zabulina
Zarejestrowani-
Zawartość
0 -
Rejestracja
-
Ostatnio
Nigdy
Wszystko napisane przez zabulina
-
Agatka, nie musisz ograniczać się do ofert w swoim zawodzie :) Duża część moich znajomych pracuje w zupełnie innych branżach, niż wskazywałby na to skończony kierunek studiów (ja w sumie trochę też przecież :P ). Wiadomo, że nie jest łatwo - w zasadzie chyba nigdy o ile nikt Ci pracy nie załatwi. Trzeb mieć cierpliwość i trochę determinacji - pewnie gdyby sytuacja Was przycisnęła byłoby inaczej. Jeśli nie musisz się rzucać na każdą ofertę to możesz sobie poszukać dłużej :) Czasami te okazje chadzają zupełnie zdumiewającymi ścieżkami A czy jak P znajdzie coś sensownego i będzie tam chciał zostać oznacza to, że się przeprowadzicie..? Moja Przyjaciółka z mężem mieszka w Szwecji od paru lat. Ona jest lekarzem a on robi doktorat z fizyki i pracuje na uniwersytecie. Podobno to mimo wszystko dość zamknięte społeczeństwo, nawet jak już szwedzkim włada się perfekt. Ale to też pewnie kwestia tego, co dokładnie chce się tam robić i jak bardzo Szwedów może razić to, że dany zawód wykonuje "jakiś imigrant". W Krakowie mi osobiście żyje się normalnie, bo mojego bezpośredniego otoczenia to nie dotknęło - tyle ze z plenerami bieda - nie ma pogody (dziś znowu był mocny deszcz) i wszystko jest de facto pozalewane, wszędzie błocko. No to co, ale tłumaczenie :o dobrze, że Ci to wymienią. Moje torebki są jak nowe, może mam inny rodzaj skóry? Albo to kwestia egzemplarza? Jedną moją nasz kot (ten z mojego domu rodzinnego) dorwał 2 lata temu i zrobił z niej sobie drapaczkę :P wystarczyło to zapastować i nic się nie dzieje.
-
Dzięki Lucy, jeśli temat Cię zaciekawił, to powiem Ci jeszcze, że są wyjątkowe sytuacje, kiedy "ładność" przeszkadza. Otóż udowodniono, że ludzie atrakcyjni fizycznie dostają wyższe wyroki w sądach w sprawach, jeżeli są oskarżeni o przestępstwo związane z wyłudzaniem lub oszustwa matrymonialne ;) Ale DZIECI ładne zawsze mają lepiej. Jak to ujęła Wallis Simpson: "zorientowałam się, że jestem brzydkim dzieckiem, gdy rodzice dali mi do kąpieli toster" :P Ale powiedzmy, że to skrajność;) Mam koleżankę, której mąż cierpi na ciężką, genetyczną chorobę. Zdecydowali się na in vitro i selekcję zarodków, aby dzieci były zdrowe (nota bene moim zdaniem nikt nie ma prawa oceniać takiej sytuacji póki sam się w niej nie znajdzie..). Ale do rzeczy - otóż opowiadała mi ona, że poznała przy okazji zabiegu dużo kobiet, które przechodziły in vitro. W tym jedną, która miała już prawie 20 (!!) prób, organizm całkowicie zjechany hormonami i, jak to ujęła "szał w oczach". Myślę, że to jest postawa, o której pisała , o czym pisała - o tym staraniu się "za wszelką cenę" aby tylko "geny były własne". Nota bene to jest trochę śmieszne, ponieważ przypadki spotykane nawet dziś, w których rodzice wynoszą ze szpitala dziecko omyłkowo podmienione nie przeczuwając niczego jasno pokazują, że ta cała miłość za "geny" to raczej kwestia umowna ;) Niemniej postawa tej kobiety moim zdaniem już zahacza o absurd, bo jeśli ta pani w końcu doczeka się sukcesu, to możliwe, że długo już nie pociągnie a dziecko wcześnie zostanie sierotką. Ja też nie chcę mieć dzieci, przynajmniej na dziś - i z pewnością argument, że "później mogę żałować' nie jest dla mnie wystarczającym, aby "mieć dziecko na wszelki wypadek". Może kiedyś się nam (mi i Mężowi) odmieni (na razie dobiegamy 30tki i jesteśmy 6 lat po ślubie), więc czytając o staraniach adopcyjnych mam gdzieś w tyle głowy, że to może kiedyś będzie i nasza droga.. ale kto to wie. Natomiast bardzo lubię, kiedy sympatycznym ludziom układają się plany życiowe, jakiekolwiek by one nie były, dlatego bardzo Wam kibicuję :) nie trzeba dzielić czyichś marzeń, żeby cieszyć się, gdy się komuś spełniają ;)
-
No ładne kwiatki :o i co, naprawili? U nas nawet dziś nie jest "pełne słońce", raczej wygląda na chwilę zza chmur. Mieliśmy parę tygodni "litego deszczu". Znajomi wydzwaniali, czy nas nie zalewa.
