zabulina
Zarejestrowani- 
				
Zawartość
0 - 
				
Rejestracja
 - 
				
Ostatnio
Nigdy 
Wszystko napisane przez zabulina
- 
	aha, aha - a na czym - na naukach dostajesz taki blankiecik. Strasznie to głupie moim zdaniem, ale tak juz niestety jest.
 - 
	holly - nie trzeba się umawiać - ksiądz najpewniej pieczątkę ma przy sobie, a jak nie, to da parafkę i też będize dobrze Papa!:) PS A mi Kraków, od kiedy tam nie mieszkam, strasznie się \"ckni\", choć kiedy tam już przyjeżdżam, to tylko tak galopem...
 - 
	dziewczynki - która tu jutro zajrzy pierwsza - kiedy pojawi się Ami, to ją przyślijcie do tego, co piszę, bo to może być ważne i dziewczyna zaoszczędzi kupę kasy:) Ami - jak masz takiego świrka, to myślę, że możesz się w ogóle zastanowić nad sensem brania ślubu w tym właśnie kościele. Nie wiem, jakie Wy macie do tego podejście, ale dla nas to w sposób oczywisty był najważniejszy punkt dnia. W życiu nie poszlibyśmy na to, aby przy ślubie był ktoś taki, aby miał kazanie, żeby nam błogosławił - co to za błogosławieństwo za kasę??? 450 zł od linii poziomej i 450 od pionowej, czy jak??? W ogóle, to mam dla Ciebie newsa - ksiądz nawet nie udziela Wam ślubu. To Wy go sobie nawzajem udzielacie, ksiądz występuje tylko jako świadek w imieniu Kościoła. Sam sakrament to rzecz między Wami i Bogiem (i dlatego w ekstremalnych sytuacjach mogą go sobie udzielić nawet osoby na środku pustyni). Nie ma absolutnie żadnego wytłumaczenia dla brania za to kasy. Jeśli Wam załatwia wystrój, organistę - to co innego, coś tam isę płaci. Ale za ślub???? I niby jak macie być na tych naukach?? Pomylćie naprawdę nad innym kościołem - nerwów sobie zaoszczędzicie i kasę przy okazji też. To oczywiście tylko moje zdanie:) ale powiem ci, że mnie to naprawdę zbulwersowało. Dobranoc, dzieweczki!
 - 
	agatka to może być to:)
 - 
	Nooo... widzisz, Agatko, tego wykonawcę no mieliśmy, aleśmy zgubili... tyle pamiętam, ze jakoś tak ze szwabska lub austriacka brzmiał... Wrzuć w Googla Fascination waltz to może wyjdzie;) Ami - WIERZYĆ MI ISĘ NIE CHCE, CO TY MÓWISZ?????? My za ślub nie płaciliśmy nic, przyjechał do mojej parafii specjalnie 100 km nasz zaprzyjaźniony ksiądz, a pozostali zaprzyjaźnieni księża (w tym jeden z misji które prowadzi za granicą) bili się niemal, żeby być w koncelebrze! W rezultacie mieliśmy 4 księży, a zapłaciliśmy 50 zł przy zapowiedziach i tyle!!! TO JEST JAKIŚ SKANDAL, CO TEN KSIĄDZ ZAŚPIEWAŁ!!! I napewno niezgodne z prawem kanonicznym!!!! Spokojnie możesz się odwołać do Kurii. Mnie aż skręca, jak słyszę coś takiego, bo jestem katoliczką i wiarę traktuję poważnie (ten wianek na ślubie to nie od parady był :P ) i cholewcia każdy taki występ jednego głupawego osobnika traktuję trochę jak osobistą zniewagę - w końcu gościu występuje w imieniu mojego Kościoła... GRRR!!! Ja bym się nie dała!!! NIEWYOBRAŻALNE!!!! i to nie o to chodzi, że mamy jakieś chody. Wiem, że moje koleżanki nie spotkały się z takim potraktowaniem, jak Ty!!!
 - 
	Mówi się \"marzycielka\" :D No, lecę flapu flapu bo jutro raniutko zapyziałym pociągiem do Kr marsz...
