Chyba nie wierzysz w to, co mówi Eliza?
Swój wizerunek oparła na byciu mentorką, która zna się na żyćku i sprzedaje ebooki naiwnym desperatkom wierzącym, że ta mądra kobieta nauczy je wszystkiego. Miałaby teraz przyznać, że terapia dała jej taką odklejkę, że mąż, który podjął próbę ratowania związku i zaproponował jej terapię par, przegrał z jej poszukiwaniem wewnętrznego dziecka i odpuścił? I tak dziwne, że z nią tyle lat wytrzymał.
Eliza zawsze była pozbawioną empatii egoistką, której świat kończył się na czubku jej nosa. Terapia sprawiła, że problemów dopatrzyła się nie w sobie, a w ludziach poza nią i tylko podkręciła egocentryzm.
Teraz sztucznie podkreśla, jaka jest szczęśliwa, zachowuje się jak wariatka, gnając po świecie i szukając tego, co zamieniła na łatwe pieniądze. Nie współczuję jej, bo jest złym, zakłamanym człowiekiem, żerującym na zagubionych, głupich kobietach.