A-aśka, tak właśnie czasami jest. Dzieci mojego M, od momentu rozwodu ich rodziców nagle zaczęły musieć wyjeżdżać na wakacje na całe dwa miesiące (choć wcześniej wyjeżdżały tylko na dwutygodniowy obóz), oczywiście do tych wakacji musi się ojciec dołożyć dodatkowo. Co roku dzieciakom robi się remont w pokojach. Nie mówiąc już o tym że natychmiast dzieciaki zaczęły musieć się uczyć trzech języków obcych (choć wcześniej jakoś tej potrzeby nie było), uczyć jazdy konnej, tenisa i innych (też się to dziwnie zbiegło w czasie).
A tak szczerze mówiąc to mi dzieci nie przeszkadzają, ich prawdziwe potrzeby nie ciążą mi, bo te jest w stanie pokryć ich ojciec, oczywiście jeśli wytniemy np. narty w Austrii, gdzie nigdy wcześniej nie były, na nartach nie potrafią jeździć, te narty też im trzebaby kupić bo nie mają, a same też się do takiego wyjazdu nie palą... Natomiast przyznam się że z przerażeniem czytam pozwy o podwyższenie alimentów gdzie się jako podstawę podaje informację że ja dobrze zarabiam.