 - 
	Agatka - nam orkiestra zagrała walca \"Fascination\" - polecamy, jest dosyć wolny i nie trzeba gubić kiecki:D Ale jak sobie przypomnę, jak pokracznie wyglądaliśmy.... Po 1 h lekcji tańca.. A teraz chodzimy już drugi rok... to aż by się chciało powtózyć :D
 - 
	A mnie się wydaje, że tu nikt nie pyta raczej o nikogo, bo to kurczę komputerowe forum i i tak nie przywoła się w ten sposób nikogo przed monitor:D Ale jak chcecie, to zapytam: Nie wiecie, co z Agatką? A z Ami? Ściski! :)
 - 
	Cześć dziewczynki! Teściowie z dziadkami pojechali, a my zostaliśy ze stertą garów i wrażeniem, ze nasze mieszkanko nie za bardzo nadaje się na robienie imprez powyżej 4 osób:D Ale to moze dlatego, że oboje wychowywaliśmy się w domach, więc robienie imprezy na powierzchni mniejszej niż salon domu rodzinnego (mamy mieszkanko 46m) jest.. dziwnym przeżyciem:D Ale wyszło ślicznie i pychotnie, choć przyciasno:) Nawet ciasto wyrosło jak trzeba:) Moi dziadkowie to są ludzie o sercach wielkości galaktyki - strasznie lubimy z nimi przebywać. Chyba bardziej, niż z rodzicami z obu stron:) Ami - świetnie mi się czytało te Twoje dobre wieści!:D Dziewczyno, masz tyle znajomości, że o robotę zapewne nie będziesz musiała zabiegać dłużej niż jeden dzień ;D (jeżeli jeszcze jej nie masz:) ). Aż się dziwię, że nie macie znajomego księdza, który od razu dorzuci Wam chrzciny w bonusie:D Holly, agatko - my za salą jeździliśy dłuuugo, bo nie jest łatwo znaleźć coś na taką bandę ludzi... I w penym momencie też było nam już wszystko jedno:) ale na szczęście tylko na chwilę. Ale holly - z tą mamą Agatki to nie do końca konformizm - widzisz, jest taka opinia w świecie ludzi zajmujących się ślubami, że zawsze najbardziej stresuje się i przejmuje całym zamieszaniem... właśnie mama Panny Młodej:) W moim przypadku to się sprawdziło - ja nie miałam nawet jednego snu - koszmaru na temat doniosłej chwili przed ołtarzem i momentów przyległych, natomiast mojej mamie jeszcze w przeddzień slubu śniło się, że orkiestra nie dojechała:D I to mimo, (a może dlatego:D ) że wszystko załatwialiśmy z Misiałem sami:) Pozdrawiam Was dziewczynki - jutro nie będę pisać, bo wracam bardzo późno z Krakowa. Najbliższe dni to lekka kołomyjka - wtorek - zdjęcia licealistów w BB, środa - badania do magisterki na ASP w Krakowie - nie gniewajcie się, jeżeli nie skrobnę i trzymajcie za mnie kciuki!!! (jeżeli będziecie mieć wolną chwilkę i wolne kciuki, of kours ;) ) No, wiozę jutro do Krakowa moją pracę specjalizacyjną - zobaczymy, jak będzie:) papatki!!!
 - 
	Aaaa, no to co - jeszcze mi isę przypomniało, to pisz:) Mówisz, ze takie tipsy to jest miękka rzecz i nie przeszkadza - i ja nie mam powodów, żeby Ci nie wierzyć - ale opowiem Ci, co mi mówiła moja koleżanka - lesbijka:) Otóż ona stanowczo twierdzi, że nie-lesbijkę najłatwiej rozpoznać po tym, że ma tipsy. Między wierszami dała mi do zrozumienia, że w łózku u lesbijek coś takiego po prostu by nie przeszło;) To tak w ramach ciekawostki:) dzięki za linka! A ze złośliwością to pewnie, ze trzeba uważać - wszystko zalezy od towarzystwa. Ja np. tutaj nie napiszę Wam \"dobranoc, głupie krowy\", jak mam w zwyczju np. żegnać niektóre moje bliskie koleżanki w określonej sytuacji (no - po napisaniu wygląda to strasznie, a w naszym funkcjonowaniu jest wyłącznie milusie:D ). Więc mówię grzecznie: Dobranoc, dziewczynki, cmok od zabulinki;)
 - 
	Dziewczynki, mykam!! Idę dopieszczać Męża, bośmy - się - biedaki (nikt mnie nie pochawalił, jak isę narobiłam!!!) - napracowali słusznie. Papatki i kwiatki!
