Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

angela-36

Zarejestrowani
  • Zawartość

    0
  • Rejestracja

  • Ostatnio

    Nigdy

Wszystko napisane przez angela-36

  1. Lucyjko, a pomoc położnej? może możecie opłacić położną, która Ci pomoże w pierwszych dniach, zanim dojdziesz do siebie...? a propos rodzinki... :O wczoraj przyszła do mnie korespondencja... pamiętacie kiedyś pisałam Wam, że moja Matka otwiera moje listy... a listonosz uparcie je zanosi do mojej babci, choć zostawiłam zastrzeżenie na poczcie... dostaje upomnienia, nagany i nic nie pomaga... więc wczoraj dostałam list zaadresowany do mnie.. od razu poznałam pismo mojej Matki... w środku była korespondencja do mnie, która mimo zastrzeżenia znów trafiła do domu mojej babci... korespondencja była wyjęta z oryginalnych kopert-przeczytana i włożona do jednej zbiorczej... nic poza tym.. na zasadize \" czytam twoją korespondencję bo takie sobie dałam prawo, a tak poza tym to mam cię z nosie.. babcia wiedziała, że byłam w ciąży... nie wie jeszcze, że straciłam dziecko... bo jest w tej chwili u mojej matki.. bo w każde wakacje u niej jest.. a matka jeździ do jej pustego mieszkania i podlewa kwiaty... jestem pewna na 100%, ze babcia powiedziała jej, że będzie babcią... bo bardzo się cieszyła... a moja Matka ma to w nosie... i to właśnie dała mi do zrozumienai wysyłając moje otwarte listy... najgorsze jest to, że doskonale wiem, co powie moja matka, kiedy dowie się, że straciłam dziecko...\" wymyśliła sobie ciążę żeby zwrócić na siebie uwagę, jest taka sama krętaczka jak jej ojciec i ma po nim schizofremię\" sama świadomość jej reakcji mnie dołuje... ja próbuję utrzymać kontakt z moją babcią.. ale jeśli ja nie zadzownię to Ona do mnie nie dzwoni... jest pod takim wpływem mojej matki, ze wierzy w każde jej słowo... moja Matka całe życie patrzy na mnie przez pryzmat mojego ojca... on ją zdradzał i okłamywał, więc ja jestem identyczna... całe życie cokolwiek powiedziałam musiałam udowodnić, że mówię prawdę bo pierwszą reakcją było podejżenie, że kłamię :( teraz żeby mi uwierzyły powinnam zrobić ksero dokumentacji i wysłać mojej Matce.. zanim zadzownię do Babci ale rodzi się we mnie bunt... i zaczynam się zastanawiać czy do Babci w ogóle dzownić... może przestać na siłę utrzymywać i z nią kontakt skoro jej najwyraźniej nie zależy... bo to wszystko tak strasznie boli... za każdym razem... jak długo mam jeszcze udowadniać, że jetsem normalną kobietą.. normalnym człowiekiem... przepraszam... że się znów żalę.. ale mam dylemat i może Wy mi coś doradzicie..:O
  2. dziękuję Genewo za wyczerpujące informacje :) nie wiedziałam, ze to trzeba w dniach owu... ciekawe czy ten mój też mi to zleci... mężuś chyba dostał pracę i chyba w poniedziałek wyjeżdża nooo ja się na to przygotowałam psychicznie,ale myśłam, że skoro dopiero od wczoraj dzowni i wysyła swoje CV to może od lipca... a ten skubaniec ma zawsze takie gadanie i takie szczęscie... że juz mi chce wyfrunąć z domu za parę dni Lucyjko zapomniałam Wam pogratulować obojgu super wyniczków :D przepraszam ciapa ze mnie [wstydzi się] GRATULACJE no z tym porodem to jakoś dziwnie...:O to co? u nich wszystko on live? no przecież wysoka wada wzroku jest ewidentnym przeciwskazaniem do porodu naturalnego moze traifłaś na jakiegos becwała? moze popytaj jeszcze kogoś? przecież to niepojęte trzymam kciuki aby udało Ci się coś w tej sprawie załatwić Jagulko wazne, że malutkiej nic się nie stało, jesteś tylko człowiekiem, nie mozesz mieć oczu dookoła głowy.. Monice kiedyś mały spadł z przwijaka.. rąbnął głową o drzwi szafy, a potem na wykładzinę :( ona się odwróciła po chusteczki, a ten usiadł i w mgnieniu oka poleciał... była przerażona... dzowniła z rykiem do mnie wsiadłyśmy w taxi i na usg główki :) ale twardą głowę ma :) nic mu sie, na szczęście nie stało :)
  3. Genewo masz dostać zielone światełko w sobotę? czy odbierasz wyniki badań? a nie mozesz gdzie indziej zrobić tego USG? oj tez wkurzyłabym się oj wkurzyła... też szukałam pod tym kątem... u mnie robią w Corfamedzie za 80zł USG z doplerem...o tym piszesz? a Genewo? czy z tym USG też trzeba czekać do @ czy można teraz?
  4. Fryzelko mnie ten poprzedni też mówił o badaniach męża... pamiętacie jaki bój z nim toczyłam??? ;) teraz raczej nie trzeba będzie (chyba) bo przecież maluszek taki duży i silny był :( coś innego mu zaszkodizło :( myślę, że mąż zrobi kariotyp, a resztę juz u mnie... :( może te przeciwciała... :O ja mam też do kitu krzepliwość całe życie, może to też to...:O na razie czekam na @ i na wynik histopatologiczny oraz idę do internisty po receptę na szczepionkę p/różyczce Fryzelko czyli znaleźliście problem??? czyżby??? i co wysyłazz małża do androloga? czy już byliście? jeju ja przeoczyłam tą informację czy nie pisałaś wcześniej? da się leczyć problem małża? napisz bo sie martwię dobranoc teraz już na pewno ;)
  5. Gruby Misiu no się choróbska u Was rozpanoszyły ale dasz radę :) trolki wyzdrowieją, Maciuś przybierze :) teraz gorąco to może nie chce mu się tyle jeść? jestes dzielną dziewczynką, co nie zmienia faktu, żę popłakać czasami trzeba :) będzie dobrze :) Asiku o widzisz Genewa ma świeźsze info o narkozie bo moje to sprzed 15 lat :) a rurka? no wkładali mi ale kiedy już spałam, a kiedy mnie wybudzali to poczułam jak ją wyciągają, bo najpierw mówili do mnie tak jak Ci pisałam, a potem pani powiedziała: oddychaj! słyszysz, pokaż jak oddychasz! teraz sobie przypomniałam :) i kiedy nabrałam ile sił w płucach powietrze to wyjęła rurkę ale po narkozie jesteś tak jakbyś obudziła się z baaardzo głebokiego snu więc ledwie, ledwie poczułam, że mi tą rurkę wyciągają, to nie boli i nie jest nieprzyjemne wbrew pozorom :) ot rurka i już :) nie bój się kochanie! nie denerwuj się! będziesz pod fantastyczna opieką :) teraz są takie środki do znieczulenia ogólnego i takie metody :) że może nawet mdłości Cię ominą :) Genewo wychodź z dołka bo mi Ciebie brakuje i nie tylko mnie dobranoc Misiaczkowa kuje ;) nawet telefonów nie odbiera ;)
  6. Asiku słoneczko moje! nie bój się! usypianie polega na tym, że przyłożą Ci do twarzy maskę i zachce Ci się spać... oczka zrobią się ciężkie, bedziesz próbowała z nimi walczyć i je szeroko otwierać, a one i tak się zamkną :) i nastąpi ciszaaa obudzisz się już po :) pani lub pan anestezjolog będzie do Ciebie mówił Asiu otwórz oczka! Asiu słyszysz mnie? a Ty choć jeszcze baaaardzo zaspana pokiwasz głową, że słyszysz, a to kiwanie będzie baaaardzo trudne ;) kiedy się obudzisz, nic nie będzie bolało :) może potem kiedy puści znieczulenie to znacznie boleć ( nie wiem czy boli bardzo po laparo bo jej nie miałam... miałam zabieg operacujny) ale jeśli nawet to dadzą Ci natychmiast środek przeciwbólowy :) acha i po narkozie może Cię mdlić i możesz wymiotować ale na to też dadzą Ci srodek :) nic się nie bój! :) opowiesz nam potem, co Ci się śniło :)
  7. Asiku wydaje mi się, że powinnaś... byc może dwa tygodnie? tak mi wydaje... przecież jakby nie było jest to zabieg inwazyjny... kochana jestem tak podekscytowana tym Twoim zabiegiem i tyle sobie po nim obiecuję, jakbym sama miala się temu poddać :) i jakoś jestem spokojna, że szybko po, oznajmisz nam radosną wiadomość :) należy Ci się to :)
  8. no tak :O jak zwykle tasiemiec mi wyszedł :O buziaczki
  9. dlaczego skasowało mi stopkę? :O bo za długi post napisałam? :(
  10. cześć Genewo, straszliwie przykre to co opisałaś :( bezsensowna śmierć, z którą nie można się pogodzić bo nie można jej wytłumaczyć :( mnie od soboty udało się nie uronić ani jednej łzy, może już tak zostanie, tym bardziej, że wczoraj miałam wizytę kontrolną i mój nowy lekarz też mnie podładował psychicznie :) trafiłam na prawdę na fantastycznego człowieka.. załapałam doła jedynie kiedy czekałam na korytarzu, ponieważ co druga kobieta była w ciąży... nie byłam wcześniej zapisana na konkretną godzinę, ale On chyba domyślał się jak mogę się czuć siedząc tak z tymi szczęśliwymi kobietami bo przyjął jedynie dwie, a potem popatrzył na moją minę i zaprosił mnie do gabinetu choć już było opóźnienie... po wejściu do gabientu zapytał \" i co słychać u mojej dziewczynki ? \" choć jestem niewiele młodsza od niego :) ale to było takie miłe poczułam się rzeczywiście jak mała dziewczynka, która jest bezpieczna :) posprawdzał mnie i był bardzo zadowolony, powiedział, że macica już całkiem doszła do siebie... jest jeszcze lekkie brudzenie ale tak ma być... wyniku jeszcze nie było, czego się spodziewałam... prosił abym zadzowniła do niego 29.06, bo on dzień wcześniej wraca z urlopu, pojedzie do klinik i weźmie ten wynik, spotykamy się dopiero po miesiączce... kiedy mu powiedziałam, że miałam tydzień na oswojenie się z tą sytuacją i podjęcie decyzji i podjęłam: będę wlaczyć do skutku! aż się uda! bardzo się ucieszył! nawet nie wiecie jak bardzo! nie spodziewałam się takiej radości! w jednej chwili jakby ktoś dodał mu energii! powiedział: i bardzo dobrze! bardzo się cieszę, poczekamy na wynik i na Pani miesiączkę! zrobimy badania! wyleczymy nadżerkę! zrobimy cytologię! stało się oczywiste, że mnie bierze pod swoje skrzydła! i pomoże mi w tej walce z pełnym zaangażowaniem! wczoraj kiedy tam czekałam wyczytałam z wizytówki, że On ma doktorat! a na ścianach wisiały dyplomy \"lekarz przyjazny kobiecie! nawet mężuś stwierdził, że On facetów nie widzi wcale! choć było ich tam w sumie czterech! On zauważa tylko swoje pacjentki! jestem nim zachwycona tym bardziej, że nastawiałam się, że będę z nim toczyła przepychanki z tymi badaniami! bo mimo, że ja za te poprzednie płaciłam to i tak ten mój były gino cały czas powtarzał \" nie trzeba! starać się tylko i nie trzeba\" i już nastawiłam się, że powiem mu wprost, że i tak zrobię! tylko niech mi powie kiedy najlepiej i jakie! a on sam! zaczął o tym mówić! dlaczego ja nie poszłam do niego rok temu??? koleżanka dała mi do niego namiar, kiedy Jej powiedziałam, że będziemy się starać o dziecko! a ja poszłam blizej, w szpitalu niedalego domu bo wydawało mi się, że jak przyjmuje w szpitalu to będę w razie w... miała opiekę... a tu? w dniu kiedy dowiedziałam się, że moje dziecko nie żyje dowiedziałam się też, że ten mój były lekarz nie pracuje w szpitalu! jedynie przyjmuje w przychodni przyszpitalnej! nikogo mi nie polecił... umył ręce choć siedziałam tam i prosiłam aby polecił mi kogoś, kogo zna... kogoś kto zrobi mi zabieg prywatnie bo nie chcę leżeć w szpitalu...! a ten , u którego wczoraj byłam, podczas zabiegu powiedział mi, że pracuje w klinike bo musi mieć kontakt ze stołem, z codziennym prawdziwym życiem, jest przede wszystkim zabiegowcem, powiedział, że lekarz, który jedynie przepisuje globulki i robi USG dla niego nie jest żadnym fachowcem, powiedział to nie wiedząc do kogo wcześniej chodziłam więc nie było to pod publiczkę! jestem zachwycona nim! i wierzę, że pod jego opieką będzie wszystko dobrze! mam wsparcie w mężu i w fachowcu! aha! zanim wróci z urlopu mam się zaszczepić p/różyczce! \"bo już mogę więc po co czekać! :) więc muszę umówić się z internistą! :) i do boju! naładował mnie pozytywną energią! znów zaczynam być sobą! jeszcze troszkę i znów będę ta niepoprawną wieczną optymistką! :) Genewo i Reniolku! powiem Wam co usłyszałam na pocieszenie od lekarza i kliku osób! łącznie z dziewczyną, która stara się od trzech lat zajść w ciążę, dostaje zastrzyki co miesiąc, przeszła kilka zabiegów i nadal nic! jesteśmy o krok do przodu! wiemy, że jesteśmy w stanie zjaść w ciążę, a to jest krok milowy! więc skoro kochane udaje się zajść to doczekamy się naszych maleństw! to tylko kwestia czasu! :) wiem, że po naszej stracie... to pocieszenie wydaje się takie błache... i mało ważne... ale musimy znaleźć pozytywną stronę sytuacji aby się nie poddać ! aby walczyć! i wierzę, że będzie nam to wynagrodzone! wcześniej czy później! :) całuję Was mocnooo! nie poddamy się! przecież mamy jeszcze nasz kochany topik ! i nasze przyjaciółki, które nas wspierają! Lucyjko to jakieś chore z tym okulistą! nie rozumiem tej mentalności!? Misiaczkowa Ty mój kujonku Asiku już niedługo dołączysz do starających się :) Kicia Jagulka ależ z Ciebie laska :) Fryzelko może zrób sobie poziom piku LH dzień przed owu? robiłaś jakieś badania? może trzeba troszkę pomóc naturze? Gruby Misiu Ty moje guru :) Sabcialku ja też chcę zdjęcia Bartoszka :) jesteś dla mnie przykładem wiesz? :) dzięki Twojemu samozaparciu i sukcesowi, ja się nie poddaję Poczwarko zaglądaj częściej :) miłego dnia :)
  11. cześć Genewo nie wiem co napisać... brak mi słów :( pewne rzeczy są dla mnie niewytłumaczalne i pozbawione sensu... :( wczoraj jednak wieczorem dopapdł mnie dół...znów parę łez się polało... a dziś już mam za sobą...już się chyba wypłakałam... niech to się wreszcie skończy...muszę zacząć normalnie funkcjonować... w poniedziałek mam wizytę... wiele sobie po niej obiecuję... chcę porozmawiać z lekarzem o tych wszystkich badaniach... mam całą listę... dostanę też wynik badania histopatologicznego.. choć nie obiecuję sobie po nim wiele... pewnie nic nie wykaże... muszę dziś jechać na zebracie egzaminatorów... bo znów siedzę w komisjii... ależ mi się nie chce :( pierwszy raz w życiu nie chce mi się iść do pracy.. ale to dobrze, że idę i jutro też muszę... zaczne może szybciej funkcjonować... przepraszam, że ja tak o sobie... ale nie mam gdzie się wypłakać.. i wyżalić... wszystkiego najlepszego w dniu przyjaciela moje przyjaciółki miłego dnia
