Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Luneczka

Zarejestrowani
  • Zawartość

    0
  • Rejestracja

  • Ostatnio

    Nigdy

Reputacja

0 Neutral

Ostatnio na profilu byli

Blok z ostatnio odwiedzającymi jest wyłączony i nie jest wyświetlany innym użytkownikom.

  1. Moi kochani !! Nas wszystkich, którzy sie tu pojawiamy łączy jedno. Straciliśmy kogoś bliskiego, albo są z nami osobe tak wrażliwe, że potrafią tu być tylko po to, żeby nam współczuć. Mój Tato odszedł 8 maja 2004 r. Czyli w tym roku będzie druga rocznica. Nie zapomina się, ale jednak z czasem ból staje się mniejszy. A może nie mniejszy, ale się do tego przyzwyczajamy. Są chwile, kiedy wciąz chce mi się wyć. Są sytuacje, w których zawsze towarzyszył Tato .... i nagle jest taka pustka, jakby brakowało nie jednej osoby, ale setki osób. Kiedy przed śmiercią Taty nie mogłam sobie z sobą poradzić, byłam u psychologa. Mówiła, że ogólnie przyjęta żałoba trwa rok i że tak jest naprawdę. Że człowiek potrzebuje roku na to, aby jakoś się dostosować do tej nowej smutnej rzeczywistości. Małgosia bardzo współczuję Ci śmierci Twojego ukochanego. To musiał być dla Ciebie szok. Trzymaj się kochana. Musisz żyć, dla niego też, bo pewnie chciałby abyś skończyła studia i była szczęśliwa.
  2. Witam wszystkich starych i nowych bywalców tego forum. To dobrze, że jest taki temat i że tu możemy się wyżalić. Współczuję Ci opuszczona. Myślę, że przeżyłas tragedię podobną do nas wszystkich którzy stracili ukochaną osobę. A może nawet przeżyłas jeszcze coś gorszego, bo my w swoich myslach i sercach chowamy jak najlepsze myśli o naszych bliskich. Natomiast o Twoim byłym męzu trudno jest zatrzymać pozytywne myśli. Żyj dalej kochana i myśl pozytywnie, że jeszcze cos dobrego spotyka Cię w życiu. Nie dawno moi znajomi stracili 15 synka. Chłopiec wyszedł na spacer z psem i spadł ze skałek i poniósł śmierć na miejscu. To straszen jak bardzo musza cierpieć po jego śmierci. Choć przezyłam śmierć Taty, to jednak śmierć dziecka jest chyba nie do przeżycia :(
  3. Bardzo dawno nie pisałam. Pewnie nowi bywalcy tego forum mnie nie znają, ale starzy tak. Ponad rok temu straciłam Tatę. Myślełam, że świat cały się zawalił. Wkurzali mnie ludzie biegający po sklepach, spieszący się rano do pracy..... właściwie to wkurzali mnie wszyscy, którzy byli uśmiechnięci. Przecież umarła mi kochana osoba, a inni się śmieją ??? No niestety takie jest życie. W jednej chwili ktoś umiera, a ktoś inny się rodzi. Ktoś płacze a inny się śmieje. Musi upłynąć trochę czasu, aby nad tym wszystkim zapanować i znów się uśmiechnąć. Każdy sobie zadaje wtedy pytanie dlaczego to właśnie ta bliska mi osoba. Czy to młoda czy stara. Nieważne ! Ważne jest tylko to, że przez nas kochana. Sciskam Was wszystkich, którzy właśnie w tej chwili ronię łzę. To minie... choć w sercu na zawsze zostanie rana, to jednak ból będzie mniejszy.