 - 
	no to co - pierwsze słyszę o szklanym pilniczku! heh, tylko ja w sumie nie używam pilniczków. To, co pisałam o długości moich paznokci to nie bujda, zawsze są za długie,w związaku z tym co parę dni po prostu bezceremonialnie traktuję je nożyczkami:) niespecjalnie się rozczulam:) ale pilniczek sobie sprawię, bo czasami jednak używam - a zniechęciłam się do pilniczków własnie przez to paskudne uczucie, jak isę pociera takim metalem.. błeeee...
 - 
	to było do Agatki:;)
 - 
	:D :D :D :D jesteś, jesteś, ale gdybyś spotkała Ewcię, moją bliską kumpelę, to musiałabyś sie napracować, żeby Twoja wredność w ogóle została zauważona:D Także ja jestem zaimpregnowana;) zresztą - lubię wrednych ludzi, takie moje zboczenie:D
 - 
	mnie to zawsze ciekawiło - jak z takim tipsem można wogóle coś zrobić, no np. zmyś gary (choć u mnie to akurat zmywa Michał, hehe), nie mówiąc już o graniu na pianinie czy innych... wysublimowanych czynnościach. Przecież, w chwili namiętności, to czymś takim chyba można się (albo jego) pociachać! :D
 - 
	agatka, to jest dobry pomysł - ja miałam french i cienką złotą kreseczkę tylko na serdecznych palcach. Umiar nigdy nie zaszkodzi:D no to co, chciałam zobaczyć twoje obrączki, ale mają tam stronę w Javie, która strasznie długo się otwiera - chyba poczekam na lepszy transfer;)
 - 
	arona, ja tipsów nie znoszę nawet na kimś (hehe) więc co dopiero na sobie:) Tylko że u mnie to akurat jest tak, że dłonie i paznokcie to naładniejsza częśc mojego ciała :D więc dylematu nie miałam. Mam pazurki, które po maxymalnym obcięciu są równo z koniuszkami palców, więc nawet hodować nie musiałam:) Mi najbardziej podoba się french na taką okazję - to obrączka ma być głównym \"punktem\" Twoich dłoni, więc ozdóbki na paznokciach moim zdaniem mijają się z celem.
 - 
	hej Arona, jak miło, że ktoś mnie zauważył :D Wiesz, a z tą firmą to jest tak - czasami warto dopłacić i mieć coś firmowego, bo daje (teoretycznie) gwarancję jakości. Ale to ma sens np. w stosunku do sprzętu elektronicznego, gdzie jest milion części, które mogą się popsuć, albo niekiedy w stosunku do ciuchów, bo firma daje gwarancję dobrego materiału i wykończenia. Natomiast w stosunku do obrączek ze złota (i to własnego) to w zasadzie nie płaci się za \"firmą\" (bo co oni mogą niezwykłego zrobić na tym polu), tylko za marżę, bo te firmy mają swoje oddziały w drogich lokalizacjach:) To moje zdanie:)
 - 
	Cześć Dziewczynki! Matko, ręce mi odpadają! Właśnie ugotowałam 1.5 kg kootbullarów (czyli \"szotgularów - tych małych kuleczek, które podają w Ikei;) ) bo jutro najeżdżają nas teściowie, którzy przywiozą przy okazji moich ukochanych dziadków. Michał ugotował zupcię, jeszcze został placek do upieczenia.. ale to już zostawiam sobie na jutro, bo z tą ilością szotgularów, każda porcja gotowana 30 min, stalam przy garach ostatnie 3 godziny... I sosik zrobiłam na czerwonym winie - mniam :D Ale skrzydełka mi odpadają... Co do obrączek - to ja pamiętam mój szok, kiedy weszliśmy do pierwszego z brzegu jubilera oglądać obrączki - na ile sposobów można zrobić zwykły pasek ze złota!!! I oczywiście nic nie mogliśmy wybrać. Wiecie, mam dla was taką radę, ale to tylko moje zdanie - zahaczcie