny od "wojującej" matki

2) noszenie na rękach - to dot. czasu niemowlęctwa. Jej wizyty wtedy wyglądały tak, że przejmowała dziecko Całkowicie (nawet nie troszczyła się o to czy teść potrzyma dziecko). Trzymała je albo na kolanach albo na rękach ''aby poczuć jego ciepełko''. Budowała więź z dzieckiem? - wszystko pięknie, ale moim kosztem i kosztem dziecka. Dla psychiki takiego małego dziecka nie jest kompletnie potrzebne, aby inne osoby poza matką i ewentualnie ojciem wiecznie je nosiły.  Sama miałam problemy z budowaniem więzi po pierwszej ciąży i w połogu czułam się bardzo niekomfortowo. A tu jeszcze przez tyle dni musiałam "oddawać" dziecko teściowej...(raz nawet odsunęła się z nim ode mnie, jak chciałam wziąć do karmienia) mojej mamie czy tacie do głowy by nie przyszło żeby tak zawłaszczać dziecko...patrzyli raczej na mnie, jako na całość - na córkę, która opiekuje się swoim dzieckiem i za to jestem im wdzięczna.

W późniejszym czasie, gdy dziecko siedziało - nie potrafiła bawić się z nim na dywanie. uznawała tylko noszenie (i bezwzględne prawo do karmienia butelką przez siebie samą). Konsekwencją tego było to, ze dziecko chciało być noszone ciągle przez nas po ich wyjazdach. A ja byłam już np. w drugiej ciąży. Poza tym to nie jest 'rozpieszczanie'. Rozpieszczanie w zdrowym tego słowa rozumieniu - również musi mieć granice i powinno odbywać się NA ZASADACH RODZICÓW - moich i męża.   Rekompensowała sobie brak umiejętności innego kontaktu z dzieckiem i spełniała SWOJĄ POTRZEBĘ - "odczuwania ciepełka". Są b. ciekawe artykuły na ten temat. Zachęcam

3) "chciała złapać kontakt z wnukiem" - dzięki czemu ja miałam więcej roboty i dzieci więcej krzyku...ileż to razy prosiliśmy z mężem żeby nie łapała dziecka z zaskoczenia bo tego nie lubią, żeby nie narzucała im się tak, bo później od nie uciekają. nic nie pomagało.

Efekt? jak miałam krótka operację i mąż poprosił, aby ona do dzieci przyjechała, odbierała z przedszkola itp., to, jak wróciłam - starszy synek prosił, żeby babcia już więcej nie przychodziła po niego...jak przyjechała wyjść z dziećmi na spacer, to musiałam się zmierzyć z jego płaczem, ze on nie chce z nią wychodzić na dwór. Gdyby był teść to by chciał. a z nią nie. a wiecie dlaczego? Bo narzucała im się (dzieciom) cały czas. była nachalna. Wszystko z miłości, ale dzieci to wyczuwają.

4) To była nauczycielka - nie przyjmuje czyjegoś zdania. Wszystko wie najlepiej. Widziała, że nie wychodzi jej to zajmowanie się dziećmi, a na siłę powielała schematy, które ją od nich odsuwały. Ta cała sytuacja, tak długo i w takim stężeniu (kontrola nad wszystkim dookoła W CZYIMŚ DOMU) była bardzo męcząca

5). nie sączy jadu  - super. Za to ją cenię. i  być może dlatego nie potrafiłam załatwić sprawy "po męsku" bo nie chciałam jej urazić. Upominania moje i męża o nienarzucaniu swojego zdania - raczej nie przynosiły efektów.

6) ona nie uważała się za gościa. nas jak przyjeżdżaliśmy też. to było dla niej nawet obraźliwe określenie

dziękuję i czekam na dalsze komentarze

Kinga

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość sonrina

Zachowanie tesciowej ma wady i zalety, nie ma idealow. Dziwi mnie tylko twoje nastawienie, ze tak dlugo przebywac u dzieci nie wypada, a odwrotnie, czyli dzieci z wnukami u rodzicow, to wypada. Dlaczego niby? Myslisz, ze rodzice powinni byc szczesliwi i wdziecznie, ze sie ich wogole odwiedza i mozna u nich siedziec ile sie chce? Rodzice tez  maja wlasne zycie, dorosle dzieci i wnuki to nie apogemum szczescia, wyobraz sobie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość KingaPinga

Ale ja wcale nie chce tyle u nich siedziec! To nie moj pomysl. Tak u nich jest. A tesciowie bardzo pragną tych wizyt

KINGA

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×