Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość poki co zona

Popatrzcie na to z boku

Polecane posty

Gość poki co zona

Mam prosbe. Jestem osoba, ktora zbyt latwo wybacza. Mysle, ze to nie jest dobre dla zadnej ze stron. Posluchajcie i ocencie jak to wyglada z boku, z Waszego punktu widzenia. Prosze o szczere opinie. Jestem mezatka ze srednim stazem. Oboje mamy swoje wady i zalety. Lecz to ja jestem bardziej lojalna (malzenstwo na pierwszym miejscu), to ja nie lamie danego slowa (lista deklaracji przed slubem), to ja jestem nieczula na obce meskie wdzieki (u meza roznie to bywa, stara sie, ale czasem przegina). Co jednak najwazniejsze. Maz ogolnie jest spokojnym czlowiekiem, lecz raz na jakis czas mu odbija. Gdy jest wyjatkowo niezadowolony, poniewaz oczekuje wywiazania sie z deklaracji albo wytykam mu cos istotnego dla zwiazku (rzadko, jednak zdecydowanie), to doslownie leca wiory (np. z rozbitych mebli) albo "tylko" wrzeszczy. Ja wtedy decyduje sie opuscic dom i isc spac np. do hotelu. Ale z roznych przyczyn nie samochodem, na dodatek po ciemku, pustkowiu, kawal drogi. Co najgorsze, on mnie wtedy ani nie szuka, ani nie dzwoni, choc nie wie, gdzie jestem. Gdy wracam, to roznie, raz od razu przeprasza, innym najpierw mamy ciche dni. A potem wybaczam, poniewaz ogolnie jest raczej dobrym mezem. Dotad zdarzylo sie to z jakies szesc razy. Po ostatnim razie zazadalam pojscia do terapeuty, byl raz, tamtem stwierdzil, ze wystarczy. Tym razem jestem bliska podjecia decyzji o rozstaniu, moze separacji, jeszcze nie wiem. Nie chcialam miec meza, ktory nie panuje nad soba ani tym bardziej ktorego nie obchodzi co sie ze mna dzieje. Ale czuje, ze znow moge zmieknac. Prosze, ocencie sytuacje po swojemu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Wiesz że jak tak dalej pójdzie to na pewno któregoś dnia jak się obudzisz to wstając usłyszysz lecący samolot a w lodówce będzie ciepło to wtedy tak naprawdę będzie wiosna a nie poniedziałek bo biorąc pod uwagę wszystkie okoliczności to wróbel na dachu robi pod siebie i żelazko się przepaliło.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
up

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Deklaracje przedślubne? To brzmi tak zimno. Nie szuka Cię, bo skoro sama poszłaś, to sama wrócisz. On Cię nie wyganiał, to nie będzie za Tobą chodził. Jak uważasz że jest dobry, to przymknij oko na resztę

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość poki co zona
Tak, deklaracje przedslubne. Moze zimno brzmi, ale to nic innego, tylko ustne obiecanie sobie, ze po slubie to i tamto. Bez udzialu prawnika czy cos takiego. I nie chodzilo o to, ze maz ma zmienic sie po slubie, tylko ze wlasnie bedzie taki sam, jak przed: nie bedzie sie ogladal za innymi babami, zwlaszcza w obecnosci zony; nie rozpije sie; nie bedzie cichych dni, tylko oczywzczanie atmosfery od razu - chyba kazda para decyduje sie slub po upewnieniu sie, ze druga strona ma dobre intencje. Ja bylam pewna, ze wychodze za honorowego i spokojnego czlowieka. Po 10 latach malzenstwa wiem, ze ma swoje drugie oblicze. Wpadania w szal nie przewidzialam, a naprawde on nie ma ku temu powodow. No co to za powody, jesli zona mowi, ze czas na spokojnie razem pogadac z sasiadem zza plota, poniewaz coraz bardziej halasuje po nocach? Albo ze ogladanie w internecie niekompletnie ubranych nastolatek przez zonatego mezczyzne to dyshonor, zwlaszcza ze jako maz jest zadbany pod kazdym wzgledem (kazdym)? Chyba normalne, ze takich rzeczy sie nie toleruje.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Macie dzieci? Co one na to jak wychodzisz z domu i nie wracasz na noc?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość poki co zona
Nie mamy. Gdybysmy mieli, nie zostawilabym ich z ojcem, ktory niezadowolenie obraca z furie (i dla dobra dzieci nie kontynuowalabym tego malzenstwa, dzieci potrzebuja dobrych wzorcow i stabilnosci, a nie takich niespodzianek). Sama z domu daje dyla dla wlasnego bezpieczenstwa, nigdy mnie uderzyl, lecz skoro potrafi rozwalic mebel, to nie moge miec pewnosci na sto procent, ze i mi nie przywali. Na co dzien jest malo podatny na pobudzenia tego rodzaju, wcale mozna rzec. Jak wracam, to sie okazuje, ze podczas mojej nieobecnosci ogladal film, poszedl spac itp., zupelnie jakby sie nic nie stalo.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
up

