Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

ingeborga

Zarejestrowani
  • Zawartość

    0
  • Rejestracja

  • Ostatnio

    Nigdy

Reputacja

0 Neutral
  1. Wiesz, gdyby mój mąż nie traktował mnie przy wszystkich jak swoją żonę, to pewnie ten prezent gwiazdkowy dostałby tylko on. Najczęstszym problemem kobiet są ich mężczyźni. Jak facet nie umie zapewnić odpowiedniej uwagi dzieciom i żonie to któreś jest nieszczęśliwe. Jak facet nie umie powiedzieć każdemu z nich że to drugie jest dla niego ważne i kwestia tej ważności nie podlega dyskusji to tylko wszyscy szarpią się. A co do przyjęć w Twoim domu to jeśliby mój mąż chciał organizować przyjęcie dla swoich dzieci to by jest sobie organizował. Ja bym przyjęła zaproszenia albo nie ale nie kiwnęłabym palcem jeśli to jego przyjęcie. Jeśli natomiast to jest nasze przyjęcie dla jego dzieci to i ja jestem gospodynią i nikt mi roli wyznaczać nie może. Wyluzuj dziewczyno i przy następnym przyjęciu (bo rozumiem że to co najmniej coroczne) po prostu zostaw go z tym samego. Jak przyjdzie po pomoc to powiedz że może prosić o pomoc także innych gości, bo ty nawet nie wiesz czy zostaniesz zaproszona...
  2. Tak! Ty jesteś od służenia, nie wiesz tego? Znam taką jedną która żądała bym się dołożyła do wakacji jej dzieci (ja osobiście miałam się dołożyć ze swojej premii, bo połowa kosztów jaką dostała to było mało), natomiast gdy dostaliśmy z mężem wspólny prezent gwiazdkowy od jego dzieci to zrobiła raban że ją doję” ;P A tak przy okazji imprez „międzyrodzinnych”, to według mnie powinno się sprawę traktować tak: jak dzieci uczestniczą w imprezach rodzinnych nowej rodziny ojca (są zapraszane i z zaproszeń korzystają) to na swoje święta winny zapraszać całą rodzinę ojca. Jak dzieci uważają ze ojciec jest sam to jego nowa żona ma pełne prawo uważać że jego dzieci dla niej nie istnieją.
  3. „W koncu jesteś kochanką, sypiasz z ojcem tych dzieci.” Jakoś tego wtrętu nie rozumiem... Nie po to ludzie są ze sobą by się kochać? Czyżby matka tych dzieci z ich ojcem nie sypiała? A może ona jedynie tego potwornie nie lubiła...? ;)
  4. Do „ale pięknie napisałaś”: Ten „skarb” dopóki był żonaty z byłą żoną, tworzył z nią rodzinę i wszystkie rodzinne uroczystości z nią spędzał. Tak też teraz, gdy tworzy rodzinę z nową partnerką, z nią winien bywać na rodzinnych uroczystościach (choć akurat komunia czy bierzmowanie dziecka, gdy emocje są negatywne to bardzo delikatna materia). Moim zdaniem Ex jeśli ma klasę zaprosi byłego męża z żoną. Next, jeśli ma klasę, podziękuje przeprosi za „brak możliwości uczestniczenia”. Jeśli obie, albo jedna z nich nie ma klasy to ucierpi jedynie dziecko. A tak przy okazji, nie każda druga żona jest przyczyną rozpadu związku, nie każda spotykała się z aktualnym mężem za plecami jego ówczesnej żony, tak samo jak nie każda poznała swojego męża gdy był czyimś mężem.
  5. Do święto dziecka: No cóż, jeśli Twój były związał się z kobietą, która nie znosi jego dzieci to gratuluję wyboru ojca dla swojego dziecka. A klasę się albo ma albo nie, tego się nie udowadnia, jeżeli czujesz potrzebę albo nie czujesz potrzeby udowadniania to sobie daruj... Do sakramentalna Ż: Czy każdy z Waszych gości będzie sprawdzany pod względem ewentualnej grzeszności czy tylko Twój były mąż i jego aktualna partnerka życiowa?
  6. Taka sobie jedna, nie jest ważne jak ja interpretuję sformułowanie „uchylać się”, ważne jak interpretować je będą sądy. A pozew zawsze można było pisać ale bardzo rzadko sądy znosiły alimenty na uczących i „uczących” się. Wręcz zdarzało się że fakt iż dziecko zarabiało nie był podstawą do zniesienia alimentów jeśli zarabiało mało. Bo prawo stało tylko i wyłącznie po stronie dziecka (do 26 roku życia). Ponieważ dawało to pole do nadużyć, to jak widać, wprowadzono konkretny paragraf na który rodzic „dojony” przez potomka może się powołać i którego sąd nie może pominąć, bo w prawie jest. Natomiast nie istnieje