Pomóżcie...

Nie potrafię normalnie funkcjonować. Mam za sobą nieudane małżeństwo i cieszę się, że jestem już wolna, ale nie czuję się szczęśliwa. Uwikłałam się w relację bez przyszłości, która mocno odbiła się na mojej psychice. Sprawa jest już zamknięta, ale pozostawiła sporo blizn. Niedawno poznałam fajnego faceta, miałam wrażenie, że to moja bratnia dusza. Rozumieliśmy się doskonale, oboje po przejściach, z bagażem złych doświadczeń, wszystko układało się doskonale, ale do czasu. Zaczęłam odnosić wrażenie, że on się ode mnie odsuwa. Mieliśmy ciągły kontakt, ale było jakoś inaczej, dało się wyczuć, że nie zależy mu tak jak kiedyś. Nie czuję się z tym dobrze. Rozmowy nic nie dały. On twierdzi, że nic się nie dzieje, że wszystko jest ok, ale ja czuję, że coś się zmieniło. Czy to normalne, że faceci zachowują się w ten sposób? Ja wiem, że on ma dużo na głowie, znam sytuację, ale te ciągłe wymówki sprawiają, że brak mi poczucia bezpieczeństwa, że w kółko zastanawiam się co on myśli i czy jeszcze mu zależy. Czy w Waszych związkach też tak było? Czy to normalne? Czy może powinnam to zakończyć, bo potem będzie jeszcze gorzej, a ja znowu będę musiała się po tym wszystkim zbierać? Jest mi ciężko, bo bardzo mi na nim zależy, ale ta emocjonalna huśtawka mnie wykańcza.