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Moja odpowiedź Tobie się nie spodoba. Ale jeżeli wychodzilas za mąż za fajnego, spokojnego faceta , to co mu zrobiłaś przez te 10 lat że zmienił się na gorsze? Przy Tobie stal się taki. Małżeństwo z Tobą zrobiło z niego nerwowego człowieka. Przy rozmowie z Tobą chce rozwalać meble. Zastanów się nad sobą. Uderz się w pierś i poszukaj winy w sobie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość poki co zona
Dzieki, doceniam Twoja szczerosc. Tez sie zastanawialam, czy to nie moja wina. Nawet rozmawialam z mezem na ten temat, ale niczego sie nie dowiedzialam. Po przemysleniu doszlam do wniosku, ze owszem, jestem "winna" (tak, w cudzyslowie). A dlaczego? Poniewaz okazalam sie osoba konsekwentna, nie zmienilam sie po slubie, tzn. nie zapadlam na amnezje ani nie odpuscilam najwazniejszych zasad, ktore oboje wczesniej uznalismy za bardzo wazne dla powodzenia zwiazku. On natomiast po slubie zaczal sobie poblazac i powtarzac, ze nikt nie jest perfekcyjny, jakbym go zmuszala i to nie wiadomo do jakich wielkich wyczynow. Druga moja "wina" - poniewaz w grubych sprawach (jak ta z sasiadem) oczekuje wspolpracy z mezem, a nie ze sama sie bede bujac, tak zapowiedzialam przed slubem, ze po co mi maz, jakbym miala sama sobie ze wszystkim radzic, na to sie nie pisalam. A dodac musze, ze wcale nie piluje meza ciagle i ciagle, jedynie od czasu do czasu, gdy wychodzi jakas grubsza sprawa i oczywiste jest, ze trzeba trzymac wspolny front, a nie ze ja staram sie jakos zaradzic, a mezowi wszystko jedno, woli miec swiety spokoj niz konfrontowac sie z problemem.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość poki co zona
Aha, jeszcze dodam, zeby bylo jasne, ze maz ma ode mnie na co dzien duzo szacunku, opieki, okazuje mu, ze doceniam go w roznych zakresach. On w sumie tak samo wobec mnie. Tylko ze mnie to mobilizuje, nie spoczywam na laurach, jak jest potrzeba, to chwytam byka za rogi, a on chyba za bardzo obrosl przy mnie w piorka i juz by glownie spijal smietanke, bez jakichs wiekszych staran.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Twój mąż jest porywczym człowiekiem.Taki charakter,jak by mu zależało to by postarał się nad tym popracować,zapanować, czy też iść na jakąś terapię.Czy będziecie razem to już inna sprawa,to zależy od obu stron.Najlepiej z nim postaraj się szczerze porozmawiać na ten temat skoro to Ci przeszkadza.Każdy jest inny i ma swoje wady,ale trzeba znaleźć człowieka z którego wadami da się żyć! ps.i żeby nie było..., nie dziwię Ci się,w napadzie furii, może dojść do nieszczęścia!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość poki co zona
No wlasnie. Bardzo mnie zdziwilo, ze terapeuta niby stwierdzil, ze wystarczy jedna wizyta. Tylko nie wiem, co mu maz naopowiadal, moze nie opowiedzial wszystkiego albo obrocil kota ogonem tak, ze to nie w nim specjalista zobaczyl problem. Lecz z drugiej strony zalozmy, ze taka impulsywnosc, porywczosc to cecha charakteru nie do naprawienia - ale miec w nosie, co sie z zona dzieje po ciemku, gdy wybyla na noc bynajmniej nie dla kaprysu? O ile atak furii mozna potraktowac jako niekontrolowany, to olewanie sytuacji po jest swiadomym wyborem. Wg mnie nie do zaakceptowania. Ciekawa jestem Twojej i Waszych opinii. Jak Wy to widzicie?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
up

