ZepsutyLudzik 0 Napisano Maj 15, 2020 Witam, na wstępie napiszę, że może to być długi post, ale czuję, że idę z moim życiem jak i myślami w złym kierunku. Otóż dziewczyna zerwała ze mną po 6 latach znajomości. Spróbuje opisać cały czas związek, bo myślę, że to kluczowe. Nie mam z kim o tym porozmawiać, a naprawdę czuję, że lecę w dół (o ile się da niżej). Pierwsze dwa lata naszego związku były myślę dobre, czuliśmy się razem dobrze, zakochaliśmy się w sobie po uszy. Jednak po czasie zaczęły nachodzić nas kryzysy. Po około 2.5 roku naszego związku, coś się zepsuło, nie potrafiliśmy się dogadać. Stało się tak, że się rozstaliśmy, niby tam próbowaliśmy czegoś innego, ale to nie było to, jednak kochaliśmy się wzajemnie i potrzebowaliśmy siebie. Ja w tym czasie upadłem pierwszy raz, otóż uzależniłem się od hazardu. Było mega ciężko. W tym samym okresie jakoś nawiązaliśmy kontakt i wróciliśmy do siebie, ale problem z hazardem pozostał. Wtedy W. pomogła mi wyjść z tego, pracowała ze mną nad tym, abym przestał, chodziła do terapeutów, wspierała. Udało się (póki co). Następnie wyjechałem do Holandii i żyliśmy osobno przez jakieś 3 miesiące, ale nie chcieliśmy tak, ja wróciłem do Polski, spakowaliśmy się i wyjechaliśmy do UK. I tam zaczął się cały festiwal staczania się mnie jako człowieka. Byliśmy tam dwa lata, ale to były żałosne dwa lata dla naszego związku. Nie znaliśmy języka, nie mogliśmy nigdzie wyjść, żyliśmy tylko praca - dom - sklep. Związek tam umierał z dnia na dzień. Ja przez to wszystko szukałem znowu pomocy w hazardzie, nie było to takie granie jak kiedyś, ale jednak. Zaczęły się kłamstwa, unikanie rozmów i kolejna rzecz przez, którą czuję do siebie obrzydzenie. Nasz ogień w związku zgasł, mimo, że to piękna kobieta i działa na mnie jak nikt inny, to uzależniłem się od pornografii. Wiem jak to brzmi i nie zdajecie sobie ze sprawy jak bardzo brzydzę się i siebie i tego. W listopadzie podjęliśmy decyzję, że wracamy do Polski, był to listopad 2019. Dwa dni po powrocie W. zerwała, w powodów, że ona nic nie czuje, przez uzależnienia i, że nie da się tego uratować. Ja pod koniec listopada zacząłem chodzić do terapeuty, który wyjaśnił mi mechanizmy moich uzależnień(takie uzależnienie, nie ma żadnego związku z tym czy nasza partnerka nas podnieca czy nie. A mnie moja podniecała i to bardzo, kochaliśmy się, ale ostatnio mi powiedziała, że ona potrzebuje dobrego seksu, a to co ze mną było to był nieśmieszny żart. Boli jak cholera, bo nigdy nie powiedziała, żeby coś zmienić, nigdy też się nie wykazała, aby było to dużo lepsze), szukaliśmy przyczyn tego wszystkiego. Ja byłem pewien, że znalazłem to co było we mnie złe i, że za wszelką cenę nie popełnię już tego błędu (pornografia/masturbacja). Rozmawiałem wtedy z moją byłą dziewczyną i mówiła, że dobrze, że zacząłem chodzić do terapeuty, że to dobry krok, ale nie chce do mnie wracać. Jakoś w grudniu W. odnowiła, ze mną kontakt i zaczęliśmy się spotykać na nowo. Zamieszkaliśmy razem, adoptowaliśmy pieska nawet, miałem nadzieję, że będzie już tylko lepiej. Do czasu. Do czasu jak znowu nie powróciła jakaś rutyna, ja czułem, że ona jakby nie jest zaangażowana w to wszystko i, że tylko czeka na moje potknięcie i się doczekała, natłok stresu i tej całej sprawy był tak duży, że znowu