-
Patrzę w okno... a tam coś dziwnego. Jaka nieprawidłowość. Coś kurczę takiego jakiegoś jakby okrągłego..? Żółtawego..? Coś mi się tłucze w pamięci, że już to kiedyś widziałam. Ale w tak zamierzchłej przeszłości, że nie jestem do końca pewna - wydaje się, jakby to było w poprzednim życiu... Szukam w pamięci... co to było... jakoś tak... A! JUŻ WIEM! SŁOŃCE!! No to co, na balkonowe drzwi nie będzie zakładał, bo nie wiem, jak byłoby to technicznie wykonalne. Ale nasz balkon od strony sypialni jest taki "zabudowany", tzn jest jakby we wnęce budynku; tak, że tylko jedna ściana powyżej litej, betonowej balustrady ma "okno". Wystarczyłoby tam wsadzić okna żeby była tzw loggia. Więc M musi zrobić kwadratową ramę, naciągnąć na nią siatkę i przybić ją. U nas wszystko OK, nie zalało nas - jesteśmy bardzo daleko od jakiejkolwiek wody.
-
Lucy, ja potrzymam kciuki ;) jeśli było tak, jak piszesz, to bardzo dobrze Gollumica zrobiła, że powiedziała gdy już wszystko jest niemal "za nimi". jeszcze nie daj Bóg zaczęłaby utrudniać proces. Generalnie - jak ma się nierewelacyjne stosunki z rodzicami, z tym większą rezerwą należy się odnosić do ich opinii, i tym mniej spodziewać się wsparcia. Ja stosuję tą zasadę, bo mówiąc o "zrozumieniu, choć nie akceptowaniu" wyczynów rodziców mówię poniekąd z własnego doświadczenia. Przepraszam, jeśli się wtrąciłam niepotrzebnie. Biała, jeśli to może być po antybiotykach to się nie nerwuj :) Mała nawet ze skierowaniem ze szpitala musi normalnie czekać do poradni? Ja tu podczytuję więc Was mam na liście modlitewnej - nic innego zaproponować nie mogę, bo mam zerowe doświadczenie...
-
Oczywiście jak "dzięki" pogodzie mam czas, to Was nie ma :P
-
Biała, a czy lekarze w ogóle mają pomysł, dlaczego Marysia tyle choruje..? Tu to, tu tamto - jak jest z Jej odpornością? będą Ją jakoś próbowali wzmacniać? Kurcze, w Polsce chyba brakuje takiej kompleksowej, holistycznej opieki.
-
Ale to są z mojej strony takie dywagacje, nie znam Was ani tym bardziej Waszych Rodziców. Może ze wszystkim trafiłam jak kulą w płot. Chciałam po prostu pocieszyć Gollumicę, powiedzieć, że ta sytuacja może mieć wiele różnych wyjaśnień (nie mówię, że usprawiedliwień). A przy okazji przypomnieć, że nie zawsze człowiek jest uduchowioną istotą wpół drogi do nieba...