  4. Kurcze, nie mogłam Was znaleźć. Troszkę poczytałam i teraz ja coś powiem. Otóz ... Jak do tej pory to najbardziej przeżyłam 30-ste urodziny. Rodzinka sprawiła mi niespodziankę i zorganizowali torta z 30 świeczkami. A ja zamiast się ucieszyć, rozpłakałam się jak bóbr. Z jednej strony było mi smutno, że jestem taaka stara :) a z drugiej, że fajnie, że jeszcze żyję. W tym roku skończyłam 40. Zastanawiałam się jak to będzie. I jak było ? normalnie ! Nic się nie zmieniło. Poprostu od tej pory kiedy ktoś mnie pyta o wiek, mówię 40 lat i nie robi to na mnie wrażenia. Natomiast jeśli ktoś uważa, że życie zaczyna się po 40-stce, to jest to tylko pocieszenie. Można się cieszyć, że się jeszcze żyję i tyle.
  5. A czy przyjmiecie do grona 40-stkę ? W czerwcu tego roku skończyłam tę magiczną liczbę.
  6. Nowi forumowicze pewnie nawet mnie nie znają, ale starzy mam nadzieję, że jeszcze pamiętają :) Rok i miesiąc minął od śmierci mojego taty. Rok temu było ze mną bardzo krucho. Myślałam, że umrę kiedy mój Tato umierał. Chciało mi się poprostu wyć z rozpaczy i bólu. Myślałam, że tego nie przeżyję. Bywałam tu. Pisałam. Byliście ze mną. To było jedyne miejsce gdzie mogłam się wypłakać. Teraz minęło tyle czasu ..... Jest trochę lżej. Wciąż tęsknota, smutek, ból, ale mimo wszystko lżej. Czas jednak leczy trochę rany. Potrzeba czasu, aby człowiek przyzwycził się do nowej sytuacji. Kochani choć piszę tu rzadko, to jestem z Wami. Współczuję Wam i pocieszam jak tylko mogę. Musi minąc trochę czasu ..... ból pozostaje, ale można już jakoś funkcjonować, bo nie ma innego wyjścia, trzeba życ dalej !!
  7. Nina cieszę się, że w ten weekend zawitałaś do mojego miasta. Napewno Ci się Kraków spodoba. Choć w te wolne dni pewnie będzie mnóstwo turystów i robi się wtedy trochę tłoczno na ulicach. Mimo to jest to magiczne miasto a szczególnie magiczną moc mają noce spędzane w ogródkach na Rynku :) To prawda, że czas leczy trochę rany. Ja za tydzień będę obchodzić rocznicę śmierci Taty. Ogólnie można powiedzieć, że się z tym podgodziłam, bo jakież było inne wyjście. Ktoś tu napisał, że jesteśmy egoistami, że skupiamy się na sobie ... itd. To nieprawda. Ja przeżywam śmierć mojego Taty bardzo mocno, bo tak też go kochałam. Nikt i nic nie jest w stanie go zastąpić !! To, że kocham swojego męża, czy dzieci w żaden sposób nie umniejsza żalu i tęsknoty za ukochanym Tatą. Jedynie, jak już wspomniałam, czas troszkę uczy nas radzenia sobie z tą pustką, bo stracie kochanej osoby. Człowiek żyje dzień za dniem i powoli godzi się z tym, że już na zawsze jest o jedną osobę mniej przy stole. I nawet jeśli zasiądzie tam inna osoba, to jednak tej jedynej, kochanej nie zstąpi ! Pozdrawiam Was !!
  8. :( Chyba wszyscy przyżywamy bardzo głęboko to co się dzieje teraz w Watykanie. Choć telewizja zrobiła widowisko medialne z tych smutnych wieści, to jednak jest też w tym jakis sens. Tysiące, milony ludzi na calym świecie sa teraz sercem z Papieżem. Tez bardzo kocham tego człowieka, bo to niespotykany autorytet pod każdym względem. Zostaje tylko modlitwa.
