Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

MissUkraina

Schudniecie A PSYCHIKA i ZYCIE CODZIENNE

Polecane posty

Czesc, Moze, juz troche mnie znacie z poprzednich tematow. otoz, przyznam sie, jestem chora na depresje, i bardzo ciezka chorobe hormonalna/dziedziczna, zespol Icenka-Cushinga, czyli wiecznie nabrzmiala twarz, zatrzymywanie wody w organizmie, brak miesiaczki, problemy z nadnerczami i tarczyca, depresja, wysoki poziom kortyzolu i prolaktyny, a niski - T i t4. W ciagu roku moge przytyc i zrzucic 20 kg srednio 65-85 gdzies tak. Taki mam uklad organizmu. Wiem, ze jest to szok i stres, ale ciekawi mnie aspekt psychologiczny. Mam 175 cm wzrostu. Kiedy jestem pulchna, jestem jak ciepla klucha, mila, usmiechnieta, empatyczna. Zakladam miekkie, wygodne rzeczy z bawelny lub polaru. - 20 kg - inna historia. Zaczyna ze mnie wychodzic prawdziwa ostra sUka, zakladam szpile, wysokie muszkieterki, czarne obcisle ciuchy, kabaretki, zaczynam palic, pic i przeklinac, rycze w domu na meza, i chce mi sie sex\'u codziennie. Zmienia mi sie charakter. Wiem, ze jestem sexi i moge miec kazdego. Nie wiem, co za problem, ale nie smiejcie sie. Jak zmienia sie wasz charakter w srosunku do utraty wagi? Pytam powaznie;) Milego dnia;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
ja staję się pewniejsza siebie, ale szpile i kabaretki to nie moja bajka:P ja jestem raczej z gatunku jeansy, balerinki i takie sprawy. A na sex zawsze mam ochotę :P

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość miesiąc zatajony
Do MissUkraina Zainteresuj się dietą dr Budwig

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Mi się wydawało że moja waga nie ma znaczenia, ja bardzo łatwo nawiązuje kontakty i nigdy mi nie brak pewności siebie. Ale kilka osób mi powiedziało, że wolą jak jestem gruba, bo jak jestem szczupła to nie da się ze mną wytrzymać. No i robie się bardziej agresywna. Co ciekawe wraz z utratą kilogramów zmniejsza mi się ochota na seks. Może powinnam dać sobie spokój z odchudzaniem? :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Tego tylko nie rób/.....odchudzaj się ale staraj się zachowywac jak zawsze!:);):D Ja jak schudłam kiedyś to wiadomo czułam się bardziej atrakcyjna i wiadomo...ale raczej byłam ta samą osobą!:D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Im jestem szczuplejasza tym bardziej dopasowane, seksowne ciuchy ubieram - chetnie laze wtedy na imprezy, daje sie podrywac facetom, bardziej dam o siebie :-) jak jestem grubsza to ubieram sie byle jak, nie chce mi sie wklepac balsamu w skore bo po co skoro wygladam jak klucha, nie chce seksu, nie ubiore seksownej bielizny i nie zrobie dla faceta striptizu :-P

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Cos magicznego dzieje sie w mozgu kobiety w zwiazku z utrata wagi. Nie umiem do konca okreslic, co i jak, ale po prostu zmieniamy tryb myslenia, wtedy chce sie dbac o siebie, po prostu. Tez nie jestem z gatunku - szminki-szpile-kabaretki, ale ze dwa razy w zyciu mozna, no nie?;) Wtedy, tak jak pisze Miniminka, zaczynamy wklepywac balsamy, piekniec, tanczyc, po prostu psychika sie zmienia, i wlasnie na tym polega dzialanie takich lekow, jak Meridia, czy innych generykow Sibutraminu, ktory, przede wszystkim, jest lekiem na depresje i zaburzenia reakcji chemicznych mozgu. Jeszcze tak sobie pomyslalam, bedzie najlepiej, jezeli na codzien zaczniemy dbac o siebie na ile sie da, i po prostu czuc sie lepiej we wlasnym obliczu (nie pisze \"skorze\");) nie jestesmy z gatunku wylacznie biologicznego.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ja przytyje to ubieram sie w bluzy [co za tym idzie? pewnie zaden facet nie zwraca na mnie uwagi :P] nie chce mi sie ukladac wlosow, w ogole nic mi sie nie chce. najchetniej zakopałabym sie w lozku z gorącą herbatą i wtryniła kolejną czekolade:P za to jak schudne to wiadomo....xDD ale szpilki i lateksy nie wchodzą w gre ^^