-
Wiecie co, patrze na prognozy i błogosławię swoją decyzję żeby nie brać więcej niż 1 plener ekstra w tygodniu, no i żeby przestrzegać granicy 4 reportaży w miesiącu. jak pomyślę, jaką masę ludzi miałabym oczekującą teraz na plener gdybym brała wszystkich chętnych to mi się słabo robi. Zapomniałam się pochwalić (choć pewnie dla Was to nie taka atrakcja jak dla mnie ;) ) - w weekend głaskałam żywego węża :) był przesłodki i absolutnie cudowny, miał oczka jak dwa czarne paciorki i główkę taką śliczną, że miało się go ochotę pocałować :) Zostałam fanką węży :)
-
No to co, faktycznie Ci się "wstydnik" trafił :D Wie, jak podtrzymać zainteresowanie i budować napięcie ;) Nad moim M też wisi pozakładanie moskitier. Nie ma biedak za bardzo czasu, bo niestety u nas to grubsza sprawa - w sypialni mamy tylko podwójne drzwi balkonowe (nie da się założyć) więc trzeba zrobić taką dużą ramę do zatknięcia na całą przestrzeń balkonową. Nie wiem, jak on to myśli zrobić, ale będzie się musiał sprężyć. Agatka - myślę, że dobrze zrobiliście. Dobrze też że zrobiliście taki "risercz" pod kątem informacji które mogą mieć duży wpływ na ceny. Co do tego malucha - moim zdaniem (pomijając oczywiście emocje) niestety "co się ma stać, to się stanie" i nie ma sposobu, żeby zabezpieczyć się przed takimi historiami o niewiadomym pochodzeniu. Kolega mojego M ze studiów medycznych, syn ordynatora-profesora, sam - lekarz, jego żona lekarka - stracił swoje 2 miesięczne dziecko. Przyplątała się jakaś biegunka i choć wszyscy w rodzinie - lekarze, szpital do dyspozycji, to nic się nie udało zrobić - może też trochę nie doceniono wagi biegunki w przypadku tak małego ciała, ale kto to wie. Maluch się odwodnił i zmarł. Otoczony lekarzami. My dziś wdepnęliśmy niechcący na Msze komunijną - nie pojmę systemu Mszy uroczystych jaki panuje w tym kościele! Chyba robią je zawsze, tylko nie na sumie. Kto to widział - Komunie o 9! W każdym razie, miałam okazję posłuchać kolejnego zestawu komunijnych wierszy, które dzieci recytują przy tej okazji i naszły mnie różne refleksje. Po 1 - kto to pisze??? Z pewnością jakieś połączenie potwornego grafomana z sadystą (wyobraźcie sobie 7latka recytującego skomplikowaną, podrzędnie wielokrotnie złożoną i mocno metaforyzującą frazę zakończoną słowami: "zło kły swe skruszy" - i nawet się na tym nie wyrąbał, skubany) po 2 - kto to zatwierdza??? Eh, mam nadzieję że Waszym Pociechom to zostanie oszczędzone ;)
-
To, co się dzieje za oknem, to zgroza . U Was też taki nieziemski wiatr i hektolitry wody z nieba?? Pary mi czekają na plener, jakoś nikt nie chce we wnętrzach choć mam takie super lampy :P ale im się nie dziwię. Masakra. Zaręczona, mam nadzieję że uśmiechnięta buźka oznacza "już OK" :)
-
Dzięki "Nie jestem stylistką", choć kurcze jak zrobiłam research to tonie jest takie jednoznaczne. Głupio wygląda i już, ta marynarka, którą mam na myśli zdecydowanie się rozchylała, ale OK - jeśli to nie było faux-pas to nie retuszuję ;) Zadziwiają mnie niektóre pomysły na to, co jest eleganckie. Cóż, i tak za 10lat pewnie będą inne wytyczne, może mądrzejsze (oby!).
-
Co tu tak cicho? :)
-
Cytacik z dyskusji: "Kiedyś na studiach babeczka z SAViVu tłumaczyła nam pochodzenie odpiętego ostatniego guzika. Swego czasu kreatorami mody byli członkowie rodu królewskiego - tu podobno był to angielski dwór. W trakcie uroczystej kolacji osoba w randze następcy tronu poszła do toalety, a wychodząc zapomniała zapiąć dolny guzik.... i tak już to zostało. Pozostaje tylko się cieszyć, że książę ów rozporek zapiął.!" :P
-
Jakoś mi nie pasi - czarny garniak, a na dole łypie biała koszula - a w kościele, kiedy raz się siada, raz się wstaje, raz się klęczy ta koszula przeważnie wyłazi i widać taką "gulę" wystającą znad paska. W jaki sposób to ma być eleganckie..?