  9. Czytam te Wasze wpisy i łza leci po policzku. My wszyscy wiemy jak to jest stracić kogoś bliskiego sercu. Nie ważne czy to mama czy tata, czy dziadziuś czy kochana babunia, czy najkochańszy mąż, żona, a może dziewczyna, narzeczony, brat, siostra, a może przyjaciel. Kimkolwiek dla nas była to osoba, ale była kimś bliskim i ważnym i dlatego tak trudno zapomnieć, tak trudno ukoić ból i żal. Tak trudno wrócić do normalnego, beztroskiego życia. A szczególnie czas Świąt i czy też inny uroczysty czas wzbudza w nas nostalgię, tęsknotę i smutek. Niby wszystko jest jak dawniej, a jednak inaczej. W tamtym roku Święta Wielkanocne spędzałam już bez Taty. Leżał w szpitalu i powoli umierał. Dziś już sama nie wiem, które Święta lepsze. Może jednak te, tegoroczne. Prznajmniej wiem, że nie cierpi. Choć bardzo tęsknię za nim, to jednak mam nadzieję, że On gdzieś tam jest i cieszy się razem ze mną tym świątecznym czasem. Pozdrawiam Was wszytkich !!
  10. Lorist wracaj szybko do zdrowia i do naszego forum. Dbaj o siebie, bo po śmierci Mamy chyba zaniedbałeś trochę swoje zdrowie. Tesa T jakże bardzo Ci współczuję. Strata męza to musi być coś naprawdę strasznego, szczególnie kiedy się zostaje samej z dziećmi. Jakoś łatwiej we dwójkę planować gospodarstwo domowe i wychowywać dzieci. Kochana musisz być silna i brać to życie takim jakim jest, nawet wtedy, kiedy jest bardzo ciężko. Zyrafa - Ślub to dla Ciebie jedno z najważniejszych wydarzeń w życiu. To bardzo przykro, że nie będziesz miała Mamy obok siebie. Myślę jednak, że tak naprawdę to będzie nad Tobą czuwała. Napewno gdzieś tam z góry zobaczy Ciebie w pięknej sukni ślubnej i będzie z Ciebie dumna.
  11. Ja jakoś wcale nie cieszę się na przyjście wiosny. Powód jest prosty... Kiedy w tamtym roku wszystko budziło się do życia, mój Tatuś powoli umierał. Pamiętam jak za oknem modrzew wypuszczał seledynowe igiełki, ptaszki tak pięknie rano śpiewały, nadchodziły święta Wielkanocne, a mnie się zyć nie chciało :( Wiosna nastraja radością i optymizem, ale nie mnie. Dla mnie ta pora roku już zawsze będzie kojarzyć się z bólem i rozstaniem z ukochanym Tatą.
  12. Droga Famfaramfo .... Z jednej stony masz rację mówiąc, że przez tą naszą rozpacz, łzy i ciągłe narzekanie zaniedbaliśmy najbliższych. Ja też to w pewnym momencie zauważyłam, że zachowuję się jak kompletna egoistka. Liczył sie tylko mój ból i moje łzy, a przecież w tym czasie może mój mąz miał problemy, może coś go bolało, może moje dzieci miały kłopoty..... Nie interesowało mnie wtedy nic, oprócz tego, że mój Tato umierał :( Ale z drugiej strony mam prawo oczekiwać od swoich najbliższych aby wykazali maksimum cierpliwości do nas w takiej chwili. Może właśnie takie sytuacje są próbą dla związku. W końcu życie nie składa się tylko z przyjemnych chwil. Są też niestety stytuacje, których człowiek nigdy by sam świadomie nie wybrał. Bardzo Ci współczuję, że w jakimś stopniu zawiodłaś się na ukochanej osobie, ale mam też nadzieję, że potraficie wszystko odbudować. Może teraz spróbuj wynagrodzić mu te chwile, kiedy nie byłaś blisko niego. Kiedy Twoje mysli zaprzątnięte były tylko jednym tematem. Spróbuj na nowo uśmiechać się a napewno wszystko się uda naprawić. Powodzenia !!
