Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...
karolina_9

problem z przyszłymi teściami

Polecane posty

Dzień dobry. Obecnie jestem zaręczona od 2 lat. W ciągu ostatniego roku kupiliśmy z partnerem mieszkanie na kredyt, gdzie wydaliśmy oszczędności swojego życia, bo taka była nasza wspólna decyzja. Moi przyszli teściowie przy zakupie tego mieszkania "pomogli" w taki sposób, że za remont przyszły teściu dostał od Nas pieniądze za robociznę (z kolei mój narzeczony remontował dom rodzinny oraz budował kolejny dom rodzinny w ramach "pomocy rodzinnej" czyli za darmo). Oboje obecnie nie pracują. Moi rodzice z kolei dołożyli nam do wyposażenia, bo wiedzieli, że nam zabraknie - nie prosiłam ich o to, pytali jak wygląda nasza sytuacja w danym momencie i dali nam tę pomoc - nie muszę zwracać tych pieniędzy (praktycznie równowartość robocizny, którą zapłaciliśmy przyszłemu teściowi). Moi przyszli teściowie wiecznie mają postawę roszczeniową. Myślą chyba, że śpimy na pieniądzach. W tym roku już po raz kolejny usłyszeliśmy od nich pytanie kiedy będzie nasz ślub. Zgodnie z prawdą odpowiedzieliśmy, że nie mamy na niego pieniędzy. Niestety temat dalej był ciągnięty, że "to można zrobić obiad na 20 osób i po sprawie". Jednak mój narzeczony odpowiedział swojej mamie, że to jest nasza decyzja, jak nasz ślub będzie wyglądać i to my razem będziemy ustalać, co i kiedy i jak ma wyglądać. Moi rodzice, mimo, że są tradycjonalistami i też na pewno chcieliby, żeby taki ślub się odbył to wiedzą po prostu, że nie mamy obecnie możliwości i ja nie wyczekuję od nich pomocy, bo chcemy to sami wszystko zorganizować. Z moimi rodzicami odbyła się jedna, spokojna rozmowa i wszystko było zrozumiałe, i każdy to zaakceptował, że będą musieli jeszcze trochę zaczekać. Z kolei z przyszłymi teściami nie ma w ogóle rozmowy, jak coś nie jest po ich myśli to mówią: "a nie możecie zrobić tak czy tak", "ale to lepiej będzie tak i tak".. szczerze mówiąc mam dosyć tych scen. Zawsze jak komuś stawiamy granicę i mówimy "nie" to po prostu jest temat ucinany. Tutaj mam wrażenie, że jego rodzice nie słuchają, żyją w jakiejś mydlanej bańce. Wiecznie niezadowoleni, wiecznie ludzie nie spełniają ich oczekiwań. Obawiam się, że w nadchodzące święta po prostu pęknę i wyleję swoją frustrację. Nie wiem jak z nimi rozmawiać, bo każda rozmowa z nimi kończy się na "nie", "my chcemy, żeby było tak i tak". Żaden sensowy do nich argument nie trafia. Moi rodzice to zwykli ludzie, ale mam dużo w nich wsparcia, rozumieją wszystko. Z kolei rodzice narzeczonego, dramat, nawet będąc u nich w domu ciągle jest sztywna atmosfera i wieczne niezadowolenie. Chyba chciałam się tylko wyżalić. Jeżeli ktoś ma jakieś pomysły, jak podejść do tematu to bardzo proszę.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Postawienie granic to nie egoizm, lecz ochrona własnego spokoju – jasno i spokojnie komunikujcie swoje decyzje, nie ulegając presji, bo to Wasze życie i Wasze wybory. Czasem najlepszym rozwiązaniem jest uprzejme, ale stanowcze zakończenie rozmowy, gdy druga strona nie szanuje Waszego zdania.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Bądź aktywny! Zaloguj się lub utwórz konto

Tylko zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony

Utwórz konto

Zarejestruj nowe konto, to proste!

Zarejestruj nowe konto

Zaloguj się

Posiadasz własne konto? Użyj go!

Zaloguj się

×