w prawie polskim możliwość samodzielnego uchylenia się przed niczym jeśli nie jest to osobistą decyzja uchylającego. Uchylić się od wyroku sądu można tylko za „zgodą” tego sądu. Zniecierpliwiony, nigdy tak nie ma by zmiana prawa likwidowała postanowienia sądu wydane pod rządami starej ustawy. Nigdy i nigdzie. Ty sobie możesz myśleć że wprowadzenie nowego prawa likwiduje to co istniało wcześniej ale nie znam prawnika który by tak myślał. Nie traktujcie moich wypowiedzi jak wywodu prawniczego bo prawnikiem nie jestem, ja tylko (ponieważ temat mnie w pewnym stopniu dotyczy) pogadałam z wszystkimi znanymi mi prawnikami (a było ich więcej niż dwóch).
  7. Zmieniło się, rodzic może w sądzie przedstawiać jako podstawę zniesienia lub zmniejszenia alimentów to że dziecko nie stara się utrzymać samodzielnie (dotąd znieść alimenty można było gdy mogło się samodzielnie utrzymać, nawet jeśli mało albo nic nie robiło w tym kierunku), lub łożenie na dziecko jest dla rodziców zbyt wielkim uszczerbkiem (dotąd sąd brał pod uwagę głównie potrzeby dziecka - i małoletniego i dorosłego). Tak nadal jesteś zależny od sędzi, z tym że teraz, wykazując że ten już kupujący alkohol człowiek nie kwapi się do pracy, masz większe szanse na zwolnienie z obowiązku alimentacyjnego niż to było dotąd. Ale wyrok sądu jest wyrokiem sądu i żaden człowiek sam sobie nie może go zmienić! Nawet gdy, w znanym mi przypadku, ojciec i syn uzgodnili zniesienie alimentów to prawnicy radzili by to „przeprowadzić przez sąd”.
  8. Zniecierpliwiony, to może przetestuj to na sobie i przedstaw skutki. Nie epatuj tak czymś co sobie pismaki popisały (nawet jeśli są prawnikami, bo jeśli nikt kto skończył prawo by się nie mylił to wystarczyłoby iść do adwokata, nie byłaby konieczna wizyta w sądzie). Zrób to (uchyl się) na litość boską albo przestań publikować wybrane specjalnie teksty, a zwłaszcza wątpliwe wnioski.
  9. A wydawało mi się że tylko dzieci zachowują się na zasadzie „Nie gadam z Tobą bo ty się przyjaźnisz z Basią a ja jej nie lubię”. Ja rozumiem że można z byłym małżonkiem nie chcieć mieć kontaktów (choć jeśli są dzieci to jednak dla wyższego dobra należy się zmusić) ale dlaczego z jego rodziną, zwłaszcza jeśli była w porządku?! To że ktoś wybrał sobie dupka lub idiotkę, którego rodzice (a czasami i rodzeństwo) byli dobrymi ludźmi z którymi dobrze mu się żyło przez czas małżeństwa, nie powinno rzutować na znajomość z tymi dobrymi ludźmi po ustaniu nieudanego związku. Oczywiście trzeba uszanować byłego partnera i np. nie pchać się z wizytą do teściów gdy jest tam były z nową żoną (gdy stosunki z nimi nie są dobre). Ale nie rozumiem dlaczego były małżonek dziecka (nadal, w świetle prawa, powinowaty byłych teściów) nie mógłby się z teściami widywać jeśli się lubią, a zwłaszcza jeśli jest to okazja do kontaktu dziadków z dzieckiem. Ludzie to sobie potrafią komplikować życie. Jak kogoś lubię to się z nim widuję i nie ważne czy jego brat jest złodziejem (oczywiście pod warunkiem że on sam złodziejem nie jest). Czy to ważne że ludzie z którymi spędziłam miło tyle chwil, tyle świąt, mam z nimi tyle wspomnień i którzy nigdy nie zrobili mi krzywdy (co u teściów nieczęste) są rodzicami człowieka z którym nie umiałam sobie ułożyć życia...?
  10. To nie kwestia wnętrza tylko wychowania :P A ja po prostu chciałam pogadać, myślałam że na przedstawienie tego co widzę i myślę przeczytam coś poza tym ze głupia jestem a przypadki mi znane nie są znane adwersarzom więc nie istnieją. Ale cóż... niektórzy tu przychodzą się wyżyć, ich prawo. :)
  11. Rozumiem. Wszyscy mężczyźni są żli albo ich nie przyłapano a wszystkie kobiety to lelije niewinne. Jeszcze mi powiedzcie jak się odnosicie do moich tekstów o tych facetach co to mszczą się na byłych żonach czy oni też mają prawo czy tylko jest to inna odmiana łajdaka? Dla niektórych świat jest czarno biały, a dla niektórych ziemia płaska. ;)