o jakiś mały sklepik jubilerski w okolicy - nie Aparta, Kruka czy tam coś, ale jakiś mały i stary interes rodzinny. My tak właśnie upolowaliśmy nasze obrączki - to te, które widać na stronie ślubnej na naszej stronce - łączone białe i żółte złoto, biegnące przez środek nieregularne wgłębienie na wylot w białej warstwie - i Boże, jacy jesteśmy z nich zadowoleni!! Nikt takich nie ma, a kosztowały nas tylko 700 zł, bo mieliśmy własne złoto. Kupiłam je w malutkim jubilerze na Grodzkiej, tuż obok Wawelu. W takich miejscach mają niekiedy odpałowe wzory i ceny też niewygórowane. Co do make - upu - to ja osobiście żałuję, że malowała mnie kosmetyczka. Sama lepiej maluję sie na codzień, nawet lepszymi kosmetykami... Do kosmetyczki poszłam pierwszy raz w życiu, w sumie tak trochę bezrefleksyjnie, założyłam, że będzie dziewczyna superznawczynią... Jeżeli macie własny make-up, który jest sprawdzony i wiecie, że wyglądacie w nim extra, to warto rozważyć samoobsługę. Niby próbny był OK, ale jakoś ostateczny nie wyszedł tak dobrze. Nie wiem, może jako malarka mam wygórowane wymagania ;) Ojej, jak mnie łapy bolą!!! Już nie stukam, bo mi się zakwasy porobią ;) dla Was :D
 - 
	Agatka - hehe:D W sumie to nie chodzi o to, że nie zwróciłby na CIEBIE uwagi, tylko na TWÓJ STRÓJ... Ja nie wiem, na czym to polega, ale oni naprawdę tak potrafią - zwrócić uwagę na osobę i ogólne wrażenie, pomijając zupełnie szczegółową otoczkę... Musiałam tego Michała oduczyć, bo się wściekłam, jak w pierwszym roku bycia razem obcięłam włosy z długości \"za łopatki\" do \"za ucho\", a on nie zauważył:)
 - 
	holly, wskakując na chwilę, popieram agatkę - nie powinnaś:) To prawda, że w każdej będziesz najpiękniejsza. Ale rozumiem, że są pewne argumenty \"za\" - głównie taki, że, jak mi opowiadął szwagier, on był tak zestresowany ślubem, że woógle nie pamięta, jak wyglądała Anka wchodząc do Kościoła:D Ale jest na to sposób - błogosławieństwo rodziców. My tak zrobiliśmy. Wtedy wkraczasz jak gwiazda, a misiek jest jeszcze na tyle przytomny (w końcu to będzie dom jednego z Was) że pada z wrażenia:)
 - 
	a zdjęcia doszły :D
 - 
	Acha! ceny - La Roche to niestety o ile dobrze pamiętam jakieś 70 zł, a Yria (Yves Rocher) około 50. Na regularne codzienne stosowanie w życiu bym się nie zdecydowała za takie pieniądze. No ale w sytuacjach awaryjnych mam pod ręką.
 - 
	ja kupuję w Aptece w Krakowie i chyba nie musiałam nigdy czekać, jakoś zawsze były od razu... Tylko wiesz - to jest w zasadzie półśrodek, bo tylko maskuje (choć bardzo dobrze), ale nie zauważyłam, żeby poprawiało mi to cerę ogólnie. Dobrze mówi no to co - weź sobie próbki w aptece. Nie wiem, czy La Roche też ma próbki, bo ja go sobie wypróbowałam u przyjaciółki i byłam pewna, że to to. Yves Rocher - lepiej kupić w sklepie, choć chyba jakieś tam katalogi mają -ale w sklepie spokojnie wszystko sobie wypróbujesz od razu. Często mają oddziały w centrach handlowych. Mi odpowiada fluid Yria, ale La Roche jest lepszy. Choć mówię - to tylko półśrodek. Z rzeczy głębiej działających próbowałam serię normalizującą Yves Rochera (peeling, tonik, krem) i zdecydowanie wg mnie nie jest warty swojej ceny.
 - 
	Będę czekać na zdjątka :D
 