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
No to ja najzwyczajniej jestem dziwna, bo mam odwrotnie. Im bardziej chudnę tym bardziej brzydka się czuję. Potrafię sterczeć godzinami przed lustrem i się dopatrywać nieistniejących zmarszczek. Mój \"styl ubierania\" też się nie zmienia na plus lecz wprost przeciwnie, najchętniej bym w grubym szlafroku chodziła. W dodatku wmawiam mojemu mężowi że mu się nie podobam, co go strasznie denerwuje. Mówiłam że odchudzanie mi szkodzi :P

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
A czy ktos kiedys zastanawial sie nad czyms takim - dlaczego ludzie wokol nas odbieraja nas w sposob, odmienny od tego, w jaki odbieramy wizerunek samych siebie. Czyli - wszyscy wmawiamy sobie - jestem pulchna-puszysciutka, i dobrze mi z tym. Natomiast dla innych ludzi jestesmy niedoskonali. W ich oczach nie widzimy siebie. Jeszcze nurtuje mnie pewna rzecz - dlaczego w wadze jak 85, tak i 65 nie czuje sie szczesliwa? Nic w moich problemach sie nie zmienia, oprocz tego, ze moge zalozyc dzinsy z czasow liceum? To jest dopiero pytanie...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
MissUkraina----> nie zmienia sie bo waga nie ma takiego wplywu na nasze zycie jak sobie wyobrazamy... myslisz - schudne do 55 i bede szczesliwa, znikna moje problemy, maz bedzie mnei bardziej kochal, szef bardziej cenil, sasiedzi szanowali itd. ale nic sie nie zmienia poza tym, ze nosisz ciuchy o rozmiar czy dwa mniejsze :-O chociaz z drugiej strony atrakcyjnosc fizyczna pomaga w zyciu i wszystkie o tym wiemy...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ja się dużo nad tym zastanawiałam i doszłam do takiego wniosku: Większość z nas ignoruje swoje pozytywne cechy i skupia się na wadach. Prosty przykład, jeśli koleżanka nam powie, że ładnie wyglądamy, to może i sprawi nam przyjemność, ale jakoś tak znika w \"mrokach niepamięci\" :) Za to jak nam jakaś koleżanka powie, że się upasłyśmy (nawet jeśli to nie jest prawda) to będziemy przeżywać miesiącami. I chyba dlatego zawsze liczymy, że schudnięcie nam pomoże i zmieni pozytywnie nasze życie. Po za tym co tu dużo mówić czasem schudnąć jest najłatwiej. Nie zawsze tak samo prosto można poprawić inne aspekty swojego życia. Ja już dawno się przekonałam, że moim przyjaciołom wisi czy ważę 5 kilo w tą czy w tą, a osoby które się mojej wagi czepiają same nie są idealne i czasem to, że są szczupłe jest jedną rzeczą w której są ode mnie lepsze. Może i mam egoistyczne podejście do świata, ale właściwie dlaczego nie :) Jak byłam młodsza strasznie się przejmowałam docinkami, teraz mi wisi i powiem Wam że żyje mi się teraz dużo lepiej :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Miss Ukraina witam Ja mam bardzo podobne objawy. Gdy jestem \"większa\"jestem delikatniejsza, spokojniejsza, łagodniejsza. Kiedy ważę kolo 55 lub niżej staję sie agresywna, złośliwa, podła, czasem nawet wyniosła. Oczywiście chce być szczupła, myślałam że to daje dobre samopoczucie itd ale nie wiem czy to nie jest jakis atawizm czy jak to tam zwał. Mianowicie kobiety z natury są grubsze do mezczyzn, mięciutkie i \"matczyne\". Same siebie tulą w tym tłuszczyku. Jakieś swoje wewnętrzne dziecko. Jak pozbawiamy się tej ochrony musimy nadrabiać agresją. Może to błedna teoria. No i kwestia niedojedzenia na diecie. Wrrrrr. Wtedy to szał na całego

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×