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
ja nie muszę patrzeć na to z boku bo znam to z autopsi. tyle tylko ,żę ja my mamy dzieci ale dorosłe już bo istaż małżeński mamy 30 letni . Ale czytająć o twoim mężu jakbym widziała swojego

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
zbyt łatwe wybaczenie nie jest wadą w małżeństwie , raczej gwarantem jego trwania. Mnie nie zależy na udowadnianiu sobie czy męzowi kto ma rację a tylko na spokoju

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
up

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość poki co zona
Moze zle Cie zrozumialam, ale uwazam, ze nie ma mowy o spokoju, jesli maz robi rozpierdziuchy o g, wskutek czego na wszelki wypadek lepiej mu zejsc z oczu na jakis czas. We mnie one juz dawno spowodowaly brak poczucia bezpieczenstwa. W miedzyczasie zyjemy zgodnie i na duzym luzie, lecz mam jak to sie mowi lekkiego stresa przed kazdym podejsciem do rozmowy na wazny temat, a nuz mu nie podejdzie i znow bedzie mlyn, a ja potem bede zdana sama na siebie. O glupoty klocic sie nie ma co, zgadzam sie, my tego tez nie robimy. Lecz nie jest byle czym agresja, obojetnosc na los wspolmalzonka, powodowanie niebagatelnych strat materialnych. W naszym wypadku takich wybuchow dotychczas nie bylo jakos bardzo duzo na staz malzenski, jednak chodzi o sam fakt, ani jeden nie powinien miec miejsca, ludzie dorosli i kulturalni niezadowolenie powinni rozladowywac w sposob, jaki nie zagraza nikomu ani niczemu. Nie mam syndromu ofiary, zeby w kolko wybaczac przemoc i olewaj. A moze wlasnie mam, skoro juz kilka razy wybaczylam? Na pewno mam zbyt miekkie serce, gdyz aktualnie musze mocno sie starac, zeby znow nie machnac reka po codziennych przeprosinach, buzi buzi i nie bylo sprawy. Czuje, ze musi nastapic przelom, inaczej pewnego dnia moge skonczyc z podbitym okiem, w najlepszym razie u lekarza od rozstroju nerwowego. Dlatego napisalam tutaj, aby ktos mnie "podbuntowal", nie przeciwko mezowi, ale dla mojego wlasnego dobra. Dla jego dobra zreszta tez, skoro ja tak go wyprowadzam z rownowagi.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
up

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Mój maż też raz odwalił taki numer, że wpadł w szał i zaczął dom demolować. Natychmiast wezwałam policję. Mąż zwiał ze strachu, że jak przyjadą, to go skują w kajdanki i zabiorą. To on zapieprzał na pieszo do hotelu, po ciemku i po polach, pastwiskach, a ja zostałam w domu. Jak wrócił następnego dnia to był bardzo grzeczny i już więcej takiego numeru nie wywinął. Minęło 10 lat i jest spokój.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość poki co zona
No to jest pomysł! Zaluje, ze nie zrobilam tak za pierwszym razem, ale w szoku bylam. Teraz mysle, dlaczego nie zrobilam za drugim, trzecim, ...? Dochodze do wniosku, ze na goraco mialam chyba jakies poczucie winy, gdyz oczywiscie zawsze to jest "moja wina", a gdy ochlonelam i realnie ocenilam sytuacje, to juz bylo po ptakach, posprzatane itd. Masz racje! Niechby sie wstydu najadl przed policja i spietral, skoro tak sobie pozwala. Nie chcialam mu narobic problemow, ale za takie cos chyba od razu nie zamykaja, za to mialby okazje przemyslec, czy nastepny raz mu sie oplaci wychodzic ze skory swietego. Szkopul w tym, ze wsrod tych szesciu razy byly tez wybuchy w miejcach publicznych. W takich niczego nie zdemolowal, ale wrzeszczal jak nienormalny (nawet pod okiem kamer). Ale do takiego cyrku to policja chyba by nie przyjechala, jesli obcy nie zglosiliby awantury i zaklocania porzadku publicznego Zapytuje raczej teoretycznie, naprawde mam juz tego dosc. Jednak jesli znow zmiekne, to mi sie ta wiedza przyda. Wiecie co, glupio sie czuje tak rozkminiajac, poniewaz to tak, jakbym sie juz na calego przyzwyczajala, ze furia sie powtorzy i ze trzeba umiec sobie radzic zamiast sie zdematerializowac na zawsze. W kazdym razie dziekuje Ci bardzo za cenna rade.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość poki co zona
Pomylka. Nie wsrod tych szesciu razy, tylko oprocz. Wtedy tez dawalam noge, poniewaz naprawde sprawial wrazenie niepoczytalnego i balam sie, jak to sie moze skonczyc. Probuje sobie teraz odtworzyc ile razy, chyba 4-5, ale liczba dla mnie nie ma znaczenia. Wtedy tez wmawial mi, ze go sprowokowalam, a powodu do takiej reakcji naprawde nie bylo. Aktualnie jak zwykle chodzi za mna i przeprasza. Zdziwiony pewnie, ze cos dlugo tym razem. Ja jednak nie moge go sluchac ani na niego patrzec. Nie wiem tez, czy nadal go kocham. Naplakalam sie przez niego i bylam w strachu zbyt czesto, a nie jestesmy typowa patologia, tylko ludzmi wyksztalconymi, kulturalnymi, powazanymi w srodowisku. Troche mi go szkoda teraz, ze tak sie musi korzyc, ale przede wszystkim odczuwam wielkie rozczarowanie, zawod i nawet nie zlosc na niego, tylko duza niechec.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Sama czujesz, że jest zle.Im szybciej podejmiesz decyzję tym lepiej dla Ciebie.Daj sobie szansę na lepsze życie.Tkwiąc w tym uczuciowym rozłamie nie budujesz nic.Jedynie bardziej cierpisz.Kobieta wie, kiedy czuje się bezpiecznie. Twoje odczucie są najlepszym drogowskazem.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość poki co zona
Dziekuje za Twoj komentarz, trudno sie z nim nie zgodzic...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gośćmen
Nie wiem po co chcesz znać opinię innych. W celu rozgrzeszenia? To Twoje życie i Twoja ocena sytuacji powinna być decydująca. Że on się nie zmieni, to chyba jasne. Musisz zadać sobie pytanie, czy chcesz tak żyć. A potem wprowadzić decyzję w czyn.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Rozgrzeszenia? Nie. Na pewno nie rozgrzeszenia siebie - nie robie nic takiego, co moze usprawiedliwiac ataki furii mojego meza. Napisalam tutaj, poniewaz ludzie z zewnatrz zwykle maja trzezwiejszy osad danej sytuacji niz osoba, ktora bezposrednio podlega emocjom przez wywolywanym przez te sytuacje. Oczywiscie, ze decyzja nalezy do mnie. Liczylam i licze nadal, ze Wasze opinie dadza mi duzo do myslenia i ulatwia bycie sprawiedliwa przy podejmowaniu jej. Poniewaz grube emocje potrafia zwiezc na manowce i czasem robi sie cos, czego potem bardzo sie zaluje, albo nie robi sie czego powinno, poniewaz blokuje nas dotychczasowe przywiazanie itp. Dziekuje za komentarz.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość poki co zona
Zapomnialam sie podpisac, sorki.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Nie pozwolilabym sobie na takie numery ze strony męża. Pamietaj w furi on cie moze zabic.Gdzie ty mieszkasz ze w ciemnosci musisz uciekac .Cz tak ma wygladac małżeństwo. Czy ty masz byc ofiara do konca swoich dni . co na to rodzina.Czy ona wie i nie robi nic zeby cie wyzwolic z pod jeho jarzma. Nie daj soba pomiatac. Za pierwszym raxem miallas to zglosic. Na co ty czekasz bedzie tylko gorzej.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Jak to czytam bo rozumiem mężczyzn że rozglądają się za towarzystwem innych kobiet z którymi bezstrosko spędzają czas. Idzie do roboty, wraca chce się odstresować, pooglądać w necie co mu sprawia frajde, a żona wiecznie czegoś chce, stoi nad nim i zrzędzi a to idź pogadaj z sąsiadami a to siadaj i wyjaśnijmy sobie wszystko a to byłeś kiedyś taki a dziś jesteś inny i tak w kolo Macieju do us.. śmierci.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×