zacząłem sięgać po swój narkotyk czyli (pornografię) rzadko, bo rzadko, ale jednak. Atmosfera była wtedy okropna, ona mi wykrzyczała prosto w twarz wszystko co zrobiłem źle. Ja dwa dni później się spakowałem i wyszedłem z domu. Przez pierwsze dwa tygodnie odzywała się, tylko w sprawie psa. Że pies to, że pies tamto. Nie interesowało jej to dlaczego tak się stało, gdzie jestem. To było jakoś w marcu, chyba 16 marca. Napisała, mi tylko wiadomość pod koniec marca, że ona już dłużej czekać nie będzie i żebym wpadł zabrać swoje rzeczy. Próbowałem wyjaśnić to wszystko, wytłumaczyć skąd to się wzięło, jak możemy zapobiec temu, ale ona nie słucha, każe dać jej spokój. Tyle razy próbowaliśmy, nie wychodziło, ale czuję, że to właśnie ona jest osobą, którą tylko raz w życiu tak pokocham i chce walczyć o to uczucie... Czy mogę liczyć, na to, że jak wyjdę na prostą to będę mógł o nią zawalczyć? Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Angelia151 9 Napisano Maj 15, 2020 Myślę że przed wszystkim musisz zacząć od tego żeby odnaleźć siebie, powiedzieć sobie w którą stronę chcesz iść. Wyleczyć z tego co ci nie pasuje i przeszkadza. 6 lat związku ciężko zapomnieć w jeden miesiąc. Dałeś dupy przyznajesz się do tego i chcesz zmienić. Także ja bym radziła najpierw się ogarnąć, postawić sobie cele, wyjść na prostą i wtedy powoli z biegem czasu zobaczysz co u niej czy jest szczęśliwa czy nie, czy czeka. Nie da rady tak wszystko naraz patrząc na to że jednak kolorowo nie było i problemy poważne były. Trzymaj się chłopie łebek do góry. Dasz radę! Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
ZepsutyLudzik 0 Napisano Maj 15, 2020 35 minut temu, Angelia151 napisał: Myślę że przed wszystkim musisz zacząć od tego żeby odnaleźć siebie, powiedzieć sobie w którą stronę chcesz iść. Wyleczyć z tego co ci nie pasuje i przeszkadza. 6 lat związku ciężko zapomnieć w jeden miesiąc. Dałeś dupy przyznajesz się do tego i chcesz zmienić. Także ja bym radziła najpierw się ogarnąć, postawić sobie cele, wyjść na prostą i wtedy powoli z biegem czasu zobaczysz co u niej czy jest szczęśliwa czy nie, czy czeka. Nie da rady tak wszystko naraz patrząc na to że jednak kolorowo nie było i problemy poważne były. Trzymaj się chłopie łebek do góry. Dasz radę! Wiem, wysłałem jej tylko list ostatnio z przeprosinami za to wszystko. Po prostu przeprosiłem, nie prosiłem o nic, nie mówiłem o swoich uczuciach wobec niej. Teraz chce pójść do przodu, bo jak nie zmienię się dla siebie to tym bardziej dla kogoś. Chcę odzyskać siebie sprzed 6 lat i do tego dążę każdego dnia. Jednak nie ma dnia, myślę, że nawet godziny, żebym nie myślał o tym wszystkim, o niej, o tym co zrobiłem. Gryzie mnie straszne poczucie winy i złość do siebie. Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Angelia151 9 Napisano Maj 16, 2020 7 godzin temu, ZepsutyLudzik napisał: Nie ma się co biczowac. Ludzie popełniają błędy, kwestia czy je rozumiemy i będziemy powielac. Ty je rozumiesz i wszystko w twoich rękach. Każdy ma wzloty i upadki. Jedni większe inni mniejsze Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Żonahazardzisty 0 Napisano Maj 16, 2020 Daj jej spokój i zajmij się sobą. Życie z osobą uzależnioną jest bardzo ciężkie... Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach