Zgadzam sie z ona. Kazda z nas jedzie na tym samym wozku, jednak nasze polozenia sie od siebie troche roznia. U mnie wyglada to mniej wiecej tak... Poznalismy sie jakies 1,5 roku temu. Byl taki powazny, niedostepny, taki meski, a zarazem bilo od niego cieplo, czulosc... Bylismy ze soba tylko na czesc przez jakies pol roku, az nagle tak poprostu wpadlismy na siebie. Rozmawialismy cala noc... Tylko rozmawialismy. Bylam wtedy w zwiazku, ktorego juz raczej nie dalo sie posklejac. W sumie juz od roku chcialam sie z nim rozstac. Zdobylam sie na to tak naprawde dzieki niemu. Rozstalam sei z moim eks. Miesiac pozniej zaczelismy sie spotykac. Na poczatku byly godziny rozmow. Potem namietny, pelny romantyzmu i uczucia seks. To nie miala byc milosc. Wiedzialam, ze ma zone. To mial byc tylko seks. Dostalam jednak od niego tyle wsparcia, tyle czulosci, ktorej przez ostatni czas tak bardzo mi brakowalo, ze nawet nie wiem kiedy mnie dopadlo. Zakochalam sie. Potem zakochal sie on... I niech ludzei mowia ze jestem suka, dzi.ka, rozbijaczka malzenstw. W takim razie jestem najszczesliwsza cudzoloznica na swiecie!!!