-
Pytanie do tych, którzy się znają o marynarkę Pana Młodego. Żyłam sobie w przekonaniu, że dolny guzik marynarki rozpina się w chwili, gdy się siada, natomiast powinien być zapięty (jak pozostałe guziki/pozostały guzik) gdy się wstaje i chodzi. Tymczasem ostatnio jedna Para zapytała mnie, jak to jest, ponieważ pani w salonie, w którym kupowali garnitur, z cała stanowczością oświadczyła, że guzik dolny (marynarka na 2 guziki) ma być cały czas odpięty! Na dowód pokazała im katalog garniturów w którym modele faktycznie mieli rozpięty dolny guzik "na stojąco". Jak to jest?? Mi się to wydaje nielogiczne i po prostu niemądre.
-
Hej :) Ja po prostu zawalona robotą... mało śpię, mało sprzątam, nie gotuję, na szczęście M przejął pałeczkę :) Validos, co u Przyjaciółki??? To jest superfajna osoba, mam nadzieję, że się udało!
-
Agatka, robi się Wam kasownik ;) Nie słyszałam o tym zdarzeniu. Czy to jest ta słynna śmierć łóżeczkowa..? Przypuszczam, że rodzicie nic nie mogliby zrobić tak czy inaczej. Ja mam młyn, bo sezon, plenery się odwlekają bo jakoś nikt nie chce we wnętrzach choć mam wypaśne lampy :P więc jak się zrobi słońce, to czeka mnie mała Arizona. Poza tym wkraczam na kolejny etap rozwoju firmy i w związku z tym gadam z wieloma osobami i po prostu ledwo zipię. Agatka, a Błażeja planujesz częściej na noc zostawiać Dziadkom? Jeszcze się budzi w nocy na jedzenie, czy nie? Teraz pewnie przez zęby się budzi. Współczuję...
-
Kwestia imion na tapecie ;) Ja mam rodzinny talent do bycia trendsetterem imion wybranych i nie nadanych :P Moja Mama wybrała dla bata Kubuś 13 lat temu, dla siostry Julia 10 lat temu i wszyscy się pukali w czoło, takie to były "odjechane" imiona wtedy ;) Julia w końcu się nie uskuteczniła bo cała nasza 3 ją oprotestowała że jest "udziwnione" :P My z M wybraliśmy dla swoich dzieci Maję i Maksa 7 lat temu i też wszyscy wywracali oczami potwornie, nie zostawiali suchej nitki na tych imionach "bo kto to widział, a w ogóle to znasz jakąś Maję albo Maksa??!" :P A mi się m.in. dlatego podobały, że nietypowe. A teraz.... :o Więc jak znowu coś wybiorę to za parę lat będzie tego pełno, więc profilaktycznie nie wybieram, bo kto wie, może kiedyś odkryję jakiś instynkt rodzicielski i M też, a wtedy będzie mi żal, że imię takie popularne się stało w międzyczasie ;) Mikołaj fajne i psychologowie wykazali, że chłopcy o takim imieniu mają lżej w szkole ;) z Twoich dziewczęcych chyba Hania mi się podoba najbardziej :) Lilla ładne, ale byłoby kłopotliwe - musiałaby tłumaczyć za każdym razem jak to się pisze ;)
-
Ja po dwóch ślubach więc ciężko powiedzieć, żebym była wypoczęta :P Ale pozytywnie naładowana, owszem. Dobrze jest lubić swoją pracę
-
Dzisiaj to tylko "wyszłam z siebie, zaraz wracam" ;) Ale jutro... A pojutrze... To będzie najbardziej wymagający weekend tego roku.
-
No to co, maila sprawdź
-
Ja właśnie wróciłam z Katowic. mam tylko siłę
-
Ja właśnie wróciłam z Wawy. Mam tylko siłę
-
E nie no, czasem pochwalisz ;) wiesz - słowa rzadziej używane zyskują na wartości ;) Mi się wydaje, że dziś jest relatywnie łatwo zostać "sławnym" choć nie w takim sensie, jak życzy dobra dusza No to co - może należałoby powiedzieć "rozpoznawanym"... Tzn. nie trzeba nic umieć, wystarczy się wylansować, czasem nawet "oddolnie" przez jakieś serwisy, albo po prostu znaleźć się w określonym miejscu w określonym o czasie. Wydaje mi się, że taka "sława" jest teraz jakby celem samym w sobie, a nie ubocznym skutkiem określonego poziomu osiągnięć czy innych spraw. Tak czy siak, nie chciałabym. Ja najbardziej lubię mieć spokój. Jesteśmy z M wyjątkowo nudną towarzysko parą :P