  12. A ja się z Wami nie całkiem zgadzam. Człowiek jest człowiekiem i czasami się zdarza że ten kto odszedł albo rozstał się niby w zgodzie gdy widzi że były partner (bo to dotyczy obu stron) sobie życie ułożył czasami z żalu, zazdrości próbuje się odgrywać (na zasadzie „dlaczego jemu dobrze a mi nie?” albo „jak on może by dla niej dobrym mężem jeśli dla mnie nie był” - przy czym naprawdę działa to w obie strony, znam przypadek że facet robił awantury z biciem po chyba trzech latach od rozwodu bo była żona zaczęła się spotykać się z innym). Wredność nieporzuconej strony bywa bezzasadna, porzuconej też. Mam wrażenie że nienawiści i wrogości jest mniej tam gdzie była zdrada, bicie, oszustwo a więcej tam gdzie więcej jest zranionej miłości własnej. Bo najbardziej boli to że ktoś kto według mnie był nikim nie dość że jest szczęśliwy z kimś innym to jeszcze ludzie go szanują. Tak samo jak sytuacja gdy ktoś uznał drugą osobę za swoja własność, traktował jak swoją własność a tek ktoś zerwał się z łańcucha, odszedł i nie błagał o to by go przyjąć znowu (tak mi się wydaje że konsekwencją takiej postawy jest późniejszy tekst „ta mi zabrała męża” tak jak by facet był rzeczą a nie człowiekiem, partnerem w związku). Co do nastawiania dzieci to rzeczywiście ma to krótkie nóżki, dzieci w którymś momencie wyrastają, poza tym cały czas widzą co się dzieje. Prawie każde kiedyś dojdzie to tego kto był w tym całym konflikcie dobry kto zły. Choć uważam że powinno się tej traumy dziecku oszczędzać bo to że facet jest do dupy mężem nie znaczy że jest złym ojcem i przekreślanie go tylko dlatego że jako mężczyzna, mąż i partner się nie sprawdził nie jest w porządku, głównie wobec tych dzieci. Przy czym tak jak i w poprzedniej sprawie spotkałam się z przypadkiem nastawiania przez i matkę i przez ojca, i w obu wypadków judziło to które, moim zdaniem, bardziej przyczyniło się do rozpadu małżeństwa (żeby nie było nie mam na myśli małżeństwa mojego męża, tu judzenie nie ma sensu w sytuacji gdy dzieci zaakceptowały odejście z domu ojca). Gratuluję paniom że z byłymi partnerkami swoich mężów udało się poprawnie stosunki ułożyć i zazdroszczę. Ale uwierzcie że czasami złość i zawiść miewa irracjonalne podstawy i to ze ktoś nie ma argumentów by mącić nie znaczy że ktoś zraniony w swojej miłości własnej, albo innej miłości nie będzie na siłę tych argumentów szukać.
  13. Alicjo, a po co więc przyszłaś na forum? By napluć na innych? Bo już na pewno nie po to by czytać to co inni napisali, z moich postów wyciągasz tylko część, nie interesują Cię moje wypowiedzi tylko do czego byś mogła się przyczepić. Też sposób na życie ale czy daleko Cię zaprowadzi...? Nic to, Twoja sprawa :)
  14. Oj, nie chciałabym by ktoś mnie identyfikował z tekstami o nowej i starej rodzinie. Moim zdaniem ojciec ma obowiązek zajmować się swoimi dziećmi, nawet jak rozstał się z ich matką. Sama osobiście nie rozumiem ani traktowania dzieci jak część siebie przez matki (zostawił mnie to znaczy zostawił dzieci), ani odsuwania się od własnych dzieci tylko dlatego że nie wyszło z matką. Ojciec jest ojcem od momentu poczęcia dziecka i nie może się przed tym uchylać. Ale... matka nie ma prawa przy pomocy dziecka się na nim odgrywać!
  15. No tak, widzenie dalej niż poza swój własny nos to trudna umiejętność. Nic to, uwierzcie moje panie (bo chyba tu głównie panie) że to że jeden (pięciu, siedemdziesięciu, trzystupiętnastu) ojciec zachował się jak cham (łajdak, szuja itp.) to nie znaczy ze każdy się tak zachowuje. Tak samo jak to że Twoja (czy koleżanki mama) miała klasę nie znaczy że każda mama ją ma. Natomiast wyzwiskami i chamstwem niezbyt dobre świadectwo się swoim rodzicielkom wystawia. Więc może porzućcie przekleństwa i pogadajcie jak dorośli ludzie, mówiąc co Was gryzie, jak cokolwiek widzicie. Co przeżyłyście i co dla Was w tym było najtrudniejsze. Chyba ze jedynym celem Waszej obecności na forum jest wylanie frustracji, ale jeśli tak to tylko współczuję.
×