  13. Droga Famfaramfo .... Z jednej stony masz rację mówiąc, że przez tą naszą rozpacz, łzy i ciągłe narzekanie zaniedbaliśmy najbliższych. Ja też to w pewnym momencie zauważyłam, że zachowuję się jak kompletna egoistka. Liczył sie tylko mój ból i moje łzy, a przecież w tym czasie może mój mąz miał problemy, może coś go bolało, może moje dzieci miały kłopoty..... Nie interesowało mnie wtedy nic, oprócz tego, że mój Tato umierał :( Ale z drugiej strony mam prawo oczekiwać od swoich najbliższych aby wykazali maksimum cierpliwości do nas w takiej chwili. Może właśnie takie sytuacje są próbą dla związku. W końcu życie nie składa się tylko z przyjemnych chwil. Są też niestety stytuacje, których człowiek nigdy by sam świadomie nie wybrał. Bardzo Ci współczuję, że w jakimś stopniu zawiodłaś się na ukochanej osobie, ale mam też nadzieję, że potraficie wszystko odbudować. Może teraz spróbuj wynagrodzić mu te chwile, kiedy nie byłaś blisko niego. Kiedy Twoje mysli zaprzątnięte były tylko jednym tematem. Spróbuj na nowo uśmiechać się a napewno wszystko się uda naprawić. Powodzenia !!
  14. Witajcie Kochani !! Witaj Lorist !! Ty zawsze o mnie pamiętasz :) Ostatnio rzadko tu zaglądam. Może to znak, że już troszkę oswoiłam się z tym, że Taty nie ma. Tzn. nie mogę tego tak powiedzieć, że nie ma. On jest, jest we mnie, jestem cząstką niego. Poza tym stało się jeszcze coś. Zawsze marzyłam żeby mieć psa. Ale najpierw moje dzieci były małe, a potem jakoś pochłonęła mnie praca i nigdy nie znalazłam na tyle odwagi, aby kupić psa. Od początku grudnia wałęsał się koło mojej pracy biedny, bezdomny pies. Ktoś naprawdopodobniej go wyrzucił, bo pewnie biorąc małego szczeniaczka wyglądała jak collie, a kiedy wydoroślała i okazało się, że jest mieszańcem collie i owczarka niemieckiego. Ludzie sa okrutni, więc ktoś się jej pozbył. No i przygarnęłam tę biedną sunię. Chodzę teraz na długie spacery z nią i czuję się szczęśliwsza i radośniejsza. Tak sobie nawet myślę, czy mój Tato nie miał z tym coś wspólnego. Wiem, że napewno patrzy gdzieś tam z nieba na moje życie i pewnie nie mógł już znieść mojego smutki i podesłał mi to biedne zabłąkane zwierzątko :)
  15. Puella ma rację - śmierć przychodzi kiedy chce i zabiera kogo chce. A my nic nie jesteśmy w stanie zrobić. Tzn. możemy zrobić jedno. Powoli i z cierpieniem, ale godzic się z tym :( Mój Tato powinien jeszcze żyć. Mógl jeszcze nacieszyć się życiem, nacieszyć się wnukami. Tak bardzo im teraz brak dziadka, który był zawsze do ich dyspozycji. Uśmiechnięty i cierpliwy. A mój kolega z pracy ? Zabiegany, zapracowany, ale zawsze dający innym radość, uśmiech i dobre słowo. Tak czekał na naszą wspólną służbowa Wigilię. Lubił w pracy tę atmosferę Świąt. Nie doczekał :( Zdrowy i silny, ale śmierć zabrała go na drodze. Był fachowcem w dziedzinie samochodów i o ironio losu zginął w wypadku samochodowym :( Dlaczego dobrzy ludzie odchodzą ? Czy Bóg takich ludzi potrzebuje tam na górze ? To pytanie zostanie na zawsze bez odpowiedzi.
×