  12. niech mnie ktoś wywali do pierszej tabelki... proszę... nie mogę na nią patrzeć! :(:(:(
  13. Sabcialku wiem, że jesteś ze mną i wiem, że mnie rozumiesz... Genewo dziękuję za te inforamcje...jesteś dla mnie bardzo dużym oparciem... nawet nie wiesz jak dużym jade z mężusiem do urzędu... nie chcę zostać sama... bo znowu się zacznie wycie :(
  14. mówiłam, że cos ich zatrzynało! :D Sabcialku nareszcie jesteś! a my tu już agencję detektywistyczną chciałyśmy założyć ;) dzis wstałam bez łez... może uda mi się tak przeżyć calutki dzień... wczoraj zrobiłam całą długaśną listę badań Genewo robiliście badanie na kariotyp rodziców? bardzo dużo informacji można tym uzyskać... ciekawe ile kosztuje? nie zamierzam czekać... wszystko zrobię prywatnie zanim podejmiemy następne staranka... Genewo czy wiesz, (no pewnie, że wiesz...) że te wszystkie badania na NFZ przysługują dopiero po trzeciej stracie??!! co za paranoja! mąż jako prywatny przedsiębiorca płaci ponad 800zł miesięcznie do ZUS-u! złodziejstwo! Sabcialku tak się cieszę, że wszystko ok Asiku z Twoich dobrych wieści też straszliwie się cieszę nawet nie wiesz jak bardzo... jakbym sama usłyszała... tylko jestem jeszcze taka odrętwiała psychicznie :O dlatego nie potrafię tego wyrazić w pełni... I Lucyjka szczęśliwie do domu wróciła może to już koniec łez na naszym topiku? Fryzelko czyń swoją powinność ;) na Ciebie kolej :) miłego dnia... mam nadzieję, że dla mnie też... Misiaczkowa ja się zgadzam, że powinnaś jako nasza założycielka mieć do nas wszystkich kontakt :)
  15. dziewczyny jakoś podniosła mnie na duchu ta wiadomość z gazety... to rzeczywiście mogło być o naszyej Sabince a słuchajcie czy na górnym ślasku nie było ostatnio burz i wylania rzek? może zalało im światłowody i nie mają dostępu do internetu? Genewo to świetny pomyśł! myślę, że się do tego nadajemy jak mało kto :) tylko kogo będziemy śledzić ? niewiernych mężów? czy niewierne żony? ;) uważam, że każda z nas powinna mieć kontakt telefoniczny choć z jedną z pozostałych... np. ja mam z Misiaczkową... Misiaczkowa z Genewą... itd...bo czasami GG nie wystarczy :O ja np nie mam GG :O to oczywiście tylko moja skromna propozycja, ale znamy się już tak długo i tak bardzo jesteśmy ze sobą zżyte, że nie sądzę aby ten kontakt miał się urwać... to byłby jakiś kontakt awaryjny... policzyłam i wyszło mi, że jesli zaszczepię się na różyczkę to nie będziemy mogli podjąć pierwszych staranek w Turcji...:O bo będzie za wcześnie :( a to byłby taki piękny początek... myślę, że bardzo nam obojgu potrzebny :O
  16. Misiaczkowa! a była informacja kiedy się urodził i jego imię? we Wrocławskiej też są takie informacje i podane imiona dzieci
  17. ee wszpitalach oto Jej raczej nie znajdziemy...:O nie znamy nazwiska.. ale ja myślę o spisach w GG i Skype.. zaraz poszukam w skypie Genewo spróbuj może na GG
  18. Genewo tylko dlaczego to jest takie trudne? :O czuję, że u mnie ta żałoba dopiero się zaczyna... :( i chyba tez źle się dzieje, że nie mam zajęć w tygodniu... ale obiecałam sobie, że tylko w tym tygodniu pozwolę sobię na taki letarg... :O w przyszłym zacznę coś ze sobą robić... zmieniłam stopkę bo po przeczytaniu róźnych wypowiedzi, tak na prawdę to nie jestem pewna kiedy moje dziecko zmarło, bo okazuje się, ze jego wielkość nie musi oznaczać TEGO dnia... więc przyjmuję datę kiedy nas na zawsze rozłączono... :( a Sabcial ma GG albo skypa??? wie ktoś???z jakiego Ona jest dokładnie miasta? może by poszukać w spisie? ja nie mam GG :( Genewo szukałaś może ? Ty chyba masz GG? jesli nawet jest jeszcze z małym w szpitalu to może jesli Ją znajdziemy to mąż się odezwie na wiadomość ?
  19. cześć kochane Misiaczkowa to dobry pomysł z założeniem nowego tematu o poszukiwaniach Sabcialka jejuu noo też się strasznie martwię :O może mały ma zółtaczkę albo jakąś bakterię :O Monika leżała ze swoim synkiem trzy tygodnie bo złapał bakterię... :O choć urodził się zdrowy, silny i tak jest do dziś... ale potrzymali ich trochę w szpitalu... mam nadzieję, że \"tylko\" coś takiego zatrzymało Sabcialka dlatego nie pisze... ja mam dziś kryzys...zarówno fizyczny jak i psychiczny...:( ...szkoda słów... :( przepraszam, nie będę smęcić z samego rana :O ale dobre jest to, że już od dziś zaczęliśmy brać witaminki... nie będziemy czekać dłużej ze starankami niż to jest wymagane... sporządzam listę badań... pokażę ją lekarzowi w poniedziałek... i zmieniam lekarza...!! nie mam nic do tamtego...ale jednak jego słowa powtarzane przez cały rok \" żadnych badań nie trzeba robić...trzeba czekać..\" jakoś tak mi brzmią...:O nie szukam winnego... ale mam wewnętrzny żal... taki mały... może trzeba było zrobić? coś więcej wykluczyć...? mam nadzieję, że u Was lepszy nastrój... :O
  20. dziękuje Genewo myślałam, ze te [przeciwciała antyplemnikowe i antykardiolipidowe trzeba zrobić zanim orgazm wróci do normy... ale skoro wręcz przeciwnie to jeszcze lepiej.. dojdę fizycznie do siebie... ja przed ciążą (Boże jak to teraz brzmi :O ) robiłam na toxo, różyczkę. poziom hormonów tarczycy, prolaktynę, LH, progesteron, cytologię, markery p/nowotworowi jajnika... jedynie mam brak przeciwciał różyczki poza tym wszysko było piękne.. mam też przeciwciała na toxo więc to mi nie grozi... teraz szybko zaszczepię się przeciwko różyczce i zaleczę nadżerkę... zadzownię dziś do tego lekarza... bo zaczęłam znowu krwawić, a juz było sucho...i brzuch mnie pobolewa jak na @ ja mam kłopoty z krzepliwością... :O niestety...:O ten mój gino nie zlecał mi nic... wszytko co zrobiłam.. robiłam sama na własną rękę... on cały czas powarzał nie trzeba... a może trzeba było właśnie! ale cóż mi da szukać winnych! nic! bólu nie ukoi...
  21. będziemy walczyły! i zostanie nam to wynagrodzone! no niestety... jednym pewne rzeczy przychodzą bez trudu nam go gruzach... a dojdziemy tam gdzie zamierzamy! staniemy pewnego dnia na szczycie naszej góry i krzykniemy na całe gardło całemu światu, ze oto weszłyśmy! i to jesteśmy! możesz mi napisać czy posiew na chlamydię mogę jeszcze zrobić czy to teraz już nic nie da... przeciwplemnikowe- też w alaboratorium? teraz? póki krążą we mnie hormony czy nie ma znaczenia? przepraszam jesli nie masz ochoty to nie będę pytać nie chcę czegoś zaprzepaścić... wiem, że może nic nie wykazać i zostanę z nadal z wielką niewiadomą... ale będę mogła sobie powiedzieć, że zrobiłam wszystko... rozumiesz mnie? prawda?
  22. Genewo co za felerny czerwiec!! tylko tyle mogę napisać! potrafię wyobrażić sobie co czujesz, ponieważ też bardzo kocham swoją pracę i poświęcam się jej bezgranicznie...i czyłabym ogromny żal gdyby okazało się, że to koniec... nic Ci nie doradzę bo nie znam Twojej sytuacji... ale może wchodzi w grę dojazd do innego miasta? jeśli to nie byłoby dalej niż 100km... znam osoby, kóre codziennie dojeżdżają z Wrocławia do Legnicy autostradą... ja tak miałam dojeżdżać póki nie dowiedziałam się o ciąży... może to będzie jakieś wyjście...? mało jest fachowców... a każdy na wagę złota... zwłaszcza teraz... kiedy tyle osob juz uciekło z naszego kraju... tak to jest, że zawsze coś się musi gmatwać! ale poradzimy sobie! zobaczysz! dla mnie na kłopoty najlepszym lekarstwem jest działać! wczoraj Misiaczkowa doradziła mi badanie na przeciwciała antykardiolipidowe... przed chwilą dzowniłam do mojego laboratorium... jutro idę oddać krew... wykluczę lub uchronię moje następne dziecko chociaż przed tym... coś muszę robić! muszę działać! bo takie nicnierobienie mnie dołuje i rujnuje moją psychikę! Genewo nie dajmy się losowi! musimy walczyć z przeciwnościami! im bardziej w kość dostajemy tym silniejsze musimy być!
  23. cześć Asiku jak to dobrze, że masz takie cudowne wieści choć moje serce przepełnia smutek to cieszę się razem z Tobą z Twojego szczęścia... Genewo czyli rozpoczynasz nowy etap? jak Ci zazdroszczę... ja te trzy miesiące dopiero mam przed sobą... a ja dziś mam duży kryzys... jeszcze wczoraj wydywało mi się, że najgorsze mam za sobą..i z każdym dniem będzie tylko lepiej... a dziś zotałam w domu sama... i chyba to mnie rozbiło... przeryczałam cały ranek... ale już chyba na dziś wystarczy... muszę wziąć się w garść... muszę coś zrobić... coś zmienić... przygotować się do egzaminów, których nie zdawałam w piątek... bo przecież te studia dają mi taką radość... muszę przemeblować mieszkanie... Asiku może właśnie rozpoczęłaś szczęśliwy czas naszego topiku...? może złe wieści już nie bedą tu płynąć nigdy? tylko Sabcial żeby się odezwała Gruby Misiu co Sabinką? masz z nią jakiś kontakt???
  24. cześć przepraszam, ale wczoraj kiedy do Was pisałam nie zaczął jeszcze działać Ketonal, a chciałam abyście już widziały, że jestem bezpieczna w domu... nie dostałam nic na uspokojenie bo ponad 7 godzin lekarz nie miał mnie pod kontrolą więc nie mógł mi nic dać... zabieg miałam ok godz 17 wcześniej kontaktowaliśmy się co godzinę... dostałam znieczulenie miejscowe domaciczne ale cierpienie psychiczne jest dużo gorsze niż fizyczne... jakimś cudem udało mi się wyłączyć świadomość DLACZEGO mam ten zabieg i jaki ma on cel.. i za to jestem wdzięczna losowi, bo obiecywałam sobie panować nad sobą... bo dzięki temu dużo łatwiej mi było przeżyć te pół godziny, niż gdybym się całkiem rozsypała... poza tym trafiłam na fantastycznego lekarza... przede wszystkim miał na uwadze moje dobro i dobro moich narządów... starał się jak mógł... był wyrozumiały... delikatny... tylko dlaczego poznałam go w takich smutnych dla mnie okolicznościach? :( rozmawiał ze mną cały czas w trakcie zabiegu... przekonywał do dalszych starań... ubolewał nad tym co już w życiu przeszłam... oboje nie potrafiliśmy znaleźć odpowiedzi na pytanie dlaczego jedne rodzą dziecko za dzieckiem... chleją i katują swoje bezbronne dzieci albo wyrzucają na śmietnik, a inne tak bardzo marzą aby być matką, dbają o siebie przed poczęciem i jeszcze bardziej w ciąży...a potem przechodzą taką traumę... mówił mi, że w nim też rodzi się wewnętrzny bunt kiedy jest świadkiem takiej niesprawiedliwości... bardzo, bardzo dużo psychicznie dała mi rozmowa z nim... jestem Mu strasznie wdzięczna za to w jaki sposób postępował ze mną... powiedziałam Mu to na koniec... empatia przede wszystkim.. a to było mi wczoraj tak strasznie potrzebne... namówił mnie na badanie mojego nienarodzonego dziecka... wahałam się ale chyba dobrze zrobiłam bo i tak nie mogłabym mojego maleństwa zabrać ze sobą i pochować, a być może dowiemy się co było przyczyną, że Je straciliśmy... być może ta infomacja uratuje życie Jego młodszego rodzeństwa, które dopiero zostanie poczęte... wiecie? to dziwne ale kiedy tam wczoraj leżałam to zrodziła się we mnie tak strasznie silna wola walki! poczułam, że nie spocznę póki nie urodzę zdrowego brata lub siostry dla mojego aniołka! mój mąż wczoraj wieczorem odetchnął z ulgą... dopiero wczoraj przyznał się, że strasznie bał się o mnie i nie mógł patrzeć jak cierpię psychicznie...powiedział, że pierwszy raz widział mnie w takiej kompletnej rozsypce i pierwszy raz panicznie bał się, że targnę się na swoje życie... choć doskonale mnie zna i był ze mną w najgorszych chwilach mojego życia... ale wtedy bardziej towarzyszył mi strach... co będzie dalej czy wygram walkę z chorobą oraz silna wola tej walki... a teraz przez te ostatnie trzy dni... widział odrętwienie... mój pusty wzrok... kompletnie wyłączenie od rzeczywistości... uspokoił się kiedy odezwałam się do niego po wyjściu z gabinetu.. tak jak zawsze... tym tonem który zna... bo rzeczywiście kiedy powiedziałam lekarzowi do widzenia i zamknęłam drzwi jego gabientu... poczułam, że zamykam jakiś rozdział... choć wiem, że tak jak dziś, będę jeszcze nie raz opłakiwać moje ukochane dziecko... i nigdy nie pogodzę się z Jego stratą.. a na moje pytanie DLACZEGO nigdy nie padnie odpowiedż... to muszę żyć dalej... dla mojego dziecka, któremu nie było dane się narodzić, aby pozwolić Mu spokojnie odejść do innych aniołków...dla mojego męża, który mnie potrzebuje... dla dziecka, które ma się dopiero narodzić, aby być dla niego dobrą matką...
×